Dawno temu, za górami, za lasami żyli sobie król i królowa…
A wcale że nie! Nie: dawno, lecz obecnie, nie: daleko, lecz blisko i nie: żyli, bo nadal żyją – w dodatku w pięknym pałacu z okazałym ogrodem.
Są szczęśliwi, kochają “poddanych”, a “poddani” odwdzięczają się sympatią i przywiązaniem. Król i królowa mają trzy blondwłose córki, które jeżdżą konno i grają w hokeja. Choć brzmi bajkowo, to bynajmniej nie bajka.
Mowa oczywiście o holenderskiej rodzinie królewskiej: o królu Wilhelmie – Aleksandrze, królowej Maximie i ich trzech córkach: Katarzynie Amalii, Alexii i Arianie.
Dwudziestego siódmego kwietnia król Wilhelm – Aleksander obchodził pięćdziesiąte trzecie urodziny, a w całej Holandii świętowano Koningsdag, czyli Dzień Króla.
Takie święto zasługuje na specjalny, „królewski” wpis.
W Królestwie Niderlandów Koningsdag jest świętem państwowym, czyli dniem wolnym od szkoły i pracy (nie dla wszystkich, Igotata pracuje).
Poprzednimi laty, w Dzień Króla, już wczesnym rankiem, pomarańczowa fala ludzi (w fikuśnych okularach, kapeluszach i śmiesznych ozdobach) wylewała się na ulice, gdzie aż do wieczora trwały imprezy, koncerty, występy i (obowiązkowo!) pchle targi.
W ten jeden, jedyny dzień w roku każdy obywatel może rozstawić na chodniku własny kram z używanymi rzeczami i w legalny sposób pozbyć się tego, co mu zalega na strychu, a jeszcze na tym zarobić, niedużo, symbolicznie, ale Holendrzy – naród z tradycją kupiecką – cenią sobie każdy cent.
Jednak tegoroczny Dzień Króla miał zgoła inny charakter.
Król Wilhelm- Aleksander, z powodu pandemii, odwołał planowaną wizytę do Maastricht (co roku zwyczajowo odwiedza jedno wybrane miasto i gminę) i został z rodziną w domu, w Pałacu Huis ten Bosch w Hadze.
Tak, # zostań w domu dotyczy nie tylko nas, maluczkich, król świeci przykładem.
Jak każe tradycja rano „poddani” wywiesili przed domostwami niebiesko – biało – czerwone flagi, niekiedy ozdobione pomarańczowym proporcem, w dowód przywiązania do dynastii królewskiej Oranje – Nassau.
Przed godziną dziesiątą w całej Holandii zabrzmiały dzwony, po czym Król wygłosił orędzie. Wyraził wielki żal, że nie może spotkać się z ludem w Maastricht.
W zamian ogłosił Woningsdag i Balkonsdag.
Będziemy świętować on-line, mamy się cieszyć, ale musimy chronić słabszych w społeczeństwie i dać choć trochę wytchnienia pracownikom służby zdrowia, po ich ogromnym kilkutygodniowym wysiłku.
Wilhelm – Aleksander miał nadzieję, że to będzie jedyny w historii, Koningsdag spędzony w domu.
„Geniet ervan. Op afstand, maar samen. En blijf gezond.”
(Świętujcie więc. Zdalnie, ale razem. I bądźcie zdrowi).
I tak świętowano w tym roku: w kapciach i domowych pieleszach.
Na specjalnej platformie Koningsdag – thuis.nl odbywały się różne występy, koncerty holenderskich gwiazd i spotkania z rodziną królewską.
Królowa Maxima patronowała digitalnemu kiermaszowi ubrań, księżniczka Katarzyna Amalia rozmawiała przez Skype`a z miłośnikami koni, król Wilhelm – Aleksander oglądał prezent od dzieci: książkę z rysunkami, zdalnie łączył się też z burmistrzem Maastricht.
Rodzina królewska i goście w swoich mieszkaniach spożywali tradycyjne ciastka tompouse (kremówki udekorowane pomarańczowym lukrem).
O szesnastej wzniesiono toast za zdrowie króla i wszystkich mieszkańców Królestwa Niderlandów, a wraz z zachodem słońca pozdejmowano flagi.
Ten ostatni zwyczaj przywołał we mnie wspomnienia…
Po raz pierwszy zetknęłam się z Dniem Króla sześć lat temu, zaledwie trzy tygodnie po przyjeździe do Holandii. Byłam wtedy w zaawansowanej ciąży i poza czubkiem wielkiego brzucha niewiele mnie interesowało. Przeżyłam niemały szok, gdy rankiem, 27 kwietnia, ujrzałam flagi wetknięte w maszty okolicznych domów oraz poubieranych na pomarańczowo sąsiadów.
Rok później byłam już przygotowana na takie widoki (co więcej, sama udałam się z dziećmi na pchli targ, z którego wróciliśmy obładowani pluszakami za parę centów).
Na strychu wynajmowanego szeregowca znaleźliśmy flagę, którą – jak inni – wystawiliśmy na zewnątrz. Późnym wieczorem, gdy dzieci już spały, usłyszeliśmy natarczywy dzwonek. Nikogo się nie spodziewaliśmy, więc Igotata otworzył drzwi z lekką konsternacją. W progu stał sąsiad i stanowczym tonem nakazywał nam zdjęcie flagi.
Igotata pokiwał potakująco głową, machnął ręką i dodał, że owszem, zdejmie, ale jutro rano, bo dziś już zrobiło się ciemno. Jednak sąsiad upierał się, że trzeba zdjąć teraz.
Flaga może wisieć tylko do zachodu słońca, powtarzał i czekał aż Igotata się ruszy.
Dopiero gdy flaga została zdjęta, uspokojony, wrócił do siebie.
Pamiętam, że bardzo nas zdziwiła reakcja sąsiada i jego upór.
W końcu co to za różnica, czy zdejmie się flagę wieczorem czy rano?
A jednak, trzeba wiedzieć, że Holendrzy są narodem bardzo uporządkowanym i przestrzegającym zasad. Sąsiad po prostu nie zasnąłby wiedząc, że obok taka profanacja i flaga sobie powiewa przez calutką noc.
Po sześciu latach mieszkania w Holandii rozumiem ten sposób myślenia.
Ot, impreza się skończyła i trzeba posprzątać.
Ustalony ład wydaje się czymś naturalnym, potrzebnym.
Niesamowite, trochę tego uporządkowania i nam by się przydało…
Rodzina królewska bardzo sympatyczna 🙂
Urodziny króla przez Internet to nie to samo, wkurzają mnie te komunikaty – świętujcie wesoło, ale zostańcie w domu, otwieramy parki, ale zostańcie w domu…paranoja!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jotko, holenderska rodzina królewska naprawdę jest bardzo sympatyczna i taka… normalna, bez zadęcia.
A z tymi komunikatami o radosnym świętowaniu w domu – masz rację, to już męczy.
Taka piękna wiosna nam ucieka. Ptaki świergoczą na potęgę, a my w domach.
PolubieniePolubienie
No padlam z tej flagi! Faktycznie: porzadek musi byc! 😀
Fajna ta rodzina krolewska. Krol wyglada jak taki przecietny, sympatyczny facet, w zyciu nie pomyslalabym, ze piastuje takie „stanowisko”. 😉 Krolowa, jak na owa przystalo piekna i pelna gracji. No i trzy ladne krolewny, choc najstarsza nieco „korpuletna”. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Agaciu, właśnie ta najstarsza królewna (w żółtej sukience) nosi tytuł Princesse Oranje, czyli jest następczynią tronu po królu Wilhelmie – Aleksandrze.
Faktycznie jest nieco zaokrąglona (od małego), choć uprawia sporo dyscyplin sportowych (konie, narciarstwo, hokej, łyżwy).
Królowa Maxima jest latynoską pięknością, pochodzi a Argentyny.
A król w młodości miał opinię hulaki, teraz zaś cieszy się opinią wzorowego męża i ojca.
PolubieniePolubienie
Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku obchody odbędą się już w normalny sposób 😉 W ogóle podoba mi się, że Holendrzy tak hucznie świętują ten dzień.
Historia z flagą bardzo zabawna, nic dziwnego, że utkwiła CI w pamięci – sąsiad widać bronił tradycji, jak lew 🙂
I podziwiam- emigracja miesiąc przed rozwiązaniem, to musiał być stresujący początek Waszego nowego życia w Holandii. Wszystko takie nowe, a tu jeszcze zmierzenie się z porodem i opieką nad noworodkiem.
Pozdrawiam jeszcze z lokatorem w brzuchu 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O, fajnie to ujęłaś, Malwina – rzeczywiście sąsiad bronił tradycji jak lew.
Dokładnie tak było, hi hi. 🙂
Tak, przeprowadzka do innego państwa 1,5 miesiąca przed porodem, nie jest niczym godnym pozazdroszczenia, ale czasem tak się układa. Był to spory stres, głównie ze względu na odmienność kulturową i barierę językową.
Oj, u Was to już teraz Wielkie Oczekiwanie. 🙂
Trzymam kciuki i myślę o Was ciepło.
Jako kobieta w ciąży zasługujesz na pełen komfort, bardzo Ci współczuję zamieszania z koronawirusem, też niepotrzebny stres dla Was i utrudnienia.
Ale jak maluszek się urodzi, będziecie najszczęśliwsi na świecie.
PolubieniePolubienie
Niestety, największym problemem jaki spowodowała epidemia jest brak możliwości przyjazdu babci, żeby pomogła przy Misi i by mąż mógł być przy porodzie 😦 Poza tym staram się o tym nie myśleć, to tylko 1-2 dni, a wiem jaka będzie radość już po narodzinach. No i nie będę już wtedy tam sama, ale z synkiem 🙂 A w domu Mały rozjaśni nam trochę te czasy izolacji.
Wszystko obce, nowe. Ale Belgia dała nam tak wiele i w kwestiach finansowych i w innych sferach życia, że chyba lepiej zrobić nie mogliśmy. Pomimo jednak, że wyjeżdżając z Grecji wiedzieliśmy, że wyjeżdżamy na stałe, to często pojawiają się myśli, że może KIEDYŚ wrócimy do Polski 😉 Wydaje mi się jednak, że tu (czy to w Belgii czy w Holandii) dzieci mają znacznie więcej możliwości, lepszy start w przyszłość, a my możemy zapewnić im stabilniejszy byt pod względem finansowym. Inaczej wygląda Polska kiedy jedziemy tam na wakacje, a inaczej wyglądałaby, gdybyśmy wrócili na stałe. Ja tak to sobie tłumaczę. Co nie znaczy, że nie planuję, że MOŻE udałoby się wrócić. Mój mąż też kocha Polskę, także tu nie mamy konfliktu 😉 Ale powrót wchodziłby w grę jedynie, gdybyśmy mieli tam już coś swojego i gdybym wiedziała, że będziemy mogli żyć w miarę stabilnie, bez martwienia się o to, czy starczy nam do pierwszego. Póki co, nie mamy takiej możliwości. Ale warto marzyć, czekać i planować, prawda? 🙂
Tak czytam komentarze odnośnie emigracji… Fakt, nie zawsze jest kolorowo i często tęskni się do Polski, rodziny. Ja mam trochę inną historię, wyjechałam na stałe 5 lat temu, najpierw do Grecji. Moje początki były jednak pełne euforii, wyjeżdżałam po prostu do chłopaka, do kraju, który znałam, kochałam, a przede wszystkim znałam tamtejszy język, miałam tam znajomych. To prawda, że później przy wyjeździe do Belgii sytuacja była już zupełnie inna, bo znajomości języka urzędowego- brak
Ps. A jak dzieci czują się w Holandii? Mam na myśli Iskierkę i Groszka, dla Okruszka ojczyzną jest już Holandia, inaczej to przeżywa i czuje.
Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Malwinko, bardzo mądre słowa!
Jestem Ci wdzięczna za tak uważny, wyczerpujący komentarz, w dodatku bardzo zdroworozsądkowy. Masz rację odnośnie emigracji, dobrze myślisz i dobrze zrobiliście.
Cieszcie się Waszym szczęściem, które lada dzień pomnoży się. 🙂
Jesteście, z dziećmi bogatsi w doświadczenia kulturowe i językowe: można powiedzieć, że macie trzy ojczyzny – Polskę, Grecję i Belgię. 🙂 No i super!
Pytałaś o nasze dzieci: one kochają Holandię i nie wyobrażają sobie powrotu do Polski, no może czasem mają chwile słabości (np. gdy nauka w szkole średniej dała Iskierce w kość, to przebąkiwała, że chce wyprowadzić się do Polski).
A Okruszek to w ogóle twierdzi, że jest Holenderką i nie może pojąć, że jest Polką, skoro urodziła się w Holandii.
Generalnie jednak muszę przyznać, że dobrze nam się tu żyje.
Doceniam otwartość społeczeństwa, zetknięcie z różnymi kulturami, poczucie bezpieczeństwa. Chwile nostalgii i tęsknoty oczywiście też się pojawiają jak taka mgiełka, są naturalne, na szczęście nie przesłaniają codziennego funkcjonowania.
A w wakacje nadrabiamy polskość. 🙂
Malwinko, u Ciebie to już kwestia dni. 🙂
Bardzo Ci współczuję tego, ze wirus namieszał w Waszych planach i uniemożliwił przyjazd babci. Na pewno bardzo przydałaby Ci się teraz jej pomoc.
Jedno szczęście, że mąż jest w domu, ale – wiadomo – też ma inne obowiązki.
Ale nie ma co się martwić na zapas – jesteście dzielnymi, młodymi, kochającymi się ludźmi – dacie radę z dwójką maluszków i będziecie mieć z nich ogromną pociechę.
Szczęśliwego rozwiązania!
PolubieniePolubienie
Dziękuję za odpowiedź! Zawsze miło poczytać co myślą inni, którzy znaleźli się w tej samej sytuacji, co my 😉 Okruszek – tak jak przypuszczałam, mała Holenderka. Ale co się dziecku dziwić, dla niej to naturalne, że skoro urodziła się w Holandii, to jest Holenderką. Wy macie porównanie jeszcze ze starszą dwójką, które pewnie pamiętają Polskę dobrze. U nas wszystkie dzieciaczki będą niczym Okruszek, urodzeni na obczyźnie 😉 Pozdrawiam Was serdecznie!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Malwinko. Pozdrawiamy również. 🙂
Dwoje naszych starszych dzieci wyemigrowało do Holandii w wieku 5 i 6 lat, więc pamiętają codzienne życie w Polsce, choć bardziej córka.
Trzymam kciuki!
PolubieniePolubienie
Ja również nie wyobrażam sobie przeprowadzki w tym stanie, ale z kolei wiem, jaka potrafisz być dzielna i zaradna, więc zapewne to nie był problem. Dzień króla z wolnym dniem od pracy podoba mi się, ale śmieszy mnie to przebieranie na pomarańczowo i obowiązkowe wywieszanie flag. Król to godność tytularna, utrzymywana przez obywateli, więc nie rozumiem tych hołdów. Pewnie taki zwyczaj.
Serdeczności zasyłam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ano taki zwyczaj Ultro, by oddawać hołd królowi (a wcześniej królowej) właśnie na wesoło.
Pomarańczowy to ukochany kolor Holendrów, ich drużyny sportowe też noszą się a la pomarańcza, więc bez akcentów w tym kolorze nie ma świętowania.
Faktycznie to godność tytularna, aczkolwiek premier Holandii Mark Rutte jest w dobrej komitywie z królem i wiele spraw wspólnie konsultują.
Ps. Dziękuję za miłe słowa o mojej zaradności i dzielności.
Wiesz, może to na blogu tak wygląda (człowiek podświadomie kreuje się na lepszego), ale w rzeczywistości różnie to ze mną bywa, niestety, jestem tchórzem podszyta.
PolubieniePolubienie
Dziękuję za tyllle ciekawych informacji. Uczysz się tam żyć. A czy wyobrażasz sobie zostać tam na zawsze? Zwłaszcza, że u nas rządy prowadzą do średniowiecza i tylko patrzeć ja Unia nas wyrzuci po za nawias
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Basiu, ja jechałam tu w ciąży z myślą, że zostanę tylko na czas urlopu macierzyńskiego, a potem wrócimy do kraju, do mojej pracy, uczniów. Miały być maksimum trzy lata, jest sześć. Cały czas chcę wrócić. A blog to moja próba poukładania i wytłumaczenia sobie tutejszej rzeczywistości.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A wiec jednak nie poczulas sie tam jak u siebie? Jest taki bloger Marek z Ekwadoru. On tak pieknie ckliwie pisze o tamtej zimi o tamtym miejscu, jako dom. Mój syn mieszka od 10 lat w Danii. Nie jest tam szczęśliwy może dlatego że samotny. Ale wracać do kraju nie chce
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Basiu, to chyba wszystko od człowieka zależy. Jeden wszędzie umie się zaklimatyzować i stworzyć dom, drugi szuka, tęskni… Mnie jest dobrze w Holandii, ale jednak z nostalgią myślę o swojej pracy, rodzinie, przyjaciołach. Brakuje mi tej łatwości wyrażania myśli w ojczystym języku i poczucia wspólnoty. Choć Holandia jest krajem wielokulturowym, czasem mam poczucie, że nie jestem „swoja”, „u siebie”.
A co do Twojego syna, to pewnie masz rację. Nie chodzi o miejsce, lecz o samotność. Oby szczęście uśmiechnęło się do niego.
PolubieniePolubienie
Dziękuje. I ja mu tego życzę. Nie ma tam nikogo, a wtedy nic nie cieszy. Mnie przeraża to że obecny rząd może doprowadzić do przaśnego zaścianka. Boję się że kiedyś Uni zabraknie cierpliwości do naszej arogancji
PolubieniePolubienie
Oby nie zabrakło tej cierpliwości, choć przyznam, że ja ostatnio nie jestem na bieżąco z polityką. Nie mamy telewizji polskiej (ponoć to i lepiej), wiem tyle, co przeczytam w necie i dowiem się od bliskich. Niestety, widać dużo dwulicowości.:(
A co do syna – ma Ciebie, wspaniałą mamę. No i siostry. To nic, że nie w bezpośredniej bliskości. Czasem wystarczy sama świadomość, że dla kogoś jesteśmy najważniejsi i ktoś codziennie nosi nas w sercu.
PolubieniePolubienie
Ale pięknie!! Bardzo dziękuję 😚
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo podoba mi się, to poukładanie i uporządkowanie🤗
Ciekawy kraj Holandia, a wiem to z opowieści mojego Syna, który pracował tam jakiś czas temu🤗
Tradycja i obyczaje powinno się pielęgnowac.
Rodzina królewska pięknie wygląda, zapewne jest skromna, bez skandali?
Pozdrawiam Was serdecznie, majowo, zielono 💚🌲🍀🌻☕🍓🧁🙋
PolubieniePolubione przez 1 osoba
My też pozdrawiamy Cię, Morgano, równie majowo i zielono (choć bez tych cudnych ikonek, bo nie umiem ich znaleźć, niestety).
Holenderska rodzina królewska żyje raczej spokojnie i bez skandali, ale w młodości król ponoć często imprezował i pił sporo akoholu.
PolubieniePolubienie
Ikonki są wtedy, gdy piszę z telefonu 🤗🌼🧡🌤️🌲🌳🍓
PolubieniePolubione przez 1 osoba