Czy to jest… w porządku?

DSCN8965

Jest wtorek. Mój, jedyny w tygodniu, wolny dzień.
We wtorki prowadzam swoją dwuipółletnią pociechę do domowego żłobka, a dwoje starszych dzieci do godziny piętnastej przebywa w szkole.
Hura, zatem mam dzisiaj wolne!
Jestem szczęściarą obdarowaną sześcioma godzinami czasu tylko dla siebie.
Hmm… Czyżby? Ano właśnie!
Tylko w teorii…

Założenie było słuszne: moja mała dziewczynka we wtorki będzie doskonalić kompetencje społeczno – językowe przebywając w towarzystwie dwójki dzieci w zbliżonym wieku, pod opieką niani, natomiast mamusia w tym samym czasie… też będzie doskonalić kompetencje społeczno- językowe! Spotka się z koleżankami, przysiądzie do nauki języka niderlandzkiego i angielskiego…
A dodatkowo zadba o swoje zdrowie (pobiega, pojeździ na rowerze), zatroszczy się o wygląd (czyli z pomocą maseczki stanie do walki ze zmarszczkami), odpocznie (relaks, muzyczka, książka…), może coś zwiedzi (skoro siedzi w tej Holandii, to wypadałoby zobaczyć coś więcej niż własne podwórko), nadrobi zaległości mailowo – blogowe, a przy okazji (przy okazji, powiadam!) posprząta, ugotuje lepszy obiad, upiecze ciasto… I co? Gucio!

Nie po raz pierwszy Praktyka nie może dogadać się z Teorią. Taka już natura tych dwóch pań, że mówią w dwóch różnych, niezrozumiałych dla siebie językach.

Ale wróćmy do wtorku…
Jako, że wcześniej -wszem i wobec- pochwaliłam się swoim wolnym dniem, posypały się propozycje zagospodarowania tegoż cennego czasu.
Świetnie – ucieszyła się polska koleżanka mieszkająca niedaleko. – Przyjdź do mnie z rana na kawę, będzie jeszcze jedna Polka. Pogadamy sobie, poplotkujemy.”
Drryń, za chwilę rozdzwonił się telefon. Oho, to moja sąsiadka, też Polka.
Igomama, ty zdaje się masz dzisiaj wolne, jedź ze mną do centrum na zakupy.
Połazimy po sklepach, popatrzymy na ciuchy, na ludzi.”

Hmm… Ja naprawdę nie mam nic przeciwko spotkaniom z koleżankami przy kawie i na zakupach. Ba, nawet jestem spragniona takowych rozrywek, gdyż w towarzystwie mojej najmłodszej córci, są one trudne do zrealizowania, toteż nie zdarzają mi się często.
A jednak w obu przypadkach odmówiłam…
Może jestem głupia, może nienormalna, sama nie wiem, co mi dolega?

Bo w mojej głowie siedzi taki duszek – porządniuszek i nie pozwala mi  ani pójść na kawę i na plotki, ani jechać na „shoppingi”. Dlaczego?
Ponieważ wtedy stracę moje cenne wolne godziny!
Czas przeleci przez palce i nie zdążę zająć się tym, co najistotniejsze.
A co jest najważniejsze?
Wysprzątany dom! To oczywiste!Puszczam oczko

DSCN8975

Właśnie. No i nie poszłam dziś na kawę do koleżanki.
Nie pojechałam do miasta z sąsiadką.
Od rana intensywnie sprzątałam cały dom.
W poprzedni wtorek też sprzątałam, i w jeszcze poprzedni, i…
Tak mi już weszły w nawyk owe wtorkowe porządki!
Przez kilka godzin nie rozstaję się z odkurzaczem, miotłą, ścierką i resztą ferajny.

Lubię, gdy dom lśni czystością. Jest w nim wtedy tak dobrze i miło.
Lubię, gdy w miejsce chaosu zjawia się ład i harmonia. I jeszcze ten błysk!
Niestety, nasze mieszkanie jakoś wyjątkowo szybko ten błysk traci. Stanowczo za szybko.
I tego już nie lubię.
Dziś to sobie dobitnie uświadomiłam.
W trakcie szorowania podłogi, dopadł mnie kryzys. Może to sprawka tego duszka- porządniuszka, może pogorszenia pogody, może…
Już sama nie wiem. Zresztą nieważne.

W pewnym momencie zbuntowałam się.
Rzuciłam ścierkę w kąt i się rozpłakałam. Bynajmniej nie z żalu nad sobą.
W końcu każdy sprząta, to przecież normalne.
Raczej ze złości i z bezsilności.
Że robię wciąż to samo, że staram się, a efekt jest mizerny.
Widok pokoi dziecięcych tylko spotęgował mą frustrację.
Wszak, zaledwie kilka tygodni temu, sama układałam im książki na półkach, segregowałam gry, porządkowałam rzeczy na biurkach.
Dałam wzór, jak powinien wyglądać wysprzątany pokój. A dziś? Rety!
Złapałam się za głowę, a duszek – porządniuszek tak głośno wył mi do ucha, że aż mnie głowa rozbolała z tego wszystkiego…
Maskotki, książki i gry tęskniły za przydzielonymi im uprzednio miejscami – na półkach, w szufladach, w pojemnikach.

W pierwszej chwili, poczułam wściekłość. Złość na dzieci.
Że nie umieją bądź nie chcą utrzymać porządku wokół siebie.
Ale duszek- porządniuszek wykazał się czujnością. 

„Hola moja pani – zawołał. – Ty nie na dzieciaki się złość, a na siebie!
To ty jesteś dorosła, ty jesteś mamą! Siebie wiń.
Widocznie nie umiesz wymagać od dzieci, skoro cię nie słuchają i nie szanują twoich poleceń. Może jesteś zbyt pobłażliwa? Może sama nie świecisz dobrym przykładem? Przemyśl to sobie dobrze, Igomamo…”

Zatem miałam, o czym myśleć w trakcie wycierania kurzy, oj miałam!
Zresztą, nie pierwszy raz…
Temat sprzątania i obowiązków domowych często „brałam na tapetę”.
Wciąż wracał do mnie jak bumerang.
Nawet, będąc w Polsce na wakacjach, zakupiłam książkę o tej tematyce.

DSCN8972

Nawiasem mówiąc, lektura bardzo mnie zainteresowała, nie żałuję tegoż zakupu.
Autorka zapewnia, że jak ktoś zacznie stosować jej metodę (zwaną KonMari), to już zawsze będzie utrzymywał porządek w swoim domu, a nawet więcej – odnajdzie szczęście w życiu, zwiększy pewność siebie, schudnie…
Prawdziwa magia sprzątania tak, jak sam tytuł wskazuje… 
Zauroczyło mnie podejście Japonki do otaczających  sprzętów i przedmiotów, urzekł mnie jej szacunek dla rzeczy. Podoba mi się filozofia Marie Kondo.
A jednak…

W moim przypadku znów Teoria poróżniła się z Praktyką!
Czy wspominałam Wam, że te dwie panie już tak mają, że wciąż się sprzeczają?

Wiecie, udało mi się dziś posprzątać niemal całe mieszkanie.
Znów jest błysk, znów w powietrzu unosi się zapach czystości. Tak jak lubię.
Tylko… cały dzień byłam smutna.
Nie poczytałam, nie pouczyłam się języka, nie odpowiedziałam na zaległe maile.
Po raz kolejny!
Nie odpoczęłam i nie stałam się lepszą mamą. Po raz kolejny, a jakże!
Duszek- porządniuszek całkiem nieźle dbał, by nie opuszczał mnie ponury nastrój.

Podczas zmywania naczyń, dotarło do mnie, że mam dwa wyjścia.
Albo dalej będę ciągnąć rolę służącej i niewolnicy, albo coś musi się zmienić.
Tonący chwyta się brzytwy, ja wybrałam opcję drugą i spróbowałam poszukać alternatywy. Jednak sama niczego mądrego nie wymyśliłam.
Poza jednym – muszę porozmawiać z pozostałymi domownikami!
Poprosić ich o radę, o pomoc.
Muszę uwierzyć w moje dzieciaki…

Gdy córka i syn wrócili ze szkoły i zjedli obiad, opowiedziałam im o duszku- porządniuszku w mojej głowie i o tym, jak minął mi dzień. Starałam się ich nie zanudzać, próbowałam przemawiać obrazowo tak, by zrozumieli, o co matce chodzi.
Wyjaśniłam, na czym polega problem (zrezygnowałam dziś z dwóch spotkań z koleżankami na rzecz dokładnego sprzątnięcia mieszkania, co poniekąd robię w każdy wtorek).
Wzięłam kartkę papieru, wielkimi literami napisałam „Posprzątany dom” i poprosiłam dzieci o podawanie propozycji i pomysłów, które wprowadzą ład do  naszej życiowej przestrzeni.

DSCN8978

Na początku pojawiły się standardowe pomysły, czyli „niech każdy sprząta po sobie”, „po zabawie odkładam rzecz na miejsce”, „po jedzeniu odnoszę talerz i kubek do kuchni”, ale wkrótce dzieciaki się rozkręciły.
Hi, hi, może duszek – porządniuszek podpowiedział jednemu i drugiemu jakieś rozwiązania?
W każdym razie nasza kartka powoli zaczęła wypełniać się konkretnymi inicjatywami.
I tak: dzieci ustaliły, że środa będzie dniem sprzątania pokojów (wtedy kończą lekcje o godzinie dwunastej i mają więcej czasu).
Każde z nich odkurzy swoją przestrzeń i gruntownie poukłada na biurku, bo tam jakoś najszybciej wkracza bałagan.
Oczywiście swój kąt będą sprzątać codziennie.
Mama sporządzi „Listę czystego pokoju” i każdego wieczoru będzie w odpowiednim okienku rysować buźkę: wesołą, smutną lub poważną – zależnie od stanu wnętrza.
Z buźkami związane są nagrody: tydzień „z uśmiechami” będzie uhonorowany ciastem, galaretką, naleśnikami (do wyboru) bądź zaproszeniem kolegi do domu, tudzież grą na komputerze w wymiarze trzydziestu minut.
Z kolei cały miesiąc bez smutnych twarzy (wow!) oznacza wyjście do sklepu i zakup nagrody rzeczowej (o wartości dziesięciu euro maksymalnie).
Ponadto dzieciaki zobowiązały się do stałego nakrywania stołu do posiłku i pomocy najmłodszej siostrze w sprzątaniu zabawek; jedno wybrało dni parzyste, drugie nieparzyste. Koniec. Tyle ustaleń.

Jutro środa, wdrażamy nasz plan w życie! Dzieci gruntownie sprzątają pokoje!
Mam nadzieję, że tym razem Teoria, zapisana na naszej karcie, będzie dobrze współpracować z Praktyką. Może w końcu dogadają się z sobą te dwie, co wciąż mają coś “na pieńku” (ale zdaje się już o tym wspominałam)?

Drodzy Czytelnicy, trzymajcie za nas kciuki!
Za miesiąc dam Wam znać, jak sprawdzi się nasz system porządkowania domu.
A może Wy mi coś podpowiecie?
Będę Wam bardzo wdzięczna, jeśli zechcecie podzielić się w komentarzach swoimi sposobami na zachowanie porządku w domu i na dobry podział obowiązków w rodzinie.
No, nie dajcie się dłużej prosić;)
Pomóżcie umęczonej “pani domu”, której… bliżej do służącej niż do jakiejkolwiek pani;)

DSCN8981

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na „Czy to jest… w porządku?

  1. dziadek Tomek pisze:

    A dlaczego trzeba pomagać Ewie w sprzątaniu, ona też musi swoje zabawki SAMA wrzucać do swojego pudełka. Już widzę, jak jest zarządzone sprzątanie, a Ewa siedzi jak królewna, gdy starsze dzieci układają jej zabawki. Ma wyrosnąć na bałaganiarę? Punkt ”Każdy sprząta po sobie” powinien dotyczyć wszystkich, bo jak nie, to jest bez sensu.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Słusznie, słusznie… na pewno nie chcemy chcemy, by nasza najmłodsza córcia wyrosła na bałaganiarę. Weźmiemy sugestię Dziadka pod rozwagę;)
      Może rzeczywiście nadszedł czas, by więcej wymagać od naszego „maluszka”?

      Polubienie

  2. kalipso pisze:

    Trzymam kciuki! Rad nie udzielę, bo sama mam ten sam problem. A może nawet większy…
    No i jako mama myślę, że TO na pewno nie jest w porządku:)
    Z uwagą będę śledzić Wasze poczynania w związku z tematem sprzątania.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Kalipso, pięknie Ci dziękuję za wsparcie i za głos. Trzymanie kciuków na pewno się przyda. Świadomość, że nie jest się jedyną mamą na polu walki z bałaganem dodaje pewności siebie.
      Obiecuję, że za miesiąc dam znać i poinformuję, jak nasze ustalenia sprawdziły się w praktyce:)

      Polubienie

  3. Singielka pisze:

    Ponoć dorosłość zaczyna się wtedy kiedy mając wolny dzień i mogąc spać do 14-stej organizujemy wszystkie sprawy, których nie załatwiliśmy w zapracowane dni 😉 Zatem nie ma czegoś takiego jak pojęcia dnia wolnego. :* Zawsze jednak można położyć pociechy szybko spać i zorganizować sobie mini SPA na wieczór :* Całuje

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję Singielko, no to mi dałaś do myślenia;)
      Tą dorosłością i względnym pojęciem dnia wolnego zwłaszcza.
      A z tym mini SPA w domowej łazience to może i dobry pomysł, szkoda tylko, że nie posiadamy wanny, no i dzieciaki nie zawsze „pozwalają się” wcześniej położyć spać;)
      Wszystkiego dobrego:)

      Polubione przez 1 osoba

  4. Marzena pisze:

    U mnie takie rozwiązanie nie do końca się sprawdziło, bo okazuje się, że moje dzieci mają „inną technikę” sprzątania! Musiałam więc bardzo doprecyzować np. jak ma wyglądać posprzątane biurko.Posprzątanie pokoju „inną techniką” to brak możliwości zapraszania koleżanek i zakupu nowych zabawek.Grzecznie odmawiam też poszukiwania „zagubionych” zabawek czy książek. System działa od września, krzywa postępu powoli pnie się w górę…;-)
    W kuchni sprawdziła się drastyczna metoda jedzenia z nieumytych naczyń…Widok min moich córek, gdy dostały obiad na zaschniętych talerzach z poprzedniego dnia – bezcenny! A jak moja wiarygodność podskoczyła! „Mówiła, mówiła… i w końcu to zrobiła…” – skomentowała młodsza.
    To co m,y Mamy, powinnyśmy najpierw zrobić, to „posprzątać” w swojej głowie i przestać wyręczać nasze pociechy we wszystkim, więcej wymagać i wspierać w celach, które im wyznaczamy. Nie jest to łatwe, bo my przecież działamy jak dobrze zaprogramowane roboty: „Mamusi pić mi się chce” – nie biegnę już do kuchni żeby nalać wody z butelki, bo przecież mała narozlewa. „Skarbie, idź do kuchni, tam jest woda. Rozlałaś? tam jest ściereczka”.
    Trzymam kciuki. Niech Twój duszek-porządniuszek się nie złamie 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Marzenko, dziękuję z całego serca za podzielnie się swoimi doświadczeniami w zakresie porządku.
      Rady oparte na doświadczeniu drugiej mamy uważam za bezcenne.
      Całkowicie się z Tobą zgadzam, jeśli chodzi o jasną komunikację z dziećmi i precyzowanie poleceń i oczekiwań.
      U nas jest to samo – dla mnie „posprzątany pokój”, niestety, oznacza coś zupełnie innego niż dla syna i córki.
      Ale pracujemy, pracujemy nad zmianami. Na razie codzienne ocenianie pokoju za pomocą buziek działa na nich motywująco.
      Zależy im na nagrodach.
      Choć, wiesz, ja bym wolała, żeby ta motywacja była taka bardziej wewnętrzna, wypływająca z potrzeby serca i z chęci przebywania w czystym pokoju;) Ale może za dużo oczekuję od dzieci?
      Wielkie wrażenie wywarła na mnie Twoja metoda podania obiadu na „wczorajszych” talerzach;) Aż wyobraziłam sobie tę scenkę i minę Twoich córek. Jeszcze te refleksyjne słowa młodszej;) Hi hi… Podziwiam Cię za konsekwencję. Chyba rzeczywiście może nawet takie lekko szokujące techniki przynoszą szybsze i trwalsze rezultaty niż tradycyjne zrzędzenie, które dzieciaki „puszczają mimo uszu”…
      Muszę wziąć z Ciebie przykład również w sposobie reagowania na prośby w stylu „Pić mi się chce”, „Rozlało się”, bo też mam tendencję, że zaraz lecę po wodę, kubek, ścierkę…
      Dziękuję Ci za tę skarbnicę dobrych rad:) Mój duszek – porządniuszek bardzo się z nich cieszy i chce je zaraz wypróbować w praktyce:) Pozdrawiam:)

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s