Szczepienia przeciw COVID – 19 to temat, który wciąż jest na topie, budzi emocje i rozpala dyskusje – tak samo w Polsce, jak i w Holandii, a podejrzewam, że w innych krajach również. Ludzie o tym rozmawiają, po prostu.
Nawet na naszym kursie niderlandzkiego raz ktoś mimochodem rzucił hasło „szczepionka” i od razu temat rozlał się jak rzeka, całkowicie dominując (podtapiając!) omawiane wcześniej kwestie gramatyczne. Ruszyła lawina opinii, a burzliwa dyskusja przeciągnęła się poza zajęcia, na prywatny Zoom.
I suma summarum uwidoczniły się dwa silne obozy: jeden ZA szczepieniami, drugi – PRZECIW oraz kilkoro osób zawieszonych poglądami gdzieś POMIĘDZY.
Wsłuchiwałam się w odmienne punkty widzenia, próbując je zrozumieć i skrystalizować swój własny. Dotąd wydawał się on dość prosty: jeśli na całym świecie pojawia się poważne zagrożenie zdrowotne, wręcz śmiertelne – i jest możliwość szczepienia, to trzeba się szczepić, by zminimalizować ryzyko zakażenia. Tak uważałam.
A jednak wysoka temperatura dyskusji, sprawiła, że i mnie zapaliły się czerwone lampki.
Czy na pewno zagrożenie jest śmiertelne dla każdego?
Czy na pewno wszyscy potrzebujemy tej szczepionki teraz, zaraz, już?
Czy nie można trochę poczekać?
Czy zagwarantuje nam ona bezpieczeństwo, zdrowie?
Z jednej strony badania naukowe nad szczepionkami potrzebują czasu, z drugiej – w chwili śmiertelnego zagrożenia – trzeba działać natychmiast.
Nie ma czasu na dawanie sobie czasu, brzmi dziwnie, ale tak właśnie jest.
Szczepionki wznieciły na naszej lekcji holenderskiego dyskusję jak podpałka do ognia.
Zaraz wybuchła seria powiązanych wątków.
Głównie dostało się wolnym mediom, które ponoć – według kilkorga uczestników zajęć – wcale nie są wolne, bo przekazują jednostronny punkt widzenia, a artykuły są tendencyjne.
Przyznam, że takie opinie mnie zdziwiły, osobiście utożsamiałam Holandię z szeroko pojętą wolnością. Czyżbym się myliła? A może to Holandia się zmieniła?
Pandemia ją w jakiś sposób przetransformowała?
Jak wszystko, jak wszystkich.
Tak, podejrzewam, że te głosy niezadowolenia w społeczeństwie wzięły się, przynajmniej w pewnej mierze, z przedłużających się restrykcji pandemicznych. W Holandii panowała godzina policyjna, sklepy były nieczynne przez ponad cztery miesiące, długotrwały brak dostępu do usług i rozrywek dokuczył społeczeństwu, dotąd cieszącemu się dużą dozą wolności i swobody.
Teraz buntownicze nastroje spływają strużką ścieków, pozostałościami po restrykcjach.
Czy można się dziwić takim nastrojom?
Wiecie, ja już się chyba niczemu nie dziwię.
Otwieram się na świat jak wielkie ucho, wpuszczam w siebie różne głosy i próbuję je przepuszczać przez własny filtr z wdrukowanych norm, przebytych doświadczeń, wiedzy (szczątkowej, chwiejnej, wciąż zmieniającej się).
Mój filtr może być wadliwy, może nie działać jak należy.
Mam tego pełną świadomość.
Na początku czerwca, Igotata i ja, otrzymaliśmy pocztą zaproszenia na szczepienia przeciwko COVID – 19. Przyszła w końcu kolej na nasze roczniki.
Zaproszenia to nie nakazy. Można się szczepić, ale nie trzeba. Chociaż…
To pozorna dowolność. Wszak bez szczepienia możemy być narażeni na utrudnienia w podróżowaniu i korzystaniu z różnych usług i dóbr publicznych.
Dla nas, imigrantów oddzielonych tysiącem kilometrów od rodziny, szczepionka jest przepustką do wyjazdu i spotkania z bliskimi.
Nie widzieliśmy się z rodziną prawie rok!
Nie uczestniczyliśmy w pogrzebie cioci, w pogrzebie babci/prababci, ominęła nas pierwsza komunia bratanka/kuzyna…
Nie wszystko można „załatwić” online.
Dlatego gdy doczekaliśmy się zaproszeń na szczepionkę, od razu zadzwoniliśmy pod wskazany numer celem rezerwacji terminu i miejsca. Istniała również możliwość rejestracji drogą mailową, ale telefon wydał nam się szybszą opcją, a nas gonił czas.
Lada moment dzieciaki zaczynają wakacje (w Holandii Północnej – 10 lipca).
Podczas rejestracji sympatyczny pan spytał nas o dolegliwości Covid, wyniki ewentualnych wcześniejszych testów, przebyte operacje, spożywane leki, alergie.
Kolejka do szczepienia w naszym, gęsto zaludnionym, rejonie jest dość długa, pierwsza dawka możliwa była dopiero z końcem lipca, druga w sierpniu, co oznaczało – całe wakacje z głowy! Na szczęście pan przedstawił nam możliwość dojazdu na szczepienie do innej prowincji, z czego skwapliwie skorzystaliśmy.
A jako że w minioną sobotę nie mieliśmy zajęć w polskiej szkole, nic nie stało na przeszkodzie, byśmy odbyli wycieczkę (85 km, godzina jazdy autostradą) do Den Helder, najwyżej położonego na północ miasta prowincji Holandia Północna.
Tam najpierw przyjęliśmy pierwszą dawkę szczepienia (Pfizer), a potem udaliśmy się na spacer. Samo miasteczko okazało się średnio ładne. Natomiast ma bardzo ciekawe Muzeum Morskie, w którym między innymi znajduje się prawdziwa łódź podwodna.
Można do niej wejść, przyjrzeć się wszystkim sprzętom, aparatom; wyobrazić sobie podwodny rejs. Pokażemy Wam to muzeum w kolejnym poście.
A co do szczepionki – nie mam żadnych zdjęć, bo w całym punkcie szczepień, też przy wejściu czy w poczekalni, był zakaz fotografowania.
Szczepienie znieśliśmy dobrze.
Jedyny objaw poszczepienny, jaki nas dopadł – to dość intensywny ból ręki, który pojawił się około pięciu godzin po wkłuciu i towarzyszył nam jeszcze przez następny dzień.
Za to w poniedziałek nasze samopoczucie wróciło do stanu przedszczepionkowego i teraz wszystko jest okay. Drugą dawkę przyjmiemy 20 lipca, już w Amsterdamie.
A potem – mam nadzieję! – ucieszymy się wakacjami i spotkaniami z rodziną i przyjaciółmi w Polsce. Najwyższy czas.
dzis jeszcze myslalam nad ta wolnoscia czy wolnoscia slowa w Holandii i nad ich otwartoscia, tolerancja i… szczeroscia. i jednak, im dluzej zyje w tym srodowisku, tym jasniej widze, ze panuje tu nie szczerosc i tolerancja, ale chyba jednak uprzejma hipokryzja. przyklad: kolega z pracy nie wywiazuje sie z obowiakow. mysle, ze jest po prostu za stary i nie jest w stanie nadazac za nowinkami. ma jeszcze dwa lata do emerytury. szef chce go wyslac wczensiej na emeryture. nie mowi mu, w czym tkwi problem, choc WSZYSCY wiedza, gdzie tkwi problem. mowi mu, ze naukowcy sami powinni zadbac o sprawy, ktore ten kolega powinien zalatwiac. inny przyklad: w podstawowce moich chlopakow byl chlopiec, ktory mial dwie mamy. jedna go urodzila, druga, jako partnerka, mieszkala razem z nimi. chlopca ta w szkole z tego powodu dzieci wysmiewaly, ze panie zdecydowaly przenisc syna do innej szkoly. i co z tego, ze w Holandii od lat dozwolone sa malzenstwa homoskesualne? Tolerancja jest na papierku.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czipssie, bardzo dziękuję za podzielenie się swoimi przemyśleniami.
Mieszkasz w Holandii i, co najważniejsze, pracujesz z Holendrami, więc masz spore pole do obserwacji.
Zachowanie Twojego szefa faktycznie nie przystaje do wizerunku stereotypowego Holendra, bezpośredniego w kontakcie i mówiącego prawdę bez ogródek.
Może to jednostkowa cecha osobowości lub polityka firmy zbudowana na filarach tejże tolerancji w szerokim rozumieniu ?
A co do chłopca, smutne to wyśmiewanie…
Wiadomo, dzieciaki bywają okrutne, ale rodzice mogliby zainterweniować i porozmawiać. No chyba że przykład przyszedł z góry. ;(
PolubieniePolubienie
Igomamo, kiedys dostalam od sasiadki wspanialy artykul, napisany przez Holdenderke, na temat: czym sie rozni bezposrednioc Polakow i Holandrow. Bo Holendrzy nas tez postrzegaja jako bezposrednich, takich co to wala prosto w oczy, bez uprzejmosci. Nie moge znalezc tego artykulu, pewnie go wyrzucilam, bo nie lubie chomikowania, ale w skrocie: Polacy sa bezposredni jesli chodzi o nablizsze otoczenie (ja mowie do dzieci jak typowa matka-Polka: wynies smieci, moja sasiadka pyta: zal je het afval willen wegbrengen?), Polacy nie owijaja w bawelne w pracy, czego przykladem jest chociazby odebranie premii za zawalenie terminu czy schrzanienie roboty, klasyczny szef w Polsce zwraca sie do pracownika z poleceniem, u nas.. szefostwo prosi, badz pyta (posobnie jak z tymi smieciami). Jesli spytasz Holendra, czy moze Ci z czyms pomoc, to jesli nie ma ochoty, co powie: na ogol ”ik moet even nadenken” – jak to slysze, to zawsze mam ochote spytac: nad czym chcesz sie zastanowic? nad tym jak mi odmowic?
Holendrzy sa bardzo bezposredni jesli chodzi o pieniadze (i to w nich lubie): bylismy w knajpie z grupa studentow. Jedna studentka zaplacila rachunek. Nie wazne, ze jestem co-promotorka je doktoratu: godzine po tym jak wyszlismy z knajpy dostalam tikkie, zeby zwrocic jej 8.45 euro za wino:) Ja bym swojej co-promotorce nie smiala tak wyslac rachunku, no chyba, ze by mnie jasno poprosila. A ja nie musze, wiem, ze rachunek dostane;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czpissie, dziękuję Ci bardzo!
No popatrz, a ja bym w życiu nie pomyślała, że my – Polacy – możemy być odbierani jako bezpośredni. A te przykłady faktycznie ukazują nas z innej perspektywy.
I rzeczywiście, wygląda na to, że mówimy bardziej dyrektywnie niż Holendrzy. 😉
Bo ja też nie pytam dzieci: „Czy mógłbyś/zechciałbyś wynieść śmieci?”, tylko od razu: „Iskierka, śmieci!”, „wynieś śmieci, proszę” lub z humorem „śmieci czekają”, „śmieci proszą się o wyniesienie”.
Szczerze mówiąc, bałabym się, że jak zacznę pytać „Czy mógłbyś/zechciałbyś wynieść śmieci?”, usłyszałabym odpowiedź „nie, nie zechciałbym”. 😉
A co do płacenia, to zgadzam się z Tobą – przynajmniej sytuacja jest jasna, bo każdy płaci za siebie, nie ma stawiania, a potem rewanżowania się i ewentualnych żali, jak ktoś o rewanżu zapomni. A tak: promotor, student, mężczyzna, kobieta – każdy płaci swoją działkę i nie ma niezręczności.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
znalazlam linka do tego artykulu, polecam, jest bardzo ciekawy:
https://onzetaal.nl/nieuws-en-dossiers/weblog/zijn-polen-directer-dan-nederlanders
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hehehe, przypomnialo mi sie jak kiedys przeczytalam artykul polecajacy amerykanskim doroslym przestac mowic „please” w stosunku do dzieci. Bo Amerykanie tak wlasnie zwracaja sie do dzieciakow: czy moglbys PROSZE posprzatac pokoj? PROSZE, nakarm psa, itd. I tak sobie „please’uja”, a dzieciaki przewracaja oczami, ze potem, nie chce mi sie, dlaczego ja… Osobiscie tez wole polskie podejscie: Bi posciel swoje lozko! Nik musisz odkurzyc pokoj! Niestety, jak kiedys zawolalam „kto ma ochote rozladowac zmywarke?!”, okazalo sie, ze nikt ochoty nie ma. 😀
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Agaciu, no właśnie!
Wygląda na to, że Amerykanie i Holendrzy stosują grzecznościową formę poleceń wobec dzieci. a my Polacy, stawiamy na krótkie, konkretne polecenia.
Wg pedagogów im krócej mówimy do dzieci, tym lepiej zrozumieją naszą wypowiedź.
Moim zdaniem sztuka komunikacji opiera się o język niewerbalny, głównie o ton głosu.
„Kochanie, opróżnij zmywarkę!”, powiedziane w sposób miły i uprzejmy, brzmi o niebo lepiej niż ostro wyartykułowane, zimne „please”, które czasem słyszę w filmach.
W ogóle myślę, że najgorzej działają polecenia typu rozkazy wojskowe: „zrób to! zrób tamto!” bez żadnego ciepła.
PolubieniePolubienie
dlatego ja tez do moich chlopakow tez w polskim stylu (proszac a trybie rozkazujacym:D), bo nigdy w zyciu bym ochotnika nie znalazla na wyniesienie smieci.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czipssie, jesteś wielka! DZIĘKUJĘ!
Artykuł jest świetny, dyrektywność została pokazana z dwóch różnych perspektyw i teraz widzę skąd różnice w ocenie Polaków przez Holendrów i odwrotnie.
Polacy, nazywając Holendrów bezpośrednimi, mają na myśli TREŚĆ ich wypowiedzi (pytania i uwagi naruszające naszą strefę komfortu), z kolei Holendrów razi nasza FORMA wypowiedzi, bo są przyzwyczajeni do nieco innej, takiej pytającej. 😉
I tu mi się przypomniała historyjka sprzed lat, z pierwszych dni w holenderskiej szkole moich dzieciaków. Na drugie śniadanie w nowej szkole spakowałam im kanapkę, owoc i coś słodkiego. Po powrocie przyniosły w śniadaniówce kartkę od nauczycielki.
Już ją wyrzuciłam, ale było na niej napisane właśnie pytanie:
„Czy zechciałabyś nie dawać dzieciom słodyczy do szkoły?”.
I nie zdziwiła mnie treść liściku, ale właśnie forma, ten znak zapytania.
Bo w Polsce nauczyciel pisze do rodzica „Proszę nie dawać dziecku słodyczy do szkoły.”
Teraz już się przyzwyczaiłam do tych grzecznościowych pytań, ale na początku mnie one irytowały; miałam odczucie, że są protekcjonalne, tymczasem były po prostu uprzejme.
PolubieniePolubienie
Mnie te pseudouprzejme pytania dalej denerwuja. Odbieram je raczej jako hipokryzje… skoro czegos ”wymagasz”, to wymagasz wprost, a jesli pytasz, to dajesz komus mozliwosc wyboru;) To jedna z bardzo niewielu kwestii, ktora mnie u Holendrow irytuje.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
My też dostaliśmy ostatnio zaproszenia, ale póki co się nie wybieramy. Szczerze mówiąc z dnia na dzień mam coraz więcej wątpliwości i tak jak nie mam nic przeciwko szczepieniom ogólnie, tak w tym wypadku się po prostu boję. A cały ten szum wokół szczepień jeszcze te wątpliwości potęguje… Na szczęście póki co można też się poratować testem (choć wcale mi się do niego nie spieszy), a my i tak wakacje planujemy w Belgii 😉
Zdrówka Wam życzę!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Malwina, doskonale Cię rozumiem.
Gdyby nie to, że bardzo zależy nam na wyjeździe do Polski, też byśmy jeszcze się nie szczepili. Pozdrawiam i zdrówka również dla Was. 🙂
PolubieniePolubienie
Jestem po drugim szczepieniu i chciałam się zaszczepić. Czuję się bardzo dobrze. Żadnych skutków ubocznych (Astra Z..) Zdrowia życzę
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To super! Dziękuję i wzajemnie. 🙂
PolubieniePolubienie
😊👍
PolubieniePolubione przez 1 osoba
My już po dwóch dawkach, tez mieliśmy wątpliwości, ale młode pokolenie nas zmotywowało, tym bardziej, że synowa po chemii.
Każdy lek ma skutki uboczne, ale jeśli szczepionka ochroni mnie przed respiratorem, to już sporo!
Dużo zdrowia!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Jotko.
Nasza rodzina w Polsce też już w sumie cała zaszczepiona.
I wszyscy w zasadzie dobrze znieśli szczepionki.
Nowa sytuacja i trzeba trochę zaufania, a to nie zawsze jest łatwe.
PolubieniePolubienie
W Irlandii też powoli szczepienia się rozkręciły obejmując coraz młodsze grupy wiekowe. A jeśli chodzi o dwa obozy, antyszczepionkowców-ekspertów-we-wszystkim mam wśród znajomych i rodziny z Polski. Z kolei teraz pracuję prawie wyłącznie z lokalesami i tutaj klimat jest inny, tubylcom szczepić się nie chce, ale gdy dostają zaproszenie zazwyczaj idą. Nie wiem dlaczego ludzie są tu mniej spolaryzowani, ale zdecydowanie jest to zdrowe. Pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję Świechno za Twoje wieści z Irlandii.
Co kraj to inne podejście – w sumie nie wiem, z czego to wynika.
W Holandii zauważam duże rozbieżności w poglądach na szczepionki.
Gdy czekam na dziecko pod szkołą, mimochodem słyszę rozmowy rodziców i zauważam, jak różne, czasem skrajne poglądy ludzie mają.
Tu gdzie mieszkam, społeczeństwo jest wielokulturowe, składające się w większości z imigrantów. W klasie mojej siedmioletniej córki, tylko dwoje dzieci to rdzenni Holendrzy, pozostałe są pochodzenia afrykańskiego i azjatyckiego.
Może ma to jakiś wpływ również na różnice w poglądach na szczepionki przeciw Covid – 19? Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Trudno powiedzieć, nie mam aż takiego do czynienia z wielokulturowością. Pracuję z Irami i na razie jest dobrze, pracowałam z rodakami (Polska i inne byłe demoludy) i zmęczyłam się 😊
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja – tak samo, jak ktoś wyżej napisał – boję się. Przez ostatnie 12 lat przeszłam naprawdę wiele nieprzyjemności, z powodu mojej tarczycy i tak naprawdę całkiem niedawno osiągnęłam równowagę psychiczną i fizyczną. Nie wiem , co to jest i nie mam pojęcia, jak zareaguje na to mój organizm. A nie mam aż tyle zaufania do medycyny – by się odważyć. Niby kontrast – taki sobie kontrast, który dostaje każdy przed badaniem tomograficznym – u mnie sprawił, że ledwie się wykaraskałam ze wstrząsu jaki wywołał. Poczekam spokojnie z boku i mam nadzieję, że nikt na siłę mnie nie zaszczepi. Oczywiście rozumiem , że są sytuacje , w których człowiek jakby nie ma wyjścia i nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji, więc póki cvo mam kolejny powód do wdzięczności, że się w takiej sytuacji nie znajduję . Pozdrawiam serdecznie i życzę pięknych wakacji.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję Gabrysiu i w pełni Cię rozumiem. 🙂
Po takich doświadczeniach, o których piszesz – nie dziwię się, że jesteś ostrożna i wolisz poczekać i nie podejmować niepotrzebnego ryzyka.
Gdyby nie ta przemożna chęć wyjazdu z Holandii do Polski, pewnie też byśmy się jeszcze nie szczepili. A tak trochę poczuliśmy nóż na gardle.
Na szczęście wszystko jest ok i mamy nadzieję, że po drugiej dawce też tak będzie. 🙂
Zdrówka i spokoju życzę. 🙂
PolubieniePolubienie
To u Was inaczej to wygląda. U nas w Be na zaproszeniu (ja dostałam mejlem i potem na papierze) jest podana data i godzina oraz szczepionka. Miejsce też wedle zamieszkania. Trzeba tylko potwierdzić lub zrezygnować, a przez mejl to kilka kliknięć. Moją opinię nt szczepień i śmiertelności tej nowej grypy wyraziłam u siebie na blogu. Mnie tam podróżowanie zwisa i powiewa, samolotem jeszcze w życiu nie leciałam i raczej się nie zanosi, a Polski nie odwiedzam… Tyle że na pracy mi zależy i na tym, by ludzie nie traktowali mnie jak trędowatej… w związku z czym jestem skłonna do poświęcenia. Stary jednak powiedział stanowcze nie, bo jemu to w robocie póki co nie przeszkadza, a do Polski pojedzie z Młodym autem, nawet jak test trzeba będzie zrobić… Całą pandemię ludzie z jego roboty systematycznie do Polszy jeździli i jakoś się dało…
PolubieniePolubienie
Dzięki, Magda. W takim razie poczytam więcej na Twoim blogu.
Ale wygląda na to, że super organizacja w Belgii. 🙂
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz. 🙂
PolubieniePolubienie
Pani zaszczepiona więc już nie wypada miec zdania odmiennego. Ja juz z paszportem covidowym i informacjami, gdzie i jak udać się gdy „grypa „dopadnie.Wspomniała Pani o uczciwości mediów…pamiętam rozmowę z pewnym Niemcem, który wierzył w każde zdanie napisane nawet w najgorszym szmatławcu. To jest napisane.- To nie gadanie na ulicy-mawiał. Życze zdrowia i oby po skończeniu badań nad szczepionkami firmy nie napisały ,że eksperyment z miliarami ochotników sie nie udał.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ależ skąd, odmienne zdanie zawsze wypada mieć. 🙂
Dziękuję serdecznie za życzenia zdrowia i również odwzajemniam. 🙂
Jejku, aż się boję pomyśleć, co to by było, gdyby okazało się, że ta cała akcja ze szczepieniami to „eksperyment z miliardami ochotników”, w dodatku nieudany. Brr!
A jeszcze a propos prasy (z przymrużeniem oka) już Marek Twain twierdził, że ktoś, kto nie czyta gazet, jest niedoinformowany, a ktoś, kto czyta gazety, jest źle poinformowany.
I coś w tym jest.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie wiem jak w Hollandii ale w Polsce z tego co widzę,jest jedynie słuszna linia wiedzy na temat szczepionek , którą można zawrzeć w słowach-nie szczepisz sie zabijasz-gra na emocjach i kompletny brak informacji medycznych , które by poddawały w wątpliwość czy pandemię czy wartość szczepionek czy sens tego i tego. Zabawny jest też w Polsce system informacji o niepożadanych reakcjach poszczepiennych- lekarz musi stracić podobno ponad godzinę na wypełnienie papierów w których ma napisać ,że to z jego winy cos sie stało. Z oczywistych względów nic złego sie nie dzieje. Nagminne zabijanie ludzi powodowane brakiem dostępu do lekarza, natychmiastowej diagnozy itp czywiście jest usprawiedliwione bo napisano ustawe w której nawet lekarz, który w oczywisty sposób przyczynił się do śmierci pacjenta, z uwagi na covid jest niewinny.
W niemczech, mafia przerzuciła się na robienie testów bo lepszego przebicia na niczym nie ma, no i zaraz wejdzie handel paszportami covidowymi -równie popłatny. Zamknięcie wszystkiego juz jest planowane bo jakieś nowe szczepy się pojawiają.1000 zmarłych na niezdiagnozowanego raka to jest nic w porównaniu z jednym , któremu można wpisać w akt zgonu covid- to się przekłada na zarobek lekarza.
Gdzieś gdzie od lekarza można wymagać może być lepiej chociaż czy wiarygodni są lekarze, którzy mogą w porozumieniu z rodziną zaserwować dziadkowi eutanazję ….
PS
Co do wiedzy prasowej…Pan Głowacki autor Antygony w NY- powiedział kiedyś ,ze wie wszystko o Polsce bo czyta Gazetę Wyborczą….chyba wyczerpuje twierdzenie MarkaTwina w stu procentach.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jejku, Kloszardzie, to wszystko brzmi strasznie i bardzo pesymistycznie!
Cóż za ponura wizja!
Oby się nie spełniła, bo można się przestraszyć i zwątpić w społeczeństwo i w relacje międzyludzkie.
Bądźmy dobrej myśli, optymizm i nadzieją są nam teraz szczególnie potrzebne.
A na temat Gazety Wyborczej się nie wypowiem, bo nie czytam, jest płatna.
Choć niektóre artykuły (początki, dostępne za darmo) brzmią ciekawie i wydają się dobrze napisane. Nawet miałam pokusę, by abonament kupić, ale potem zapomniałam, zresztą nie wiem, czy znalazłabym czas na dodatkowe czytanie.
Zapłaciłabym, a potem miałabym wyrzuty sumienia, że nie czytam.
PolubieniePolubienie
„Róbmy swoje”
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Też byłam szczepić się w Den Helder. Tylko że ja mam 25km. I też byłam w tym muzeum. 11tego. 😊 Ale zbieg okoliczności. Ja jestem za medycyna. Od chińskiego nowego roku regularnie słucham podcastów medycznych i z wiadomościami i słucham coudzke mają do powiedzenia. Celebrytow i patolokarzy unikam. Ale bardzo mi się podobała na przykład niedawna rozmowa doktor która wynalazła metodę kodowania mrna dla new york timesa. Bardzo fajnie kobieta opisała dlaczego pfeizer tak szybko miał szczepionkę i mogli ja wprowadzić do produkcji. Wiesz.. Jak się wysłucha ludzi, którzy faktycznie latami prackwi by osiągnąć coś na tym polu to wątpliwości typu „a kto wie co w tej szczepionce dali” cie nie dopadają bo w tych wywiadach i rozmowach właśnie są odpowiedzi. Ale większość ludzi nie wychodzi poza czytanie Interii czy Onetu, a tam rzetelnej wiedzy po prostu nie ma.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Traszko, rzeczywiście niesamowity zbieg okoliczności!
Ty byłaś na szczepieniu i w muzeum morskim w Helder 11 czerwca, a my – dzień po Tobie – 12, w sobotę. 🙂 🙂 O mały włos abyśmy się spotkali! 😉
Uspokoiłaś mnie wypowiedzią tej doktorki.
To prawda, że trzeba czerpać wiedzę u rzetelnych źródeł. Niestety w zalewie różnych informacji powstaje problem z rozpoznaniem, które są prawdziwe, a które stworzone dla sensacji. A ludzie na grupach whastapowych (z pracy, kursu…) wrzucają różne linki.
Niektórych chyba lepiej nie otwierać, bo włos się jeży na głowie.
PolubieniePolubienie
Wiem, że rzetelne dziennikarstwo polega na rozmowie z obiema stronami danej historii. Gdy słucham podcastu the guardiana to tam zawsze czytają na koniec oświadczenie, jeśli takowe dostaną, od strony która prosili o odniesienie się do historii. Aby był pełniejszy obraz. Linki wysyłane w zamkniętych grupach rzadko zawierają druga stronę medalu. Podchodzę do nicbsceptycznie, a brat lubi mi wysyłać gazeta.pl. Ich nauczyłam się już unikać. Clickbite.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
My rowniez chcielibysmy przyleciec do Polski, ale mam nadzieje, ze uda sie „tylko” z testami. Kazdy ma swoje zdanie na temat szczepionek, a kto mial racje dowiemy sie pewnie dopiero za kilka – kilkanascie lat. Osobiscie pracuje w branzy farmaceutycznej i wzdrygam sie przed przyjeciem czegos, co zostalo wypuszczone na rynek „warunkowo”. Natomiast nie zarzekam sie, ze nigdy sie nie zaszczepie, bo jestem gotowa to zrobic, za kilka lat, kiedy zakoncza sie badania dlugoterminowe. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Otóż to, Agaciu!
Tak jak piszesz „kto miał racje dowiemy się pewnie dopiero za kilka – kilkanascie lat”.
Zgadzam się i popieram.
I życzę, byście bez problemu przylecieli do Polski na wakacje!
PolubieniePolubienie
Jestem po drugiej dawce, nie miałam wątpliwości. Do tej pory uważam za śmieszne, gdy ktoś mówi, że wszczepiają czipy, a ostatnio słyszałam młodą osobę, która twierdziła, że po 3 latach szczepionym zmieni się płeć. Nie wiem, skądbiorą się takie pomysły, ani dlaczego ludzie w te bzdury wierzą. Na szczęście, dzięki zaszczepionym, pandemia powoli odchodzi i można żyć w miarę normalnie.
Serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Ultro.
Ja też jestem raczej racjonalistką, ale gdy tylekroć słyszę uwagi o tych chipach, płci itp. to w końcu zaczynam czuć niepokój.
A przecież początkowo w ogóle nie miałam żadnych wątpliwości co do szczepień.
Niestety mam trudności z oceną rzetelności informacji i ich segregacją.
Serdeczności, Ultro. 🙂
PolubieniePolubienie
Kochana
Jesteśmy z Mężem już po szczepieniu. Środowisko jest podzielone, ale to nasza osobista decyzja, nie ma musu.
Widać w Polsce znaczny spadek zachorowań i zgonów, co jest pozytywnym efektem szczepień!
Pozdrawiam niedzielnie bardzo serdecznie, całej rodzince zdrówka życząc🌸🍒☕🦋🌞💛😊
Nie wiem znowu dlaczego, ale w Waszych linkach nie wyświetlają się moje nowe posty🤔
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Morgano, jak miło!
Twoje komentarze są zawsze tak pięknie oprawione w emotki.
Jak widzę te motylki, wisienki, kawkę – od razu się uśmiecham. 🙂
Co do linków – niestety, nie mam pojęcia.
Powinny się zmieniać automatycznie, zaraz po pojawieniu się nowego posta na zaprzyjaźnionych blogach. Szkoda, że tak nie jest.
Dziękuję za informację, przekażę Igotacie, on jest bardziej techniczny. 😉
PolubieniePolubienie