Naprawdę wyrosłam. Nawet Nowy Rok witałam już jak dorośli, o północy, tej prawdziwej, a nie jak w ubiegłych latach o „północy dla dzieci”, czyli o dwudziestej pierwszej. Zaliczyłam imprezą sylwestrową, nie w domu a w gościach i jadłam pączki, jak nakazuje holenderski zwyczaj.
Tańczyłam z tatą i oczywiście zachwycałam się fajerwerkami.
A było ich całe morze!
Wybuchały rysując na niebie kwiaty, fontanny, strzałki czy nawet ogony zwierząt.
Cudownie się to oglądało, nam, ludziom, bo wiem, że zwierzęta nie gustują w takich atrakcjach, wręcz się ich boją.
Dlatego przed wyjściem z domu przeprowadziłam rozmowę z naszym kotem:
– Guziku, dzisiaj w nocy będzie głośno i kolorowo, ale ty się niczego nie bój! Najlepiej w ogóle nie wychodź z domu, tylko siedź tu sobie grzecznie pod choinką i czekaj aż wrócimy.
Grzeczny Guziczek, grzeczny! Posłuchał pani, bo gdy wróciliśmy, siedział dokładnie w tym miejscu, w którym go pożegnałam.
Ach, uwielbiam czas okołoświąteczny!
Tyle się wtedy dzieje, jest tak kolorowo i wesoło, lampki na choince migoczą.
Najpierw są prezenty, potem sztuczne ognie, a w międzyczasie dużo dobrego jedzenia.
I najważniejsze – można się wyspać do woli i nie trzeba się nigdzie śpieszyć.
Niestety, po feriach powrót do szkoły i wczesnego wstawania bywa bardzo trudny.
Zwłaszcza dla mnie taki był, bo ja jestem jak kot – uwielbiam wieczory, więc przedłużam je w nieskończoność. Wierzcie lub nie, ale gdy wkładam piżamę i mam leżeć w łóżku, to wtedy najbardziej chce mi się bawić.
Przypominam sobie nawet o zabawkach, które zakopałam gdzieś na dnie szuflady i muszę, koniecznie muszę, sprawdzić czy nic im się nie stało.
Gdy rodzice gaszą światło, nabieram ochoty na czytanie książek, także tych, które za dnia mnie nudzą. Kołdra mnie przygniata jak wściekła ośmiornica, więc oczywiście uciekam z łóżka, bo kto by chciał leżeć z ośmiornicą?
A rano dzieje się dokładnie na odwrót.
Zupełnie jakby w nocy ktoś wszedł do pokoju i przyszył mi magnes do materaca i piżamy, magnes, który nie pozwala wstać. Oczywiście wynikają z tego tylko kłopoty, zwłaszcza gdy trzeba iść do szkoły.
Codziennie zaczynam lekcje o 8.30 i nie mogę się spóźniać.
Tatuś mnie budzi wychodząc do pracy, ale ja mam wtedy najpiękniejsze sny, więc przewracam się na drugi bok, bo chcę je dokończyć.
Potem mamusia mnie budzi po raz drugi.
– Jeszcze chwilę – mruczę.
– Okruszku, wstawaj. Nie chcemy się spóźnić.
– Powiedz to słońcu – odburkuję. – Ono też zaspało.
Mama uważa, że zaczynam „pyskować”, ale przecież z tym słońcem to prawda. Ono od listopada wciąż zasypia i przez to ludzie muszą wstawać w ciemności do szkoły i do pracy.
Rozmyślam nad tym chwilę później, siedząc przy stole w kuchni i mieszając płatki śniadaniowe w misce.
– Mamo, gdzie jest słońce, kiedy śpi? – pytam, ale mama tylko opędza się ode mnie jak od komara: Nie teraz. Jedz.
Nie zważając na ponaglanie, zaczynam opowiadać historię.
Bajka o Słońcu, które nie chciało wstać.
Jest ranek, ale ciemny jak wieczór. Gdzie jest słońce? Spojrzałam przez okno na niebo, a na nim były same chmury.
– Chmurki, czy wiecie dlaczego jeszcze jest ciemno? – spytałam.
– To wszystko przez słońce! – odpowiedziały. – Bo jeszcze śpi.
– Ojej, to je obudźcie! Nie można się spóźniać – poprosiłam.
– Dobrze – zgodziły się Chmury. Usłyszałam, jak krzyczą coś do Słońca i ono zerwało się z łóżka.
– Pędzę! Lecę! – zawołało.
– Nie! Nie, tak szybko! Musisz wejść na niebo powoli, bo jak będziesz biegło, to uderzysz w Księżyc i będzie wypadek, a Księżyc musi jeszcze godzinę poświecić. To jego kolej.
– Acha, czyli mam jeszcze trochę czasu! To nawet lepiej. Zdążę zjeść śniadanie. Chmurko, poproszę o żółciutką jajecznicę, bym dziś jeszcze mocniej świeciło.
I Chmurka popłynęła przygotować jajecznicę dla Słonka. Mniam, mniam, Słońce jadło z apetytem…
Niestety, za to ja nie zdążyłam dokończyć śniadania.
I nie poszłam do szkoły spokojnie, tylko wbiegłam do niej w ostatniej chwili, przez co zderzyłam się w szatni z Rafaelem.
W klasie usiadłam przy swoim stoliku pod oknem. Taka miejscówka to skarb.
Bo nawet jak lekcja jest taka sobie (bardzo rzadko, bo pani Marije stara się, by nikt się nie nudził), to mogę popatrzeć co się dzieje na zewnątrz.
Na przykład jak biegną spóźnialscy wymachując plecakami, jak małe dzieciaczki podskakują w wózkach pchanych przez opiekunów, jak psy radośnie machają ogonami węsząc w zaroślach.
A teraz zobaczyłam jak Słoneczko wchodzi na niebo.
Objadło się jajecznicy, więc ma wielki brzuszek i jest nieco ociężałe, ale za to jak świeci!
Aż mnie razi w oczy, zupełnie jakby mówiło:
– Skoro tak ci mnie rano brakowało, to teraz mnie masz!
Niech i Wam świeci słonko. Nie tylko to na niebie, ale też w serduszku.
To drugie nawet ważniejsze, więc – jeśli się da – niech świeci każdego dnia.
Ps. Dla ścisłości: w Holandii słońce wschodzi mniej więcej o godzinę później niż w Polsce: dziś wschód był o 8.40, a zachód – o 17.04.
Gratulacje! Brawo dla Okruszka, który stał się piękną panienką i tylko patrzeć, jak będzie przyciągać spojrzenia chłopców. Bajka o słonku taka urokliwa i prawdziwa. Słońca dawo nie widziałam, bo albo pada deszcz albo śnieg z deszczem na odmianę.
Dołączam serdeczności dla całej Rodzinki
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękujemy, Ultro!
Leci do Ciebie cały pęk słonecznych promieni! 🙂 🙂 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Och Okruszku, masz dobre podejście do zwierząt, skoro potrafisz uspokoić kota!
Tego słońca w tym roku naprawdę mało, za mało nawet na krótkie spacery!
Oby do wiosny, wtedy nawet szkoła jest milsza:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jotko, dziękujemy.
No tak, pogoda taka sobie, w Holandii – jedna długa bura jesień.
Nie ma rady, trzeba wykrzesać słonko w swoim sercu i niech nas grzeje. 🙂
PolubieniePolubienie
SŁONKO
Słońce rano wstało
I tak zawołało:
„Wstawać, śpiochy i leniuchy,
Bo wam poprzypalam brzuchy,
Bo usmażę wasze twarze
I po ogniu skakać każę!
Potem czoła wam zaleję!”.
Mówi groźnie,
Lecz się śmieje
I łaskocze moje stopy.
Słońce, bierz się do roboty!
Obudź kwiaty,
Ozłoć chaty,
Wysusz rosę,
Poleć z kosem,
Pogłaszcz trawy,
Zaparz kawy,
Zatańcz z cieniem,
Zbudź pragnienie.
A gdy skończysz, to ja wstanę,
Złapię ciebie i dam mamie.
Jacek Paciorek „Kwiaty zimy. Wiersze i kołysanki dla dzieci”.
Ten wierszyk znalazłam w internecie i myślę, że autor nie będzie miał nic przeciwko temu, że zadedykuję ten utwór Tobie śliczny Okruszku. Ja też jestem sową i lepiej mi się działa w nocy niż nad ranem. Powodzenia dla całej rodziny w nowym roku.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Iwonko, jaki piękny podarunek nam sprawiałaś! Dziękujemy!
Ten wiersz o słonku jest, że tak powiem, w bardzo okruszkowym stylu. 😉
I idealnie nam pasuje! 🙂
Teraz tylko pozostaje nam wszystkim czekać aż słonko się zabierze do roboty, obudzi kwiaty, zaparzy kawy, a przy okazji nas ogrzeje i podładuje nasze obkurczone z zimna baterie.
Wszystkiego… cieplutkiego, Iwonko! 🙂
PolubieniePolubienie