Ale ten czas galopuje! Nowy Rok dawno stracił aurę nowości, Styczeń się opatrzył i już tak wysoko głowy nie nosi. Nie onieśmiela.
Nawet płaszcz mu się z lekka przybrudził.
Nasza puszka z postanowieniami noworocznymi na razie tylko stoi.
Czeka, chyba na jakiś ósmy cud świata, bo na razie marzenia nietknięte, przynajmniej moje (za resztę rodzinki się nie wypowiadam).
Może ta puszka nie była trafionym pomysłem?
Teraz pcha mi się przed oczy jak różowy wyrzut sumienia! Dochodzę do wniosku, że wygodniej jest nie robić postanowień, bo gdyby się nie spełniły, nie grozi nam rozczarowanie. Nie trzeba wkładać wysiłku, nie trzeba walczyć z lękami i innymi demonami, nie trzeba otwierać się na nowe wyzwania, nie trzeba narażać na stres…
Nie wiem, czy ja z tą puszką wytrzymam do grudnia.
Mam pokusę, by ją cichaczem otworzyć i wypuścić na wolność karteczki z postanowieniami; niech fruwają jak skowronki.
Marzeń dzieci ruszać nie będę, ale swoje… Co tu robić, co tu robić, co tu robić?
Może Luty mną potrząśnie i wyrwie ze styczniowego marazmu.
Tkwię w nim jak w lockdownie.
I choć lockdown w Holandii się skończył, mój marazm trwa.
Otwarcie się Holandii uczciliśmy przejażdżką nad morze.
Nawet starsze dzieci nie zasłaniały się lekcjami, tylko bez szemrania wsiadły do samochodu.
Zazwyczaj spokojne i łagodne morze, teraz pokazało nam się od podszewki – hałaśliwe, rozkołysane, plujące białą pianą, którą potem wiatr siekał na kawałki i rozrzucał po plaży.
Twarze nas szczypały od ziarenek piasku, unoszących się ławicami w powietrzu.
Ha, pogoda sprzyjała chyba tylko kitesurferom.
Ich deski cięły brzuchy fal, a latawce kolorowały szare niebo.
Ciekawy sport, fajnie popatrzeć.
Przewiało nam głowy, kurtki, myśli. To dobrze. Może będzie lepiej, pod warunkiem, że się nie rozchorujemy. Bo choroby mamy za sobą.
Okruszek już zaliczył paskudną jelitówkę, Iskierka się rozkaszlała i przez tydzień nie chodziła do szkoły. Dzisiaj zresztą Igotata „chechła” i ratuje gardło Strepsilsem.
Może morze mu zaszkodziło?
Kolędę mieliśmy, pierwszą w tym mieszkaniu. Nasz ksiądz miły bardzo, rozmowny.
Wypił herbatę, potem jeszcze kawę, a w międzyczasie rozmawialiśmy o życiu w Holandii, jak to między emigrantami. Dobre to było spotkanie, dodające otuchy.
Dobrego tygodnia, niech Luty obchodzi się z Wami przyjaźnie!
U nas lockdownu nie ma. a leżę i nosa z domu nie wyściubiam jakbym miał ścisły zakaz opuszczania miejsca zakwaterowania… Wirus jednak potrafi rozłożyć.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj, współczuję choroby.
W takim razie masz prywatny lockdown, oby jak najkrótszy.
Szybkiego powrotu do zdrowia życzę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A wracam, wracam. Czasem trochę szybciej,czasem trochę wolniej.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dawno do Was nie zaglądałam, sorki.
Ja od kilu lat żadnych postanowień nie robię, nie mają one sensu dla mnie – żyję z dnia na dzień. Odkąd pandemia zawładnęła światem nie planuję niczego. Pozdrawiam z Japonii.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Witaj Dorotko, miło Cię widzieć.
Nie masz za co przepraszać, ja niestety też rzadziej na blogi zaglądam.
Niby dzieci większe, a jakoś nie mogę się zorganizować.
Ale do Was zajrzę, bo ciekawa jestem co u Was. 🙂
Pozdrawiam serdecznie. 🙂
PolubieniePolubienie
Ja coraz rzadziej piszę, ale Ania zaczęła więcej się udzielać (po angielsku). Można ją znaleźć tutaj https://ania-geocaching.blogspot.com/ i https://aniaoutandabout.blogspot.com/
Pozdrawiam ❤
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Brawo dla Ani!
I przyjemności z blogowania. 🙂
PolubieniePolubienie
Świetna wycieczka, dodająca energii, mimo wszystko!
Puszke zostaw w spokoju, jeszcze daj szanse marzeniom, rok dopiero zaczety, wszystko przed nami:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mówisz? Mam nie ruszać tej puszki?
Ty jesteś mądra kobietka, to Cię posłucham, Jotko. 🙂
PolubieniePolubienie
Dokładnie z tych powodów, o których wspominasz na początku notki, ja staram się nie robić postanowień noworocznych.
W kwestii chorób powiem Ci, że coś łazi po ludziach. Ja i Tata przez ostatnie dwa tygodnie byliśmy nie do życia, a ja prawie nic jeść nie mogłem 😦 Trzymajcie się tam i zdrówka w ilościach hurtowych!
Morza zazdroszczę Wam bardzo! Dobrze tak czasami przewietrzyć głowy i myśli…
Ściskam mocno!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
My też ściskamy, Celcie.
Ty nam zazdrościsz morza, my Tobie gór, więc możemy powiedzieć, że jesteśmy kwita.
Och, Was też dopadły choroby? Niedobrze, ale to chyba nieuniknione w obecnych czasach.
Dlatego życzymy Ci zdrówka, w tonach, czy ile tam potrzeba.
Trzymaj się, Celcik.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Puszkę zostaw w spokoju, to jej problem, co ma w środku, a jak Cię będzie denerwować jeszcze, to zakop i niech sobie leży.
Morze zawsze swym szumem będzie przyciągać wrażliwych amatorów przestrzeni. Nie chorujcie, trzymajcie się ciepło.
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękujemy, Ultro. Twoje serdeczności zawsze się przydadzą i są mile widziane.
A puszkę na razie zostawię w spokoju albo schowam w głębinie szafy, by mnie w oczy nie kłuła (a potem zapomnę, gdzie jest 😉 ). O, to jest myśl!
Pozdrawiam. 🙂
PolubieniePolubienie