Szukaj na blogu
Kalendarz
Marzec 2021 Pon W Śr Czw Pt S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 Najnowsze komentarze
Najpopularnieszje…
Blogoteka
Aksinia – kawa & puzderka
Anna, ciuchy i drobiazgi
Anna Maria Gregorowicz
Bajeczki Stokrotki
Belgia nasz dom
bezpukania.eu
Cichy zakątek poezji
Dojrzała Kobieta
entliczek-pentliczek
Greenelka
Iwona Kmita
Kobieta bo 30
Lustro
mariposaflower
Matka Puchatka
Na karuzeli życia
Nasze życie w Belgii
nie tak znów kolorowo
Nie tylko kartki
Pani od biblioteki
Polki na Obczyźnie
Przystanek Wrocław
Rodzinka 2 + 3
Saol ar Ceilteach
spacerem przez życie
Walcz zawsze do końca
Wiem, że nic nie wiem
Wrzosy
Zielone życie na Zielonej Wyspie
Żeńska Komórka
Archiwa tagu: życie na emigracji w Holandii
Rozstanie z przyjaciółką
Rozstania dotykają każdego, są wpisane w interpersonalne relacje.
Ludzie przeprowadzają się, zmieniają pracę, miejsce zamieszkania, państwo, nawet kontynent. Mam wrażenie, że odkąd mieszkam na emigracji, pożegnania towarzyszą mi znacznie częściej. Straciłam w ten sposób sporo znajomych. Czytaj dalej
Kacze życie u Okruszka
Nie rozumiem, czemu moja mama tak się skarży w internetach.
Że nie ma komu bloga prowadzić, że wszyscy jesteśmy zajęci: ona, tata…
I ja niby też. A to nie do końca jest prawda.
Owszem, rano chodzę do szkoły, popołudnia spędzam zwykle na podwórku, ale bez przesady – na „Pamiętnik” jeszcze czas znajdę.
Zwłaszcza, gdy tak wiele się dzieje… Wtedy aż rozpiera mnie ochota, by pisać.
Kiedyś moje zapiski będą pamiątką dla całej rodziny.
Rozwijanie wełny przy holenderskiej zapiekance
Dziś mam dla Was opowiastkę lekką, łatwą i przyjemną, idealną na weekend. Akcja zaczyna się we wtorek, dwa dni przed Mikołajkami, kiedy to rankiem pojechałam do centrum miasta na kurs językowy.
Po zajęciach miałam zamiar wreszcie kupić mikołajkowe prezenty.
Wcześniej nie było ku temu okazji, Okruszek chorował i ponad tydzień nie wychodziłam z domu. Od razu po kursie pobiegłam do sklepów.
Moje dzieci zostawiły w butach listy do Mikołaja, więc wydawało się, że sprawa będzie prosta i załatwię ją w try miga. Niestety tak nie było, ale nie wdawajmy się w szczegóły – nie są one istotne dla całości historii.
Idę do ludzi
Najpierw się zatrzymałam. Siedziałam na ławce dość długo.
W głowie, jak rój owadów, kłębiły się pytania.
Albo nic się nie kłębiło; po prostu była w niej pustka, smutna pustka…
Po jakimś czasie podniosłam się z ławki, zrobiłam pierwszy krok.
Potem jeszcze jeden i następny. Poszłam…
Dokąd? Do ludzi.
Opublikowano wiatrakowa codzienność
Otagowano "Eva - les", "Taalkoffie", bezpłatna nauka języka niderlandzkiego, biblioteka w Holandii, pomoc imigrantom w Holandii, pomoc ludziom, relacje ludzkie, stowarzyszenie pomocy rodzinom nowo przybyłym do Holandii "Home - Start", wolontariat, życie na emigracji w Holandii
20 Komentarzy
Powroty są trudne…
Wróciliśmy z wakacji… Już tydzień temu wróciliśmy! I co? I nic.
Dom czekał na nas cierpliwie. Tęsknił, ale przecież dał nam czas.
Dokładnie tyle czasu, ile potrzeba, by odpocząć.
I wystarczająco dużo, by… by teraz było trudno…
Domowi latem dokuczała samotność…
Chciał pogadać, a nie bardzo miał z kim.
Ogródek, widząc smutek murowanego towarzysza, próbował przyjść na plotki. Dosłownie! Trawy i rośliny tak się rozrosły, że brakowało zaledwie paru centymetrów, by przez szparę w drzwiach wślizgnęły się do środka.
Rozśpiewany kwiecień z Okruszkiem, czyli kiedy to było…
Raz, dwa… i trzy…! Ojej!
Tym razem nie zdążyłam! Spóźniłam się i to porządnie – prawie o dwa tygodnie! Co mam teraz z tym fantem zrobić?
Zostawić kwiecień w spokoju, by sobie odpoczywał wśród tulipanów i i zielonych listków, a w zamian zająć się bieżącymi sprawami – mianowicie moim ukochanym majem, najpiękniejszym z dwunastu miesięcy (oczywiście za sprawą MOICH urodzin)?
W sumie mogłabym tak zrobić, ale… jakoś nie potrafię! Za miękkie serce mam… Kwiecień niczym sobie nie zasłużył na pominięcie, wprost przeciwnie upłynął mi całkiem przyjemnie.
Hura – mamy dyplom B z pływania!
Patrząc na tytuł i zdjęcia tejże notki, w pierwszej chwili możecie mieć wrażenie „deja vu”.
Przecież już pisałam o nauce pływania!
Pamiętacie post pt.: „Jak uczą pływania w Holandii”?
Dla przypomnienia – w grudniu (po mozolnej, żmudnej, trwającej półtora roku nauce) moje dzieci zdały pierwszy egzamin pływacki i tym samym otrzymały dyplom A, potwierdzający podstawową umiejętność pływania.
Wzorem większości Holendrów, postanowiliśmy jednak nie poprzestawać na laurach, tylko pójść za ciosem i kontynuować pływacką edukację naszych pociech.
Taka sobie piosnka o Aniołach
W ubiegłą sobotę, razem ze starszymi dziećmi, trafiłam na warsztaty pt.: „Pomaluj swojego Anioła”. Wróciliśmy z zajęć z kilkoma niebiańskimi pomocnikami i z takimi oto anielskimi wersami, tańczącymi w głowie. 😉
„Przylecieli Anieli cali w bieli”…
Niebiańska podróż okazała się daleka. Trwała za długo.
Daaaleko… Dłuuugo…
Nasze Anioły zapomniały, PO CO właściwie przyleciały.
Podróżą umęczone, w siebie są wtulone…
Odpoczywają w koszyku niewinne jak dzieci…
Opublikowano wiatrakowa codzienność
Otagowano anioły, malowanie aniołów, warsztaty, zajęcia plastyczne z dziećmi, życie na emigracji w Holandii
4 Komentarze