Nad morzem w Noordwijku

DSCN8255

Jak minął Wam weekend? Nam – znów za szybko.
Zazwyczaj, jeśli w sobotę przypada zjazd w polskiej szkole misyjnej (a tak się dzieje dwa, trzy razy w miesiącu), to potem brakuje nam czasu na wypoczynek.
Weekend gwałtownie się skraca.

W sobotę już z rana panuje zamieszanie.
Syna należy zawieźć na mecz, który co tydzień jest rozgrywany w innym miejscu, na szczęście, zawsze gdzieś nieopodal.
W tym samym czasie ze starszą córką trzeba pojechać na balet.
Po powrocie do domu zazwyczaj ja gotuję obiad, a mężulo usypia najmłodszą pocieszkę. Starszaki pakują plecaki.
O czternastej wyjeżdżamy do Amsterdamu, do szkoły. Tam najpierw odbywają się lekcje języka polskiego i religii, a następnie w pobliskim kościele zostaje odprawiona msza święta. Wracamy do domu po dziewiętnastej.

Z kolei w niedzielę, przed południem, starsze dzieci uczestniczą w lekcjach pływania.
To wymóg szkoły. Ze względu na ogromną ilość kanałów i zbiorników wodnych w Holandii, uczniowie powinni umieć pływać ze względów bezpieczeństwa.
Wierzcie mi, po powrocie z basenu, czasu wolnego zostaje już naprawdę niewiele.
Często mamy ochotę zostać w domu i zwyczajnie poleniuchować.
Wczoraj jednak była tak piękna pogoda, że… zamarzyło nam się morze.

DSCN8262

Najbliżej mamy do Zandvoortu (pisałam o nim tu), ale wolimy nadrobić parę kilometrów i pojechać do Noordwijku, który jakoś bardziej przypadł nam do gustu.
To mała mieścinka, zatem wszędzie łatwo trafić.
Plaża jest piaszczysta i bardzo szeroka, a przy niej znajdują się wydmy.
Oczywiście nie umywają się one do polskich wydm w okolicach Łeby.
W Holandii są to po prostu niewielkie piaszczyste pagórki, porośnięte trawami.
Niby nic nadzwyczajnego, ale zważywszy, że powierzchnia tego kraju jest płaska jak stołowa deska, to nawet niewielkie wzniesienia terenu budzą zainteresowanie i przyciągają uwagę.

DSCN6616

Gdy wyjeżdżaliśmy z domu pogoda była słoneczna, a niebo bezchmurne.
Jednak w przeciągu godziny aura znacznie się zmieniła.
W Noordwijku szalał wiatr, ale to naprawdę szalał.
Nie wiem kto doprowadził go do takiej furii (mewy, człowiek?), w każdym razie, swą złość wyładowywał na plażowiczach.
Sypał piaskiem w oczy; ciągnął za włosy, które fruwały na wszystkie strony świata; próbował wtargnąć pod bluzy i kurtki. Taki to był łobuz!

DSCN8266

I taki to był nasz pech, bo przecież jeszcze w samo południe pogoda zakrawała na idealną, ba, nawet sporo ludzi odważyło się zażyć wrześniowej morskiej kąpieli.
Natomiast już kilka godzin później trzeba było stanąć do walki z wietrzyskiem i piaskiem. Jedynie oczy cieszył widok roztańczonych po niebie latawców; one to dopiero żyją sobie
z wiatrem za pan brat!

DSCN8248

A co nam, pechowcom, pozostało?
Ano pocieszaliśmy się tłumacząc sobie, że przy wietrznej aurze morze łaskawiej dzieli się jodem z przybyszami… A potem rozgrzaliśmy się tradycyjnymi, bardzo popularnymi tutaj, przekąskami z ryb serwowanymi na gorąco z zimnym sosem.

DSCN8277

Mój aparat fotograficzny, w przeciwieństwie do latawców, nie chciał współpracować z wiatrem. Zdjęcia wyszły ponure, a fruwające w powietrzu ziarenka piasku zamazały obraz. Mimo szarości fotografii, zapewniam, że Noordwijk jest naprawdę przyjemnym nadmorskim miasteczkiem, a jako dowód zamieszczam zdjęcia wykonane w tym samym miejscu tylko o innej porze, czyli wiosną i latem. Prawda, że jest dużo piękniej?

DSCN6637

Przy okazji przypomniała mi się pewna anegdotka. Chcecie posłuchać?
Otóż, przyjechaliśmy do Noordwijku w pewien letni, upalny dzień, gdy z nieba lał się taki żar, że przeciętny człowiek marzył tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się nad wodą, bo na inne marzenia było po prostu za gorąco.
Nam udało się spełnić to życzenie i pojechaliśmy nad morze, właśnie tutaj.
Byliśmy bardzo spragnieni ochłody, dlatego na plaży rozlokowaliśmy się jak najbliżej brzegu. Co prawda wiązało się to z minimalnym ryzykiem, że przy większej fali nasze ręczniki ulegną zamoczeniu, ale wówczas jakoś specjalnie nie przejęliśmy się tym ewentualnym zagrożeniem.
Z entuzjazmem oddaliśmy się nadmorskiemu szaleństwu.
Jak zawsze było pluskanie, chlapanie, bieganie, kopanie, lepienie, zbieranie muszelek…

DSCN7471

Po jakimś czasie, uznaliśmy, że pora wracać na kocyk, wysuszyć się, przekąsić małe co nieco… Patrzymy, a tu koca nie ma!
W pierwszym szeregu, tuż przy wodzie, leżą same obce ręczniki, a po naszym ani śladu… Ładne rzeczy, czyżby rzeczywiście spełnił się czarny scenariusz i jakaś większa fala skradła naszą własność? Na szczęście nie…
Po dogłębnej lustracji terenu dostrzegliśmy dobrze znajomy koc bardziej w głębi plaży. Wyglądało to tak, jakby ktoś go przesunął, a w pierwszym rzędzie umieścił inne ręczniki i maty. Oczywiście nikt nie dotykał naszych rzeczy…

Zapomnieliśmy o jednym, bardzo istotnym fakcie!
Że nie znajdujemy się nad poczciwym i stałym Bałtykiem, lecz nad humorzastym Morzem Północnym charakteryzującym się przypływami i odpływami.
Dotychczas nie przypuszczałam, że w przeciągu jednej godziny czy dwóch, plaża może tak bardzo zmienić swą powierzchnię.
Całe szczęście, że akurat morze się oddaliło, tym samym obdarowując nas większą wstęgą piasku, a nie na odwrót! Taka to była przygoda.
No, a wczoraj za to dostało nam się piachem po oczach!
Ale my tak łatwo nie damy się zastraszyć, o nie, i jeszcze kiedyś wrócimy do Noordwijku!

DSCN8281

Ten wpis został opublikowany w kategorii Holandia i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „Nad morzem w Noordwijku

  1. super wyprawa pomimo złej pogody cudowna

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s