Miałam jeszcze jeden pomysł na wpis o Islandii. Już ostatni, spinający w całość największe „hiciory”, które widzieliśmy: wodospady, gejzery, geotermalne spa. Jednak w obliczu obecnej powodzi, wobec ogromu nieszczęść, niezliczonych łez rozpaczy poszkodowanych osób – całkowicie przeszła mi ochota na pisanie o… wodzie! A tym bardziej na eksponowanie zdjęć z wodą radosną, tryskającą z ziemi, roztańczoną, falującą, pluskającą, gorącą… No, nie.
Zatem niezwykłą islandzką wodę zostawiam na lepsze czasy, gdy ustanie klęska powodziowa, a ludzie otrą łzy.
Na potrzeby blogowe mogłabym wyjąć z szafy zaległą Antwerpię, ale… Antwerpia została w czerwcu, a tu zaraz skończy się wrzesień, tyle się dzieje.
Trzeba przełączyć się na szkolną codzienność, na powszednie obowiązki.
Jesień przyjąć w ramiona.
![]()
Z początkiem roku szkolnego we wszystkich szkołach mobilizacja, zebrania. I zmiany.
Jeszcze w lipcu, w liceum Groszka, żegnaliśmy pierwszy etap edukacji, aula była wystylizowana na dżunglę, a teraz ponownie w niej zasiedliśmy, na pierwszym spotkaniu organizacyjnym. Już zwyczajnie, bez lwów i słoni.
Choć wypatrzyłam na rusztowaniu sceny jedną zbłąkaną małpę.
I papierowa papuga ostała się na suficie.
Nie zdążyła odlecieć. Będzie popatrywać z góry na uczniów, może co ciekawego usłyszy, na klasówce podpowie? A co do słuchania, nowy wychowawca Groszka – swoją drogą sympatyczny, stonowany gość, przynajmniej takie sprawia wrażenie – stwierdził, że uczniowie w końcu zaczęli się z sobą komunikować twarzą w twarz.
Bo od września w Groszkowym ogólniaku wprowadzono prawdziwą rewolucję!
Cały budynek wraz z dziedzińcem objęto strefą „bez telefonów”.
Na każdej kondygnacji, w salach i na korytarzach, umieszczono wywieszki:
„Laat je telefoon thuis of in je kluis!” – Zostaw telefon w domu lub w szafce!
W myśl nowej reguły uczniowie po przyjściu do szkoły odkładają komórki do swoich szafek w szatni, zamykanych na kartę magnetyczną i mają do nich dostęp dopiero po skończonych zajęciach.
Na przerwach czy na boisku używanie telefonów jest zabronione.
Jeśli nauczyciel zobaczy ucznia gapiącego się w komórkę, momentalnie ją konfiskuje – uczeń będzie mógł ją odzyskać dopiero o godzinie siedemnastej w portierni. Protestować się nie opłaca, skutkuje to adnotacją w dzienniku.
Każda zmiana budzi emocje.
Na zebraniu u Groszka część rodziców przyklaskiwała innowacji, część protestowała, argumentując, że jest to cofanie się w przeszłość o dwadzieścia/ trzydzieści lat i zrzekanie się postępu technologicznego, a czy o to chodzi?
W telefonach dzieciaki “noszą” dziennik elektroniczny, plan lekcji z numerami sal, wykaz prac domowych, dodatkowe materiały…
Wychowawca tłumaczył, że teraz młodzież sprawdza sobie plan na tablicy ogłoszeń, a prace domowe notuje również w zeszytach, by w razie wyskoczenia nagłego „okienka”, móc ją wykonać w szkole i nie marnować czasu.
Zdania bardzo podzielone.
Nauczyciele zauważyli, że uczniowie zaczęli z sobą rozmawiać na przerwach i nawiązują relacje, a jeszcze w roku ubiegłym każdy siedział pochylony nad komórką.
Sama młodzież kręci nosem na te nowości, Groszek także, ale nie ma wyboru, musi zaakceptować ograniczenia.
W liceum Iskierki nie odważono się na taki eksperyment.
Uczniowie normalnie noszą telefony, choć na lekcji nie powinny być one na widoku i zawsze muszą mieć wyłączony dźwięk. Natomiast na przerwie – nie ma obostrzeń.
Nasze najmłodsze dziecię, dziesięciolatka, nie posiada własnego telefonu.
Dostanie go dopiero, gdy pójdzie do szkoły średniej, podobnie jak było w przypadku starszego rodzeństwa. Okruszek już wie, którą szkołę wybierze – czy tę brata czy siostry. 😉
Łatwo zgadnąć, prawda? Z punktu widzenia dziecka – w tym momencie odpowiedź jest tylko jedna. Aczkolwiek do tego czasu pewnie zajdą kolejne reformy w szkołach
A jak to wygląda u Was?
Podoba Wam się idea szkoły wolnej od telefonów komórkowych?
Każda zmiana budzi emocje. U nas w klasach pojawiły się skrzyneczki, gdzie uczniowie zostawiali telefony. Ja jestem za, tym bardziej, że na przerwach często niektórzy nagrywali złośliwe filmiki, nawet w toalecie i zamieszczali w sieci, i weź likwiduj te awantury!
Wiele dzieciaków jest uzależnionych nie tylko od telefonów, ale od bycia w sieci, a ze skupieniem na lekcjach jest tragedia! Telefon bywa przydatny, także na zajęciach, ale tylko pod kontrolą nauczyciela!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mądre spostrzeżenia, Jotko, jak zawsze.
Dziękuję za Twój głos.
Ps. Filmiki w toalecie – haniebne. 😦
PolubieniePolubienie
Smartfony bardzo mocno wiążą uwagę młodzieży, która jest jeszcze na etapie bezbronności wobec środków uzależniających. Więc jak najbardziej popieram. Argument rodziców, że telefon przydaje się w emergency to bzdury (szkoła jest skomunikowana ze światem, można do niej zadzwonić, ale konieczność rozmowy z sekretarką powstrzymuje niektórych rodziców przed zachowaniami bezmyślnymi — zdarzyło mi się widzieć, jak rodzic dzwonił do dziecka w środku lekcji, ni z gruchy ni z pietruchy, ot tak, po nic, że niby myślał, że uczeń ma przerwę). Na dodatek dla nastolatków bardzo ważna jest opinia kolegów, więc telefony to kolejny sposób na porównywanie się w grupie i bezustanne sprawdzanie, czy jest się akceptowanym. Gdy rodzice nie potrafią tego opanować w domu, przynajmniej w szkole młodzież ma szansę być wolna od tego jednego stresora.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Prawda? To zawsze parę godzin wolności od telefonu, dobre i tyle!
Dziękuję za opinię, Świechno.
Pozdrawiam. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wprowadzenie strefy „bez telefonów” na pewno budzi skrajne emocje, zarówno wśród uczniów, jak i rodziców. Z jednej strony, wraca to trochę do „przeszłości”, kiedy komunikacja twarzą w twarz była codziennością, a uczniowie notowali prace domowe w zeszytach. Jednak w dzisiejszych czasach, kiedy technologia tak bardzo zdominowała życie, nie dziwi, że część rodziców i uczniów widzi w tym krok wstecz.
Z jednej strony, można zrozumieć argumenty o potrzebie korzystania z technologii w edukacji – dziennik elektroniczny, materiały dodatkowe, a nawet plan lekcji dostępne w telefonie wydają się bardzo praktyczne. Z drugiej strony, ta zmiana może przynieść korzyści, takie jak odbudowanie relacji między uczniami, które do tej pory zostały zdominowane przez wirtualne kontakty.
Jeśli chodzi o szkoły wolne od telefonów, to trudno ocenić jednoznacznie. Dla niektórych może to być świetny sposób na poprawienie koncentracji i nawiązanie bliższych relacji, ale inni mogą to postrzegać jako ograniczenie wolności i dostępności do narzędzi, które ułatwiają życie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak zawsze w punkt, Andrzej!
Doskonała analiza zalet i przeciwskazań.
Super podsumowanie.
PolubieniePolubienie
Dziękuję za uznanie. Cieszę się, że podsumowanie się podobało.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mam młodsze dzieci i zakaz komunikacji trochę mnie irytuje. Parę razy były przypadki, kiedy dziecku nie wydano obiadu – a to z powodu braku legitymacji, a to dziwnie ustawionych zajęć dodatkowych. Szkoła nie dzwoni w takich przypadkach, a dziecko głodne, choć obiad opłacony. Pobicie przez koleżankę, gdzie świetliczanka bagatelizuje temat, a maluch nie ma się jak wypłakać czy wezwać pomocy też jest irytujące. Bo skoro dzieci poodcinali – to niech się zajmą kompleksowo, tym bardziej, że w klasach 1-3 królują zegarki, z obostrzeniami, nie ma tam gier a dzwonić można tylko do kilku wyznaczonych osób. Ale może mam pecha.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aksiniu, bardzo współczuję tych przykrych doświadczeń!
Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Szkoda dzieciaczków.
Z bezpiecznego domu wpadają nagle do dzikiej dżungli, gdzie muszą niemal walczyć o przetrwanie, nawet o opłacony obiad.
Nie może tak być. Podejrzewam, że szkoła jest duża, braki kadrowe skutkują niedopilnowaniem dzieci. Oczywiście to nie jest wytłumaczenie!
Oby sytuacja poprawiła się jak najszybciej!
Trzymam kciuki!
PolubieniePolubienie
Luz, od braku jednego obiadu nikt jeszcze nie umarł – ale idiotyczny jest zakaz telefonu, bo matka temat by rozwiązała, albo przynajmniej wiedziała, że trzeba więcej naszykować. Takie tam marudzenie.
Tobie również wszystkiego dobrego, pisz, jak się rozwinął temat zakazów w szkołach, jestem ciekawa.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aksiniu, dziękuję za dobre słowa.
Wiesz, u nas zakaz komórek jest tylko w liceum syna, eksperymentalnie, w ogólniaku córki – już nie, w innych szkołach również nie obowiązuje.
U Okruszka w szkole podstawowej dzieci mają telefony, choć nasza córcia akurat jeszcze nie posiada, bo nie ma potrzeby – szkoła jest mała, familiarna, liczy mniej niż stu uczniów, więc wszyscy się znają z imienia.
W Holandii nauczyciele dzwonią do rodziców w różnych nagłych sytuacjach, ale też zawsze, gdy dziecko nie stawiło się do szkoły, w danym dniu a rodzic nie uprzedził o tym.
Zawsze jest interwencja ze strony szkoły w celu skontrolowania, dlaczego dziecko nie dotarło do szkoły (czy coś się stało w drodze, czy też rodzic zapomniał zadzwonić z informacją, że jest chore i w tym dniu nie przyjdzie, choć ma taki obowiązek).
Z tego co wiem, ta kontrola obowiązuje we wszystkich szkołach: w podstawówkach dzwonią, a
w średnich natychmiast wysyłają maila lub wiadomość w dzienniku elektronicznym o nieobecności ucznia lub nawet spóźnieniu na lekcję.
2 lub 3 spóźnienia skutkują „pokutą” nazajutrz uczeń melduje się w szkole godzinę przed lekcjami lub zostaje godzinę dłużej – zależy od wewnętrznego regulaminu szkoły.
A tak w ogóle to uważam, że zegarki na rękę dla młodszych dzieci z możliwością dzwonienia do rodziców to zupełnie co innego niż smartfony z dostępem do social mediów, gier, filmów itp. 😉
Moja notatka dotyczyła licealistów, trochę inne problemy, motywy i decyzje wprowadzenia zakazu komórek. 😉
Pozdrawiam Aksiniu miła. 🙂
PolubieniePolubienie
Nie pamiętam kiedy komórki wkroczyły w nasze życie(czy mój syn jeszcze chodził do szkoły, czy już nie),ale zakaz używania telefonów w szkole popieram jak najbardziej. Inicjatywa ta pozwoli młodym ludziom przypomnieć sobie, że istnieje coś takiego jak rozmowa z drugim człowiekiem, a ta bywa bezcenna i wielokrotnie zbawienna. Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Może czasem potrzeba takiego kroku wstecz, by potem mądrzej iść na przód? Się okaże.
Zgadzam się z Tobą, Iwonko.
Też bym wolała, by młodzież zwyczajnie z sobą rozmawiała, czytała książki, a nie tylko krótkie wpisy w social mediach plus fimiki i gry.
To szybka przyjemność, ale bardzo uzależniająca.
Potem człowiek chce tylko szybkich bodźców i nagród.
PolubieniePolubienie
Marze o takiej rewolucji w szkole naszego Szkraba. Niestety, nawet nauczyciele stwierdzili, ze trzeba isc z czasem. A ja placze nad tym. To co piszesz- dzieci ze soba nie rozmawiaja!!! Co z tego pokolenia wyrosnie?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Prawda? Smutne bardzo.
Ale bądźmy dobrej myśli, może nie będzie tak źle. 😉
Pozdrawiam Czipssie. 🙂
PolubieniePolubienie