Zapoznanie z sąsiadami, czyli słynne naleśniki;)

  Nalesniki

Uf… Podziało się.

Zaczęło się niewinnie, wręcz banalnie.

Po całym tygodniu nauki w nowej szkole, matka chciała sprawić dzieciom odrobinę przyjemności. Na poprawę nastroju zazwyczaj dobrze wpływa degustacja ulubionej potrawy. Nie inaczej jest w przypadku moich dzieci… Groszek i Iskierka zażyczyli sobie naleśników.

Z tym akurat nie powinno być problemu – stwierdziła mama. – W Holandii są jajka, mleko, mąka.

– Już się robi, kochani.

No i się zrobiło… Wszystko szło „jak po maśle”, dopóki mamuśka nie zabrała się za smażenie. W szafce znalazła około pięciu patelni. Pełna optymizmu postawiła na gazie od razu dwie, jak zazwyczaj, by smażenie szło szybciej.

Niestety, nie szło szybciej… Więcej – nie szło wcale. Patelnie okazały się zużyte i przypalały ciasto. Mamusia z rozrzewnieniem wspomniała swoje patelnie do naleśników smażące idealnie, które… zostały w Polsce.

Naleśniki się przypalały, a dzieci czekały na swój przysmak. Tylko dobre wychowanie i wrodzona powściągliwość ustrzegły mamuśkę przed przeklinaniem nad patelnią… Była chwila zwątpienia i pokusa, by dać sobie spokój i wyrzucić przypalone ciasto, a dzieciom w zamian zaproponować np. kanapki z nutellą. Ale matka na to za ambitna. Nie podda się. Poradzi sobie nawet z przypalonymi patelniami. Tak się zawzięła, że nie zauważyła coraz większej ilości dymu w kuchni…

Na szczęście dzieci przywołały ją do porządku.

– Mamusiu, dymi się…

– Już kończę…

I w tym momencie rozległo się nieznośne „pikanie”, a może lepiej „buczenie” lub wycie…Mama tak była zaaferowana wyczarowaniem choćby kilku naleśników, że nie zwróciła uwagi na ten odgłos. Ale on stawał się coraz bardziej uporczywy i dokuczliwy…Intensywność dźwięku była w pewnym momencie tak wielka, że już nie dało się go ignorować.

Na dodatek mama spostrzegła za oknem, tuż przed swoim domem, tłum zgromadzonych dzieci. Przybyły chyba z całej okolicy.

-Czyżby amatorzy polskich naleśników? – W głowie zakołatała jej myśl.

Mamcia była tak zaaferowana bojem z patelniami i walką o naleśniki, że nawet tłum gapiów nie był jej w stanie wygonić z pola bitwy.

Tajemnicze „pikanie” nie zanikało, lecz wciąż zwiększało swą intensywność, stając się nieznośne… Tłum domniemanych smakoszy naleśnikowego szaleństwa również podwajał swą objętość. Dzieciaki zebrane przed domem coś wykrzykiwały po niderlandzku… Mało tego, pojawili się też dorośli z sąsiedztwa… Rozległ się dzwonek do drzwi…

– O nie! Nie tak szybko i nie wszyscy – pomyślała matka. – Nie wystarczy tych naleśników dla was. Ledwo dla Iskierki i Groszka coś będzie… Te patelnie są do niczego. Dlaczego te moje niezawodne zostały w Polsce?

Ale na dalsze rozmyślania już zabrakło czasu. Tłum wtargnął do środka.

A potem… Oj, ale wstyd!

Na wspomnienie tej sceny mamusia aż się rumieni i nieśmiało spuszcza wzrok.

Tłum sąsiadów szturmował mieszkanie bynajmniej nie w celu degustacji kilku marnych, przypalonych naleśników…

„Pikacz” okazał się alarmem przeciwpożarowym;)

Znajomość z sąsiadami została zawarta…

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „Zapoznanie z sąsiadami, czyli słynne naleśniki;)

  1. szarabajka pisze:

    Ale siara matka, jakby powiedzieli moi synowie 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  2. Igomama pisze:

    I synowie mieliby absolutną rację;)

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s