Hej, hej! Tu Okruszek, a nawet Okruszka, gdyby ktoś miał wątpliwości. ![]()
Odkąd chodzę do szkoły, mój czas wolny skurczył się jak sweter w praniu. Z tego powodu niestety porzuciłam mój wirtualny „Pamiętnik”, a jeśli już piszę to tylko od święta. Choć akurat teraz lepiej pasowałoby powiedzieć: między świętami. Były walentynki, nadchodzi Wielkanoc.
Jako że moje serce jest wypełnione miłością, to przygotowałam mnóstwo niespodzianek walentynkowych. Dla rodziców. Dla kolegów i koleżanek z klasy.
Tylko nie dla siostry i brata, bo mi dokuczają. Co prawda oni nazywają to „droczeniem”.
I że niby droczenie się wynika z sympatii. Ja tam żadnej sympatii nie widzę!
Dlatego walentynkę dostali ci, co się nie droczą. Dla taty narysowałam kufel piwa, dla mamy kwiaty, a dla dzieci to już różnie, głównie serduszka.
Napracowałam się, owszem, ale przyjemnie było wręczać niespodzianki.
Szkoda tylko, że ja sama niczego nie dostałam.
Mama ostrzegała mnie, że tak może się zdarzyć, ale mimo to poczułam rozczarowanie.
Na szczęście tylko takie małe, malutkie. Na duże szkoda byłoby czasu!
Przecież wiosna idzie i za „jeszcze trochę” będzie Wielkanoc.
Niektórzy robią postanowienia wielkopostne, moja siostra zrezygnowała ze słodyczy, tato – też. Ja słodkości akurat lubię i nie rozumiem, czemu miałabym ich sobie tak długo odmawiać? Przeciwnie, może teraz będę mogła zjeść więcej, również za siostrę i tatę?
Nie mam nic przeciwko!
A gdy domownicy pytają: „Okruszku, a jakie TY masz postanowienie?”, z godnością odpowiadam, że TO zachowam dla siebie.
Iskierka i Groszek nie dają się zbyć.
– Nie będziesz podbierać mamie telefonu? Zrezygnujesz z oglądania bajek? Posprzątasz pokój?… – dopytują, a ja milczę uparcie, jak na prawdziwą damę przystało (bo prawdziwe damy muszą być tajemnicze).
W końcu dają za wygraną, znaczy się nie damy, tylko brat i siostra.
– Okruszku cwaniaku, ty nie zrobiłaś żadnego postanowienia wielkopostnego – próbują mnie zdemaskować. – U ciebie wszystko po staremu, bez zmian. A nieporządek w twoim pokoju to nie tylko stary został, ale jeszcze nowy doszedł!
Cha, cha, cha, ale śmieszne! Ano doszedł bałagan, i co z tego?! Miał prawo dojść, w końcu były ferie! A kto by tam w ferie sprzątał (poza mamą)? Szkoda czasu! Ferie są od fajnych rzeczy. Od odpoczywania, zabawy, nawet od wysypiania się.
Gdy wróciliśmy do szkoły i pani spytała, jak nam minął wolny tydzień, to mój przyjaciel Devrim odpowiedział „vrolijk geslapen”, co znaczy że wesoło się wyspał. Śmialiśmy się z tego „wesoło”, bo o spaniu raczej mówi się „lekker” i „goed”, czyli dobrze, a nie wesoło.
Podejrzewam, że mama przećwiczyła z Devrimem to zdanie przed szkołą, by pani pochwaliła go za oryginalność i „bogate słownictwo”.
W ferie układałam puzzle, czytałam książki i robiłam prace plastyczne.
Raz odwiedziła mnie koleżanka, byłam na urodzinach u kolegi. I w teatrze, na musicalu “Piotruś Pan”.
I jeszcze bawiłam się z kotami. Naszym Guzikiem i Bako – kotem sąsiedzkim, który jest prawie jak nasz. Bo sam nas sobie wybrał. Co rano miauczy pod naszymi drzwiami, by go wpuścić. Więc do wpuszczam, a Bako w zamian się cieszy i mruczy.
A gdy tato każde mu wracać do swojego domu, to Bako schodzi tacie z widoku. Najczęściej ukrywa się pod stołem.
Przeczekuje gorszy moment w dowolnej pozycji, niekoniecznie wygodnej.
No co, on chce myśli, że jest nasz i już!
Widzicie, taka ze mnie kociara, że zawsze muszę napisać coś o kotach.
I wszędzie je dostrzegam. W księgarni:
W sklepie z drobiazgami, który ostatnio odwiedziłam z rodzicami.
Drobiazgi są małe, ale sklep był duży. Chodziliśmy między regałami i oglądaliśmy artykuły dla domu, dekoracje, prezenty aż nagle znaleźliśmy się przy akcesoriach dla zwierząt domowych. Smycze, miski i… kot! Biały kłębuszek leżał sobie na regale.
Skąd się tam wziął? Chyba nie był na sprzedaż, bo nie miał na sobie ceny.
Pewnie wyczuł jakimś kocim zmysłem, że Okruszek idzie na zakupy i chciał sprawić Okruszkowi radość. ![]()
Jak się człowiek rozejrzy dookoła, to znajdzie wiele powodów do radości.
A czasem nawet nie trzeba się nawet rozglądać.
Nam w niedzielę sprawił radość zaprzyjaźniony pan R., którego dzieci chodzą do tej samej szkoły co ja, więc nasi rodzice czasem rozmawiają „pod płotem.”
Znajomy pana R. wracał z ferii w Polsce i przywiózł mu polskie wyroby, „swojskie, najlepsze, takich w Holandii nie dostaniesz”.
No i pan R. był taki miły, że zechciał się z nami podzielić.
Wpadł do nas w niedzielę, jak Mikołaj z darami, wyjął z koszyka wielki bochen chleba, zaznaczył krzyż i traach!, przeciął na pół. Sprezentował nam też trochę twarogu, masła, kawałek szynki, miód, jajka…
Mama tylko kręciła głową ze wzruszenia. Chciała zapłacić, ale pan R. z kolei nie chciał pieniędzy, bo „się obrazi”. No to mama nie chciała go obrażać.
Aż tata jej zwrócił uwagę, że ma się nauczyć przyjmować. Ponoć wiele mam ma z tym problem. Zupełnie tego nie rozumiem, bo ja odwrotnie – uwielbiam, jak ktoś mi coś daje. Choć dawanie też jest fajne jak np. w te walentynki, ale chyba jednak wolę dostawać. Podobno z czasem mi się to zmieni. No nie wiem, nie wiem. ![]()
Szybko się skończyły te ferie. W poniedziałek trzeba było wracać do szkoły, choć się nie chciało. Tylko pyszne śniadanie od pana R: chlebek z masłem, twarogiem i miodem osłodził ból powrotu do obowiązków. ![]()
Kochany Okruszku!
Miło czytać, co u Ciebie się dzieje, a dużo.
Życzę Ci tylko dobrych, radosnych dni, kręgu przyjaciół-tych prawdziwych:)
Baw się póki jesteś dzieckiem i uśmiechaj każdego dnia:)
Pozdrawiam całą Rodzinkę bardzo serdecznie:)
Morgana
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Morgano, cała nasza rodzinka pięknie Ci dziękuję za tyle dobroci i życzliwości. Buziaki ogromne. 🙂
PolubieniePolubienie
Okruszku, Twoje wspomnienia z ferii są jak kawałek słonecznej wiosny – pełne radości, przygód i ciepłych momentów z bliskimi. Twoja troska o innych, kreatywność i wdzięczność za drobne przyjemności życia są inspirujące! Nawet gdy życie stawia przed nami wyzwania, warto doceniać te małe gesty życzliwości, które sprawiają, że świat staje się piękniejszy
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Święta racja, Andrzeju. 🙂
Właśnie tak staramy się robić. Praktykować wdzięczność i koncentrować się na tym, co dobre. Oczywiście nie zawsze nam się to udaje, czasem włącza się pesymizm i czarnowidztwo znaczy się: mnie, mamie, się włącza. 😉
Na szczęście Okruszek mnie rozwesela swoimi tekstami. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ależ wspaniałe wspomnienia !!! Śniadanko po polsku – to prawdziwa uczta !!! Dawniej moja babcia też karmiła nas twarogiem polanym miodem. Jakie to pyszne było… Cieszę się, że masz tyle radości i nie przejmujesz się głupstwami. Życzę samych radosnych dni !!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Ula!
Twaróg z miodem to prawdziwa pychotka. Uwielbiamy.
A żyjąc na emigracji tym bardziej docenia się to co polskie: zwłaszcza nasz chleb i twaróg, bo w Holandii są głównie sery żółte, a chleby dmuchane jak gąbka. 😉
Pozdrawiamy serdecznie.
PolubieniePolubienie
Tyle różności w jednym sprawozdaniu i tyle smacznych wzmianek, nawet puzzle z lodami!
Pięknej wiosny, Okruszku:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I dla Ciebie, Joteczko! 🙂
PolubieniePolubienie