A to? Mini – euro – mium

 IMG_20181028_155233_1

Ostatnio wróciliśmy do naszych jesiennych wakacji – dziś przyjdzie nam rozdział ten domknąć opowieścią o atrakcjach, które choć znajdują się w Brukseli, to w praktyce są już jakby poza nią. Nieprzypadkowo wybraliśmy się tam już w drodze do domu z zamysłem, że po zwiedzeniu obu przewidzianych na niedzielę atrakcji wskoczymy do Igowozu i udamy się w podróż do domu.

Ambitnie planowaliśmy zerwać się w niedzielę bladym świtem i ruszyć jak najszybciej do obu zaplanowanych na ten dzień atrakcji. Najpierw jednak musieliśmy zdać klucze i tak jakoś nam się ciężko było za to zabrać, że ostatecznie odjechaliśmy bliżej południa niż owego bladego świtu. Trudy zwiedzania z dnia poprzedniego udzieliły się nam wszystkim, na szczęście część pamiątek dzielnie umilało nam czas przy leniwym śniadaniu, leniwym pakowaniu, leniwym żegnaniu się z gościnnym gniazdkiem, w którym przyszło nam spędzić dwie ostatnie noce.

LekturaSmerfow

Oprócz tego Igomama wciąż chciała jeszcze obejść okolicę i raz ostatni rzucić okiem na budynki okupowane przez instytucje Unii Europejskiej. W wycieczce tej towarzyszyła nam pamiątka ze sklepiku w Parlamentarium – flaga ojczysta, zaszczyt trzymania której Igomama powierzała chyba wszystkim po kolei.

Unia

Pośród ciekawych budynków, skwerków, parków i figur trafiliśmy też na wyjątkowy symbol Europy, która się jednoczy. Fragment Muru Berlińskiego dał nam świetną okazję, by Iskierce i Groszkowi (a może troszkę również Okruszkowi) wyjaśnić, jak wiele zmieniło się w świecie w czasach, które my pamiętamy wciąż bardzo dobrze, a które dla nich już na zawsze pozostaną jedynie historią.

IMG_20181028_102141_1

Tym akcentem zakończyliśmy pobyt w sercu Brukseli, przyszła pora na to, by zwiedzić dwie spośród atrakcji, które znajdują się poza centrum miasta.

Atomium

Po kilkudziesięciu minutach błądzenia po mieście opanowanym przez biegaczy (w niedzielę odbywał się w Brukseli maraton miejski i wiele ulic było zamkniętych) dotarliśmy wreszcie w okolice obwodnicy miasta, gdzie znajdują się obie atrakcje, które były naszym głównym punktem zwiedzania: Atomium i Mini-Europa. I już na wstępie popełniliśmy błąd. Bilety na obie atrakcje można kupić w obu kasach. Nasz błąd polegał na tym, że obstawiliśmy niewłaściwego konia: kolejka do kasy w Mini-Europie, jak się później okazało, praktycznie nie istniała. Za to przed kasą Atomium stała kolejka, której nie powstydziliby się nasi rodzice i dziadkowie za starych, dobrych czasów w Polsce Ludowej. Szczęśliwie w kolejce stać musi jedynie gość z portfelem, Igomama mogła więc w tak zwanym międzyczasie uwieczniać maluchy.

IMG_20181028_114143_1

Wreszcie dotarłem do końca kolejki – jak się okazało, nie ostatniej tego dnia. Po przekroczeniu progu Atomium humory od razu nam się poprawiły. Przy wejściu powitały nas smerfy – jak się okazało trafiliśmy akurat na okres, w którym błękitne ludziki opanowały cały budynek, oferując dzieciarni rozmaite zadania i oferując w zamian wspaniałe nagrody. Były smerfy małe, smerfy duże – do wyboru, do koloru.

IMG_20181028_123755_1

Przyznać jednak trzeba, że oprócz elementu działającego na dziecięcą wyobraźnię, przemycano też elementy edukacyjne. Pytania dotyczyły w równym stopniu smerfów, jak i samej budowli: jej wielkości, historii, projektantów. Pytań o smerfy nie ułatwiały różnice w wersji polskiej i oryginale: jak bowiem wydumać, że Klakier w oryginale nosił imię Azrael? Bogom dziękować za cuda współczesnej technologii, dzięki którym mogłem stać się bohaterem dziecięcych poszukiwaczy. Winking smile Ostatecznie jednak udało się zebrać dość punktów, by uzyskać upragnioną nagrodę. I choć nagroda nie była jakaś powalająca z nóg – to jednak efekt został osiągnięty: dzieci zainteresowały się budynkiem, który przyszło im zwiedzać.

IMG_20181028_135558

Zanim jednak przyszła pora na nagrody należało się jeszcze udać na sam szczyt Atomium. I tu znów powitała nas gigantyczna kolejka – winda mknie co prawda w zatrważającym tempie, ale mieści jedynie garstkę chętnych. A że garstek chętnych na wycieczkę jest sporo – swoje trzeba odczekać. Wyjątek stanowią osoby, które wybierają się do mieszczącej się na szczycie restauracji. Ceny jednak w niej równie wysokie, co sam punkt widokowy. Za to widoki zachwycające.

Widok-Atomium-Szczyt

I pomyśleć, że sam budynek (podobnie jak Wieża Eiffla w Paryżu) powstał jako tymczasowa konstrukcja z okazji Wystawy Światowej. Atomium powstało jako demonstracja rozwoju nauki z okazji Expo w Brukseli w 1958 r. Podobnie jak starsza siostra stoi do dziś i zaprasza gości do spacerów po sześciu spośród swoich dziewięciu kul, które razem tworzą model kryształu żelaza. Nam szczególnie przypadła do gustu sala taneczna – Okruszek był w swoim żywiole!

IMG_20181028_141409

Mini Europa

Po wędrówkach po kulistych wnętrzach przyszła pora na spacer na świeżym powietrzu, po Europie w wersji mini. Pogoda nas nie rozpieszczała: podmuchy lodowatego wiatru odbierały sporo przyjemności z tej wędrówki po krajach zjednoczonej Europy. Ale takich podróżników jak my nie zniechęci taki drobiazg jak kiepska pogoda – w najgorszym wypadku zawsze można po zwiedzaniu rozgrzać dłonie trzymając gorącą herbatę/ kawę/ pitną czekoladę. Wiadomo jednak – najpierw obowiązek, a potem przyjemność.

Przed wejściem odbieramy przewodnik (po raz kolejny – w języku ojczystym – choć tym razem ma on postać małej książeczki). Spacerując wzdłuż wyznaczonej trasy odwiedzamy poszczególne kraje, w których wyróżniono na ogół kilka miejsc. Nie zawsze dobór miejsc ma sens – ale do tego jeszcze wrócimy.

IMG_20181028_145312_1

Oprócz miniatur jest też kilka figur, w których brakuje małego drobiazgu: twarzy przedstawionej postaci. Tę niedoskonałość usuwa się dość prosto: stając na podwyższeniu i wkładając swój łepek (niekoniecznie dostatecznie duży) w odpowiedni otwór… Winking smile

Przyznam, że najwięcej uwagi w trakcie naszych wędrówek po miniaturowej Europe poświeciliśmy krajom, które odwiedzaliśmy sami (głównie Holandia, ale też Belgia, Francja, Portugalia i oczywiście Polska). Trafiliśmy więc do Dinant, które „na żywo” widzieliśmy ledwie kilka dni wcześniej.

IMG_20181028_150448_1

Również Wielki Plac, który tak zachwycał Igomamę przez ostatnie dwa dni, znajduje się wśród eksponatów. Różnica polega na tym, że autorzy miniatury uwiecznili ten piękny plac ozdobiony dywanem kwiatowym, którego nam zobaczyć nie było dane.

IMG_20181028_150643_1

W Holandii mogliśmy ponownie odwiedzić targ serowy w Alkmaar. Tu dla odmiany nasze wrażenia zbiegały się z tym, co przedstawiono na makiecie. Te same archipelagi serowych słońc, przenoszonych z miejsca na miejsce przez mężczyzn w tradycyjnych strojach tragarzy.

IMG_20181028_150840_1

Nie brakuje też miejsc wybitnie holenderskich, jak Kinderdijk, gdzie wiatrak na wiatraku wiatrak pogania – trudno sobie wyobrazić bardziej holenderski krajobraz.

IMG_20181028_150953_1

Mieliśmy też okazję zobaczyć miejsca, które wciąż figurują na naszej liście „do zaliczenia”, takich jak apetycznie prezentujący się w miniaturze zamek w Hoensbroek.

IMG_20181028_150252_1

W Londynie wszyscy byliśmy po raz pierwszy. Niesamowite wrażenie – w tak krótkim czasie odwiedzić i Londyn, i Paryż…

LondyParyz

Groszek tak bardzo poczuł atmosferę stolicy Zjednoczonego Królestwa, że postanowił wstąpić w szeregi Brytyjskiej Gwardii Królewskiej.

IMG_20181028_151451_1

Niestety, w przeciwieństwie do innych krajów dobór eksponatów z Polski jest delikatnie rzecz ujmując… dyskusyjny. Mamy tu jedynie reprezentację Gdańska. O Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Lublinie, Warszawie i wielu, wielu innych nikt w tym parku nie słyszał… Sad smile

Gdansk

Sam park miniatur moim zdaniem odstaje poziomem od Madurodamu w Hadze: makiety nie są wykonane z taką dbałością o szczegóły a interaktywnych elementów jest stosunkowo niewiele.

IMG_20181028_153705_1

Nie wiem – może przy lepszej pogodzie ocena byłaby wyższa (przemarznięte dłonie nie wpływają korzystnie na postrzeganie świata). Nie da się jednak ukryć, że przez swą bliskość do Atomium i możliwość kupienia biletów na obie atrakcje w „promocyjnej” cenie warto tu zajrzeć i w kilkanaście minut zwiedzić całą Europę. My w każdym razie nie żałowaliśmy. Po zwiedzaniu pozostało jedynie zadbać o krążenie rozgrzewając dłonie od wspomnianych na wstępie ciepłych napojów, zapakować się w auto (uprzednio znów odstawszy swoje w kolejce do automatu wydającego bilety parkingowe) i ruszyć w drogę powrotną do domu, kończąc tym samym nasze pierwsze (choć pewnie nie ostatnie) wspólne wakacje w Belgii.

IMG_20181028_151154

Ten wpis został opublikowany w kategorii Belgia i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

16 odpowiedzi na „A to? Mini – euro – mium

  1. Iwona Zmyślona pisze:

    Na początku postu zastanawiałam się czym jest to Atomium. Miałam nawet zamiar po przeczytaniu notki zapytać Google. Na szczęście na końcu części temu poświęconej znalazłam odpowiedź. Czytając o wrażeniach z Waszej wycieczki, pomyślałam, że takie miejsca powinny być w każdym kraju, bo jak kogoś nie stać by odwiedzać poszczególne państwa w wersji oryginalnej, to może najciekawsze z danego kraju zobaczyć w miniaturze. Bardzo chętnie wysłałabym swojego syna z narzeczoną by oba miejsca zobaczyli, gdyż mam świadomość, że na zwiedzanie Paryża, Londynu czy Berlina nigdy nie będzie ich stać. Co do nagrody za wiedzę o smurfach, to nie jej wielkość się liczy, tylko to, że znało się odpowiedzi na tyle dużo by ją zdobyć. Pozdrawiam IgoRodzinkę.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Iwonko, dziękujemy serdecznie: za pozdrowienia, za komentarz no i w ogóle za odwiedziny.
      Tak jak mówisz – parki miniatur mają tę zaletę, że w stosunkowo krótkim czasie można zwiedzić sporo zabytków.
      Co więcej – ze względu na ich miniaturowy kształt – możemy przyjrzeć się architektonicznym detalom, co w realu jest trudne do wykonania, wręcz niemożliwe.

      Jednak brukselski Park Mini Europa ma u nas wielki minus za potraktowanie Polski „po macoszemu”. W Polsce mamy przecież tyle pięknych zamków, kościołów, Rynków, a tu tylko Dwór Artusa i pomnik z Gdańska. Gdzie reszta?
      Za to nieproporcjonalnie dużo zabytków innych europejskich państw…

      Polubienie

  2. Iwona Kmita pisze:

    Przypomnieliście mi moją wycieczkę do Brukseli – dawne dobre dzieje 🙂 Dziękuję.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Torlin pisze:

    Mogę napisać właściwie to samo co Iwona Kmita: „Przypomnieliście mi moją wycieczkę do Brukseli – dawne dobre dzieje 🙂 Dziękuję”. Będąc w Belgii mieszkałem w Antwerpii, ale pociągi w Belgii są tak doskonałe, że nie ma kłopotów ze znalezieniem się w Brukseli. Duże wrażenie na mnie zrobił Magritte. Pozdrowienia z Kamiennej Wioski przesyła Torlin.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję Torlinie, że do nas zajrzałeś i podzieliłeś się swoimi wrażeniami z Belgii.
      Ja spędziłam w Antwerpii jedno popołudnie, ale tyle wystarczyło, by popaść w zauroczenie tym miastem. Bruksela też zdobyła moje serce.
      W Muzeum Magritte nie byliśmy, nasze dzieci już by tego nie zniosły. 😉
      Ale będę pamiętać.
      Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny.

      Ps. A zdradzisz, gdzie leży Kamienna Wioska?

      Polubienie

  4. jotka pisze:

    Zapisuje wszystkie wspomniane atrakcje jako godne odwiedzenia, bo jeszcze tam nie byłam, macie nosa do wyszukiwania fajnych miejsc, zarówno dla dzieci jak i dorosłych.
    Szkoda, że z polskich miejsc wybrano w miniaturze tylko te gdańskie krzyże…

    Polubione przez 1 osoba

  5. Kobieta po 30 pisze:

    super, musimy wybrać się do Brukseli 🙂 my jesienią byliśmy w Legolandzie w Danii 🙂 też fajna wyprawa

    Polubione przez 1 osoba

  6. oko pisze:

    świat kurczy się błyskawicznie. i coraz łatwiej ciekawość zaspokajać. szczęście, że młodzież jest zainteresowana czymś więcej niż monitory.

    Polubione przez 1 osoba

  7. agacia336 pisze:

    Ale z Was podroznicy! Podziwiam, ze okruszek dal rade! Ja moich Potworkow poki co nie zabieram do muzeow, bo wydaje mi sie, ze szybko znudziliby sie i zaczeli szalec. Ale moze sie myle…

    Parki miniatur uwielbiam i zaluje, ze w naszych okolicach zadnego nie ma! :/

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Witaj Agaciu, dziękuję, że do nas zajrzałaś.
      Przepraszam, że na razie się nie rewanżuję, ale jesteśmy w trakcie przeprowadzki.
      Ostatnio marni z nas podróżnicy, całe ferie zimowe przesiedzieliśmy pakując pudła. 😉
      Brukselę odwiedziliśmy jeszcze w październiku, niestety, jakoś wcześniej nie udało się wstawić fotorelacji. 😉
      A co do muzeów – nie wiem, jak to wygląda w Stanach, ale muzea w Holandii są bardzo przyjazne dzieciom, nawet Narodowe ma skróconą trasę dla dzieciaków i po drodze wiele zadań do wykonania, a po wizycie dzieci dostają nagrody.
      To działa. 🙂
      W Brukseli odwiedziliśmy w sumie dwa muzea: przyrodnicze i postaci z komiksów i kreskówek, oczywiście decyzja zapadła pod kątem zainteresowań dzieci. 😉
      Okruszek czasem nie wytrzymywał tempa (tata musiał go nosić), ale na szczęście szybko się regenerował. 🙂
      Pozdrawiamy 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz