Można nie lubić jesieni.
Bo zwykle przychodzi za szybko; bo przynosi chłodne dni, ciemne poranki i zbyt wczesne wieczory. Bo zapowiada długą zimę. Bo perspektywa lata jest tak rozpaczliwie odległa. Bo… Cóż, mogłabym wyliczać jeszcze wiele różnych „bo”…
Można nie tylko nie przepadać za jesienią, ale nawet trochę się jej obawiać.
Owszem – możesz szanować ją; obserwować dokładnie, wnikliwie, ale ta dokładność i wnikliwość będzie podszyta lękiem.
A lęk… straszy, bo wiadomo – taka już jest jego natura.
Podszeptuje, że za chwilę wdzięk minie, czar pryśnie, liście z drzew opadną, zrobi się szaro i smutno… Biedne drzewa znów przez kilka miesięcy będą cierpieć kompleksy z powodu utraty swych bujnych, liściastych czuprynek. Podobnie jak ludzie…
W dzieciństwie i młodości – czujemy się królami życia, jesteśmy przekonani o swej wyjątkowości i potędze… A kiedyś, w przyszłości, staniemy nadzy na scenie życia, pozbawieni masek, urody, siły, zdrowia… Dokładnie tak samo jak te gołe drzewa…
Dość. Po co snuć takie smętne myśli? Już wystarczy…
Albowiem, pomimo tego, że jesień budzi w nas mieszane uczucia, to jednak w konkursie na najpiękniejszą spośród pór roku, zwycięski puchar przekazuję właśnie obecnej władczyni (choć, gwoli ścisłości, osobiście najbardziej kocham wiosnę).
Bo, owszem, jesieni można nie lubić, ale na pewno nie sposób odmówić jej urody.
Urody niebanalnej, niepospolitej i nietuzinkowej.
Wszak jesień to królowa barw! Zdecydowanie.
I, paradoksalnie, choć pani ta gustuje raczej w zimnych temperaturach, to jednak kolory wybiera zdecydowanie w ciepłym odcieniu.
Maluje świat na żółto, ubiera liście w pomarańcze i brązy.
A jak ma dobry humor, to i czerwieni przyrodzie nie poskąpi!
Zresztą tę jesienną czerwień jakoś szczególnie sobie upodobałam, to taki rarytas dla mnie, deserek, wysublimowany kąsek.
Jesienią nawet zieleń łagodnieje, ociepla się, rdzewieje, gasi swą pierwotną wiosenną świeżość i ostrość.
Podobnie jak człowiek, który w młodości szalał, nie stronił nawet od agresji, a na starość spokorniał, zdziecinniał…
Tak, lubię jesienny świat ubrany w ciepłe barwy.
Lubię łapać ostatnie promienie słońca, migoczące między coraz rzadszymi listkami.
Lubię szelest listowia i uczucie tej cudownej miękkości rozciągającej się pod podeszwami butów.
Ja naprawdę uwielbiam jesień!
Jest taką wdzięczną modelką, toteż ganiam sobie za nią z aparatem fotograficznym w ręku. Dziś, wczoraj, przedwczoraj…
I dzielę się nią z Wami. Taką, jaką mam.
Musi mi wystarczyć holenderska jesień, ponieważ ta osławiona, złota, polska – jest daleko, ponad tysiąc kilometrów stąd, a może nawet jeszcze dalej, bo ponoć w Polsce już zima przejmuje ster w posiadanie i serwuje dania ze swojej ulubionej palety barw.
Wiem, że tu też tak będzie…
To przyjdzie…
Wkrótce liście zamienią się w burą ściółkę, która zamiast cudnie szeleścić pod nogami, będzie tylko oblepiać buty.
Zmarznięte drzewa zapłaczą, a krople łez zmienią się w błotniste kałuże.
Złoto zardzewieje…
Na szczęście to stanie się dopiero jutro!
A jeszcze dziś biegam z małą córeczką po liściastych dywanach!
Jeszcze dzisiaj pomiędzy drzewami szukam autorki tych złocistych pejzaży, tej pani, jesienią zwanej.
Jeśli ją znajdę, to poproszę, by pomalowała swymi ciepłymi, energetyzującymi kolorami życie ludzi samotnych, chorych, dotkniętych jakąś tragedią, bo im jest najtrudniej.
Może piękna pani użyczy im pozytywnej energii zaklętej w brązowych kasztanach, w czerwonych owocach dzikiej róży oraz w tych liściach żółtych, rudych i pomarańczowych? Może. Tak bym tego chciała…
A dziś, na wszelki wypadek, nie rozstaję się z aparatem, bo a nuż właśnie teraz dopisze mi szczęście i stanę twarzą w twarz ze Złotą Królową? Kto wie?
piękne refleksje nt.jesieni …też lubię złotą polską jesień a za zimą nie przepadam..
pozdrawiam ,piękne te widoki Twojej jesieni 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję:) Poniekąd zainspirował mnie Twój piękny wiersz o jesieni. Też pozdrawiam:)
PolubieniePolubienie