Wyjechaliśmy na wakacje pod słonecznym parasolem Waszych życzeń i miłych komentarzy. Jak dobrze się pod nim schronić. Jak dobrze być otoczonym parawanem serdeczności. Wtedy naprawdę nic nie trzeba, a można jedno: ODPOCZĄĆ. Dziękujemy, drodzy Czytelnicy!
A zatem „wakacjujemy”, czyli odpoczywamy.
Po pandemicznym roku, po którymś z kolei #zostań w domu, udało nam się zmienić scenografię i wszystko co jest z tym związane: rekwizyty, aktorów, statystów…
Doświadczamy letniej wersji życia: nowych widoków, innych twarzy, szumu polskiego języka na ulicach, smaków dzieciństwa.
I mimo że, obiektywnie mówiąc, nasze wakacje nie strzelają fajerwerkami, nam to nie przeszkadza. Doceniamy co jest.
W sumie najgorzej to ma Igotata (albo najlepiej, zależy z której strony spojrzeć): przywiózł nas do Polski, tydzień z nami posiedział odwiedzając rodzinkę, po czym wrócił do Holandii. Do roboty. Do cichego domu i kota, też cichego (no, w miarę).
Reszta, czyli dzieci i ja byczymy się u dziadków/moich rodziców. Szczęśliwie miejsca w domu i trawy w ogrodzie wystarczy dla wszystkich, a babcina stołówka ma dość elastyczne godziny wydawania posiłków.
Prawdopodobnie, po letniej inwazji wnucząt, dziadkowie przez jakiś czas będą zmuszeni odzyskiwać równowagę psychiczną, ale póki co nie jest źle; w chwilach podwyższonego napięcia, mantra „Obecność wnuków jest tymczasowa” pomaga przetrwać.
Jeśli chodzi o mnie, nadrabiam zaległości literackie i towarzyskie.
Literackie, bo zajadam się książkami. Kiedyś wspominałam, że moja mama pracuje w bibliotece, a bratowa (Śnieżka) w księgarni. No właśnie, sami widzicie, skoro mam dostęp do dobrych książek, to korzystam.
A towarzysko realizuję się, spotykając się z koleżankami z podstawówki i liceum. Utrzymuję te kontakty od lat. Udało mi się też spotkać z Anetą. Tą, z którą chodziłam do jednej klasy, a potem nasze ścieżki przecięły się w Holandii, gdy okazało się, że mieszkamy po sąsiedzku. To znaczy mieszkałyśmy do momentu przeprowadzki Anety na inny kontynent. Skoro obie wypoczywałyśmy w rodzinnych stronach, nie mogłyśmy (no nie mogłyśmy!) zaprzepaścić okazji do spotkania.
Anecie żyje się dobrze w nowym miejscu, natomiast u innych moich przyjaciółek z roku na rok przybywa problemów i chorób. Dobrze je omówić przy kawie, oswoić, to może mniej straszne będą.
A w małym miasteczku jest gdzie kawę wypić, w dodatku wszędzie blisko, na nogach można podskoczyć, nie trzeba samochodu, autobusu; choć rower to się akurat może przydać. Lub hulajnoga elektryczna, których populacja zaludniła ostatnio chodniki (ale nie mieliśmy okazji/ochoty/odwagi jej wypróbować).
A co u dzieciaków? Ano biegają po ogrodzie, chodzą na lody, pływają w jeziorze, jedzą czerwone porzeczki z cukrem i śmietaną, niekiedy się nudzą, ale już niedługo, bo czas naszych holenderskich wakacji naprawdę przyśpiesza. W najbliższy weekend Igotata dojedzie do nas i zostanie nam tydzień (tylko TYDZIEŃ!) na zamknięcie ostatnich spraw i wizyt. Ale zanim to nastąpi: chwilo trwaj! Wakacje trwajcie! Jeszcze.
Wakacje po to są, by bez wyrzutów sumienia trochę się dopieścić. Miłego pobytu i odpoczynku.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Serdeczne dzięki, Aksiuniu. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak ciekawie potrafisz opisać polską codzienność, że nawet zwykły pieróg staje się rarytasem. Trochę luksusu w leżeniu i czytaniu należy ci się bezwarunkowo, a naładować baterie trzeba na cały rok. W gronie najbliższych najprzyjemniej.
Serdeczności zasyłam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ach, Ultro, miła jesteś bardzo!
A pieróg to jest rarytas że ho, ho – życie na emigracji uczy go doceniać. 😉
PolubieniePolubienie
Ale sielanka, używajcie, cieszcie się, ładujcie baterie!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję Jotko. Aż chciałoby się przedłużyć tę sielankę, ale kalendarz jest bezlitosny.
W Holandii zaczął się kolejny rok szkolny, trzeba wracać.
Korzystaj z ostatnich dni wakacji, Jotko. 🙂
PolubieniePolubienie
Piękne chwile trzeba chłonąc jak tylko się da – by na długo wystarczyły 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Gabrysiu, prawda.
Trzeba się nimi napełnić, ile tylko się da. 🙂
PolubieniePolubienie
„Nie ma jak u mamy”, po to je w końcu mamy by dopieszczały dzieci i wnuki. Wszystkiego dobrego na wakacjach i po nich. Uściski.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Wielkie dzięki, Iwonko.
Serdeczności dla Ciebie. 🙂
PolubieniePolubienie
jadąc do rodziny – trzeba pić kawę w małym miasteczku? a może to tylko wakacyjna fanaberia? bo przecież kawa w domu smakuje najlepiej.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oko, jasne, że nie trzeba! 😉
Kawę pijemy w domu rodzinnym, pewnie, taką zwykłą fusiastą albo rozpuszczalną i jesteśmy zadowoleni i wdzięczni, że możemy ją pić. 🙂
Ale z koleżankami ze szkolnych lat, które też przyjechały na wakacje – czasem umawiam się na kawę w mieście, szanując przestrzeń życiową moich rodziców.
PolubieniePolubienie
Wakacjujcie się do oporu – i za siebie i za mnie też 😉 A potem wracajcie szybko, bo na Polance tęskno za Wami…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Celcik, no właśnie już koniec wakacjowania, a czas powrotów.
Polankę też chętnie odwiedzimy. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Takie wakacje to ja rozumiem:) A teraz będzie co wspominać.
Uwielbiam porzeczki:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Och, tych porzeczek w ogrodzie u dziadków co roku zatrzęsienie.
Dlatego zbieramy i korzystamy, bo w Holandii za mały pojemniczek trzeba słono płacić, a smak już nie ten.
Takie wakacje pod gruszą (a właściwie pod jabłonką) dobrze nam zrobiły. 🙂
Mam nadzieję, że Ty i Twoja Rodzina również wypoczęliście. 🙂
PolubieniePolubienie
Pięknie, że te chwile możecie celebrować 🙂
PS . W Gnieźnie można wypić równie pyszną kawę a i porozmawiać będzie o czym 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dobrze wiedzieć, Kasiu, dobrze wiedzieć. 🙂 🙂 🙂
Będę pamiętać na przyszłość.
Kawa w pierwszej stolicy Polski, w dodatku w tak miłym towarzystwie, warta jest skosztowania. 🙂
PolubieniePolubienie