Gapa jestem, spóźniłam się! Niniejszy wpis powinnam była opublikować 17 lutego, gdy koty przejęły Internet. Szare, bure i pstrokate. Puszyste i gładkie. W rozmaitych pozach, na swoich ulubionych „zapieckach”. Przecież wtedy przypadał Dzień Kota! Będąc w posiadaniu jednego takiego szaro – białego wąsacza (a w porywach dnia – drugiego, sąsiedzkiego), jak mogłam wykazać się taką ignorancją wobec kociego święta? Zgroza!
By wynagrodzić kiciom owo zaniedbanie, dedykuję im niniejszy wpis.
I wiem, że się powtarzam, ale wracam nad Mozelę.
W pełni usprawiedliwiona, w dobrej intencji, celem złożenia hołdu kotom, a właściwie jednemu, bardzo wyjątkowemu, kotu.
Ów kot, czarny jak smoła, mieszkał w Zell nad Mozelą – niemieckim miasteczku, urokliwym, zabytkowym, zewsząd otoczonym winoroślami, służącymi do produkcji znakomitego wina. Ale co ma kot do wina, nawet najznamienitszego?
Wszak mruczki gustują w mleku lub śmietance, przynajmniej te książkowe: Filemon i Bonifacy. A jednak kot, o którym mowa, najwidoczniej miał inny smak lub też szczycił się wyjątkową intuicją. Przynajmniej tak mówi legenda.
W 1863 roku do Zell przybyli handlarze wina. Po obszernej degustacji, wybrali trzy beczki trunku z winogron, jednak nie mogli dojść do porozumienia, który najlepszy. Niespodziewanie na jedną z beczek wskoczył czarny kocur. I wcale nie chciał z niej zejść!
Przeciwnie – jeżył sierść, parskał i syczał na każdego, kto próbował się zbliżyć.
Handlarze uznali, że wino w tej beczce musi być wyjątkowe i właśnie na jego zakup się zdecydowali. Okazało się, że sprzedali wino na pniu i wnet ponownie zawitali w Zell po jego kolejne partie.
Słynne wino nazwano Zeller Schwarze Katz, a kotu postawiono pomnik w centrum miasta.
“Koci” riesling niezmiennie cieszy się uznaniem i jest eksportowany do Japonii, USA, Kanady, Ameryki Południowej.
A sam kot? Zgaduję, że żył z rodziną winiarza za pan brat, w glorii i dostatku.
Stał się opiekunem Zell, przyczynkiem winiarskiego sukcesu miasta, toteż wizerunek kota szybko się rozprzestrzenił, zdominowawszy pamiątki i gadżety.
Kot w ogródku. Kot na parapecie.
Kot pręży grzbiet na magnesach, torebkach, koszulkach, filiżankach, piórnikach i oczywiście na butelkach z winem.
Wielka figura kota (zdjęcie nr 1) stoi przy głównej drodze, a że nasz nocleg znajdował się parę kilometrów od Zell, często ją mijaliśmy.
Kocur uśmiechał się wznosząc lampkę wina, a my za każdym razem mieliśmy wrażenie, że on do nas macha. Więc czy moglibyśmy nie zatrzymać się w „kocim mieście” choć na chwilę? No, nie dało rady!
A spacerując głównym deptakiem tylko wypatrywaliśmy “kocich impresji”.
I oczywiście zatęskniliśmy za naszym domowym futrzakiem.
Niestety, aktualnie Guzik jest skazany na restrykcyjną dietę i żywi się wyłącznie suchą karmą antyalergiczną, zaleconą przez weterynarza. Bo wcześniej wciąż się drapał i gubił kępki sierści (aż nabawił się” łysych placków” na grzbiecie i nogach). Nie wyglądał zdrowo.
Jak się domyślacie, przyzwyczajony do urozmaiconych posiłków kot, nie jest zachwycony obecną monotonią pożywienia. Omiata zawartość miski spojrzeniem pełnym dezaprobaty i wzgardy, co dla nas też nie jest łatwe. Zostały jeszcze dwa tygodnie tego reżimu, trzeba wytrwać.
W Holandii wielbicieli kotów określa się mianem „katmensen” lub „katenmensen” w odróżnieniu do „hondenmensen” (psiarze). Między jednymi i drugimi w Internecie (i w realu chyba też) często toczą się zabawne batalie i przepychanki słowne.
Traktuję je z przymrużeniem oka. Jednak niezależnie czy solidaryzujemy z katmensen czy hondenmensen, jedno jest pewne: o zwierzęta należy dbać. Odpłacają sympatią i oddaniem. Od zwierząt możemy się też sporo nauczyć.
Od kotów – choćby gracji, dystansu, i zdrowego egoizmu. Tego że czasem warto wygiąć plecy w pałąk, zjeżyć włos, nastroszyć wąsy i iść „po swoje” dumnym, posuwistym krokiem. Jak Schwarze Katz.
Zaskoczyłaś mnie nazwą wina, bo znam człowieka, który tak się nazywa. 🙂
Legendy urozmaicają produkty, tworzą historię miejscowości, bawią i cieszą. Wspaniale, że nie ominęliście tego kota. Brawo, a przy okazji poznałam Wasze sympatyczne koty. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję Ultro za bardzo miły komentarz. Serdeczności. 🙂
PolubieniePolubienie
Pozdrawiam Was kochani najserdeczniej, nie tylko z okazji dnia kota🙂🧡🌷
PolubieniePolubione przez 1 osoba
My Ciebie też, kochana Morgano!
Uściski 🙂 🙂 🙂
PolubieniePolubienie
Czarne koty mają to coś coś oczach. Ciekawa legenda, muszę sprawdzić, czy u nas wzmiankowany napój jest dostępny.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja też sprawdzałam, ale u nas Czarnego Kota niestety nie ma. 😉
Może za blisko i wyszli z założenia, że skoro to 4 godziny drogi to klient sam się wybierze na zakupy „u źródła”. 😉
PolubieniePolubienie
Tematy zwierzęce są zawsze aktualne, a opowieść o kocim winie bardzo mi się spodobała, super historia!
Uściski dla Was wszystkich:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo się cieszę, że się podobało. 🙂
Uściski i od nas, Jotko. 🙂
PolubieniePolubienie