Dzień w klasztorze zmienia perspektywę

Zdjęcie WhatsApp 2024-03-27 o 19.49.18_5b38a7eb

Podczas naszego pielgrzymowania szlakiem Świętego Jakuba dwie noce i jeden dzień spędziłyśmy w klasztorze Oseira, u braci cystersów. Tysiącletnie mury tworzą zaporę między światem materialnym, pełnym neonów i blichtru, a światem duchowości.
Przeniosłam się w inny wymiar w pokoju z modlitewnikiem na biurku i Matką Bożą czuwającą ze ściany.

Wymiar, w którym wskazówki zegara rytmicznie odmierzają pory modlitwy.
W którym wartości zostają przetasowane jak talia kart.
Zaprzątające mą głowę „ważne sprawy” chwyciłam jak pierzynę, za dwa końce. Otworzyłam drzwi balkonowe. Wychyliłam się. Zaczęłam trzepać. Z pierzyny uleciało pierze. Wirującym ruchem opadało na ziemię jak drobinki opłatka.
Wreszcie poczułam lekkość.

Zdjęcie WhatsApp 2024-03-27 o 19.04.56_72ab9d8d

Przeniosłam się w inny wymiar w kaplicy monastyru, uczestnicząc w codziennym rytuale śpiewanych modlitw. Osiem razy dziennie.

Zdjęcie WhatsApp 2024-03-27 o 19.03.43_80527d50

To nic, że nie znam hiszpańskiego! W klasztorze nawet język traci na znaczeniu.
Można odpocząć od potoku słów, codziennej nieprzebranej lawiny zdań, od small talków, feedbacków, od konieczności zagadywania ciszy, tej niezręcznej.
Tutaj jest odwrotnie.
Cisza ma być. Cisza wygodna, jak miękka kanapa. Cisza, w której się odpoczywa.

I nawet telefon nie rozprasza, bo nie ma wifi, a zasięg rozbija się o kamienne mury.
Nie ma też telewizji i komputera.
Detoks od tragedii, od wojny, od problemów przynosi uwolnienie.
Wreszcie poczułam spokój.

Zdjęcie WhatsApp 2024-03-27 o 19.46.34_f15ea5c9

W klasztorze byłam po raz pierwszy i nie sądziłam, że będzie mi tu tak dobrze.
Jakbym wróciła do łona matki. Ogromny komfort.
Ulga, że mogę zdjąć maski wymagań, odłożyć na bok konwenanse, wyswobodzić twarz z uśmiechu, z robienia dobrej miny do złej gry.
Tutaj nikt na mnie nie patrzy, niczego ode mnie nie chce.
Nic nie muszę.

Zdjęcie WhatsApp 2024-03-27 o 19.43.24_e0f8a31b        Zdjęcie WhatsApp 2024-03-27 o 19.45.02_3cc21ab5

W monastyrze żyje ok. 10 – 12 braci cystersów.
To przedstawiciele różnych pokoleń: młodzi strzeliści, w średnim wieku i w podeszłym.

Zakon ma charakter modlitewno- kontemplacyjny.
Obowiązują w nim surowe reguły benedyktyńskie: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Módl się i pracuj – ora et labora.
Mnisi żyją w ascezie i prostocie codziennej rutyny.
Modlą się śpiewem w kaplicy, a my – z nimi.

Pierwsze nabożeństwo odbywa się już o 4.30, w porze, gdy sny smakują najbardziej.
Ale to nic! Skoro jesteśmy tutaj, to chcemy doświadczyć zakonnego życia w pełnej krasie.

Dlatego wstaję. Jak marionetka, bo tak najlepiej. Nie rozmyślać, skupić się na działaniu.

Klasztorne korytarze przypominają labirynt. Łatwo się zgubić.
Na szczęście nasze pokoje znajdują się dość blisko kaplicy.

Na pierwszym nabożeństwie ciężko się skupić, moje koleżanki i ja trzęsiemy się z zimna. Na kolejne – stawiamy się już lepiej przygotowane, ubrane na cebulkę: dwie pary getrów, kurtki, rękawiczki, Marta z Basią mają czapki, ja wtulam szyję w ciepły komin.

Zdjęcie WhatsApp 2024-03-27 o 19.48.39_a0576e8f

Gdy korytarzem nadchodzą mnisi, jeden za drugim, nastaje jasność: białe habity rozjaśniają klasztorny mrok.
W kaplicy siadają naprzeciwko siebie, po obu stronach ołtarza.

My zajmujemy miejsca w ławkach z tyłu.
Każde nabożeństwo trwa ok. 40 min. Jeden z braci zasiada przy organach.
Adorują Boga śpiewem łagodnym jak strumyk szemrzący w górach. Staję się wtedy listkiem unoszonym w srebrzystej toni, raz delikatnie rozkołysanym, to znowu całkowicie zanurzonym w wodzie.

Błądzę wzrokiem po łukowatych sklepieniach, ikonach, ramionach krzyża…
I po twarzach braci. Są tak skromni, pełni pokory. Zatopieni w kontemplacji.
Jak to jest wierzyć tak mocno, tak głęboko, aż do całkowitego zatracenia się w duchowości?
Czy ich także dopada kryzys, zwątpienie, samotność?
Czy niekiedy tęsknią za światem zostawionym za murami klasztoru, za pysznym jedzeniem, za rozrywką czy nawet chwilami próżnowania?
Czy nie nuży ich rutyna?
Gdy świat podsuwa tysiące pokus, kręci się jak karuzela w wesołymi miasteczku, wabi atrakcjami, oferuje najróżniejsze wyrzutnie adrenaliny i hormonów szczęścia – biali mnisi mają siłę odwrócić się od tej plątaniny kolorów i dźwięków, odwrócić się w kierunku Boga. Boga cichego i niewidocznego.
Świat zaprogramowany na tryb „mieć więcej” potrafią przełączyć na: „mniej”.
Na mało. Malutko. Prawie nic.

Zdjęcie WhatsApp 2024-03-27 o 19.03.43_8650484f

Modlą się, uczą, pracują.
Jedzą skromne, bezmięsne posiłki. Zrezygnowali z używek, z kawy, herbaty, alkoholu, słodyczy. Nie rozmawiają z sobą, a jedyna dozwolona komunikacja dotyczy pracy.

Z osobami świeckimi, gośćmi i pielgrzymami, komunikuje się jeden, wyznaczony do tej roli brat. Nas podjął zakonnik Cezar. Młody, przystojny, o ciepłym uśmiechu.
Tak się złożyło, że akurat tego dnia, 11 marca, obchodził 37 urodziny.
Poczęstował nas ciastkami wypiekanymi przez mnichów.
Ale nie mogłyśmy mu zaśpiewać Happy Birthday, bo śpiewać można tylko w kaplicy i tylko chwaląc Boga.
Na pytanie, jak świętuje urodziny, brat Cezar uśmiechnął się i odpowiedział, że z okazji jego święta bracia mogą wyjątkowo napić się kawy i chwilę porozmawiać.
Czujecie to? Żadnego tortu, żadnych prezentów!
Kawa i rozmowa. A tyle szczęścia.

Zdjęcie WhatsApp 2024-03-27 o 19.39.53_f6754220

Posiłki jemy osobno.
Brat Cezar wskazał nam kuchnię i jadalnię. Po skończonym jedzeniu goście sami zmywają po sobie i od razu nakrywają stół do kolejnego posiłku.

Najpierw na kolacji i śniadaniu towarzyszy nam siostra klaryska kończąca tydzień rekolekcji. To rekolekcje kontemplacyjne, bez nauk. Odpoczynek i modlitwa.
Siostra wyraziła uznanie, że zdołałyśmy wstać na pierwszą modlitwę, tę o 4.30.
Ona zaczynała każdy dzień rekolekcji eucharystią o 7.15.
Zażartowałyśmy, że widocznie mamy więcej grzechów od siostry, dlatego potrzebujemy też więcej umartwienia.
Gdy siostra odjechała, na kolejnym posiłku pojawił się dopiero co przybyły z Salamanki wykładowca uniwersytecki.

Zdjęcie WhatsApp 2024-03-27 o 19.42.21_03145d03

Opowiedział nam, że przyjeżdża do braci cystersów raz do roku, zawsze poza sezonem.
Cztery dni w klasztorze i staje się jak nowo narodzony! Bez dzwoniącego telefonu. Bez obowiązków zawodowych, rodzinnych i innych. Prawdziwe spa dla głowy.
Rozumiemy to.

Dobrze mi w klasztorze.
Zadziwiająco dobrze. Tak dobrze, że gdy przychodzi czas ponownego ruszenia na szlak, czuję niedosyt i chęć przedłużenia pobytu w zgromadzeniu.
Może minęłam się z powołaniem?

Zdjęcie WhatsApp 2024-03-27 o 19.41.55_06748f4f

Wystarczyło jednak, że wyszłyśmy za bramę.
Że zobaczyłyśmy wzgórza, bujną śródziemnomorską roślinność, coś a la kosodrzewina, olbrzymie skrzypy, rachityczne drzewka.
Usłyszałyśmy perliste ptasie trele, a od nabrzmiałego tlenem powietrza wręcz zakręciło się w głowie.
Przebłysk myśli o życiu zakonnym już na stałe momentalnie ulotnił się w świetle cudu galicyjskiego poranka.

Zdjęcie WhatsApp 2024-03-27 o 19.42.55_9ce2e577

Ten wpis został opublikowany w kategorii Hiszpania i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

10 odpowiedzi na „Dzień w klasztorze zmienia perspektywę

  1. mr Andrzej W pisze:

    Czas spędzony w klasztorze potrafi odmienić naszą perspektywę i wprowadzić spokój do naszego życia. Opisane doświadczenia zdają się być prawdziwą lekcją odkrywania piękna ciszy i kontemplacji w świecie pełnym hałasu i pośpiechu. Możliwość oderwania się od codziennych spraw i zanurzenie w chwili obecnej może być naprawdę zbawienne dla duszy.

    Polubione przez 1 osoba

  2. jotka pisze:

    Bardzo ciekawe doświadczenie, ale nie wiem czy wytrwałabym taki reżim, lubię jednak być wolnym strzelcem, może tyle lat pracy zawodowej czyni człowieka głodnym wolności…

    Klasztor i otoczenie sprzyjają odnowie duchowej, to na pewno! czasami gdy wyjeżdżamy na wakacje w skromniejsze od domowych warunki, stwierdzamy, że wcale tak wiele nie potrzeba do szczęścia, za dużo gromadzimy, za szybko żyjemy…

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Też mam takie odczucia, Jotko, że za szybko żyjemy i za bardzo gonimy za dobrami materialnymi, gdy tymczasem to wcale nie daje szczęścia.
      Wspaniałych Świąt Wielkanocnych, Joteczko.
      Oby udało się spotkać z synem, synową i wnusiem. 🙂

      Polubienie

  3. Ultra pisze:

    W klasztorze wytrzymuje się ciszę przez pierwszy tydzień, a potem już coraz trudniej, brakuje ludzkiego gwaru, śmiechu, radości, wolności.
    Zasyłam serdeczności

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Też się tego obawiam, Ultro, choć z drugiej strony czułam ogromne szczęście i spokój w klasztorze. Ale byłam 1,5 dnia. Krótko.
      Jednak chciałabym powtórzyć to doświadczenie, może w wakacje, gdzieś w Polsce.

      Świąt w dobrym samopoczuciu, Ultro, ostrego wzroku i dużo spokoju w sercu Ci życzę. I ukochanych bliskich z Tobą i dla Ciebie.

      Polubienie

  4. Iwona Zmyslona pisze:

    Życie zakonne na pewno nie byłoby dla mnie. Za bardzo lubię ludzi i rozmowy z nimi. Co prawda odkąd jeżdżę na wózku nie mam do tego zbyt wielu okazji, ale na szczęście jest komórka. Z okazji Wielkanocy życzę Tobie i Rodzinie spełnienia marzeń, zdrowia i uśmiechu.

    Polubione przez 1 osoba

  5. Igomama pisze:

    Iwonko, dziękuję Ci bardzo.
    Tobie też dużo spokoju na ten świąteczny czas, trudny dla Ciebie bardzo.
    Pamiętałam o Tobie w czasie mojej pielgrzymki, modląc się o ulgę w Twojej żałobie, nadzieję w sercu i ukojenie cierpienia.

    Polubienie

  6. czipss pisze:

    Cudowne doswiadczenie. Pieknie opisalas te podroz.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz