Tata w piżamie na rowerze

61508247_396787181046428_2780163812811079680_n

Ostatnio mama przeglądała notatki na naszym blogu.
Zajrzała do kalendarza i zmarszczyła czoło.
– O rety, już od miesiąca nic nie napisałam! – stwierdziła, ze zdumieniem kręcąc głową.
– A ja, mamusiu, a ja? – spytałam niecierpliwie.
– Ty? – Mama zajrzała do „Pamiętnika Okruszka” i zmrużyła oczy, by lepiej przyjrzeć się datom: – Ty jesteś jeszcze lepsza! Nie pisałaś ponad dwa miesiące!
„Ponad dwa miesiące? Ojej, to przecież straaasznie długo” – pomyślałam i ze wstydu schowałam twarz w dłoniach.

Wtedy do pokoju wszedł tatuś. Dumnie wypiął pierś.
– Lejdis – chrząknął znacząco – nie martwcie się. Otóż ja… pisałem za trzech. Wy się obijałyście, ja nadrabiałem. Nie żebym się chwalił, ale – tu zrobił pauzę – w dwa miesiące nabiłem… cóż… dwanaście artykułów.
Oczy mamusi (moje pewnie też) zaokrągliły się jak monety. Z wrażenia odebrało nam mowę, mnie – na szczęście – tylko chwilowo.
– A napisałeś o moich urodzinach? – Musiałam się upewnić.

65374404_2804310839610061_8137107917875707904_n

Tatuś zamyślił się, a potem przecząco pokiwał głową.
– A o moich występach na scenie?
– Też nie – mruknął.
– A o…? – Tym razem specjalnie nie dokończyłam zdania, tylko uśmiechnęłam się chytrze, ale tatuś domyślił się, co miałam na myśli, bo pogroził mi palcem: – Nie. I nawet o tym nie wspominaj!
– Dlaczego? – Zrobiłam przymilną minkę.
– Bo nie! – Padła najbardziej znienawidzona przez dzieci odpowiedź.
Wzruszyłam ramionami i zasiadłam do komputera. Pora nadgonić zaległości.
Kto powiedział, że cały czas trzeba słuchać dorosłych? Zresztą tata też nie zawsze pyta mnie o zgodę. A poza tym… czy jazda na rowerze o szóstej rano w piżamie jest czymś złym? No dobra, sensację zostawmy na deser.
Tymczasem zacznę od… zademonstrowania swoich skromnych sukcesów (skoro mój ojczulek tegoż nie uczynił). W maju świętowałam swoje piąte urodziny.

65770747_687772238351936_271398270469668864_n

Trzykrotnie. Najpierw w szkole pani wychowawczyni przygotowała dla mnie papierową koronę z Elzą, dzieci zaśpiewały holenderskie „Sto lat”, a ja poczęstowałam wszystkich małymi przekąskami. Po południu, już w domu, odwiedziły mnie polskojęzyczne koleżanki. Iskierka miała zamiar przeprowadzić popularne w Polsce zabawy jak: „Chodzi lisek”, „Stary niedźwiedź” czy „Baloniku nasz malutki”, ale w praktyce – niestety – to się nie sprawdziło. Siostra stwierdziła, że dzieci jej nie słuchają, nic nie rozumieją, są za głośno i… odmaszerowała do swojego pokoju.
Z kolei w weekend odbyła się impreza dla gości holenderskich.
I była niespodzianka: przyszedł balonowy czarodziej.

65386379_2329022530497672_2524387558167674880_n

Znacie go? To taki pan, który przemienia balony w zwierzątka i inne rzeczy (zależy co kto lubi – ja poprosiłam o fioletowego kota). Balonowy czarodziej spełnił życzenia wszystkich gości i w ten sposób każdy był zadowolony i na pewno będzie miło wspominał przyjęcie u Okruszka. Puszczam oczko
Dla porządku dodam, że po mnie urodziny obchodziła moja siostra, ale o tym już nie będę opowiadać, bo zabrakłoby czasu na wyliczenie moich ostatnich sukcesów, a jest ich sporo!

65650974_2569830366361019_4513192896387612672_n

Na zakończenie zajęć baletowych, występowaliśmy w prawdziwej filharmonii.
Była scena z desek, kurtyna, muzyka i taniec. Od braw aż huczało mi w głowie!
Cóż, skoro w przyszłości chcę zostać gwiazdą estrady, to będę musiała przyzwyczaić się do takiego hałasu.

Filharmonia

W tym roku szkolnym brałam również udział w zajęciach dziecięcego chóru.
Nie uwierzycie, gdzie odbył się nasz koncert! Na farmie zwierząt. Wyobrażacie sobie?
My śpiewamy, a wokół nas kręcą się i gdaczą kury, kozy meczą, a świnki morskie – z zachwytu nad naszym występem – drapią pazurkami o klatkę.

62648220_605623513263869_621086802538659840_n

Sami widzicie: „zdolna jestem niesłychanie…”
Poza śpiewem i tańcem, świetnie jeżdżę na rowerze. Sama!
Bez żadnych kijków trzymanych przez rodziców i dodatkowych kółeczek dobrych dla dzidziusiów. Śmigam szybciej niż moje starsze rodzeństwo.
Jestem królową kierownicy bądź „piratką drogową” (według mamy).

65874636_2477043622359030_3729964305261527040_n

Moja kondycja fizyczna może wzbudzać wyłącznie podziw lub zazdrość.
Tydzień temu, w Holandii, odbywały się tradycyjne czerwcowe marsze zwane „avondvierdagse”, do których w tym roku dołączyłam (po raz pierwszy!) jako pełnoprawny uczestnik. Przez cztery dni musiałam przejść po pięć kilometrów.

66153175_323137661963227_2954348367573942272_n

Myślicie, że spuchłam? Gdzie tam! To mama miała dość i trzeciego dnia skapitulowała:
– Okruszku, dziś zrobimy sobie przerwę. Pani nauczycielka powiedziała, że jeden dzień możemy ominąć, bo ty jesteś w pierwszej klasie.
– Nie! – wrzasnęłam w odpowiedzi. – Idziemy!
Nie było dyskusji. Mama musiała iść. Ale na koniec imprezy tylko ja dostałam medal i dyplom z wynikiem „Dwadzieścia kilometrów”, bo mama nie zasłużyła, wszak próbowała się wymigać.
No dobra, w tym miejscu oddam też sprawiedliwość mojej siostrze.
Iskierka przeszła czterdzieści kilometrów, ale – nie zachwycajcie się – ona jest sporo starsza ode mnie. Gdy ja będę w jej wieku, to… sami zobaczycie. Kiedyś.

Avond4dagse

A teraz pora na obiecany „deser”. Uśmiech
Czy pamiętacie, jak opowiadałam, że w kwietniu w naszym oczku wodnym zadomowiły się kaczki? Pamiętacie. To dobrze.
Niestety, gdy wróciliśmy z majowych wakacji, okazało się, że kaczki zniknęły.
Poczuliśmy żal i smutek. Jednak samotność nie zdążyła nam dokuczyć.
Owszem, kaczki się wyprowadziły, ale na ich miejsce przywędrowały… myszy!

65769603_606967359798054_8021970710937206784_n

Myszki są słodkie i śliczne, więc na początku bardzo się ucieszyłam – do czasu aż… odkryliśmy, że lokatorki zjadły całą paczkę ciastek, przywiezionych z Włoch.
I nie tylko: myszy zaczęły podjadać wszystko. Smutek
Pewnego ranka, mój brat, który zawsze wstaje pierwszy, poszedł do kuchni i… znieruchomiał z wrażenia, bo zobaczył, że chlebak podskakuje, a w środku rozlega się nerwowe chrobotanie. Gdy Groszek odzyskał zdolność ruchu, popędził obudzić tatę. Zaspany tatuś wbiegł do kuchni, chwycił chlebak pod pachę, wyszedł z domu i wsiadł na rower, oczywiście jeszcze w piżamie. Pojechał na pole, by tam wypuścić mysz.
Akcja była na tyle szybka, że tata nawet się nie zastanawiał, czemu sąsiedzi jakoś baczniej mu się przyglądają niż zazwyczaj. Puszczam oczko
Ha, tylko nie wygadajcie się przed moim ojczulkiem, że zdradziłam jego sekret!

65630728_442821169892329_6426221198891286528_n

Ten wpis został opublikowany w kategorii Z pamiętnika Okruszka i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

16 odpowiedzi na „Tata w piżamie na rowerze

  1. Celt Peadar pisze:

    Po pierwsze: Wszystkiego Naj-Naj-Najlepszego z okazji Urodzin – Twoich i Iskierki! 😉 Zdrowia, szerokiego uśmiechu (takiego jak na tych zdjęciach) codziennie, spełnienia wszystkich marzeń, Kochane!

    Wspaniale Cię znowu widzieć i czytać Okruszku! Cieszę się, że nie próżnujesz i sukces goni sukces u Ciebie! Jestem taki dumny, że nie masz pojęcia! Mam nadzieję, że za jakiś czas, kiedy już będziesz sławną gwiazdą estrady, przyjedziesz tu do Polski, w moje okolice, i dasz jakiś koncert czy coś ;))) Przyjdę i będę Ci kibicował najgłośniej…

    O kaczuszkach pamiętam 🙂 Szkoda, że się od Was wyprowadziły, ale te myszki faktycznie są kochane 🙂 Akcja Twojego Tatusia kapitalna :D\

    Pamiętasz Okruszku, że u mnie na Polance jest taki Wielki Dąb, pod którym spotykają się wszyscy moi Goście? Ostatnio słyszałem smutek w szumie jego liści: „Gdzie jest ten roześmiany, śliczny Okruszek, który tak często siadał na moich gałęziach? Gdzie jest ta sympatyczna Igorodzinka?” Brakuje mi Was troszkę u siebie… 🙂

    Uściskaj ode mnie mocno Mamusię, Tatusia, Iskierkę i Groszka! Wszystkiego Najlepszego raz jeszcze! 🙂 Happy Birthday! 😉

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Och, Celciku!
      Nikt takich listów do mnie nie pisze jak Ty (bo to już nie są zwykłe komentarze, a właśnie listy). 😉 Dziękuję Ci ślicznie za życzenia urodzinowe i ogrooom miłych słów.
      Już Ci kiedyś mówiłam, że jesteś kochany, prawda? No bo jesteś.

      Przepraszam w imieniu mojej mamy (bo to ona głównie odwiedzała Twój blog) za absencję. Faktycznie, opuściła się w blogowaniu.
      Ot, codzienność ją przygniotła.;)

      Ale Twoja Polanka to miejsce szczególne, a że gorąco jest, więc faktycznie: to dobry pomysł, by znaleźć ukojenie w cieniu Wielkiego Dębu. 🙂
      Pozdrowienia od całej Igorodzinki. 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  2. kalipso pisze:

    Spełnienia marzeń, Okruszku, dla Ciebie i Twojej siostrzyczki. Wspaniałe urodziny! Może i na moje przybędzie kiedyś balonowy czarodziej… Historia z myszami zmroziła mi krew w żyłach. Na szczęście mam koty…

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Kalipso 🙂 🙂 🙂
      Dziękuję Ci bardzo za życzenia i odwiedziny.
      Zazdroszczę Wam prawdziwego kota. Mnie balonowy czarodziej podarował balonowego kota, ładny jest, ale i tak prawdziwy kot lepszy.
      Może po wakacjach przygarniemy jakiegoś, bo moja mama boi się myszy i odkąd u nas zamieszkały, mama twierdzi, że ma „nerwicę” i tym bardziej nie może się przyzwyczaić do tego domu.

      Polubienie

  3. Morgana pisze:

    Na początku moc serdeczności dla Was:)
    Uwielbiam Twoje posty, pełne miłości i serdeczności:)
    Opisy dziecięcych emocji są niepowtarzalne i bardzo szczere.
    A tatuś w piżamie na rowerze z myszką- rozbroił mnie całkowicie!
    Życzę Wam tylko radosnych, pełnych uśmiechu i niespodzianek dni spędzonych w gronie rodzinnym:)

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Morgana:) 🙂 🙂
      Jak miło! Tyle ciepła i dobroci płynie z Twoich słów, od razu jakoś weselej się robi na duszy, zwłaszcza tej maminej – znerwicowanej. 😉
      Cała nasza rodzinka bardzo dziękuję za życzenia.

      Polubienie

  4. Agata pisze:

    Cudowna rodzinka. Życzę Wam wszystkiego najlepszego!

    Polubione przez 1 osoba

  5. agacia336 pisze:

    Sto Lat Okruszku! Dla Iskierki rowniez! 🙂
    Welkie brawa za jazde na rowerze! Kiedy mieszka sie w Holandii to po prostu obowiazkowa umiejetnosc! 😉
    Podziwiam Twoich rodzicow za „milosierne” wywozenie myszy na pola. Ja czasem tez miewam tych niechcianych lokatorow, ale bez ceregieli zastawiam pulapki, mimo ze na widok truchelek do wyrzucenia robi mi sie niedobrze. 😉

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Agaciu, dzięki wielkie za życzenia dla jubilatek. 🙂
      W porównaniu do holenderskich dzieciaków, to Okruszek dość późno śmignął sam na rowerze.;)
      Ja z kolei nie zniosłabym widoku truchełka w pułapce, dlatego „męczę się” humanitarnie.

      Polubienie

  6. Paulina Szmit pisze:

    Pięć kilometrów? Jeny, to kim ja jestem, skoro dla mnie spacer 15km jest akurat? 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  7. jotka pisze:

    Wpadam spóźniona, a tu takie atrakcje!
    Najlepsze życzenia urodzinowe, gratulacje za sukcesy i podziw dla taty za szybką reakcje:-)

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz