Słońce się na nas obraziło, taką hipotezę wysnuł Igotata.
Prawdopodobnie podpadliśmy mu naszym letnim wyjazdem do Reykjaviku. „Skoro uciekliście ode mnie w sierpniu, teraz ja uciekam od was. Adios!” – pomyślało i pognało w inne zakątki świata, choćby do Turcji.
W Holandii akurat trwają ferie jesienne, a my pozdrawiamy Was z Hiszpanii – nie słonecznej, lecz bezsłonecznej i nie gorącej a chłodnej, co więcej z Hiszpanii zalanej deszczem.
Wykombinowaliśmy sobie to tak: jako że w sierpniu zrezygnowaliśmy na tydzień z lata lecąc na Islandię, to ten zaległy puzzelek kanikuł odbierzemy sobie jesienią. Sprytnie, prawda? Przynajmniej tak nam się wydawało.
A jednak życie dało nam pstryczka w nos, nie po raz pierwszy zresztą.
Pokazało, że jest znacznie bardziej skomplikowane, że realizuje własny plan, który biegnie innym torem niż nasze małe plany, planiki.
Więc co Wam powiem?
Widzicie, zatęskniliśmy za zwiewnymi sukienkami, T-shirtami, sandałami.
Zamarzyło nam się kilka dni w Andaluzji: kąpiele w Atlantyku, relaks na piaszczystej plaży, spacer cytrusowymi alejami, gdy w koronach drzew wiszą kule dojrzewających cytryn i pomarańczy.
Zamarzyły nam się piękne rustykalne widoki domów o bielonych ścianach, udekorowanych mozaikami z płytek ceramicznych azulejos, z balkonowymi balustradami z kutego żelaza, z patiami co są jak minidżungle, mają fontanny i donice, a z donic płożą się rośliny o liściach mięsistych, idealnie zielonych.
Jak czasem bardzo marzenia odbiegają od rzeczywistości!
Ale Wy to wiecie… My też.
Więc owszem są drzewka cytrusowe i są domy bielone, i mozaiki są.
Lody o pysznie skondensowanych smakach.
Łagodne koty przechadzające się po murku w kociej części plaży, garnące się pod łaskawe do głasków ręce.
Jeśli ktoś lubi ryby i owoce morza, to może je zjeść w każdym przydrożnym barze i przy tym nie zbankrutuje.
A mimo to smutnawe te nasze ferie.
Dziś w Hiszpanii powiewają żałobne wstęgi flag i choć wiatr targa nimi we wszystkich kierunkach – nie jest w stanie przegnać nastroju przygnębienia i żałości.
Obrazy ogarniętej powodzią Walencji na pewno już i do Was dotarły.
Dziwne emocje kotłują mi się w głowie.
Ciężko się zdystansować, ciężko „wakacjować”, gdy jest się tak blisko tragedii, gdy całym sercem współczuje się ofiarom powodzi.
Możemy jedynie odetchnąć z ulgą, że kupiliśmy bilety lotnicze do Sewilli, a nie do Walencji.
Możemy odetchnąć, bo sami jesteśmy bezpieczni.
A że nie ma słońca, że chłodno, że leje jak z cebra, że sukienki wiszą w szafie zupełnie nieprzydatne, a my chodzimy w jednych dżinsach co to „na podróż” włożyliśmy i w kurtkach i w przemoczonych trampkach lub klapkach, bo nie wiadomo co lepsze – trudno!
Nocujemy w małym miasteczku nad Atlantykiem.
Jest pusto i aż za spokojnie, czuć posezonowość.
W naszym kameralnym hoteliku też cisza, poza nami cztery pary gości, żadnych dzieci, animacji. Nie ma śmiałków do kąpieli w basenie, leżaki stoją nieużywane, nikt o nie nie walczy, bo i po co.
Tydzień jak to tydzień, szybko mija, jutro wieczorem wracamy do Holandii.
A do Hiszpanii w sobotę wraca pogoda, ta typowa słoneczna. Nam się trafiła anomalia.
Ale jesteśmy, żyjemy. Nie zwiedziliśmy wiele, ale co udało nam się podejrzeć zza kotary deszczu, tym się podzielimy.
A że jutro 1 listopada, dziś zaszliśmy na lokalny cmentarz.
Groby tworzą piętrowe ściany z okienkami tablic pamiątkowych.
Przypomina to blok z mieszkaniami dla zmarłych.
Żeby odwiedzić bliskiego na wyższym piętrze, trzeba skorzystać z drabinki.
Spotkaliśmy staruszka z kwiatami, który wspiął się na schody i chwilę trwał z bukietem na wysokości, w zamyśleniu. Może do żony przyszedł?
Nie miałam śmiałości podejrzeć tablicy nagrobnej…
Różnice międzykulturowe pływają po powierzchni, bo w głębi jesteśmy tacy sami.
A na koniec, coby było troszku weselej, wrzucam okładki z Lewandowskim, które (przed powodzią) wyzierały z półek w niemal każdym hiszpańskim kiosku.
Do następnego przeczytania, drodzy Czytelnicy, już w Holandii!
No cóż, przykry ten deszcz nieustający, na pocieszenie powiem Ci, że znajoma była z córką w Barcelonie i tez padało, a były tylko w weekend.
Cisza i spokój, to akurat dla nas, ale pewnie dzieciaki wolałyby inne atrakcje…
Doniesienia z Hiszpanii przygnebiające bardzo, a straszą nas, że coraz częściej może się pojawiać taka pogoda.
Co do cmentarzy, u nas zaczęły pojawiać się malutkie mogiły z urnami w środku, zawsze to jakaś oszczędność miejsca, choć są i tacy, którzy zamawiają wielkie pomniki z ogródkiem wokół i światłami solarnymi, serio!
Pięknego listopada, kochani!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kochana Jotko, jesteś niezawodna!
W każdej sytuacji można liczyć na Twoje życzliwe słowo. Bardzo dziękujemy!
Dla Ciebie też dużo spokoju w listopadzie, by aura jak najdłużej sprzyjała spacerom i wycieczkom.
Niestety a propos anomalii klimatycznych, tak jak mówisz, ponoć będą jeszcze częstsze.
Trudno zachować spokój ducha w tak niepewnych czasach.
Pozostaje mieć nadzieję, że każda katastrofa czegoś uczy i zwłaszcza rządzący wezmą sobie do serca te nauki, by móc optymalnie zapobiegać tego typu wydarzeniom.
Trzymaj się, Joteczko!
A Twojej znajomej życzę, by jeszcze kiedyś wróciła do Barcelony w słonku (nie ekstremalnym, oczywiście).
PolubieniePolubienie
Takie wakacyjne „pstryczki od życia” są czasem uroczo ironiczne, ale i przypominają, że natura zawsze pozostaje nieprzewidywalna. Chyba każdy, kto choć raz wybrał się „po słoneczne chwile” i spotkał deszcz, poczuje z Wami solidarność. Świetnie oddane są tu kontrasty – piękne widoki i plany zestawione z melancholijną aurą i przygnębiającymi obrazami powodzi.
Niemniej jednak, czuć w Waszej relacji coś więcej niż rozczarowanie pogodą. To połączenie współczucia dla dotkniętych tragedią mieszkańców, zamyślenia przy cmentarnych „blokach dla zmarłych” i ulgi, że sami uniknęliście większego zagrożenia. Prawdziwe życie czasem boleśnie wkracza w nasze marzenia, a Wy doskonale pokazujecie, jak sobie z tym poradzić – dostrzec piękno, nawet gdy jest go mniej, i nie zapominać o współczuciu.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Andrzeju, masz wprost niezwykłą empatię!
Jestem pod wielkim wrażeniem Twoich komentarzy.
Są one zawsze pełne uważności, umiesz zaglądać pod podszewkę tekstu, bardzo Cię za to podziwiam i szanuję.
PolubieniePolubienie
Piękna foto-relacja i miło spędzony rodzinnie czas;)
Moc serdeczności dla całej Rodzinki przesyłam:)
Morgana
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękujemy bardzo, Morgano! 🙂
Uściski, niech jesień spływa życzliwością.
PolubieniePolubienie