Odlot Okruszka

75557419_533343360827186_532938143591038976_n

Siedzę sobie grzecznie przy stole i rysuję księżniczki w pięknych, długich sukniach, gdy wtem podchodzi do mnie mama. Ma zmęczoną twarz, w jej oczach czai się prośba. Na pewno czegoś ode mnie chce. Pytanie, czego. Niech zgadnę.
Mam posprzątać pokój? Schować ubrania do szafy?
W moim przypadku to niewykonalne! Tak samo jak moje księżniczki, przebieram się kilka razy dziennie. Cóż, taka już jestem – uwielbiam się stroić.

Ale mama zdaje się nie zauważać sukienek, malowniczo porozrzucanych po podłodze.
– Okruszku – mówi cicho. Pod pachą trzyma laptop.
– Acha – mruczę nie przerywając rysowania.
– Okruszku… Napisałabyś coś na bloga.
Wiedziałam!
– Ale o czym? – pytam.
– O czymkolwiek.
– A dlaczego ja? – Lubię pisać, ale przecież trzeba trochę się podroczyć, prawda?
– Bo dawno nic nie było. A ja muszę zrobić prezentację książki na kurs holenderskiego.
– A tata?
– Tata jest zawalony robotą, jak zwykle po urlopie.
I co mam zrobić? Mogłabym odmówić, zasłonić się księżniczkami, które czekają aż skończę kolorować im sukienki tak, by mogły pójść na bal, zatańczyć w złotych pantofelkach…

73370685_2588868904466973_8332489605123145728_n

– Dobrze już, dobrze. Niech będzie, mamusiu, napiszę – zgadzam się wspaniałomyślnie. Trudno, księżniczki poczekają. Najwyżej spóźnią się na bal. Kopciuszek też pojawił się na końcu i książę właśnie w nim się zakochał.
Mama wzdycha z ulgą.
– Dziękuję. Kochana jesteś.
– Ale o feriach jesiennych pisać nie będę! – zastrzegam. – Bo tak szybko z nich wróciliśmy, że nawet nie pamiętam, gdzie byliśmy.
– Wiem, kochanie, wiem. O feriach napiszemy sami. Tata albo ja. Poradnik, jak nie należy planować wyjazdu. – Mama łobuzersko mruga okiem, zostawia mi laptop i wychodzi z pokoju.

74224979_392322778322731_2352419485702422528_n

I co ja mam napisać? Może o moim pierwszym w życiu locie samolotem?
Dostałam miejsce przy oknie. Byłam taka podekscytowana! Czekałam aż samolot uniesie się w górę i pofrunie jak ptak. Tymczasem samolot wcale nie zamierzał się unieść.
Stał. I stał. I stał.
– Kiedy polecimy? – dopytywałam co chwilę, tracąc cierpliwość.
Po jakimś czasie silnik zawarczał i samolot zaczął się przesuwać. Już, już, poczułam euforię, moje oczy wypełnił błysk szczęścia i… dokładnie w tym momencie samolot zatrzymał się. Zmienił tylko pas. Znów stał. I stał. I stał.
A po czterech godzinach kazano wszystkim wysiąść.
Zaspani, w środku nocy, wróciliśmy na lotnisko, do hali odlotów. Czekając na nie wiadomo co siedzieliśmy tam do rana, a potem jeszcze do popołudnia. Ależ byliśmy zmęczeni!
Ja zasnęłam na ławce, ale mama czuwała całą noc i zdradziła mi, że na lotnisku są myszy.

74361614_410723489596369_8828888688105619456_n

Mnóstwo małych brązowych myszek z krótkimi pazurkami, wypolerowanymi dzięki conocnym harcom na gładkiej posadzce lotniska Schiphol. Myszy ślizgają się tam zupełnie jakby jeździły na rolkach. Mają nawet swoje sprawdzone trasy: pod ścianą, wzdłuż kaloryferów, koło koszy na śmieci, w środku hali pod rzędami krzesełek.
Mama próbowała zrobić im zdjęcie, ale myszy nie były zainteresowane pozowaniem. Nieustannie się poruszały, jakby wcześniej ktoś nakręcił je jakimś specjalnym kluczykiem. Skoro w Holandii nawet na Schipholu mieszkają myszy, to co się co dziwić, że są one wciąż obecne w naszym domu?
W drodze powrotnej również nie obyło się bez kłopotów.
Za to sam wyjazd, choć bardzo krótki, wspominam przyjemnie.
Chodziłam w letnich sukienkach i kąpałam się w morzu.

Sukienki

Mama podziwiała piękne rośliny i popłakała się z zachwytu nad jedną cudną katedrą. Siostra zbierała muszelki i piła kolorowe koktajle. Brat zobaczył stadion swojej ulubionej drużyny piłkarskiej, a tata żałował, że nie mamy maszyny do wydłużania i skracania czasu.

73326008_2384432325001591_7951156866413756416_n

Taka maszyna to byłoby coś! Nie musielibyśmy lizać pośpiesznie lodów („bo zaraz się roztopią”), lecz wystarczyłoby wcisnąć przycisk z opcją wydłużania czasu, a ten w mig rozciągnąłby się jak nadmuchiwany balon. A zamiast wiercić się godzinami na twardym lotniskowym krzesełku – zrobiłoby się pstryk – i czas przyśpieszyłby jak samochód jadący na autostradzie. Czekanie w ogóle by nie męczyło.
Kto wie? Może jak dorosnę, wymyślę taką maszynę?
A tymczasem… moje księżniczki czekają na suknie.
– Chcemy na bal. Na bal, na bal. No kiedy w końcu będziemy tańczyć? – wołają piskliwymi głosikami, w których wibruje nuta zniecierpliwienia.
Właśnie przypomniało mi się, że jeszcze nie opowiedziałam wam o moim spotkaniu z pisarzami. Niestety dziś już nie zdążę, księżniczki tupią coraz mocniej.
Muszę do nich wrócić zanim połamią obcasy.

72977717_1490766704423578_3842953032119615488_n

Ten wpis został opublikowany w kategorii Z pamiętnika Okruszka i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na „Odlot Okruszka

  1. jotka pisze:

    No ładnie, to ja mam lecieć na wakacje samolotem, a Ty mnie straszysz myszami? Teraz to na pewno nie pojadę na lotnisko, a jeśli mysz zaplącze się do bagaży, albo przegryzie w samolocie jakieś kable?
    Ja to bym wolała maszynę do robienia lodów!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Jotko, bez obaw! 😉
      Te myszy to chyba tylko w Holandii, w dodatku maleństwa takie, co kabli nie gryzą.
      Zresztą na co im kable, jak mają pełno okruszków zostawianych przez pasażerów.:)
      Cudowne wakacje przed Tobą.
      A maszyna do robienia lodów też fajna rzecz.:)

      Polubienie

  2. Ultra pisze:

    Moje wnuki po pobycie w Grecji powiedziały: tu nie ma co zwiedzać, same ruiny i kamienie.
    Serdeczności zasyłam

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Ach, te wnuki – zawsze potrafią rozbroić człowieka. 🙂 🙂 🙂
      Ta „zruinowana” Grecja od dawna nam się marzy, teraz też o niej myśleliśmy, ale z Holandii bardzo drogie loty tam były, więc zrezygnowaliśmy.
      Uściski. 🙂

      Polubienie

  3. Morgana pisze:

    Okruszku drogi 🧡
    Piękny ten Twój odlot ✈️
    Mój pierwszy lot samolotem nie był miły, bo choroba lokomocyjna.
    Ale Toskania, cel mojej podróży, mnie oczarowała ⛪🌄
    Serdeczności zostawiam dla całej Rodzinki 🙋

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Morgano, dziękujemy.
      Oj, choroba lokomocyjna na pewno rzuca cień na przyjemność latania.
      Współczuję. Na szczęście teraz są różne środki zaradcze, a i z każdym lotem stres mniejszy i organizm bardziej przyzwyczajony do zmiany ciśnienia.
      Oby następne loty były dla Ciebie przyjemniejsze. 🙂

      Polubienie

  4. kalipso pisze:

    Taki odlot to ja rozumiem! Teraz, kiedy robi się coraz zimniej, też chętnie bym gdzieś poleciała. Tylko te myszy… Brrrr! Nie przepadam za nimi.
    Księżniczki są przepiękne!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Oj tak, gdy chłód obejmuje rano twarz, chciałoby się natychmiast polecieć o ciepłych krajów i powygrzewać na słonku. My jednak mieliśmy ogromnego pecha, byliśmy w ciepełku zalewie trzy dni. Lot nam się opóźnił o 20 godzin, a z powrotem też nie było lepiej. Pierwsze doświadczenia z lataniem nie były najszczęśliwsze dla naszego Okruszka.

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s