Hej, to znowu ja, Okruszek! Przychodzę z kolejną majówkową opowieścią. Ostatnio pisałam o moim kocie Guziku, a dziś odwiedzimy taką jedną panią, która mieszka w lesie. Pewnie nieraz o niej słyszeliście. Jej chatka pachnie pierniczkami, ściany pokrywa czekolada, a drzwi i okiennice zrobione są z chrupiących wafelków.
Ta pani spogląda przez lufcik chytrymi oczkami i wystawia swój haczykowaty nos, by wywęszyć zbliżające się dzieci. Kiedyś złapała Jasia i Małgosię, ale oni ją pokonali i teraz nikt się jej nie boi. Zresztą Baba Jaga się zmieniła i zaczęła uczciwe życie.
Żeby wynagrodzić wyrządzone zło, zbudowała Park Jasia i Małgosi (Hans & Grietje), z naleśnikarnią i super placem zabaw.
Zobaczcie, jak pomysłowo! Dzieci skaczą, biegają, czołgają się, wspinają, huśtają, a gdy się zmęczą i zgłodnieją, siadają i zjadają naleśniki – nie byle jakie, lecz wyjątkowe i o wyjątkowych nazwach: naleśniki Jasia (z boczkiem, grzybami, porem, czerwoną cebulą i serem), Małgosi (z grzybami, porem, serem brie, orzechami włoskimi i miodem) i cała seria naleśników Baby Jagi: Długowieczna Wiedźma, Gruba Wiedźma, Ukryta Wiedźma, Śmierdząca Wiedźma, a i to nie wszystkie.
Mój tatuś odważył się zamówić „Heksenbillenkoek” -hi hi! – „naleśnik pupa wiedźmy”.
I bardzo mu smakował, mimo że był nasiąknięty deszczem.
Bo wiecie, choć mam już (prawie) siedem lat, to nie rozumiem wszystkiego, co wymyślą dorośli. Popatrzcie tylko: naleśnikarnia mieści się w dużym budynku, składającym się z kilku oddzielnych salek. Wiem, bo zajrzałam do środka i widziałam nawet wielgachny kocioł postawiony na ogniu.
I wewnątrz nie było żadnych ludzi poza kelnerkami i kucharzami, ponieważ wszyscy goście jedli na zewnątrz. I nawet jak spadł ogromny deszcz, taki naprawdę ogromny, to i tak wszyscy musieli pozostać na dworze, my również.
Kuliliśmy się, próbując schronić się pod parasolem, ale to na niewiele się zdało, bo wielkie krople deszczu atakowały z każdej strony.
Przemoczone panie kelnerki biegały z tacami na deszczu i było mi ich naprawdę żal.
Ale nas też, bo zamówiliśmy wiedźmowe naleśniki, a tymczasem jedliśmy wiedźmowe z deszczem. No i nie skorzystaliśmy z placu zabaw!
Szybko wróciliśmy do domu, gdzie Guzik wylegiwał się na łóżku. Koty to mądre zwierzęta, umieją o sobie zadbać – myślałam dygocząc z zimna i przebierając się w suche ubrania.
Za to za dwa dni dzień wstał wesoły i słoneczny, więc postanowiliśmy wrócić do Parku Jasia i Małgosi, już nie na naleśniki, ale jedynie na chwilę zabawy.
Wypożyczyliśmy rowery i pojechaliśmy przez las, bo całe to wiedźmowe królestwo znajduje się nie w mieście, a przy lesie Harderbos.
Przeżyłam w nim chwilę grozy, bo po drodze spotkaliśmy kilka byków.
Były takie wielgachne!
Wygrzewały się na słonku, żuły smaczną trawkę, a nas ledwo obrzuciły leniwym spojrzeniem, które ponoć ma swoją nazwę: „spod byka”.
Tym razem bawiliśmy się znakomicie. I tak dokazywaliśmy, że w końcu zostaliśmy zamknięci w klatce. Na szczęście nie przez Babę Jagę, lecz rodziców.
Ps. Uwaga! Mamusia podpowiada, że Park Jasia i Małgosi można odwiedzać za darmo, parking również jest bezpłatny. Ponoć to ważna informacja, bo w Holandii wszystko kosztuje, więc jak coś nic nie kosztuje, to warto o tym mówić.
Tylko za jedzenie i picie trzeba płacić, bo własnego nie wolno spożywać (w każdym razie tak głoszą tablice informacyjne).
Niestety obecnie, przez koronawirus, wizytę należy rezerwować przez Internet.
Jakie to piękne! Pal sześc deszcz – no nie, jak się pochorują, to pewnie wcale nie tak pal sześć – ale te przejścia, okienka, cudo. Siedem lat? Jak ten czas jednak leci, nawet, jeśli tylko blogowo.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Naleśniki chętnie bym zjadła i atrakcje wszelkie zobaczyła, tym bardziej, że pogoda coraz lepsza.
Ja tez nie wszystko rozumiem w tej pandemii, Okruszku, na zdrowy rozum to można wiele zmienić, ale ktoś inny decyduje. Kiedyś na wycieczce kupiliśmy tylko kawę i sernik, by zjeść na ławce, bo jak jeść obiad na kolanach z papierowych talerzy, w dodatku gdy kropi deszcz?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cześć Kochany Okruszku! Oj bardzo mi brakowało Twoich opowieści i Twojej obecności 🙂 Podziwiam Waszą odwagę – zwłaszcza Twoją i Rodziców. Ja bym niczego od wiedźmy nie przyjął, nawet najpyszniejszego naleśnika… Bo wiesz, jednak wiedźma to wiedźma. Mogła się nawrócić, park wybudować…ale kto zaręczy, że to nie jest jakiś jej chytry plan, aby znowu dzieci łapać?? 😀 Zawsze trzeba być ostrożnym.
Ale cieszę sie bardzo, że tak fajnie się bawiliście w takim magicznym miejscu. A tej przejażdżki przez las to Ci naprawdę zazdroszczę ::) Ściskam Was mocno!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Celciku drogi, dziękujemy serdecznie za czujność i troskliwość, niestety nieco za późno na ostrzeżenia. 😉
Jak widzisz – zaryzykowaliśmy. 😉
Zaufaliśmy wiedźmie i jej naleśnikom i nie wiem, czy po prostu dopisało nam szczęście, czy też deszcze wypłukał z potrawy ewentualne zioła trujące, czy jednak czarownica naprawdę się nawróciła – w każdym razie opuściliśmy powyższy przybytek zadowoleni, w pełni władz fizycznych i umysłowych. 😉
Ale masz rację, nigdy nie warto tracić czujności.
Uściski wielkie. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ale swietne miejsce! I to za darmo?! Szkoda, ze za pierwszym razem deszcz pokrzyzowal Wam plany, ale fajnie, ze za drugim dzieciaki sie wyszalaly. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Fajna miejscówka i faktycznie wstęp i parking za darmo.
Zarabiają widocznie na jedzeniu i napojach.
PolubieniePolubienie
Drogi Okruszku, w pandemii dopiero widać, ile wydano nierozsądnych decyzji. U nas restauracje zamknięte, ale kościoły otwarte, lekarze leczą teefonicznie, ale do fryzjerki sprzedawczyni nie może przyjść, choć fryzjerka do sprzedawczyni już może.
Naleśnika Baby Jagi sama chętnie bym zjadła 🙂
Zasyłam całej Rodzinie wiele radości i uśmiechu
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Ultro, Twoje miłe pozdrowienia zawsze sprawiają nam ogrom radości. 🙂
Dziękujemy, odwzajemniamy.
A pandemia faktycznie sieje (albo zbiera, bo już nie wiem) mnóstwo paradoksów.
PolubieniePolubienie
naleśniki, tak samo jak pierogi – mnożna faszerować dokładnie wszystkim, co się lubi. i nie dziwią mnie słone, czy pikantne odmiany. crepes – to przecież pomysł z brodą, a młodzież „odkrywa” takie wynalazki raz po raz – z grubsza co pokolenie.
PS. Ciekawe, ile dni brakuje jeszcze, żeby Igomama została najdrobniejszą rodzinną Kruszynką.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oko, no niestety coraz mniej tych dni brakuje. 😉
Jak widać na załączonych obrazkach towarzystwo mi urosło. 🙂
Ja sama niestety już nie rosnę, co najwyżej wszerz, ale tego wolałabym raczej uniknąć. 😉
PolubieniePolubienie
Naleśniki i pierogi to pole do popisu… z tym czym tylko fantazja pozowli 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Choć pandemia i deszcz, miło rodzinnie spędziliście czas.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
całkiem fajny ten domek ‚baby Jagi’…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję. 🙂
PolubieniePolubienie