Siedzę na składanym krześle przy plastikowym stole, tuż przy oknie. Południowe słońce wpada w gościnę, zalewa światłem monitor, rozmywa litery.
Dawno nie pisałam. A jeśli wena została w starym mieszkaniu?
Zaszyła się w jakimś kącie?
Zasnęła znużona szumem odkurzacza, a potem nie umiała znaleźć drogi?
Nowy rok rzucił w nas stosem pudeł. W kartony trzeba było upchnąć zabawki, ubrania, naczynia, książki i mnóstwo „przydasiów” uzbieranych przez pięć lat.
Od tygodnia mieszkamy pod nowym adresem.
Próbuję go oswoić, ale nie przychodzi mi to łatwo.
Plastikowe krzesło uwiera, kartony nie chcą zmienić się w meble, widok z okna też nie tamten. Tęsknię. Mam wrażenie, że zaraz ktoś wejdzie i powie: „No dobrze, było trochę przygód, ale już wystarczy tego biwakowania. Czas wracać do domu.”
A „dom” to jeszcze ciągle TAM, nie TU.
Oswoić adres. Oswoić adres. Oswoić… Jak?
Tyle się wydarzyło.
O tym, że czeka nas przeprowadzka dowiedzieliśmy się z końcem listopada. Właściciele wynajmowanego przez nas domu zawiadomili nas, że planują powrót z Afryki do Holandii. Poszukiwania nowego lokum szły jak po grudzie: liczba ofert była znikoma, a ceny wynajmów windowały w górę.
Pewnego styczniowego dnia, na naszej ulicy, pojawili się wynajemcy z dwójką swych dzieci. “Niespodzianka!” Grunt dosłownie wysunął się nam spod stóp i, mimo braku zimowego mrozu, ciężko było złapać oddech.
Sytuacja bynajmniej nie wyglądała różowo.
Nasze dzieci znalazły się w jednej klasie.
Codziennie w szkole widziałam łzy kilkuletniej dziewczynki, której cały dotychczasowy świat został na innym kontynencie. Nasz świat też miał się zmienić…
Pozwólcie, że dalszych szczegółów historii Wam oszczędzę.
***
Summa summarum: właściciele zakotwiczyli u znajomych i u rodziny. Murem granicznym, czyli ostatecznym dniem przeprowadzki, miał być dwudziesty ósmy lutego.
Luty, wiadomo, krótki – czas naglił. Na szczęście oferty w końcu zaczęły się pojawiać, te w przystępniejszych cenach – również. Ominął nas jednak komfort przebierania, decyzja musiała zapaść sprawnie: wzięliśmy pierwsze mieszkanie w przystępnej cenie, w niedalekiej okolicy; takie, do którego można się było wprowadzić jak najszybciej.
Po drodze czekało nas jeszcze sprzątanie i zdawanie poprzedniego domu.
Był moment, gdy zwątpiłam we wszystko.
Igotata w pracy, dzieci w szkole, a ja tonęłam w morzu niespakowanych przedmiotów.
Brakowało mi rąk do sprzątania i gotowania, byłam bliska załamania.
I wtedy dzwonek do drzwi zwiastował anielskie objawienie.
Co chwilę ktoś przychodził (albo pisał czy dzwonił).
Koleżanki wypożyczyły swe dłonie do pracy. Albo męży do dźwigania.
Albo materace i pościele idealne na na nowe, puste mieszkanie.
Przyszły wypełnić kartony zabawkami a mój umysł – pozytywnymi myślami.
Dały to, czego łaknęłam – czas, uwagę, troskę.
Siedzę na plastikowym krzesełku.
Słońce mnie oślepia, ale próbuję pisać. I dom oswoić.
Może nie będzie tak źle?
Co prawda do szkoły jest pięć razy dalej niż poprzednio, ale przecież mogło być gorzej.
Syn boisko też już gdzieś wypatrzył. I kolegę z klasy, zamieszkałego na sąsiedniej ulicy. Córka marzyła o zwierzątku. Własnego jeszcze nie mamy, ale za oknem codziennie odbywają się kocie parady, a wczoraj wleciały nam do ogródka papużki sąsiadów.
Może też chciały nas oswoić?
Dobrze i bardzo Cię za to podziwiam, że umiesz dostrzec promyczki słońca nawet w nocy 🙂 Pewnie łatwiej by Ci się było przenosić już do własnego domu na stałe, ale to chyba nie jest takie proste, o ile w ogóle możliwe. Trzymam za Ciebie kciuki Igomamo.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję za Twą życzliwość, Szarabajko.
Bardzo chciałabym się skupić na plusach i staram się to robić.
W sumie wszystko jest ok, tylko do tej szkoły daleko, a w Holandii jest system godzinnej przerwy lunchowej, więc trzeba jeździć do szkoły cztery razy dziennie.
W poprzednim domku mieliśmy szkołę pod domem: otwierałam drzwi i dzieci same biegły, a ostatnio nawet Okruszek pod opieką starszaków.
A teraz…. Cóż, przynajmniej będę mieć lepszą kondycję.:)
PolubieniePolubienie
będzie dobrze – dom, to rodzina, to miejsce do którego się wraca – nie mury i widok z okna.
zanim się obejrzysz poczujesz się u siebie – jakieś święta, uroczystość rodzinna, czy chociaż leniwy weekend w kapciach i dresie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, masz rację. Chyba chodzi o to, żeby zbudować wspomnienia.
Na razie wszystkie dobre chwile kojarzą nam się z poprzednim mieszkankiem, dlatego tak mi tęskno. Dziękuję, Oko. 🙂
PolubieniePolubienie
Skoro zwierzęta Was witają w nowym miejscu, to dobry znak.Wena nie została w dawnym domu, masz ją w sercu, tak jak i dobro, które inne dobre serca przyciąga.
Dom to twoi bliscy, więc może być wszędzie. Wiem, że to trochę slogan, ale chyba tak jest, samemu trudno przetrwać, w kupie raźniej, a jeśli dzieciaki znajdują już bratnie dusze, to i Ty się przyzwyczaisz, grunt, by zdrowie dopisywało Wam wszystkim.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Racja, Jotko.
Ładnie to ujęłaś: „Dom to twoi bliscy, więc może być wszędzie.”
Też tak do tego podchodzę – z ukochaną osobą można czuć szczęście gdziekolwiek, z kolei gdy brak szacunku i sympatii, to nawet w pałacu jest źle.
Ps. Dziękuję za dobre słowo o nas. :)*
Rozpłynęłam się w słodyczy. 🙂
PolubieniePolubienie
Wszystko się powoli poukłada, zawsze na początku czujemy się dziwnie w nowym miejscu, wszystko wydaje się obce. Ale pomalutku zaczniecie czuć się w nowym domu jak u siebie, trzeba trochę czasu. I najważniejsze to znaleźć pozytywne aspekty samej przeprowadzki i nowego miejsca, wtedy ‚oswoimy’ je znacznie szybciej 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wierzę Ci, Malwinko.
Wiesz, co mówisz, bo znasz temat przeprowadzek z autopsji.
Dobrze pamiętam, że przeprowadziłaś się z Grecji do Belgii?
A wcześniej z Polski do Grecji, prawda? 😉
Będę trzymać się Twoich rad: znaleźć pozytywy i dać sobie czas. 🙂
PolubieniePolubienie
Tak, dobrze pamiętasz 🙂 Plus oczywiście mieliśmy po kilka przeprowadzek w każdym kraju… Nie zawsze było łatwo od początku i w większości przypadków czułam się nieswojo, ale chyba najlepszym sposobem jest rzucenie się od razu w wir obowiązków. Człowiek ma mniej czasu na rozmyślanie, a po pewnym czasie okazuje się, że nie jest TU tak źle 😉 Przy trójce dzieci obowiązków pewnie jest mnóstwo, więc na pewno szybko się zaaklimatyzujecie. Trzymam kciuki, będzie dobrze 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W takim razie jeszcze raz dziękuję. :)*
I faktycznie coś w tym jest: jak człowiek wpada w rytm obowiązków, to zwyczajnie nie ma czasu na takie dywagacje. Przynajmniej na co dzień, bo… czasem się ckni.
Zwłaszcza jak jestem w szkole i widzę naszą starą ścieżynkę i dawną uliczkę.
To aż kusi, by tam biec. 🙂
Pozdrawiam, Malwinko.
PolubieniePolubienie
I jest powiedzenie : nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ! Wam życzę samych pozytywnych wrażeń w nowym domu.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oby tak było, Ciociu! Oby to wszystko wyszło nam na dobre. 🙂
Dziękujemy za życzenia.
Ps. Zapraszamy w odwiedziny (jak już się nieco umeblujemy). 😉
PolubieniePolubienie
Na pewno nie będzie źle, na pewno szybko oswoicie nowe mieszkanie. Bo macie coś, czego nie da się zostawić pod starym adresem: siebie i miłość. Powodzenia Igomamo, z przyjaciółmi będzie jeszcze szybciej 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Iwonko, pięknie Ci dziękuję za te krzepiące słowa tak pełne życzliwości i wiary w nas. :)*
PolubieniePolubienie
Rozumiem Twoj smutek i tesknote Igomamo. My przeprowadzilismy sie z wlasnej woli, nie z musu, a baaardzo ciezko bylo zostawiac domek, w ktorym mieszkalismy 9 lat i w ktorym zostalo tyle wspomnien… Niecale dwa tygodnie temu minal rok od przeprowadzki, a nowy dom nadal nie jest do konca „nasz” (no, w pelni „nasz” to on bedzie za 29 lat :D). Ciagle znajdujemy cos, co nas drazni i wtedy wspominamy, ze „w starym domku to nic sie nie psulo, nic nie bylo zrobione po lepkach i na skroty, wszystko solidnie wykonczone, itd.”. 😉
Cale szczescie, ze dzieciaki nie musialy przynajmniej zmieniac szkoly. Moje musialy i to byl kilkutygodniowy placz jednego albo drugiego. Na szczescie placz byl „przed” przeprowadzka i pierwszego ranka, a jak juz do niej poszly, nowa szkole Potworki z miejsca pokochaly. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki. Agaciu, za miłe słowa i przywołanie Waszych doświadczeń.
Ja nawet pamiętam, jak Ty wspominałaś u siebie na blogu, że masz ogromny sentyment do poprzedniego domu, a w sumie jesteście już rok na swoim.
Ale to pewnie sprawka tych wyjątkowych, pięknych wspomnień. 🙂
Najważniejsze, że Potworki nie płakały za wiele i teraz z radością chodzą do szkoły.
Jak dzieci zadowolone, to i nam, rodzicom, jakoś łatwiej znosić te nowości.
Gorzej – gdyby było odwrotnie.
Moje w sumie też są zadowolone (każde będzie miało swój pokój), więc może, siłą rozpędu, i mnie udzieli się ich szczęście? 😉
PolubieniePolubienie
Zdecydowanie lepiej ćwiczyć dzieci na cudzych kotach 😉 Buziaki i trzymam kciuki 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Aksiuniu. 🙂
Zobaczymy na jak długo im te cudze koty wystarczą. 🙂
PolubieniePolubienie
Jeżeli to „obce” miejsce przyozdobisz rzeczami, które są tylko wasze, to i mieszkanie takim będzie.Życzę sił, wytrwałości w urządzaniu nowego. Pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Iwonko. 🙂
Zarówno siły jak i wytrwałość są teraz w cenie. 🙂
PolubieniePolubienie