Kochani Czytelnicy, jeśli zaglądacie tu dla dzieciaków, to jeszcze musicie uzbroić się w cierpliwość, ponieważ dziś kolejny post z kategorii wiatraków. Tak się złożyło, że wiosna w Holandii flagami łopocze, a ja jakoś w tym roku nie mogłam przejść obojętnie wobec tego łopotania.
Przystanęłam, popatrzyłam, zamyśliłam się. Może się starzeję, a może to przeciągająca się kwarantanna skłania do większej uważności?
Ale do rzeczy.
Jak pamiętacie z poprzedniej notatki holenderskie flagi powiewały przed domami 27 kwietnia, z okazji Dnia Króla. Ledwo Holendrzy je zdjęli, wnet musieli na nowo wieszać: czwartego maja na półmaszcie, a piątego już zwyczajnie, na szczycie masztu.
Cała ta ceremonia stanowi stały element majowych świąt patriotycznych.
4 maja w Holandii jest obchodzony Nationale Dodenherdenking, czyli Dzień Pamięci Poległych, a 5 maja – Bevrijdinsdag, Dzień Wyzwolenia.
Dwa dni zwrócone w przeszłość.
Pierwszy smutny, odziany w żałobną czerń, drugi już radośniejszy, z rodzącym się uśmiechem.
W tym roku przypadła szczególna rocznica wyzwolenia, siedemdziesiąta piąta. Niestety, nieszczęsny koronawirus utrudnił świętowanie godne tak pięknego jubileuszu.
Ale najpierw wyjaśnię, o co chodzi z tymi dwoma świętami.
Celem pierwszego, czyli Dnia Pamięci Poległych, jest uhonorowanie żołnierzy i cywilów zmarłych w wyniku działań wojennych i na misjach pokojowych.
To smutny dzień, stąd flaga na półmaszcie…
Na Placu Dam w Amsterdamie zwyczajowo odbywają się uroczystości, zostają złożone wieńce pod pomnikiem, gra orkiestra, zbierają się tłumy.
Ale nie w tym roku.
Teraz Plac Dam był pusty i przez to wydawał się znacznie większy.
Pod pomnikiem zebrała się garstka postaci w żałobnych strojach: król Wilhelm – Aleksander, królowa Maxima, premier Mark Rutte, burmistrz Amsterdamu Femke Halsema… By zachować zalecaną odległość ustawili się w szachownicę. Reszta ludności śledziła to wydarzenie na ekranach telewizorów.
Kto chciał, mógł nawet złożyć kwiaty pod pomnikiem.
Bez wychodzenia z domu, wirtualnie. Wystarczyło wejść na utworzoną w tym celu platformę internetową, wybrać monument (spośród 75) i wpłacić 4,50 euro za bukiet tulipanów poprzez serwis płatniczy Tikki.
Zebrane pieniądze mają zasilić sektor uprawy kwiatów, który obecnie potrzebuje wsparcia. Wiadomo, Holandia, w dużej mierze, żyje z eksportu kwiatów, a w tym roku większość kwiecia zwyczajnie zwiędła.
Na szczęście akcja wirtualnego zakupu bukietów spotkała się z uznaniem, w dwa dni sprzedano 15.212 wiązanek.
O godzinie dwudziestej Niderlandy ucichły. Na dwie minuty.
Poproszono wszystkich o milczenie, o wyłączenie świateł, radioodbiorników, telewizorów; o zatrzymanie samochodów.
Dwie minuty. Chociaż tyle…
A nazajutrz zrobiło się radośniej.
Dumne flagi przesunęły się na szczyty masztów.
Piątego maja Holendrzy świętują wyzwolenie swej ojczyzny spod niemieckiej okupacji w czasie drugiej wojny światowej. Polacy też przyczynili się do uwolnienia Holandii, zwłaszcza 1. Dywizja Pancerna Generała Maczka (w Bredzie znajduje się muzeum, pomnik oraz ulica Generaal Maczekstraat).
Akt kapitulacji Niemiec podpisano w Wageningen, toteż właśnie w tym mieście, co roku, o północy zapala się Ogień Wyzwolenia (Bevrijdingsvuur). Następnie odbywają się biegi sztafetowe i ostatecznie Ogień trafia na Plac Dam w Amsterdamie. Rzecz jasna w tym roku wymagało to modyfikacji. Ogień Wyzwolenia zapłonął w Wageningen, ale dalej był przekazywany on – line.
Chętni mogli zarejestrować się na specjalnej stronie, przesłać swoje zdjęcie ze świeczką, po czym wszystko złożono i zmontowano filmik.
Tradycjonaliści zapalają symboliczne „światełka pamięci i wolności” we własnych domach i ogródkach.
Jak się domyślacie, przez cały dzień, w telewizji lecą pieśni patriotyczne oraz są emitowane wspomnienia kombatantów wojennych (obecnie częściej ich dzieci i wnuków).
W Dniu Wyzwolenia, podobnie jak to było w Dniu Króla, Holendrzy zjadają tompouse, czyli kremówki z pomarańczowym lukrem.
A o zachodzie słońca zdejmują flagi.
I, biada tym, którzy się zagapią. 😉
Rewelacyjne takie świętowanie na wesoło, bez dramatycznych marszy. Jakie to piękne. Jakie normalne. Nawet te wirtualne kwiaty urzekają normalnością.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Prawda? To znaczy pierwszego dnia jest poważnie, drugiego bardziej na luzie i radośnie.
A wirtualne kwiaty to piękny ukłon w stronę dotkniętych koronakryzysem hodowców.
Pozdrawiam, Aksiniu.:)
PolubieniePolubienie
Jaki słodki akcent na sam koniec 🙂 I dziękuję za ciekawe informacje na temat holenderskich świąt. Przykre, że w tym roku obchody musiały przybrać inną formę. Ale mam nadzieję, że za rok pozostanie to tylko w naszych wspomnieniach. A Holendrzy widzę lubią tak wieszać i zdejmować te flagi 😀 No cóż, porządek musi być!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Malwinko, bardzo słodki akcent. Powiem Ci, że bardzo lubię te kremówki, zwłaszcza budyniowe wypełnienie (bo pomarańczowy wierzch zdrapuję, za słodki).
Z tą flagą to Holendrzy tu gimnastykę mają. 😉
PolubieniePolubienie
Fajnie, że tak chętnie wykupywano bukiety kwiatów wirtualnych. Solidarni są.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadza się, Basiu. Piękny gest solidarności.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
te wszystkie kombinacje z flagami trochę przypominają suszenie prania na wyścigi – obrócić, przesunąć bliżej słońca, albo schować głębiej, gdy się zachmurzy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oko 🙂 🙂 🙂
Rozbroiłeś mnie! 🙂
No, pewnie, że to trochę jak z wieszaniem prania. 😉
Świetna metafora!
PolubieniePolubienie
Bardzo Ci dziękuję za te wszystkie ciekawostki, przeczytałam nawet mężowi.
Wszystko co piszecie o pobycie w Holandii jest ciekawe i sympatycznie opowiedziane:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jotko. 🙂 🙂 🙂
Gdybym mogła, to bym tu mnóstwo serduszek wstawiła, bo tak miło mi się na sercu zrobiło. 🙂 Dziękuję Ci za doecenienie i tak życzliwe słowa.
I aż się wzruszyłam, że mężowi przeczytałaś (a ja się bałam, że przynudzam już z tą ilością flag na blogu 😉 )
PolubieniePolubienie
Udział Holendrów w II wojnie jest bardzo duży i dobrze znany, a historia nigdy nie jest nudna, ciekawostki o jakimś kraju tym bardziej nie.
Buziaki 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jeszcze raz dziękuję. Buziaki również.
PolubieniePolubienie
Dziękuję za piękną lekcję o świętach holenderskich. Plac Dam – pięknie brzmi. I pomyśleć, że „dam”oznacza po prostu tamę. A mnie się tak z damami skojarzyło:)))
Kremówka wygląda apetycznie…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kalipso – racja: „dam” oznacza tamę, rzadko kto o tym wie. 😉
Jednak skojarzenie z damami ma znacznie więcej uroku i jakoś bardziej porusza wyobraźnię. 😉
Ps. Ach, te kremówki! A potem człowiek narzeka, że w pasie mnożą się centymetry. 😉
PolubieniePolubienie
Kochana
Bardzo lubię do Ciebie przychodzić z gościną🤗
Dowiaduję się zawsze wielu ciekawych rzeczy o Holandii, za co Ci bardzo dziękuję🧡
Pozdrawiam serdecznie z samego słonecznego ranka🌤️i życzę miłego, udanego całego nowego tygodnia 🌼🌲🌳🍓🏵️🙋
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Morgano, rozpływam się po Twoim ciepłym (i kolorowym) komentarzu. 🙂
Teraz tydzień musi być miły (zwłaszcza, że kończy się urodzinami naszej najmłodszej pocieszki;). Bardzo dziękuję za Twoją ogromną serdeczność.
Dużo słonka i uśmiechu!
PolubieniePolubienie
Mniam mniam, smaka narobilas, a ja ostatnio i tak z duzo slodkosci pochlaniam! 😀
Czyli w sumie bez sensu Holendrzy te flagi z taka dyscyplina sciagaja po Dniu Krola, skoro juz kilka dni pozniej znow musza je zakladac! Moglyby sobie juz te flagi powisiec… 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ano widzisz, Agaciu, widocznie Holendrzy lubią flagową gimnastykę. 🙂
A co do słodkości – siedzenie w domu sprzyja pieczeniu, a przy okazji jedzeniu.
W końcu jest okazja do wypróbowania nowych przepisów, a poza tym miło, gdy w domu unosi się zapach pieczonego ciasta… 🙂
Ale co tam, nie można się też be przerwy ograniczać, bo smutne byłoby życie!
Pozdrawiam serdecznie i z u śmiechem. 🙂
PolubieniePolubienie
O swoim obecnym miejscu zamieszkania piszesz tak ciekawie, że zawsze czytam z przyjemnością. Nie tylko pokazałaś nam jak wygląda „holenderska lekcja patriotyzmu”(bardzo mi się ona podoba), ale także wspomniałaś o Polakach walczących w tym kraju(a młodzież często o takich wydarzeniach nie wie). Tymi kremówkami(mnie kojarzą się z napoleonką, narobiłaś mi ogromnego smaku, bo jestem wielkim łasuchem. Pozdrawiam całą Rodzinę i życzę szczęśliwego dotrwania końca pandemii.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Iwonko, jestem Ci bardzo wdzięczna za tak życzliwy komentarz.
Twoje słowa motywują do dalszego pisania.
Gdyby tylko czasu było więcej…
Albo (jeśli masz być szczera): gdybym umiała lepiej rozporządzać swoim czasem… 😉
Ano właśnie.
Pozdrawiam serdecznie i żałuję, że nie mogę Cię poczęstować tą holenderską kremówką (faktycznie przypomina w smaku napoleonkę).
Pozdrawiam, zdrowia i cierpliwości do ograniczeń koronawirusowych.
PolubieniePolubienie
Zaglądamy i czytamy pięknie opisane zwyczaje i też apetyt miałyśmy na te wspaniałe ciastka . I co ?. Wirtualnie je zjadłyśmy \ u nas był makowiec\ jako ciasteczka holenderskie ale kawa to już była prawdziwa. Pozdrawiamy !
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Makowiec jest równie pyszny, aczkolwiek w Holandii zupełnie nieznany. 😉
Ciociu, pozdrawiamy serdecznie Ciebie i Babcię.
Dziękujemy za Wasze wsparcie.:)
PolubieniePolubienie