Jeśli mieszkasz w Holandii lub przyjechałeś tu z wizytą, zapamiętaj datę 27 kwietnia! To koronny dzień w holenderskim kalendarzu zwany Koningsdag (Dzień Króla), gdy król Wilhelm–Aleksander obchodzi urodziny.
Świętowanie Dnia Króla ma w miarę stały scenariusz. Monarcha z rodziną odwiedza co roku jedno miasto, w którym odbywa się wielka feta ku jego czci.
W zeszłym roku był to Maastricht, obecnym gospodarzem imprezy urodzinowej króla został Rotterdam, najbardziej międzynarodowa miejscówka Holandii, jak podkreślano wielokrotnie.
Impreza odbyła się na bogato, bo też okazje były dwie i to zacne: 56 urodziny króla plus dekada królowania.
Portale internetowe oceniają przebieg wczorajszego święta za nadzwyczaj udany.
Wszystko działo się zgodnie z planem. Rodzina królewska przyjechała do Rotterdamu autokarem, niestety tym razem bez Aleksji, środkowej księżniczki, która studiuje w Walii.
Jak zwykle przy takich okazjach media szeroko komentowały każdy detal, na czele ze strojami „royalsów”. W tym roku wszyscy jednogłośnie zebrali komplementy, zwłaszcza panie.
Generalnie królowa Maxima uchodzi za ikonę mody.
Ma typ sylwetki lubianej przez ciuchy, co by na siebie nie włożyła, wygląda znakomicie. Nic, tylko pozazdrościć. I podziwiać.
Królowa postawiła na fluorescencyjnie zieloną, asymetryczną sukienkę, którą tonował biały płaszcz. Wybór kolorystyczny stroju był nieprzypadkowy, gdyż nawiązywał do barw flagi Rotterdamu. Rotterdamczycy oczywiście od razu to wychwycili i docenili: brawo, królowa przygotowała się do wizyty!
Księżniczki również zostały pochwalone za dobry gust.
Następczyni tronu Amalia wystąpiła w odważnym różowym spodnium, a najmłodsza Ariana – w białym kostiumie z granatowymi akcentami. Torebkami królowa i trzy księżniczki często się wymieniają, co także budzi pozytywne reakcje.
Program uroczystości obejmował spacer ulicami Rotterdamu, przepłynięcie taksówką wodną, występy muzyczne i sportowe, rozmowy z publicznością, uściski dłoni w nieskończonej ilości i cierpliwe pozowanie do zdjęć.
Księżniczka Amalia popisała się celnym rzutem piłki do kosza, jej tata niestety za pierwszym razem nie trafił.
Mnie ścisnął za gardło widok króla osobiście witającego się z nieuleczalnie chorą panią, która znalazła się w centrum uroczystości za sprawą fundacji Ambulance Wens, spełniającej ostatnie życzenia pacjentów terminalnych.
Dzień Króla jest świętem narodowym, wolnym od szkoły i pracy, toteż pomarańczowe szaleństwo rozciąga się na całą Holandię. Kilka tygodni wcześniej w sklepach następuje wyrzut gadżetów w kolorze oranje: koszulek, kapeluszy, koron, flag, proporczyków.
Zresztą przeciętny Holender posiada zestaw takich akcesoriów w szafie.
27 kwietnia wkłada pomarańczowe ciuchy, specjalnym sztyftem maluje sobie na policzkach czerwono-biało–niebieskie flagi, do tego okulary, kapelutek i hajda w miasto!
W mniejszych i większych centrach rozkładają się pchle targi zwane „wietrzeniem strychów”, bo ludzie za symboliczne kwoty wystawiają używaną odzież, książki, zabawki i inne drobiazgi.
Igotata pracował (jako jeden z nielicznych tego dnia), Iskierka umówiła się z koleżankami, Groszek wolał zostać w domu, więc tylko z Okruszkiem pojechałam pooglądać bibeloty, popatrzeć na „pomarańczowych” ludzi i napełnić się energią, wydzielaną przez kolor oranje.
Było tłocznie i hałaśliwie, więc za długo nie zabawiłyśmy. Na żywo grano jakieś holenderskie przeboje, kilkoro osób bujało się do rytmu, prawdziwe tańce zaczęły się pewnie bliżej wieczoru. Sporo dorosłych skupiło się wokół stoliczków z kuflami złocistego piwa. Niektórzy jedli tutejsze przysmaki: ciepłe stroopwafle lub małe naleśniczki poffertjes.
Powałęsałyśmy się miedzy straganami, przy okazji natknęłyśmy się na paru znajomych.
Okruszek wypatrzył zestaw pięknych laleczek z hamakami i jakieś garnczki, a ja fikuśny dzwonek za jedno euro, wielkości sporego kubka, fajny gadżet na zajęcia z uczniami.
I cóż, jesteśmy wdzięczne królowi, że podarował nam taki sympatyczny dzień.
A teraz czekamy na majówkę i… na gości z Polski. Przyjadą do nas jutro.
Ps. Źródło zdjęć:https://www.koninklijkhuis.nl/ i prywatne archiwum
Sympatyczne święto, a jakie piękne kobiety obok króla!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak sobie myślę że bardzo sympatyczna jest cała rodzina królewska w Holandii.
I pewnie bardzo lubiana.
Stokrotka
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Król, a jakże zwyczajnie ludzki. Udanej majówki i wizyty gości przyjemnej i dobrze wspominanej. Uściski.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję. 🙂
PolubieniePolubienie
Sympatyczne to święto w kolorze pomarańczowym, a rodzina królewska normalna bez pompy i zadęcia jak w Anglii. Podoba mi się pomysł wietrzenia strychów. Szkoda, że u nas nie ma takiego zwyczaju, sama chętnie pobuszowałabym w tych chodnikowych wyprzedażach.
Zdjęcia robisz wspaniałe, podziwiam.
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, na takich straganach zawsze można coś wypatrzyć, a przy okazji samemu pozbyć się zalegających od lat rzeczy zwł. zabawek i ubranek po dzieciach.
PolubieniePolubienie
Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze, przepraszam za (majówkowe) opóźnienie. 🙂
Gorące pozdrowienia dla wszystkich Czytelników, udanego odpoczynku i pięknej pogody na majówkowe wypady w plener.
PolubieniePolubienie