Wiosna przyszła z całym swoim dobrodziejstwem. Jeszcze subtelna, dziewczęco nieśmiała. Delikatnie rozświegotana, z zapowiedzią ciepłych, bujnych dni. Ziemia paruje od pracy. Dzieje się i będzie się działo.
Pierwszy dzień wiosny mnie zaskoczył.
– To już? – zdziwiłam się, gdy 21 marca z rana najpierw jedna koleżanka przesłała mi jakieś pierwszowiosenne powitanie, potem druga. Ano już.
Promienie słońca wkradły się do naszego mieszkania i wnet obnażyły wszystkie braki. Kiedy te ściany zdążyły się tak zabrudzić?
I domowe sprzęty jakby się skrzyknęły i hurtem odmówiły współpracy.
Jeśli chodzi o naprawy, nie wiemy za co się najpierw zabrać.
Samochodu nadal nie mamy.
A teraz jeszcze odkurzacz się przepalił i zmywarka popsuła na amen.
Jeśli chodzi o tę drugą, liczyliśmy się z tym, żywot współczesnych sprzętów nie imponuje długością – gdy sprowadziliśmy się do obecnego mieszkania, zmywarka już w nim stała, jak długo ? – nie wiemy. Widocznie na tyle, by zażądać emerytury.
Póki co zmywamy ręcznie, a że przy pięcioosobowej rodzinie trochę naczyń się uzbiera, to ręce mamy pełne mydlin. A zmywarka zmieniła się w suszarkę.
I jeszcze kot nie chce wydobrzeć.
Niby jest zdrowy, ale nie do końca, bo wciąż ma gołe place sierści. Weterynarz twierdzi, że to alergia, niestety nie wiadomo na co.
Najpierw biedny Guzik przez półtora miesiąca był leczony dietą i spożywał tylko jeden rodzaj karmy hypoalergicznej. Nie mógł już na nią patrzeć, ale jadł, skoro nie było wyboru.
Poprawiło się, jednak nie do końca.
Potem weterynarz zlecił codziennie dodawać mu do posiłku jedną tabletkę przeciwalergiczną. Łatwo powiedzieć! Kot szybko się zorientował, że zawartość miski jest nie do końca taka, jak by sobie życzył: „Miau! Przecież ta biała pastylka tu nie pasuje! Trzeba ją ominąć. Miau”. I spryciarz wyjada swoje kocie chrupki, a pastylkę zostawia.
Oczko wodne w naszym miniogródku zmieniło się w kałużę.
Ale jak ma być inaczej bez filtra i bez gniazdka elektrycznego w ogrodzie, w dodatku gdy nad taflą wody wierzba nieustannie macha gałązkami?
Wybieranie liści metodą ręczną nie zdaje egzaminu i w obecnym stanie widok oczka nie relaksuje, a jego zawartość budzi niepokój: co też w nim pływa i kwitnie?
Ale żeby nie było do reszty pesymistycznie – dzieją się też dobre rzeczy.
W piątek młodzież z naszej polskiej parafii przygotowała piękną drogę krzyżową.
Iskierka i Groszek też się włączyli w pantomimę o ukrzyżowaniu Jezusa.
Nowa odsłona starej historii potrząsnęła naszymi sercami w całkiem inny sposób.
Po co wciąż się zamartwiam tym, na co nie mam wpływu albo co nie jest tego warte?
Czemu codziennie karmię się lękiem?
Zbiera się ten lęk w komórkach ciała, sączy się, blokuje mnie, a przecież wystarczy zaufać (Bogu, życiu, uniwersum – zależnie od woli czytelnika).
Mamy dobrych księży u nas na parafii, jeden jest moim przełożonym w polskiej szkole misyjnej. W Dniu Kobiet przesłał nam, swoim nauczycielkom, tak piękne życzenia, że aż chcę się nimi tutaj podzielić.
(Jeśli kiedykolwiek zdarzyłoby się, że ksiądz jakimś cudem trafiłby na tę stronę, mam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe braku dyskrecji.)
„Drogie Pani… W Biblii mamy dokładnie 205 kobiet, które znamy z imienia, a łącznie ponad 800 bohaterek. Kobiety biblijne mają różne historie. Są wojownicze, są bohaterkami, są też bardzo skromne, są takie, które mogą być dla nas wzorem modlitwy, ale i są – niekonwencjonalne…
Drogie Panie, każda z Was jest wyjątkowa w oczach Boga i obdarzona przez niego szczególnym powołaniem, każda z Was jest wielkim darem dla mnie i naszej parafii. Powierzam dzisiaj Was dobroci i miłości Bożej, odprawiając Eucharystię w Waszej intencji.
Przytulam Was do swojego serca, dziękując Bogu za Wasze piękno. Niech dobry Bóg Wam błogosławi. Z darem pamięci i modlitwy”.
Gdy przychodzą dni napięte od stresu i pośpiechu, gdy ciążą mi niewygodne emocje – powyższe słowa ciągną mnie ku słońcu, ku niebu, ku jasności.
I jeszcze dostałam kwiaty. Kwiaty przeważnie są dobre.
W Dzień Kobiet od Igotaty, ale też od znajomego pana Rafała.
Wieczorem jemy kolację i widzimy przez oświetlone okno, że ktoś stoi przed drzwiami domu. Czemu nie dzwoni?
Nawet się trochę przestraszyłam, ale poszłam otworzyć.
To był pan Rafał, z trzema różami. Pomyślał też o Iskierce i Okruszku. Miło!
– Do trzech razy sztuka – powiedział. – To moje trzecie podejście. Ciągle was nie ma w domu.
Byliśmy. Okazało się, że dzwonek się zepsuł i nie dzwonił.
Mówiłam, wszystko się psuje!
A wczoraj dostałam jeszcze piękny bukiet tulipanów od ucznia.
Z okazji nadejścia wiosny, tak powiedział i to samo powtórzyła jego mama, gdy podziękowałam jej po lekcjach.
Pachniały nam te tulipany w samochodzie, gdy prosto ze szkoły jechaliśmy na basen.
Bo Okruszek zdawał drugi egzamin z pływania i otrzymał dyplom B.
Atmosfera na basenie była bliższa imprezie niż egzaminowi.
Gwarno, wesoło. Ale takie jest podejście w Holandii – minimalizować dzieciom stres w każdej sytuacji.
Na egzaminie B dzieci wskakują do wody w ubraniach (spodniach, butach i bluzkach z długimi rękawami), potem w ten sposób pływają, a następnie w wodzie, nie dotykając dna, muszą się rozebrać do kostiumów kąpielowych, które już mają na sobie.
Szło im to naprawdę sprawnie! Siedzący na ławkach wzdłuż basenu rodzice i dziadkowie tylko wodzili wzrokiem za wyłaniającymi się z wody częściami garderoby lądującymi na brzegu.
Później, już w strojach kąpielowych, dzieci popisywały się swoimi umiejętnościami: skakały na główkę, pływały na plecach, brzuchu, nurkowały przez koło zamieszczone w wodzie. Wszyscy zdali. Otrzymali oklaski, dyplomy i medale.
Teraz grupa przechodzi na wyższy poziom, będzie pływać dłużej, dalej i… już nie tylko w bluzkach, ale też w kurtkach.
Taka to tradycja nauczania pływania w kraju położonym poniżej poziomu morza, przepasanym kanałami – wzdłuż, wszerz i na opak.
Miłego tygodnia, Kochani Czytelnicy! Niech wiosna się w Was rozgości.
Pamiętam te egzaminy w ubraniach, bardzo to przydatne, bo nie zawsze topimy się w majtkach!
Czasami nazbiera sie niefajnych momentów, awarii, chorób, za wiele jak na jeden dom czy jednego człowieka, ale wszystko ma swój koniec, nawet najgorszy dzien.
Życzenia piękne, szkoda, ze na co dzień nawet duchowni nie doceniają roli kobiet, a w historii to różnie bywało, ale liczy się gest.
Zmywarki nie mam, ale jesteśmy we dwoje i naczyń mniej.
Uciski wiosenne dla Was, bo u nas na tydzień podobno wraca zima…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jotko, u nas też się ochłodziło.
Taki urok marca, oby kwiecień był łaskawszy jeśli chodzi o pogodę i nie tylko.
Tak, przy dwójce domowników zmywarka niekoniecznie jest pożądana, nasi rodzice też nie mają. Trudniej jest gdy my latem ich odwiedzamy, bo talerze się mnożą.
A z tym docenianiem kobiet – przyznaję rację.
Nie wygląda to dobrze.
Właśnie czytam książkę „Niewidzialne kobiety”, w której autorka udowadnia, że świat jest „skrojony pod mężczyzn”. I to widać.
Dziękuję za komentarz i odwiedziny.
PolubieniePolubienie
W Tw0im poście nawet zepsute sprzęty są czule opisane, kiedy zmywarka stała się suszarką. Przy okazji podpowiem, że to dobra okazja, aby wprowadzić dyżury. Codziennie kto inny zmywa, to znaczy pieni sobie ręce.
Mój pies także miał alergię, ale weterynarz od razu trafił w sedno, gdyż zwierzaki najczęściej mają alergię na kurczaki. I tu był problem, bo wielu producentów nie wpisywało mączki z kurczaka, a ta podobno jest najtańsza, więc chętnie dodawana. Wreszcie niemiecka firma uzdrowiła pieska, który jadł jedną karmę przez 19 lat.
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo dziękuję, Ultro. 🙂
Coś jest na rzeczy z tym kurczakiem, piesek mojej kuzynki też bardzo cierpiał właśnie przez taką karmę. Na razie wybieram tylko karmy typu „sensitive cat” bez kurczaka, choć już różnych firm, żeby Guzik miał choć trochę urozmaicenia.
A kurczak chyba na stałe pójdzie w odstawkę.
Natomiast Bako, rudy kot sąsiadów, który u nas pomieszkuje – prowadzi tryb życia włóczęgi, zjada wszystko jak jakiś odkurzacz i… sierść ma piękną i gęstą.
Natura dzieli nierówno.
Serdeczności, wiosenności dla Ciebie. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
idea pływania pod obciążeniem ma sens praktyczny. a mamine strachy i lęki, to chyba naturalna część życia. im mądrzejsza mama – tym więcej trosk zauważy. świat wokół zdziczał ciut za bardzo, żeby bez lęku patrzeć na dzieci.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, dla Holendrów praktyczna umiejętność pływania jest priorytetem, bo technika pływania dzieci (zwłaszcza kraulem) pozostawiała jednak dużo do życzenia.
Dziękuję za dobre słowo, tak, lęk ze swojej natury jest potrzebny i niezbędny do życia, oby tylko nad nami nie dominował – bo wtedy to już nie mądrość, a bieda. 😉 Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubienie
To prawda na wiosnę wszystko bardziej widac.I piękno i brzydotę. I szczęście I jego brak. Ale Mama zawsze jest Mamą
A w Kraju nad Wisłą znowu zimno i wietrznie.Ale nadzieja ma kolor prawdziwej Wiosny
Serdeczności Igomamo.
Przepiękne kwiatowe zdjęcia.
Stokrotka
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Pięknie napisane, Stokrotko!
Nic dodać, nic ująć. 🙂
Dziękuję.
A wiosna i tak przyjdzie, nic jej nie powstrzyma – nawet chwilowe przytupnięcie zimy. Pozdrawiam. 🙂
PolubieniePolubienie
Gratulacje dla Okruszka! ❤ Zdrówka dla Kotka! ❤ A sprzętom odmawiającym współpracy pogrozić stanowczo pięścią!
Piękne kwiatki dostałaś 🙂 U nas też wiosna ale też tak jakby nieśmiało coś… Ostatnio dostała nawet czkawki i Bożego świata zza śniegu nie było widać przez 2 dni!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Celcie, dziękujemy za serdeczności!
Och, gdyby to pogrożenie pięścią pomogłoby, to wszystko byłoby znacznie łatwiejsze, a ludzie wyglądaliby jak kulturyści, takie bicepsy by im wyrosły.
A tymczasem czekamy na wiosnę, jak wszyscy.
Choć w Holandii śniegu nie było ani jednego dnia.
Sanki schowane w szopce nie pojeździły ani razu niestety.
Chyba prędzej Okruszek wyrośnie, niż zrobi z nich użytek.
Ps. Celcie, wymieniłam Cię w poprzednim artykule „Londyn w koronie”, tak tylko wspominam, bo chyba nie widziałeś. A jesteś moim ekspertem w dziedzinie monarchii brytyjskiej (i nie tylko oczywiście).
PolubieniePolubione przez 1 osoba
„Londynu w koronie” jeszcze nie czytałem, wybacz. Obiecuję nadrobić 🙂 I z góry dziękuję za wzmiankę. Bardzo mi miło 🙂 Chociaż nigdy nie uważałem się za eksperta tak naprawdę. Dużo wiem, ale jeszcze więcej uczę się stale na bieżąco, podczas redagowania kolejnych wpisów 🙂
Szkoda tych sanek (nie pamiętam już kiedy ja ostatnio na sankach byłem!) I braku choćby odrobiny śniegu u Was. A co do sprzętów, z tego co piszesz żywcem proszą się o wymianę…
PolubieniePolubione przez 1 osoba