Miłe spotkania na Targach Książki w Warszawie

Zdjęcie WhatsApp 2025-05-27 o 21.52.25_dceac655

Niekiedy życie, w nagłym przypływie humoru, obdarowuje nas jakimś bonusem. Nas obdarowało Targami Książki w Warszawie. Nie planowaliśmy na nich być, a… byliśmy. W biegu, w deszczu, krótko, z uczuciem niedosytu, ale jednak udało się nam choć przez chwilę zabłądzić w labiryncie stoisk, zapatrzyć się na okładki książek, eksponowane na witrynach jak barwne mozaiki. Udało nam się zanurkować w tej cudownej książkowej toni, gdzie rzędy liter układają się w zarysy fal. Mole książkowe wiedzą w czym rzecz. Winking smile

Przejdźmy zatem do sprawozdania. Otóż w ubiegły weekend Igomama wraz z rodziną (w niepełnym składzie, albowiem starsze dzieci zostały w Holandii) poleciała do Polski na komunię chrześniaczki. Uroczystość obywała się na mazowieckiej wsi. Samolot wylądował na Okęciu, należało zatem przejechać ulice stolicy, by dostać się do punktu docelowego położonego już hen, za Warszawą. Nie było mowy o odwiedzinach rodziny, przyjaciół, zwiedzaniu zabytków naszej pięknej stolicy. Nie tym razem.
A jednak tak się złożyło, że parę dni przed wylotem Igomama dowiedziała się od Przyjaciółki zamieszkałej w mieście Warsa i Sawy, że pod Pałacem Kultury i Nauki zaczną się Targi Książki. Co więcej na tychże Targach będzie obecna ich wspólna koleżanka (z poprzedniej pracy Igomamy, jeszcze z czasów przedemigracyjnych), która właśnie wydała swój książkowy debiut.

Zdjęcie WhatsApp 2025-05-27 o 22.09.50_fb676c0e

I Igomama już sobie tych Targów z głowy wyrzucić nie zdołała. Próbowała, a jakże, przecież nie było czasu, mieli jechać tylko na komunię.
Ale… taka okazja! Skoro i tak będziemy przejeżdżać przez Warszawę, to co nam szkodzi wstąpić na te Targi, tak na chwilę tylko, na chwilunię, jedną nogą, o tak. Zaledwie zerknąć i jechać dalej. Bo jak to tak: być wtenczas w stolicy i na Targi nie wstąpić? Renata debiutowała! W sumie nie często ktoś ze znajomych, czy nawet nieznajomych debiutuje, więc…

Poza tym może trafi się jakaś książka dla chrześniaczki? Akurat będzie na prezent, od razu z autografem, toż to świetna pamiątka! Mieszkamy na emigracji, więc nieprędko nadarzy się sposobność, by uczestniczyć w tego typu wydarzeniu…
Takie oto myśli przefruwały przez głowę Igomamy, a gdy Przyjaciółka zapowiedziała, że ona też na Targi przyjdzie i będą mogły się spotkać – to przeważyło szalę. Decyzja zapadła, wstąpią na Targi!
Okruszek się ucieszył, że wreszcie zobaczy słynny Pałac Kultury i Nauki i popodziwia centrum polskiej stolicy.

Zdjęcie WhatsApp 2025-05-27 o 22.04.08_c996c635

Swoją drogą niewiele było do podziwiania, jako że nawet najpiękniejsze budynki nie prezentują się pięknie w aureoli szarych, umazanych w sadzy chmur.
Na skrzyżowaniu Alej Jerozolimskich z ulicą Chałubińskiego poziom hałasu dorównywał pracującemu silnikowi samolotu. Tramwaje stukały po torach, przepełnione autobusy toczyły się po szosie, a kierowcy samochodów całą swoją frustrację spowodowaną korkami wciskali w klaksony. A to wszystko działo się w akompaniamencie strug deszczu miarowo uderzających o chodnik.
I nie zapominajmy o przechodniach, rozchlapujących kałuże i gniewnie trącających się parasolami. Drobinki błota z plaskiem przyczepiały się do rajstop i nogawek, jak rzepy do psiej sierści.

Jednak Igomamie i jej rodzinie (niekompletnej) nic nie przeszkadzało. Z euforią wpadli pod Pałac Kultury i to nic, że euforia przez momencik przeszła w konsternację, gdy okazało się, że Targi przypominają labirynt dla wtajemniczonych, a oni wtajemniczeni bynajmniej nie byli, ponieważ pojawili się bez jakiegokolwiek planu i przygotowania, ot prosto z drogi.

Zdjęcie WhatsApp 2025-05-27 o 21.51.54_68ac9df4

Tłumy przemieszczały się we wszystkich możliwych kierunkach, tłoczyły się przy stoiskach, więc, czasem trzeba było na palcach stanąć, by cokolwiek zobaczyć.
Igomama z Przyjaciółką też miały kłopot, by się odnaleźć w ludzkim mrowisku.
Na szczęście udało się, bo – jak to mówią: “góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem…”
Zeszły się zatem Przyjaciółka i Igomama, obie z córkami u boku, i wspólnie zaczęły książkowe królestwo przemierzać. Jak przystało na wzorowe matki, najpierw chciały zadowolić córki. Udały się przeto do działu dziecięcego.
Wcześniej urzędowali w nim: Grzegorz Kasdepke, Dorota Gellner, Barbara Kosmowska i jeszcze inni zacni autorzy, niestety ich dyżur już się skończył… Jednak stoisko nie stało puste, nie nie! Nasze panie trafiły na legendę literatury dziecięcej, Joanną Papuzińską, od „Naszej mamy czarodziejki”.

WhatsApp Image 2025-05-27 at 23.10.15_5a4e274a

Mama czarodziejka potrafiła rozwiązać każdy problem: zreperowała nadłamany księżyc, poradziła sobie z niegrzecznym wielkoludem, który zajął dzieciom plac zabaw, obroniła dinozaura, znalazła cień zgubiony przez sosnę…
Pani Joanna Papuzińska miała białe włosy gładko zaczesane w koczek i pogodą twarz właśnie takiej mądrej, dobrotliwej czarodziejki.
W wieku osiemdziesięciu pięciu lat (wybaczcie, że ujawniam wiek, ale w tym wypadku jest to zasadne, podyktowane szacunkiem) siedziała na zimnie i podpisywała książki, w dodatku z uśmiechem, pełna dobrej woli.
Igomamę coś w środku zakłuło na ten widok, może to kawałek serca ukruszył się jej jak wspomniany księżyc; mama czarodziejka pewnie wiedziałaby jak go naprawić, ale Igomama nie chciała dopytywać, więc chodziła po Targach z wyszczerbionym sercem. Kupiła „Asiunię” dla Okruszka i „Zwierzusia” dla chrześniaczki, bo chrześniaczka pała uczuciem do wszystkiego, co szczeka, miauczy, mruczy, meczy, kląska, rechocze i gdyby mogła, pewnie przygarnęłaby cały zwierzyniec, a że nie może, to choć książkę zwierzyńcową dostanie.

Zdjęcie WhatsApp 2025-05-27 o 21.54.13_c619668b

Czas na kolejne stoiska, tym razem coś dla dorosłych. Igomama zapiszczała z radości na widok Katarzyny Zyskowskiej we własnej osobie. Bo jak nie pisnąć, gdy trafia się okazja, by przysiąść się na krzesełku do jednej z ulubionych pisarek i zamienić z nią słówko? „Nocami krzyczą sarny” zmięło duszę Igomamy i do dziś pozostawiło blizny, „Nie lubię kotów” dało do myślenia, a „Niebieskie migdały” czytała sto lat temu, gdy sama miała niemowlę w domu i w sumie z lektury niewiele pamięta poza tym, że w Inie, bohaterce książki widziała wspólniczkę doli/niedoli.

Zdjęcie WhatsApp 2025-05-27 o 21.56.17_8f0f1d08

Katarzyna Zyskowska z życzliwością przyjęła złożone jej wyrazy sympatii.
W zamian podzieliła się kulisami powstawania książek. Do każdej historii starannie się przygotowuje robiąc porządny research. Ten etap zresztą lubi najbardziej. Chętnie odwiedza biblioteki, zbiera materiały, obraca się wśród ludzi, bo potem samo pisanie to już praca niemal pustelnicza.

Po odwiedzinach Igomamy u Zyskowskiej, sprawiedliwości stała się zadość i przyszła kolej na radość Przyjaciółki, gdy ta wypatrzyła Ałbenę Grabowską, którą bardzo sobie ceni zwłaszcza za “Stulecie winnych” i „Rzeki płyną jak chcą”. Tu Igomama zamilkła, jako że wstydziła się przyznać, że ani „Stulecia winnych”, ani żadnej innej książki pani Ałbeny Grabowskiej nie czytała (jakoś tak wyszło, nie sądźmy surowo Igomamy, wszak na emigracji dostęp do polskich książek bywanutrudniony).

Zdjęcie WhatsApp 2025-05-27 o 21.56.59_0c061f4c

Ale za namową Przyjaciółki – postara się nadrobić zaległości lekturowe, choć nie wie kiedy, może jeszcze w tym roku, a może jak już będzie cieszyć się emeryturą i domem wolnym od dzieci.
Zadowolone – córki, Przyjaciółka i Igomama – dotarły do stanowiska Magdaleny Witkiewicz, otoczonej wianuszkiem fanek. Niestety pani Magda, w niebieskim płaszczu, właśnie kierowała się do wyjścia. Spóźniły się, ale chociaż zobaczyły autorkę świeżutkiego „Wiatru od morza”.
Długi ogonek wielbicieli zakręcił się również przed Katarzyną Bondą.

Zdjęcie WhatsApp 2025-05-27 o 21.52.45_769ca444

I jeszcze przed wieloma innymi autorami, i tiktokterkami, ale czas naglił, a żołądki przypominały, że nie samym słowem pisanym człowiek żyje, a drożdżówka serwowana przez LOT jest pyszna, ale pora zjeść coś bardziej sycącego.
Przyjaciółka zaproponowała knajpkę samoobsługową w Złotych Tarasach, gdzie pani lepi pierogi na oczach klientów. Pierogi okazały się puchate jak poduszki, aż po szew wypełnione farszem.
Nad pierogami toczyły się najszybsze i najbardziej wielowątkowe rozmowy świata, a mimo to gro pytań zawisło w powietrzu i będzie tam wisieć aż nadarzy się kolejna sposobność  spotkania, może latem? Tymczasem obowiązki zawezwały Przyjaciółkę, a Igomamę z niekompletną rodziną – zawezwała komunia, chrześniaczka i kolejne miłe spotkania na mazowieckiej wsi.
A Wy, drodzy Czytelnicy, macie jakieś doświadczenia z Targami Książek?
Piszcie śmiało, chętnie się dowiem. Smile

Zdjęcie WhatsApp 2025-05-27 o 21.51.19_9130510d

Ten wpis został opublikowany w kategorii Polska, wiatrakowa codzienność, wiatrakowe zwiedzanie i oznaczony tagami , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 Responses to Miłe spotkania na Targach Książki w Warszawie

  1. Czytając, czułem się, jakbym sam krążył po targowych alejkach – z głową uniesioną do góry, zapatrzony w kolorowe okładki i przytłoczony pozytywnym zgiełkiem książkowego świata. To niesamowite, jak jedno nieplanowane „chwiluniowe” zatrzymanie się może przerodzić się w tak barwne wspomnienie – pełne wzruszeń, spotkań i małych, osobistych przeżyć. Widać, że serce Igomamy bije w rytmie liter i dobrych opowieści.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama's awatar Igomama pisze:

      Tak właśnie biło moje serce. 🙂 A wszechobecny zgiełk, różnorodność bodźców i emocji przyśpieszało puls. 🙂
      Mimo deszczu, tłoku, zamieszania – było super!

      Polubienie

      • Właśnie takie momenty mają w sobie najwięcej życia – kiedy nie wszystko jest idealnie, ale i tak czujesz, że jesteś we właściwym miejscu, w dobrym czasie. Deszcz, tłok, chaos – to tylko tło, które potęguje autentyczność przeżycia. Bo czasem to nie pogoda czy warunki tworzą wspomnienia, tylko emocje, które w nas zostają. I dobrze, że są jeszcze chwile, które potrafią poruszyć serce – to znaczy, że jeszcze nam zależy, że jeszcze coś nas naprawdę cieszy.

        Polubienie

  2. jotka's awatar jotka pisze:

    Och, kochana! powiem jedno, zazdroszczę! gdybym miała zostać pisarką, to przygotowania do pisania opowieści też lubiłabym najbardziej 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama's awatar Igomama pisze:

      Jotko, wybierz się kiedyś na takie Targi. Ty jesteś „książkarą”, więc podobałoby Ci się. 🙂
      Może targi będą kiedyś w Poznaniu? Mogłabyś zajrzeć przy okazji odwiedzin wnusia. 🙂
      Pozdrawiam. 🙂
      Ps. Mnie ten research to trochę przeraża. 🙂 Trzeba być naprawdę uważnym i skrupulatnym. 🙂

      Polubienie

  3. rusinowa's awatar rusinowa pisze:

    I ja byłam na tych Targach i to dwa razy bo w piątek i w sobotę. Może minęłyśmy się ??? 🙂

    Co roku chodzę na te Targi, kiedyś w Motylach Książkowych były do nabycia moje dwie pierwsze książki.

    Chodzę też na Stadion Narodowy – tam też jest niesamowicie ciekawie.

    Stokrotka

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama's awatar Igomama pisze:

      Stokrotko, byłam na Targach w sobotę między godz. 14 – 16. 🙂
      A Ty? Niesamowite jak ludzkie trajektorie się przecinają!
      A wiesz, kiedyś też często chadzałam na stadion na zakupy.
      Ale nie wiem, czy tam nadal są targowiska?
      Kiedyś często tam na zakupy z koleżankami jeździłam, ceny były niższe niż w sklepach, a wybór towarów ogromny.
      Potem chyba zlikwidowali te stoiska. A może się mylę?

      Polubienie

Dodaj komentarz