Nikogo pewnie nie zaskoczy fakt, że nasz pierwszy dzień w Katalonii zaczął się dość późno. Po nieprzespanej nocy łóżko trzymało nas kurczowo w swych objęciach. W końcu jednak zwlekliśmy się z wyrek, przygotowaliśmy niewielkie śniadanko i ruszyliśmy w stronę plaży. Igomama miała już pewne pomysły na zagospodarowanie tego pierwszego dnia, a ja skrzętnie z nich skorzystałem: adrenalina, która napędzała mnie w trakcie podróży, przestała krążyć w mych żyłach, zmieniając mnie w prawie bezmyślne zombie.
Gdyby tego dnia Igomama zaproponowała zwiedzanie miejscowych butików – pewnie bym nie protestował i bez słowa skargi podziwiał produkty miejscowej mody. Ale Igomama nie ma w sobie nic ze sklepowego mola. Zamiast do sklepów, zaciąga mnie do punktu informacji turystycznej. Po drodze mamy małe „zaślubiny z morzem” – wszyscy jesteśmy mokrzy od pasa w dół, ale nikomu z nas to nie przeszkadza.
Przesychamy nieco na Portal da la Costa Brava – skale, z której rozciąga się przepiękny widok na morze. Oczywiście, nasze kozice starają się skręcić nogę, skacząc po kamieniach wokół stojącego na szczycie masztu, na którym dumnie powiewa flaga Katalonii.
W punkcie informacji turystycznej klarujemy nasze plany na piątek (Barcelono – nadchodzimy!), dopytujemy o miejsca, które Igomama wyszukała przed podróżą na miejscu, w Blanes. Ją ciągnie do zabytków, do natury, do nowych wrażeń. Na dobry początek jednak – z Igomamą mamy ochotę spróbować miejscowej paelli, dziatwa wybiera coś bardziej uniwersalnego. Nie wiedzą, co tracą!
Po posiłku ruszamy do jednego z miejscowych ogrodów botanicznych (w sumie są aż cztery). Wspinaczka nie była bardzo uciążliwa, ale nogi (szczególnie te najmniejsze) po jakimś czasie zaczęły protestować. Widoki zdecydowanie osładzały nam ten wysiłek. Skały, morze, urokliwe domki. Mnie zafascynował budynek wielorodzinny, w którym parking dla samochodów usytuowany był… na dachu.
Sam park (za stosunkowo niewielką opłatą) oferuje podróż w wiele odległych miejsc, z bardzo szerokim wachlarzem fauny. Znajdziemy tu rośliny z Australii, Ameryki Północnej i Południowej czy RPA. W sezonie dodatkowo można nacieszyć oczy i uszy kolekcją papug. Niestety, w październiku ptaszyny mają już “wolne”.
Ogród, przez swe położenie, oferuje cudowne wrażenia. Co i rusz spacerujemy wzdłuż skalistego wybrzeża, spoglądając w głębokie przepaści i podziwiając poszarpaną linię brzegową. Do tego te zapachy…
W nagrodę za trudy podróży dziatwa dostaje carte blanche na słodycze: “w cudownym otoczeniu przyrody” pochłaniają gofry z lodami, lody. Do Igomamy uśmiecha się frappe (naturalnie, z lodami). Odzyskujemy dobre nastroje, przepiękna pogoda i ciepłe powietrze pomagają nam zapomnieć o wczorajszym dniu.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze na placu zabaw, a gdy słońce zaczyna się powoli chować za horyzontem, udajemy się do miejscowego baru słynącego z tapas. Wnętrze ani przytulne, ani urokliwe. Ciężko oprzeć się wrażeniu, że to bar dla typowych, jak to Igomama uroczo określa, „lokalsów”.
Nie bardzo wiemy co zamówić, ostatecznie prosimy przesympatyczną kelnerkę, by podała nam coś miejscowego, według własnego uznania. Stół wypełnia masa dań z ryb i owoców morza, typowo kataloński chlebek z oliwą i pomidorami, przepyszne oliwki, malutkie kiełbaski.
Syci wracamy na nocleg: nieprzespana noc nadal jeszcze ciągnie się za nami a następnego dnia planujemy wycieczkę do Barcelony, co wiąże się z wczesną pobudką.
Do Barcelony zabiorę Was następnym razem, póki co skaczemy w czasie do soboty – ostatniego dnia naszych króciutkich wakacji. Tego dnia plan mieliśmy wybitnie wakacyjny. Jedyny sztywny punkt programu to wspinaczka do miejscowej twierdzy, Castell de Sant Joan.
Sam budynek powstał w XIII wieku, dziś to w zasadzie ruiny. Widok jednak wart jest grzechu (i wynagradza trudy wspinaczki).
Tu znów nasze kozice testowały wytrzymałość ojcowskiego serca. Pogoda nam dopisała, więc bez trudu mogliśmy podziwiać całą okolicę: samo Blanes leżące teraz u naszych stóp, ciągnące się po horyzont morze, poszarpaną, skalistą linię brzegową – cechę charakterystyczną tej części hiszpańskiego wybrzeża – oraz okoliczne domki, farmy, ogrody.
Co ciekawe – większość trasy pokonać można schodami. Odkryliśmy je jednak dopiero w drodze powrotnej, nie wiem więc, czy łatwiej wspiąć się po schodach, czy może jednak tak jak to zrobiliśmy my, wędrując wzdłuż drogi prowadzącej na szczyt.
Oprócz tego udało nam się tego dnia skorzystać z pięknej pogody i zanurzyć się (pierwszy raz dla nas wszystkich!) w wodach Morza Śródziemnego. Woda nie rozpieszczała, ale dla nas, przyzwyczajonych do kąpieli w Bałtyku, temperatura wody nie stanowiła wielkiej przeszkody.
Iskierka i Groszek zaopatrzeni w okulary podziwiać mogli też podwodną faunę. Okruszek poprzestał na zamoczeniu ciałka tuż przy brzegu, po czym zabrał się za budowę zamku z piasku. Po kąpieli dziatwa znów próbowała znaleźć guza. Guz pozostał nieodnaleziony, ale Groszek dał radę zedrzeć sobie skórę na kolanie. Szczęśliwie, obyło się bez interwencji lekarskiej.
Tego dnia też udało nam się zjeść przepyszną rybkę w restauracji znajdującej się przy samym porcie.
Według obsługującego nas kelnera ryby trafiają tu praktycznie od razu z kutrów rybackich. Nie weryfikowaliśmy, ale wszystkim nam posiłek przypadł do gustu. Rachunek też nie popsuł nam nastroju.
Na sam koniec wybraliśmy się na słodkie co-nieco w jednej z niewielu kawiarni otwartych o tej porze roku na przybrzeżnym deptaku.
Pyszne lody, churros, kawka „z prądem”… Godne pożegnanie z Katalonią. Przed nami kolejna krótka noc i powrót do Holandii… Nie myślimy jednak o tym jeszcze. Jesteśmy tu i teraz. Rozsłonecznieni.
Pięknie 🙂 I popieram kalorie jako uniwersalny lek 😉
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Hiszpania to doskonałe miejsce na tego typu terapię. Do tego dzbanuszek (lub dzbanek) sangrii i życie znów staje się piękne! 😉
PolubieniePolubienie
Ale fajnie, a te owoce morza, narobiliście mi apetytu, na lody także. Skoro tak, to można zapomnieć o trudach dotarcia na miejsce.
Gdy ceny nie psuja humoru to też ważna sprawa, zwłaszcza gdy portfel cieniutki, a na wakacje trzeba oszczędzać.
Taki ogród botaniczny to bajka po prostu, zazdroszczę 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Oboje z Igomamą uwielbiamy tego rodzaju specjały i przyznam, że Holandia pod tym względem rozczarowuje. Przyznam też, że przestałem patrzeć na ceny w czasie tego wyjazdu: trzy dni, po koszmarnej podróży… nie było powodu, by zaciskać pasa. 😉
PolubieniePolubienie
Najbardziej z tej Hiszpanii to zazdroszczę Wam tego morza i tych słodkości… Chciałbym kiedyś pojechać nad morze i zanurzyć się w nim – jakikolwiek.
Z tego parkingu na dachu musi być oszałamiający widok na żywo ❤ I zachód słońca nad tymi falami. Mmm… Pełna rekompensata za poprzednie niedogodności 🙂 Rozkosznie się Was czyta.
Mina Okruszka pałaszującego pucharek z lodami BEZCENNA 😀 A na którymś zdjęciu wyżej, w różowych spodenkach i kurteczce, wygląda naprawdę jak rasowy podróżnik 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Sam dorastając nad polskim morzem przywykłem do widoku słońca barwiącego morze na czerwono o zachodzie. Tu jednak nie dane nam było tego doświadczyć z tej prostej przyczyny, że morze leży na południowy wschód od lądu. 😉 Było więc czerwono, owszem, ale o wschodzie – ale to udało się uchwycić Igomamie dopiero drugiego dnia (z oczywistych względów 😉 ). Co zaś się tyczy Okruszka to faktycznie jest on idealnym towarzyszem podróży. Czasem wręcz zapominamy, że ma jedynie pięć lat…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Uwielbiam całą Waszą Rodzinkę, ale Okruszek to chyba mój ulubieniec (o czym wielokrotnie wspominałem Igomamie). Uwielbiam te jej kartki z pamiętnika. Jest bardzo dojrzała jak na swoje skromne 5 lat 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Nie jesteś w tym odosobniony. Ja też zacieram ręce gdy Okruszek zabiera się do pisania. Zastanawiam się ilu spośród czytelników kończy lekturę naszych postów po kilku zdaniach, gdy okazuje się, że to nie Mały Człowiek jest autorem wpisu. 😉 Czasem dumam, że towarzyszą temu emocje podobne tym, które sam odczuwałem czytając „Pana Mercedesa” Stephena Kinga (kiedy wreszcie zacznie być strasznie?) czy „Długą Ziemię” Terry’ego Pratchetta (kiedy wreszcie zacznie być śmiesznie?). Niby obie książki dobrze napisane, ale czegoś brakuje. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Co do reszty Waszych Czytelników to nie wiem 🙂 Ale ja Was czytam zawsze, wszystkich troje i każdy wpis.
Ale nie przeczę, że strasznie lubię te „listy”, jakie tu z Okruszkiem piszemy w komentarzach pod jej notkami 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Och, Celcie…
Mogłabym teraz wstawić uśmiechniętą, zawstydzoną buźkę, ale w moim laptopie brakuje takiej opcji.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jejku, naprawdę nie ma czego się wstydzić 🙂 Ja wszystko u Was czytam, nawet, jeśli nie zawsze komentuję.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Taki słodki wpis. Patrzę na te góry bitej śmietany i owce. Czy może być coś lepszego?
Świeże ryby? Nad polskim morzem to rarytas, niestety.
Serdecznie pozdrawiam. A młodzież jest przeurocza!
PolubieniePolubione przez 3 ludzi
Wpis faktycznie wyszedł mocno kulinarny, ale też i miejsce temu sprzyjało. Czasem odnoszę wrażenie, że jak ktoś lubi pysznie jeść, to podświadomie wybiera miejsca, gdzie podniebienie czeka uczta.. 😉
PolubieniePolubienie
podziwiam te Wasze rodzinne wypady 🙂 pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
My również mamy do nich sentyment. Oby nigdy nie zabrakło nam ochoty/ pieniążków, by zwiedzać świat! 🙂
PolubieniePolubienie
A przede wszystkim sił i zdrowia. Pozdrawiam, Cichosza. 🙂
PolubieniePolubienie
Tak bardzo brakuje mi podróży, wyjazdu gdziekolwiek, bo choroba!
Chętnie zobaczyłam, przeczytałam o Waszej malowniczej podróży 😀
Smaki mam ostatnio delikatne, dietetyczne, nie zazdroszczę zatem.
Pozdrawiam serdecznie cała Waszą Rodzinkę i życzę miłych kolejnych jesiennych dni🍁🌤️🏵️☕🍰🤗
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Dziękuję, Morgano.
Bardzo doceniamy, że do nas zajrzałaś.
Życzymy Ci poprawy zdrowia, dobrego samopoczucia i rozprawienia się z chorobą, byś również mogła jeszcze odbyć jakąś podróż. Nie musi być daleka, czasem lepiej pojechać blisko, by uniknąć trudów podróży, a jedynie choć na chwilę zmienić otoczenie.
Pozdrawiamy równie kolorowo (choć niestety nie mam dostępu w komputerze do takich pięknych obrazeczków jak Twoje).
PolubieniePolubienie