Za nami intensywny weekend, bogaty w imprezy. Najpierw w piątek obchodziła urodziny nauczycielka Okruszka, ukochana, „najlepsza z wszystkich” juf Marije. W Polsce przeważnie urodziny nauczyciela ograniczają się do zacisza pokoju nauczycielskiego i ciasteczek na stole. W Holandii to by nie przeszło.
Może dlatego, że Holendrzy nie znają imienin, tak wielkie znaczenie przywiązują do urodzin.
Juf Marije zawczasu ogłosiła, że w piątek kończy 43 lata i zaprasza całą klasę do świętowania. Dzieci mogły przyjść do szkoły w piżamach lub wygodnym onesie (czyt. łansi) – to taki jednoczęściowy milusi kombinezon domowy, flanelowy, często z kapturem imitującym głowę zwierzaka. Tego dnia nauka została ograniczona do minimum, na rzecz gier planszowych, karcianych, binga, konkursów, projekcji filmu familijnego.
Okruszek wykonał dla juf Marije kartę urodzinową. Dołożyliśmy magnes z napisem „najlepszy nauczyciel” plus polskie śliwki w czekoladzie – to wystarczyło, w Holandii nie przykłada się do prezentów urodzinowych dużego znaczenia, jeśli w ogóle są, mają być drobne, symboliczne.
W piątkowy poranek ominęły mnie codzienne problemy z budzeniem Okruszka.
Jak tylko do zaspanej córci dotarło, że przecież dziś świętują urodziny wychowawczyni, natychmiast wyskoczyła z łóżka.
A że ja akurat w piątki mam wolontariat w szkolnej bibliotece, to mogłam co nieco podejrzeć. Juf Marije z wielkim uśmiechem czekała na korytarzu, bo dzieci poprosiły ją, by wstrzymała się z wejściem do klasy, w której trwały ostatnie przygotowania.
Tak po prawdzie to Okruszek wspólnie z kilkorgiem dzieci już poprzedniego dnia został w szkole pół godziny dłużej, bo ustroić salę. Potwierdzam: z sufitu zwisały balony i proporczyki, a krzesło juf pani zostało przewiązane wstążkami jak wielki prezent.
Naprawdę dzieciaki się postarały.
W bibliotece, w przerwie między falami czytelników, dobiegały mnie odgłosy z Okruszkowej klasy. Wskazywały na udaną zabawę. ![]()
Za dnia bawiło się dziecko, a z kolei wieczorem na imprezę wybrała się matka.
Też na urodziny, tylko nie juf Marije, a polskiej koleżanki. W jej mieszkanku zebrało się
dziesięć Polek. Każda w innej sytuacji życiowej, ale wszystkie z Holandią w mianowniku. Gadałyśmy do późnej nocy.
Gdyby nie to, że następnego dnia czekało mnie prowadzenie lekcji w szkole, zostałabym jeszcze dłużej, jak pozostałe panie. Jednak zwyciężył rozsądek. O północy, wzorem Kopciuszka, opuściłam imprezę.
Całe szczęście, że jadąc rowerem do domu, nie zgubiłam pantofelka.
Sobotnie lekcje przebiegły spokojnie, za to w niedzielę znów przyszło mi nadmuchiwać balony. Organizowałyśmy bal karnawałowy dla dzieci z polskiej parafii.
W zeszłym roku Okruszek wystąpił na zabawie w przebraniu naszego kota Guzika. A że Guzik jest kotem szaro – białym, najwyraźniej Okruszkowi trochę brakowało kolorków i teraz zechciał bardziej jaskrawego stroju, najlepiej… klauna.
Taki to oryginał z naszego Okruszka. ![]()
Koleżanka zadeklarowała, że pożyczy nam jakąś księżniczkową sukienkę lub strój Czerwonego Kapturka czy syrenki. Gdzie tam! Jaka Elza, Anna czy inna Arielka!
Okruszek już dawno wyrósł z disnejowskich księżniczek.
Klaun i koniec. Najbardziej kolorowy jak się da.
A na upór Okruszka, zodiakalnego Byczka, nie ma mocnych!
Niestety matka ma dwie lewe ręce, jeśli chodzi o szycie (w podstawówce na robótkach ręcznych ciągnęła na trójczynach). Owszem skarpety zaceruje, spodnie przetarte na kolanach też, ale nic więcej nie wymagajcie, o nie! Prędzej coś upiecze lub ugotuje.
Od czegoś jednak są sklepy z używaną odzieżą i holenderskie „kringlopy”!
Przespacerowała się po nich Igomama i, proszę!, w jednym znalazła wesołe porcięta w paski, w przyjemnej 2 euro.
Natomiast w drugim kringlopku ktoś musiał donieść, że Okruszek idzie na bal, bo już czekała żarówiasta peruczka, nówka sztuka, nieśmigana.
W sklepie z akcesoriami urodzinowymi znalazła Igomama czerwony nos klauna, szminki do dziecięcego makijażu oraz cekinową muchę na szyję.
Gotowe!
Okruszek zachwycony. Niestety tak się wprawiał do roli klauna, że do balu zdążył zgubić czerwony pomponik – nos. Nawet zdjęcia jeszcze nie zrobiłam!
Zabawa się udała. Dzieciaki tańczyły w parach, kółkach, wężykach.
Kaczuchy, makarena, „Zygzak” i oczywiście „ciu ciu ła”. Dzieciaki bawiły się pod okiem nauczycielek, a rodzice w sąsiedniej sali – przy kawie i poczęstunku – mogli odpocząć i pogawędzić z rodakami. Wiecie, na emigracji jest większe zapotrzebowanie na takie rozmowy i spotkania niż w kraju, bo tu bardziej dokucza ludziom samotność.
W rezultacie wszyscy rozeszli się do domów uśmiechnięci, dzieci dodatkowo z zaróżowionymi policzkami i rozwichrzonymi od tańca włosami.
Jedynie Igomama prosto z sali balowej trafiła do łóżka (na szczęście nie szpitalnego, tylko w zaciszu własnej sypialni), by w kompletnej ciszy i ciemności zregenerować swój rachityczny układ nerwowy. Cóż, albo to już starość nie radość, albo przesilenie.
A dziś jest dobrze. Tylko wicher znów zawodzi za szybą.
emocje potrafią namieszać w głowie. a nawet odebrać sen. ciężko nauczyć się luzu i odkładania tego, na co nie ma wpływu, żeby nie gruchotać własnych nerwów.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Prawda.
Choć warto odpuszczać ZWŁASZCZA to, na co nie mamy wpływu.
Pozdrawiam . 🙂
PolubieniePolubienie
Jesteś delikatną i wrażliwą osobą, więc nawet pogoda źle na Ciebie wpływa, na wiele osób zresztą także. Opisane imprezowanie to bardzo miłe sytuacje, u nas tylko urodziny dzieci w szkole lub w przedszkolu obchodzono…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj tak, zdecydowanie nie jestem typem imprezowiczki.
Mam wrażenie, że z wiekiem mój układ nerwowy robi się jeszcze bardziej delikatny, niestety.
Czasem to bardzo utrudnia życie.
PolubieniePolubienie
Niezwykle ekscytujący i pełen radości weekend! Wasze zaangażowanie w obchody urodzin juf Marije oraz organizację różnorodnych imprez jest naprawdę inspirujące. To cudowne, że mogliście spędzić ten czas razem, tworząc piękne wspomnienia i uśmiechając się przy każdej okazji 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękujemy! Ano trzeba się cieszyć i świętować, jak jest okazja ku temu.
Czas zdecydowanie za szybko płynie i łatwo przegapić coś ważnego. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadzam się całkowicie! Życie pędzi naprawdę szybko, dlatego warto docenić każdy moment i zatrzymać się na chwilę, by celebrować te ważne chwile razem. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba