Domyślacie się, co to? Kawiarnie, które odkryliśmy na trasie wakacyjnych wędrówek. Trzy miejsca, które nas w jakiś sposób zadziwiły bądź zachwyciły. Przygarnęły na chwilę w takim stylu, że chciałoby się tę chwilę rooooozciąąąągnąć. Więc wracam.
Co prawda tylko przeglądając zdjęcia, ale z braku laku dobre i to.
Najpierw do Kociej.
1. Kocia
Jesteśmy rodziną kociarzy. Jak wiecie, mamy kota, jak wiecie lub zdążyliście zapomnieć – w porywach wiatru mamy koty dwa, bo mleczno-rudy Bako traktuje nasz dom kawiarnię i już od rana próbuje wpaść z wizytą. A jest chłopak niezłomny, pozbyć się go nie sposób, ale to odrębny temat.
Nasza „Kocia Kawiarnia” znajduje się w centrum Koszalina, naprzeciwko ratusza.
To prawdziwy koci raj, w którym koty mają swoje leżanki, drapaki, zabawki, domki, schowki różnego rodzaju i na różnych wysokościach.
Można się napić kawy lub „kociego mleczka” przy wtórze kocich mruczand.
Wpadliśmy do „Kociej” w sierpniowe południe, toteż większość czworonogich mieszkańców przedłożyła drzemkę nad zabawę. Okruszek coś tam próbował zadziałać z wędeczką zakończoną piórkiem, ale rozleniwione upałem koty kontrolnie uniosły zdziwioną powiekę i ledwie zmrużyły zielone ślipia, to zaraz je zamknęły w przeświadczeniu, że w taki skwar nie warto sobie trudzić łap uganianiem się za zabawką.
Uszanowaliśmy tę decyzję i zadowoliliśmy się widokiem śpiących kłębków spokoju.
W dodatku byliśmy świadkami adopcji jednego z kłębuszków.
Bo mimo że koty mają tu raj, to tęsknią za posiadaniem swojego domu, swoich rąk do głaskania, stałych i niezmiennych, a nie co dzień innych.
2. Pomidorowa
Pomidorowa to właściwie nie kawiarnia, lecz „restauracjoszklarnia”. ![]()
I nazywa się Friðheimar, bo to miejscówka w Islandii, w obszarze „Złotego Kręgu”.
Gdy się człowiek napatrzy na gejzery i wodospady, to pewnikiem zgłodnieje.
A jak zgłodnieje, to może się skusi a danie z miejscowych pomidorów i wpadnie po sąsiedzku?
Restauracja ma oryginalny design, łączy cechy szklarni i antykwariatu.
Szklane ściany, gigantyczny regały wypełniony książkami, krzesła i stoliki – wielorakich gatunków.`
Całość miszmaszu stwarza przestrzeń przyjazną wszystkim kategoriom klientów: rodzinom z dziećmi, zakochańcom na randce, singlowi relaksującemu się przy książce i pomidorowym drinku.
Wypatrzyliśmy też oddzielne sale, idealne do świętowania urodzin i kameralnych spotkań.
Liczba doniczek z kwiatami jest w Pomidorowej nieskończona!
I dogadać się można bez problemu, bo personel tworzą Polacy. Nie wiem, czy codziennie, ale „naszego” wieczoru trafiliśmy na troje krajan obsługujących gości.
W menu oczywiście pomidory: zupa pomidorowa, sałatka pomidorowa, sok pomidorowy, co nikogo nie dziwi zważywszy na specjalizację obiektu, ale piwo z pomidorów i sernik pomidorowy to już tak. My na ten serniczek się skusiliśmy. Serwowany w miniaturowych doniczkach, pyszny, choć smak pomidorów prawie niewyczuwalny.
3. Przytulna
Nazwa nasza, wymyślona spontanicznie. Bo tej prawdziwej nie umielibyśmy zapewne wymówić.
Na Przytulną trafiliśmy w Reykjaviku.
To był nieprzyjemny dzień. Zimno, wietrznie, deszcz siekał z wszystkich stron i nie zamierzał przestać. Mieliśmy przemoczone włosy i nogawki spodni, zaczerwienione policzki i dłonie. To nie był dobry dzień na zwiedzanie!
To w ogóle nie był dzień na zwiedzanie, ale nie mieliśmy wyboru i drugiego dnia w zapasie, nazajutrz wracaliśmy do domu.
I gdy już tak szczękaliśmy zębami, że nawet nam się odzywać do siebie nie chciało, a ulewa jeszcze się wzmagała – między jednym punktem turystycznym a drugim – natknęliśmy się na Przytulną.
Taka nam się właśnie wydawała ta kafejka, gdy tylko przekroczyliśmy jej próg, zostawiając mokre ślady butów na posadzce. Wnet owionął nas słodki zapach ciast, skusił aromat kawy i pitnej czekolady.
Z ulgą zdjęliśmy wilgotne kurtki i peleryny ociekające wodą.
Ogrzewaliśmy dłonie przykładając je do gorących kubków z napojami.
A gdy już odtajaliśmy, dostrzegliśmy muzealną urodę tego miejsca. Otaczały nas relikty przeszłości: stara mapa ścienna, zegar z kukułką, telefon z okrągłą tarczą i cyframi, które trzeba wykręcać.
Goście w różnym wieku: młoda dziewczyna pochylała się nad laptopem, szpakowaty mężczyzna rozmawiał z siedzącą naprzeciwko kobietą o włosach jak poświata księżyca. Student w czapce. Jakaś para grająca w szachy….
Za oknem wściekał się wiatr, strugi deszczu chłostały szyby, a w środku ciepełko – tak przyjemnie, że aż żal było wychodzić.
Czasem chciałabym posiadać magiczną moc, by móc machnąć różdżką, pokonać zbyt wielką odległość (zawsze zbyt wielką!) i przenieść się w wybrane miejsce, choćby tylko na godzinę, by znowu poczuć jego puls.
A Wy macie takie ulubione kawiarnie? Podzielcie się, proszę, w komentarzach. ![]()
W Toruniu jest też kawiarnia kocia. Koty tam rządzą:-))
Ale najbardziej lubię prawie wszystkie kawiarnie w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą..Szczególnie jedną która nazywa się „U Dziwisza”.
piękny tekst, wzruszający…
Stokrotka
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Stokrotko, dziękuję za miłe odwiedziny i namiar.
Byłam w Kazimierzu nad Wisłą wieki temu, ze dwadzieścia lat chyba będzie.
Ale do dziś pamiętam unikalny klimat tego miasteczka i koguty z ciasta.
Aż mi się zatęskniło. Pewnie teraz, z wiekiem, jeszcze bardziej doceniłabym urok Kazimierza Dolnego.
PolubieniePolubienie
Och, uwielbiam takie miejsca i gdyby gdyby było mnie stać, spędzałabym większość roku na odkrywaniu nowych lokali i smaków. Wszystkie zaprezentowane mi się spodobały, każda w innym rodzaju, super!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jotko, ja tak samo! Takie lokalne kawiarenki wiele mówią o danym mieście, można podpatrzeć innych ludzi, jak spędzają czas, czym się zajmują, jak żyją… To taka chwila zatrzymania się w pędzącym i pełnym nieustannego ruchu mieście.
PolubieniePolubienie
Kawiarnie, które odkryliście, naprawdę muszą być wyjątkowe. „Kocia” kawiarnia w Koszalinie brzmi jak prawdziwy raj dla kociarzy — widok śpiących kotów z filiżanką kawy w ręku to idealny sposób na relaks. A co do „Pomidorowej”, to muszę przyznać, że pomidorowy sernik w doniczce to niezwykle oryginalny pomysł 🙂
„Przytulna” w Reykjaviku to idealne miejsce na schronienie przed zimnym deszczem — wyobrażam sobie, jak cudownie musiało być tam usiąść z gorącym napojem w dłoni.
Dla mnie każda kawiarnia ma swoją magię, ale szczególnie lubię te, które mają niepowtarzalny klimat i atmosferę. Zdecydowanie muszę dodać te miejsca do mojej listy. A jeśli chodzi o ulubione kawiarnie, to na pewno są takie, w których czuć się jak w domu — gdzie można spędzić czas z przyjaciółmi przy pysznej kawie i dobrym cieście.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wszystko racja. I coraz więcej takich klimatycznych kawiarenek, właściwie wszędzie można je spotkać. Liczy się pomysł i serce właścicieli do danego miejsca.
Goście wyczuwają, czy dane miejsce ma aurę i czy dobrze się w nim czują.
Jeśli tak, to będą przychodzić. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba