Gadał dziad do obrazu…

Gadal-Dziad

Od kilku lat na początku czerwca zostawiałem na kilka dni Igorodzinę i ruszałem na spotkanie z innymi miłośnikami PowerShella do Hanoweru, gdzie organizowana była PowerShell Conference Europe. Kilka dni wypełnionych sesjami technicznymi, rozmowami w kuluarach i „tradycyjną” imprezą w hanowerskim zoo. Co roku był to czas, gdy mogłem się nieco „zresetować”, spotkać dawno niewidzianych znajomych i przyjaciół i co było dla mnie szalenie ważne: podzielić się wiedzą z uczestnikami w kilku uprzednio przygotowanych sesjach. W tym roku było inaczej.

Zeszły rok to wiele okazji, by wystąpić przed żywą publicznością: Wrocław, Amsterdam, Paryż. Oczywiście, nie mogło zabraknąć kilku sesji w Hanowerze.

Powershell_-319

I tak po roku, w którym występowałem chyba najczęściej przyszedł rok obecny, w którym być może „na żywo” nie uda się wystąpić ani razu…

W przeszłości również zdarzało mi się prowadzić sesje „zdalnie”. Czy to dla znajomych „zza wielkiej wody”, czy dla zawsze bliskiej memu sercu Warszawskiej Grupy Użytkowników i Specjalistów Windows (WGUiSW). Wtedy jednak był to wybór, obecnie jedyna dostępna opcja. Jedno jest pewne: sesje tego typu mają dziwną dynamikę… Brak kontaktu wzrokowego ze słuchaczami, brak możliwości obserwowania reakcji na mniej lub bardziej udane żarty, brak możliwości sprawdzenia, czy publiczność nie „wyłączyła się” z powodu zbyt skomplikowanego opisywania tematu. Nawet najprostszy „myk” z pytaniem wymagającym jedynie podniesienia ręki, dzięki któremu „żywą” publiczność można do pewnego stopnia „obudzić” nie ma tu zastosowania. Ot, gadał dziad do obrazu…

I gdy sądziłem, że nic gorszego spotkać mniej już nie może, przyszła informacja o sposobie „prowadzenia sesji” na tegorocznej konferencji. Owszem, zaplanowano kilka paneli dyskusyjnych „na żywo”, ale same sesje techniczne należało nagrać. Z deszczu pod rynnę…

Nie dość, że gadał dziad do obrazu, to jeszcze świadomość, że obraz będzie można później pociąć, poprawić, edytować sprawiła, że towarzysząca w trakcie normalnych sesji mobilizacja nigdy nie przyszła…

IMG_20200617_012926

Dodatkowo nagrywać musiałem o porach absolutnie nieludzkich: „na żywo” na pewne zakłócenia (jak Okruszek ładujący się mi na kolana) można przymknąć oko. Przy sesji nagrywanej trudno takie „bonusy” zaakceptować.

Efekt? Pół biedy, gdy sesja przećwiczona wielokrotnie. Nagranie przebiegło bez większych przygód, edytowania było niewiele, dodatkowo udało się ukończyć na długo przed ostatecznym terminem.

Gorzej z sesją „premierową”. Powtórki, przerwy, wyszukiwanie miejsc, gdzie można „ciachnąć”. Dodatkowo po raz kolejny dostałem „po łapach” za mą miłość do robienia rzeczy „na ostatnią chwilę”. Ostateczny termin zastał mnie „w proszku”, sesję nagrywałem więc długo po tym, jak w domu ucichły nawet zegary. Ostatecznie nagranie (na me ucho) wyszło stanowczo za cicho… ale nie było już czasu, by to poprawić.

Humor poprawił mi się dopiero po obejrzeniu nagrań kolegów i koleżanek. A to fragment, gdzie edytor zapomniał „ciachnąć” i dwie damy dyskutują o trudnościach nagrywania i cieszą się, że to później będzie można wyciąć. Cóż z tego, że można, jak czasem zabraknie czasu lub zwyczajnie pamięć zawiedzie? Innym razem krótkie „i stop – tu będzie krótka przerwa, by łatwiej było wyciąć”. Może i było łatwiej, ale znów, gdzieś umknęła konieczność edycji tego fragmentu. Głośność też dość losowa: raz za cicho, raz głośniczki aż pyrkają, niezdolne udźwignąć natężenie dźwięków.

I gdy emocje już upadły, błędy popełnione zostały dostrzeżone i pożałowane a sesje obejrzane (lub nie) przyszła pora na wspomniane panele. Dziwnie było ujrzeć te same twarze, które widywałem niemal rokrocznie tym razem jedynie w galerii Zooma. Włosy, podobnie jak moje, wyrosłe ponad miarę. Brody u osób przeważnie gładko ogolonych. Dziwne wnętrza lub jeszcze dziwniejsze „wirtualne tła” (swoją drogą, dość przydatna funkcjonalność, jeśli za nami akurat suszy się bielizna, bądź panuje przytłaczający chaos domowych pieleszy).

Zoom-Virtual

To co mnie osobiście zabolało, to świadomość, że na kolejną okazję spotkania przyjdzie znów czekać cały rok.

A co jeśli za rok sytuacja nie ulegnie poprawie…? Z częścią uczestników mogę spotkać się dość łatwo. Bywają w Holandii czy wręcz mieszkają tu i pracują. Ale wielu osób nie spotkam w innych okolicznościach. Choć konferencja z nazwy jest europejska, to przyjeżdżają na nią moi znajomi i przyjaciele z Australii, Indii, Stanów Zjednoczonych, Kanady. Jedyny pretekst, by spotkać się z nimi osobiście to właśnie konferencje tego typu. A może właśnie teraz jest moment, by to zmienić? Może właśnie teraz warto zbliżyć się do tych, którzy zawsze są nam odlegli, bo nagle wszyscy stali się niemal tak samo dalecy przez konieczność izolacji, przez przymusowe oddalenia nawet od osób, które do niedawna widywałem codziennie?

Były i takie przypadki: przez całą sytuację mogłem wirtualnie wybrać się na spotkanie WGUiSW i uczestniczyć w nim tak samo jak pozostali uczestnicy. Nie było rozróżnienia na tych, co w sali i tych, co zdalnie – bo wszyscy byli zdalnie. Teraz mogę wystąpić i we Wrocławiu, i w Paryżu i w Hanowerze. Lub, jak to pięknie ujęli organizatorzy PowerShell Conference Europe w szablonie prezentacji: w Internecie, czyli na całym świecie.

PowerShell-World

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „Gadał dziad do obrazu…

  1. jotka pisze:

    Wyobrażam sobie Twoje rozterki. My próbowaliśmy przez kamerkę rozmów z rodzinką, nawet urodziny synowej i męża były online, ale to nie to samo. Niby widzisz bliskich w laptopie, ale jakoś rozmowa się nie klei, odpowiedzi z opóźnieniem, ucina głos lub obraz, o ile w ogóle jest Internet.
    Oby wszystko wróciło do normy, bo tak długo się nie da…

    Polubione przez 2 ludzi

    • igotata pisze:

      U nas internetowe rozmowy z rodziną nie są niczym nowym, ale prawdę powiedziawszy ich jakość też nie powala.. Dziatwa lubi powygłupiać się i cała rozmowa nierzadko wygląda jak konkurs kto umie zachować się najbardziej niedojrzale przed kamerą. Niestety, Okruszek (mimo sporej różnicy wieku) nie ma zagwarantowanego zwycięstwa w tym „konkursie”.

      Polubienie

  2. Iwona Zmyslona pisze:

    Przysłowie powiada „jeśli nie potrafisz, nie pchaj się na afisz” i ja właśnie należę do tych, którzy mają problem z występami czy to przed publicznością na żywo czy przed kamerami. Dlatego jestem pełna podziwu, że Tobie się udają obie opcje. Co prawda po skończeniu pisania komentarza będę chciała zapytać Google co to jest i czego dotyczy PowerShell Conference, gdyż jest to dla mnie nowy termin, ale rozumiem, że Ty uznałeś iż znają go wszyscy. Dobrze byłoby żebyśmy jak najprędzej ale bezpiecznie wrócili do nawyków przed pandemią, bo w przeciwnym razie sprowadzimy na siebie katastrofę. Już teraz zwiększa się liczba zarażonych w Polsce, bo po zluzowaniu obostrzeń, znaczna część ludzi całkowicie wyluzowała. Pozdrawiam całą Rodzinę, a za Okruszka trzymam kciuki, by jak najczęściej wygrywała we wszelakich konkursach.

    Polubione przez 1 osoba

    • igotata pisze:

      Szczegóły konferencji uznałem za nieistotne (lub precyzyjniej: mało interesujące dla czytelników). 🙂

      Odnośnie rozluźnienia: sądzę, że ludzie generalnie kiepsko sobie radzą z tego rodzaju izolacją i każdy pretekst jest dobry, by przestać myśleć o przyczynach a skupić się na (negatywnych przecież) skutkach. I mam pełną świadomość, że moje „skutki” są raczej małe w porównaniu z ludźmi, którzy tracą bliskich (przez chorobę) bądź pracę i stabilność ekonomiczną (przez izolację). 😦

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s