François, nasz nauczyciel niderlandzkiego zaprosił nas, kursantów, na spacer po Amsterdamie. Wcześniej podczas zajęć opowiadaliśmy o swoim hobby, a teraz przyszła kolej na poznanie hobby nauczyciela.
Umówiliśmy się w poniedziałek, w Vondelparku w Amsterdamie – to jedno z ulubionych miejsc François`a.
Na spotkanie pojechałam podmiejskim autobusem.
Wysiadłam w centrum, wczesnym rankiem. Amsterdamskie ulice jeszcze nie zdążyły na dobre się rozbudzić. Właściciele kafejek ustawiali krzesła na tarasach.
W piekarni kupiłam sobie rogalika z serem, bo nie zdążyłam zjeść śniadania.
Croissant rozwarstwiał się pod palcami, okruchy wplątywały się w szalik. Wyobraziłam sobie, że zaraz zlecą się ptaki, obsiądą mnie, będą dziobać materiał w poszukiwaniu cienkich listeczków rogala. Żaden jednak nie przyleciał. Nie zostałam ptaszniczką.
Vondelpark, cały wilgotny od rosy, pulsował życiem.
Elegancko ubrani ludzie pomykali na rowerach do pracy. Zza drzew wynurzali się biegacze w obcisłych strojach, a ćwiczący robili brzuszki na matach. Psy, kilkoma susami, dopadały rzucanych im piłeczek. Błyskawicznie udzieliła mi się energia tego miejsca.
François mieszka w Amsterdamie już czterdzieści lat, miasto kwitło i piękniało na jego oczach.
Literatura, czyli Joost van Vondel
Nie bez przyczyny za miejsce zbiórki obrał pomnik Joosta van den Vondla, bowiem największą pasją François`a jest właśnie literatura.
Poza bycia nauczycielem, jest pisarzem, poetą i dziennikarzem.
A siedzący na cokole Vondel?
Był najsławniejszym holenderskim poetą Złotego Wieku, „lirycznym rzemieślnikiem”, gdyż tworzył wiersze okolicznościowe i użytkowe, często na zamówienie. Obecnie jego twórczość przeszła do lamusa i, poza jedną wystawianą co roku sztuką teatralną, jest nieznana Holendrom.
Po wyjściu z parku weszliśmy w szykowną ulicą Roemer Visscherstraat, z reprezentacyjnymi budynkami.
Zevenlandenhuizen to rząd siedmiu domów z Niemiec, Francji, Hiszpanii, Włoch, Rosji, Holandii i Anglii. Każdy reprezentuje styl architektoniczny, charakterystyczny dla własnego kraju.
Na rogu ulicy stoi kamienica, w której mieszkała Aletta Jacobs.
Uczyliśmy się o niej na zajęciach. Była pierwszą w Holandii kobietą studiującą na uniwersytecie i pierwszą kobietą – lekarzem.
Dzięki niej Holenderki zyskały prawo głosu (1922).
Film, czyli „De Uitkijk”
Następny przystanek miał miejsce przy „De Uitkijk”, najstarszym kinie w Holandii (działającym od 1929 r.), inspirowanym francuską kinematografią awangardową.
Jest to bioskop bardzo kameralny; o przytulnym, romantycznym wnętrzu, całym w purpurze, z zamszowymi fotelami, przy których stoją stoliki z lampkami i dzwonkami (można zadzwonić po kawę lub herbatę).
Repertuar nastawiony na sztukę, nie na rozrywkę.
W sam raz dla miłośników klasyki X muzy.
Niestety rozmowę o kinie przerwała nam kobieta ze ściągniętymi brwiami, która niespodziewanie wyrosła przed nami. Musiała być właścicielką sąsiedniego lokalu, bo spytała, czy zamawiamy kawę. Gdy obdarzyliśmy ją nic nie rozumiejącymi spojrzeniami, wskazała ręką dwa skromne stoliczki i burknęła, że przecież stoimy na terenie kawiarnianego tarasu.
Podziękowaliśmy za kawę i pośpiesznie się oddaliliśmy, by za moment stanąć w sercu Dzielnicy Muzeów (Museumkwartier), ze sławnym trio: Muzeum Narodowym (Rijksmuseum), Muzeum van Gogha i Muzeum Miejskim.
W ich wnętrzach mieszczą się prawdziwe perły sztuki. A mnie już sam widok monumentalnego gmachu Rijksmuseum wprowadza w stan wzruszenia i onieśmielenia, zupełnie jakby przyszłość patrzyła mi w oczy.
Być może właśnie taka intencja przyświecała architektowi?
Holender Pierr Cuypers postawił na styl historyczny, mieszaninę renesansu i gotyku, z mnóstwem symbolicznych odniesień. Nie każdemu się to podoba.
Ponoć niektórzy Holendrzy twierdzili/twierdzą, że wygląd Rijksmuseum jest „zbyt kościelny” i kojarzy się z „ciemnym średniowieczem”.
W moim mniemaniu to zaleta: mury budowli ociekają przeszłością, bo przecież w środku są przechowywane eksponaty z różnych okresów historycznych.
A miłośnicy współczesności mogą skierować wzrok dalej i zobaczą lodowisko, sklepy, kawiarnie, a w grudniu – kiermasz bożonarodzeniowy.
Jeszcze parę lat temu przed Rijksmuseum wznosił się charakterystyczny napis
„I amsterdam”, jednak został on zdemontowany. Podobno przyciągał większą uwagę turystów niż samo muzeum. Nieustannie wspinali się na litery i robili zdjęcia. Amsterdamczykom to nie odpowiadało.
Za to od września mamy tu rzeźbę dłoni z kwiecistym graffiti, symbolizująca nadzieję w czasie pandemii. Nieco dalej, z boku, zauważyłam też pomnik poświęcony ofiarom obozu koncentracyjnego w Ravensbruk.
Reszta Placu Muzealnego jest pusta, porośnięta trawą.
François mówił, że pamięta czas, gdy przebiegało tędy ruchliwe skrzyżowanie.
Cóż z tych dwojga – wolę zieloną trawkę.
Zgodnie uznaliśmy, że Plac Muzealny prosi się o pomysł na sensowne zagospodarowanie terenu i kolejną szansę, by mógł zalśnić pełnią blasku.
W drodze do ostatniego punktu wycieczki, minęliśmy budynek popularnego wydawnictwa literackiego „De bezige bij” (tł. pracowita pszczoła). Na bocznej ścianie kamienicy znajduje się fragment „wiersza oporu” Remco Camperta, ulubionego twórcy naszego nauczyciela.
François odczytał nam wiersz na głos. Nie wszystko zrozumiałam, ale główny sens “złapałam”: sprzeciw zaczyna się nie od wielkich słów, lecz od małych czynów.
Filozofia – Kartezjusz
Docieramy do kremowego pomnika Kartezjusza.
W obszarze zainteresowań François`a znajduje się również filozofia. Kartezjusz pochodził z Francji, jednak przez wiele lat mieszkał w Holandii, nawet przedkładał Amsterdam nad Paryż, pisząc o nim z uznaniem w listach: „W jakim innym kraju można cieszyć się tak całkowitą wolnością?”. Tylko że to było w XVII wieku…
I mimowolnie nasuwa się myśl, czy Amsterdam i Holandia nadal mogą być utożsamione z wolnością? Wielu uważa, że niestety już nie. Ale to temat na oddzielną dyskusję.
Kartezjusz głosił: „myślę, więc jestem”, a ja czasem chciałabym wyłączyć myślenie, nadal żyjąc.
Spacer zakończyliśmy wizytą w kawiarni. François, fundując nam kawę latte, dobrze wiedział, jak zyskać naszą przychylność. Jego prezentację na temat hobby uznaliśmy za „zaliczoną”. Jednogłośnie.
Sama wiele razy się przekonałam, że spacer z przewodnikiem, ale tak kameralnie przynosi wiele ciekawostek, których nie znajdziesz w przewodnikach…
Szkoda, że mnie nie zabrałaś 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadza się, Jotko.
Podczas takiego kameralnego spotkania z lokalnym przewodnikiem można się często dowiedzieć więcej niż na oficjalnych stronach o zwiedzaniu.
Szkoda, że nie mogłaś nam towarzyszyć na żywo.
Jestem Ci wdzięczna, że zechciałaś poczytać o naszym spacerku i skomentować.
DZIĘKUJĘ! 🙂
PolubieniePolubienie
Amsterdam jest piękny. Na Twoich zdjęciach urzeka ciekawymi uliczkami, zabytkami, muzeami. Nie będę tam, dlatego cieszę się z Twojego oprowadzenia po mieście. Dowiedziałam się, że tu przebywał słynny filozof, Kartezjusz, którego słynną sentencję mam zapisaną w pamiętniku, ponieważ bez myślenia nie ma istnienia w sensie twórczym.
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj, serdeczna Ty nasza Ultro, dziękuję, że jesteś z nami, czytasz, dzielisz się życzliwym słowem. Powiem Ci, że moje pierwsze spotkanie z Amsterdamem było średnio udane, zachwyt nad miastem rodził się powoli, w miarę jego bliższego poznawania.
Teraz Amsterdam wydaje mi się piękny i nie rozumiem, dlaczego przy pierwszym spotkaniu czułam się rozczarowana.
Pozdrawiam. 🙂
PolubieniePolubienie
Piękna foto -relacja i ciekawe spotkanie, podróżowanie z przewodnikiem😊
Pozdrawiam kochani cieplutko, zdrówka życzę🧡🤗
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękujemy, dziękujemy, kochana Morgano.
Dla Ciebie też zdrówka i sił na listopadowe i grudniowe chłody i długie wieczory.
Ciepłe pozdrowionka. 🙂
PolubieniePolubienie
Przepiękny spacer po Amsterdamie mi się trafił z Tobą Igomamo. i z przemiłym przewodnikiem.
Bardzo, bardzo Ci dziękuję.
I proszę o jeszcze … jeśli to będzie możliwe.
Wszystkiego dobrego życzę.
Stokrotka
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To bardzo się cieszę, miła Stokrotko. 🙂
Wspaniale, że z nami „byłaś” i się podobało.
Serdeczności zasyłam. 🙂
PolubieniePolubienie
dobrze jest lubić miasto w którym się mieszka.
ładny dzień miałaś – od samego poranka podobał mi się.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj, to prawda – nie wyobrażam sobie mieszkać w miejscu, którego bym nie lubiła, ale często tak bywa, że nie ma wyboru -wtedy pozostaje skupienie się na pozytywach, jakieś plusy przecież zawsze się znajdą. 🙂
PolubieniePolubienie
Świetna wycieczka i wiele informacji. Nie miałam pojęcia, że Kartezjusz mieszkał w Holandii. Gdy pomyślę Holandia – to od razu nasuwa mi się postać Vincenta van Gogha. Pozdrawiam serdecznie :))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ula, dziękuję. 🙂
Też nie wiedziałam o Kartezjuszu. Ten pomnik jest na Placu Muzealnym, ale troszkę z boku, nie bardzo go widać.
Muzeum Van Gogha jest w samym centrum i stanowi jeden z obowiązkowych punktów wycieczek po Amsterdamie, o ile ktoś jest choć trochę zainteresowany malarstwem.
Też obiecuję sobie zrobić notkę o tym muzeum, tylko jakoś ciężko mi się zebrać.
Pozdrawiam mikołajakowo. 😉
PolubieniePolubienie
Piękny spacer po Amsterdamie,zawsze z ciekawością też oglądam zdjęcia i to taka odskocznia ,gdy za oknem zimno i deszczowo.Dziękuję
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ojej, jak miło! 🙂 Bardzo, bardzo dziękuję. 🙂
Pozdrawiam, Ciociu.
PolubieniePolubienie