Ja i moja mamusia musimy być bardzo ważne, bo choć tutaj (na blogu), nazywamy się Okruszkiem i Igomamą, to nasze prawdziwe imiona zaczynają się na literę E. A litera e jest teraz w modzie. Daję słowo!
Wciąż ją słyszę dookoła: e-życie, e–szkoła, e–maile, etecera.
Mama czytała mi kiedyś wierszyk o abecadle, które spadło z pieca. Hukło o ziemię i wnet wszystkie litery rozsypały się i połamały. Najwyraźniej e musiało przyczaić się gdzieś w kącie, a potem uciec (hopsasa!) i przyczepić się do innych wyrazów.
I tym sposobem nasz zwykły dom zmienił się w e–dom, zresztą nauka i zabawa też są teraz e. I jeszcze w jedzeniu e się panoszy! Wiem, bo rodzice mi mówili.
Literki e figurują na opakowaniach i nawet są ponumerowane, by się nie myliły. Lecz i tak ciężko się w nich połapać – tak jest ich dużo, najwięcej ponoć w słodyczach. Widocznie wiedzą co dobre.
Ale z tym piecem (od abecadła), to żartowałam.
Przecież ja nawet nie wiem, jak wygląda piec! W domu mamy kaloryfery.
Zresztą nie trzeba być detektywem Pozytywką, by wiedzieć, że za wszędobylskim e stoi koronawirus. To on maczał palce w tym, że nie chodzimy do szkoły, jak dotychczas.
Nawet nie tylko palce maczał, lecz całe dłonie. I to koniecznie w wodzie z mydłem. Śpiewając „Wlazł kotek na płotek”, bo długość tej piosenki jest idealna, by zmyć głowę koronawirusowi.
I choć kocham swoje imię na literę E, to powiem Wam, że e-życie wcale mi się nie podoba. No dobrze, na początku nawet mi odpowiadało.
Nie musiałam zrywać się z łóżka skoro świt, pośpiesznie ubierać się i w locie łykać płatków z mlekiem.
Fakt, teraz śniadania celebruję jak królowa, pół dnia chodzę w piżamie i… unikam grzebienia.
Ale z drugiej strony jak coś trwa za długo, to nawet święty traci cierpliwość, a co dopiero dziecko! Tęsknię za lekcjami pływania, tymczasem nasz trener również stwierdził, że basen może być e i poprosił (e-poprosił), byśmy w wannie sprawdzili, jak długo wytrzymujemy z głową pod wodą, a następnie wysłali mu filmik z tego wydarzenia.
Ja podeszłam do tego zadania entuzjastycznie, ale rodzice wymienili między sobą dziwne spojrzenia i uznali to za żart (choć daję głowę, że to na pewno było już po Prima Aprilis).
I cóż robić, siedzimy w domu, jak misie.
W Holandii pluszowym misiom robi się zdjęcia i wrzuca do Internetu, żeby innym misiakom – dzieciakom było raźniej.
Zatem kucają misie na parapetach, rozpłaszczają czarne noski na szybach, rozciągają łapki próbując objąć świat. I patrzą, patrzą, napatrzeć się nie mogą.
W ich wielkich oczach odbija się wiosna.
Za przykładem misiów przytulam twarz do gładkiej szyby i patrzę na pióropusze drzew oraz żółte, jak promyki słońca, kwiaty.
Trochę się smucę.
Tak pięknie na dworze, tak ciepło i… wszystko się marnuje: wiosna, pogoda.
Jeszcze nie tak dawno codziennie rano mama sadzała mnie na foteliku z tyłu swojego roweru i zawoziła do szkoły. Czasem wiatr dmuchał w koła próbując nas przewrócić albo deszcz podlewał nas wielkimi kroplami. Wtedy mama mocniej naciskała pedały, a ja przytrzymywałam niesforny kaptur.
Po drodze mijałyśmy kilka placów zabaw.
„Mamusiu, kiedy będę mogła się na nich pobawić? – pytałam z nadzieją w głosie.”
„Już niedługo – Padała odpowiedź. – Jak tylko przyjdzie wiosna i zrobi się sucho, to będziemy chodzić na huśtawki.”
I guzik z pętelką! Nie pada. Jest sucho. Ba, jest ciepło! Tak ciepło, że nawet mama wyjęła torby z letnimi ubraniami.
I co z tego, gdy muszę siedzieć w domu?!
Place zabaw, bez dzieci, pewnie też czują się samotne…
To niesprawiedliwe.
Zamiast otwierać cukiernię w piaskownicy, otwieram komputer.
Zamiast lepić z koleżankami piaskowe babki, lody i ciasteczka, widzimy swoje twarze na ekranie podczas e-lekcji.
Musimy ciągle pamiętać o włączaniu i wyłączaniu mikrofonu w odpowiednich momentach, a jeszcze nie tak dawno wystarczyło podejść do pani, dotknąć jej ramienia i wyznać, że ten szlaczek wcale nie przypomina żabich skoków, tylko kangurze.
Mama już nie szykuje mi pojemnika z drugim śniadaniem do szkoły.
A ja tęsknię za jedzeniem z dziećmi!
W e-szkole nikt nie chrupie głośno marchewki, nie strzepuje okruszków, nie gubi liścia sałaty z kanapki.
Tęsknię za panią Fleur. W monitorze co prawda widzę jej twarz, ale nie czuję zapachu waty cukrowej, który roztacza.
Do kitu z tym e! Za dużo go.
Wdarło się nawet w Wielkanoc.
Msze oglądaliśmy na ekranie. Dziadków też.
A przecież mieli do nas przyjechać w tym roku, obiecywali!
Na szczęście chociaż pisanki i jajeczka czekoladowe były prawdziwe.
Mama upiekła czekoladowego mazurka i drugiego, zielonego jak leśny mech.
„O, jaki ładny kolor!” – pochwaliłam.
„Pewnie ma dużo tych wszystkich e” – dodała z przekąsem moja starsza siostra.
„Nieprawda! – zastrzegła mama, dumnie unosząc podbródek – barwiony naturalnie.”
„Naturalnie?” – skrzywił się brat, bo chyba nabrał dziwnych podejrzeń.
Ale mimo to ciasta spróbował i smakowało mu (nawet gdy wydało się, że za „naturalnie” krył się szpinak). 🙂
Trzymajcie się misiaki i cmok, łapcie e-buziaki!
Powiem Ci Okruszku, ze mi się to e-życie nie podoba…
Najpierw mi pasowało, by byłam chora, ale gdy człowiek zdrowiej, to go nosi.
Zdalna szkoła jest równie uciążliwa dla uczniów, co i dla nauczycieli, mój mąż pół dnia spędza na przygotowywaniu tematów, a drugie tyle na sprawdzaniu nadesłanych prac, a i tak nie wszyscy przysyłają, inaczej musiałby nie spać.
Niektórzy mówią, że docenimy to, co mieliśmy, a co z tymi, którzy i tak doceniali?
Trzymaj się Okruszku i podtrzymuj rodzinkę na duchu, ściskam Was wirtualnie:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj tak, Jotko, im dłużej, tym trudniej.
Żeby to jeszcze deszcz lał za oknem albo wiatr szalał czy śnieg zasypał drogi – to wtedy przyjemnie posiedzieć w domu, ale u nas od dwóch tygodni lato: zero deszczu, słońce zagląda w szyby i wtedy naprawdę żal, że nie można pospacerować i nacieszyć się tym wszystkim.
Uściski wirtualne od nas wszystkich. 🙂
PolubieniePolubienie
Eh Okruszku, musimy uzbroić się w cierpliwość. Mam nadzieję, że już niedługo będziemy mogli wyjść z domów. U nas też piękna pogoda, a i misie w oknach tu królują 😉 Co prawda wiem o tym tylko z e- żródeł, bo nasze spacery ograniczają się ostatnio jedynie do wyjść do ogródka… Szkoda, że Wasza Wielkanoc wyglądała inaczej, niż sobie zaplanowaliście. Ale przynajmniej można już planować kolejną, na pewno w przyszłym roku dziadkowie będą mogli dotrzymać obietnicy i spędzą Święta razem z Wami 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nic innego nam nie pozostaje Malwinko, jak uzbroić się w cierpliwość i nadzieję, że kolejna Wielkanoc będzie już inna, z gośćmi.
A u Was to na pewno będzie inna, bo z synkiem. 🙂
Cudownie. Trzymajcie się, Miśki. 🙂
PolubieniePolubienie
Bardzo pogodna ta Twoja opowieść o życiu rodzinnym w tym dziwnym czasie. Pozdrawiam serdecznie całą Rodzinkę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Iwonko, czas to ciężki i dziwny, ale mimo wszystko lepiej zachować uśmiech i docenić co się ma, a przecież mamy wiele. Serdeczności dla Ciebie. 🙂
PolubieniePolubienie
Okruszku, jeszcze będzie dobrze i wesoło, teraz cały świat ćwiczy dyscyplinę. Zaliczymy ja na szóstkę! A w Holandii jakie są oceny? Co jest najwyżej? A pomysł na fotki pluszaczkowe bardzo mi się podobają. Pozdrawiam całą rodzinkę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, Basiu.
Zaliczymy na szóstkę albo na dziesiątkę (w Holandii w szkole jest skala do 10).
A misie pomogą. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Życzę 10 a 6 to już na pewno. Ściska Was mocno
PolubieniePolubienie
Okruszek jest leworęczny. nie wiem dlaczego, jednak zwracam uwagę (i to zupełnie analogowo, a nie cyfrowo) na fakt trzymania narzędzi (tez archaicznych i bez e z przodu). a obrazek koloruje się właśnie lewą ręką. Mam zaufanie do leworęcznych i podejrzewam ich o więcej rozumu, niż się sami chcą przyznać.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Spostrzegawczy jesteś (w końcu – Oko 😉 )
Fakt, Okruszek jest leworęczna. Starsza córa zresztą też.
I obie mają bujną wyobraźnię. 🙂
PolubieniePolubienie
Przepiękny pamiętnik, może należałoby go wydać? Świat widziany oczyma dziecka jest bajeczny, pogodny, bo bez pośpiechu i irytacji dorosłych.
Zdjęcia przeurocze!
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Dziękuję Ultro. 🙂 Gdybym umiała, wstawiłabym tu mnóstwo serduszek z radości.
Cieszę się, że pamiętnik się podoba.
Nigdy nie myślieliśmy o jego publikacji, jest zbyt osobisty.
Ale podsunęłaś mi myśl: może kiedyś sami wydrukujemy te zapiski i wręczymy je Okruszkowi jako prezent u progu dorosłości? 😉
Tylko pst… Okruszek nie może się dowiedzieć, 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba