Muzeum Madame Tussauds w Amsterdamie

DSCN7077

Ta – ta – ta – tam!

Muszę się pochwalić i ogłosić wszem i wobec: w końcu byłam w Amsterdamie!

Wcześniej bywałam w przemysłowej dzielnicy miasta stołecznego, gdy woziliśmy dzieci do polskiej szkoły, ale to przecież nie to samo. Tamto się nie liczy;) Teraz dotarłam do centrum! Wreszcie…

Po półtora roku mieszkania w Holandii udało mi się otrzymać tzw. „wychodne” w niedzielne popołudnie w związku, z czym pojechałam do stolicy. Towarzyszyła mi koleżanka, Polka, która z racji tego, że mieszka tu już osiem lat, jest moim „guru” po Holandii i Holendrach.

Igotata wykazał się wielkodusznością i dobrowolnie został sam z trójką naszych skarbów, które nie zawsze skarbami są; czasem zachowują się tak, jak skarbom nie przystoi. No właśnie.

Żeby nie było, że jestem egoistką, to wyjaśnię, że tydzień wcześniej, to ja zostałam sama (wielkodusznie i dobrowolnie) z szanowną, wyżej wymienioną trójką i to nie na jedno popołudnie, ale na cały weekend. Igotata w tym czasie integrował się z kolegami i koleżankami z pracy na wyjeździe firmowym.

A więc teraz, w ramach rewanżu, otrzymałam kilka godzin wolności.

Witaj stolico! Przybywamy…

Amsterdam… Tak długo czekałam na okazję zwiedzenia „Wenecji Północy”… Oglądałam zdjęcia w przewodniku i marzyłam o spacerach malowniczymi uliczkami Starówki, o podziwianiu kanałów, o delektowaniu się widokiem pięknych kamieniczek, o zwiedzaniu muzeów (zwłaszcza z obrazami moich ukochanych impresjonistów)…

Myślałam, że zachwycę się tym miastem, gdy tylko się w nim pojawię i będzie to tzw. „miłość od pierwszego wejrzenia”. A tu zdziwienie. Nic z tego!

Jakoś na początku nie zaiskrzyło między nami…

Owszem, gdy wysiadłyśmy z pociągu na głównej stacji, naszym oczom ukazał się piękny neorenesansowy budynek z czerwonej cegły, bardziej przypominający pałac niż dworzec… Jednak nie można było spokojnie przystanąć i przyjrzeć się zabytkowej budowli; tłum śpieszących się ludzi zagarnął nas niecierpliwie, jakby chciał ostrzec „nie ma czasu gapienie się, tu trzeba biec”…

DSCN7018

Ta atmosfera pędu nieustannie towarzyszyła nam w spacerze po centrum i jakoś nie mogłam jej zaakceptować. Najwidoczniej odwykłam od tempa życia wielkomiejskiej dżungli.

Przyzwyczaiłam się do nieśpiesznych spacerów z Okruszkiem, z dala od zgiełku, ścieżkami, rzadko uczęszczanymi przez kogokolwiek.

Dlatego teraz było mi za szybko, za głośno, za tłoczno…

I początkowo nawet zdjęć nie zdążyłam robić.

Rozsławione kanały specjalnie nie rzucały mi się w oczy. Wszędzie za to było mnóstwo sklepów. Kolorowe wystawy zachęcały do zatrzymania się, nowocześnie ubrane manekiny zapraszały do środka, by zobaczyć, co się teraz nosi, by przymierzyć jakiś ciuszek, a najlepiej od razu kupić…

Ale nie, nie dałyśmy się namówić na chodzenie po sklepach. Zrobiłyśmy tylko wyjątek dla coffee – shopu, jednak bynajmniej nie w celu zakupów, lecz po to, by zobaczyć „zakazany owoc” – tu dostępny i legalny. Coffee – shopy oferują tzw. „narkotyki miękkie”, pod różną postacią, w rozmaitych smakach. Można się skusić na papierosy, kawę, czekoladę, a nawet ciasteczko z dodatkiem… haszyszu. W Amsterdamie jest ponad 300 coffe – shopów i jednorazowo można w nich kupić do 5 gram miękkiego narkotyku. Klientów ponoć nie brakuje. A więc takie jest kolejne oblicze Holandii…

DSCN7085

Z zadumy wyrwało nas uczucie ssanie w żołądku. Czas na obiad. Zjadłyśmy go w holenderskiej restauracyjce La Place, która oferuje ogromny wybór apetycznych dań po, w miarę – jak to w Holandii, przystępnych cenach. Potrawy są przygotowywane na oczach klientów. Można pokazać rybę, którą się chce zjeść, a kucharz wnet smaży ją przy zamawiającym. My, skromnie zamówiłyśmy makaron z sosem pomidorowym i rukolą za 6 euro. Było to chyba najtańsze danie obiadowe, ale dzięki temu miałyśmy miejsce (i pieniądze) na deser – tartę z owocami i musem czekoladowym oraz kawę latte.

DSCN6958

Najedzone i zrelaksowane, znów wmieszałyśmy się w tłum turystów. Na ulicach i placach życie wrzało. Tu rozgrywał się jakiś spektakl na żywo, obok na scenie trwał koncert, a za rogiem miały miejsce rozgrywki sportowe. Biegali sportowcy w numerowanych koszulkach, ekipa kolarzy jechała na rowerach oznaczonymi trasami…

DSCN7017

Ni stąd ni z owąd znalazłyśmy się w dzielnicy muzeów. Jestem szczęśliwą posiadaczką karty muzealnej („Museumkaart”), która uprawnia do nieograniczonych liczbowo wizyt w holenderskich muzeach przez rok, na dodatek bez kolejek. A muzeów jest w Amsterdamie mnóstwo: Historyczne, Morskie, Rijkmuseum, Dom Rembrandta, Muzeum van Gogha… Ponoć to właśnie w stolicy Holandii jest największe zagęszczenie muzeów na świecie (na m2). Niestety, mamy mało czasu. Za mało.

I już wiedziałam, że moje wizyty w Amsterdamie będą przypominać układanie puzzli.

Za każdym razem będę poznawać jeden element, może dwa, trzy, ale nie za wiele na raz. W ten sposób ułożę swoje własne puzzle z widokiem Amsterdamu. I może wtedy go polubię?

Gdy tak rozmyślałam, wyrosło przed nami Muzeum Madame Tussaud… Zza szyby lekko uśmiechał się Johnny Depp. Zachęcał do wejścia. Wchodzimy? Wchodzimy! Niech to będzie mój pierwszy puzzelek w układance z Amsterdamem…

DSCN7074

Muzeum Madame Tussauds jest nazywane również Muzeum Figur Woskowych. Swą oryginalną nazwę zawdzięcza pani Tussaud, która naprawdę nazywała się Anna Maria Grosholtz i pochodziła z Francji. Jej mama była gospodynią domową u Phillippe Curtiusa – lekarza i fizyka pasjonującego się modelingiem woskowym. To właśnie on nauczył młodziutką Annę Marię sztuki tworzenia woskowych rzeźb. W czasie rewolucji francuskiej pani Toussaud była zmuszona sporządzać odlewy głów ściętych arystokratów. Po rewolucji założyła Gabinet Figur Woskowych w Londynie, a także jego filię w Amsterdamie.

DSCN7038

Wizyta w Muzeum Figur Woskowych umożliwia przeniesienie się, oczywiście na skrzydłach wyobraźni, do wielkiego świata polityki, sztuki, kina, sportu. Daje namiastkę spotkania z VIP – ami. Nie szkodzi, że są to tylko ich sobowtóry;) Wyglądają niemal jak żywi ludzie, są tego samego wzrostu i postury jak w oryginale. Mają prawdziwe włosy i autentyczne ubrania. Siateczka delikatnych zmarszczek, różny kolor karnacji, żyłki widoczne pod „skórą” – dają odczucie naturalności. Oczywiście są figury bardziej i mniej udane. Niektóre jednak sprawiają wrażenie tak rzeczywistych, że tylko dotyk posągu utwierdza w przekonaniu, że to postać nierealna.

DSCN7046

Ale zacznijmy zwiedzanie od początku. Najpierw znalazłyśmy się w kręgu polityki. Przy mównicy stała Angela Merker, obok niej widniało drugie wolne stanowisko. Można było przemawiać razem z kanclerz Niemiec i uwiecznić tę chwilę na zdjęciu. Po sąsiedzku, na tle Białego Domu, uśmiechał się Barack Obama. W maleńkim pokoiku, przy biurku siedziała nastoletnia Anna Frank pisząc pamiętnik.

DSCN6969

Dalej można było podziwiać holenderską rodzinę królewską, na której czele stoi obecnie król Willem – Alexander z małżonką Maximą. Oboje są zgrabni, postawni, wysokiego wzrostu. Stanąwszy przy królowej pogłębiły się moje kompleksy, wyglądałam jak krasnoludek.

DSCN6977

W kolejnych salach panowała atmosfera przyjęcia. Półmrok rozjaśniały reflektory i neonowe światła. Poczułam się jak na imprezie dla gwiazd Hollywood. Przy kawiarnianym stoliku siedział George Clooney, można było dosiąść się i wypić z nim herbatę. Robbie Williams leżał na sofie, zmęczone panie miały możliwość odpoczynku w jego towarzystwie. Robert Pattinson posyłał zwiedzającym tajemnicze spojrzenie.

DSCN6989

Z kolei Jennifer Lopez minę miała jakby z lekka nadąsaną, ale uwodzicielską. W tak doborowym gronie nie mogło zabraknąć też Angeliny Jolie, Brada Pitta, Gwyneth Paltrow…

DSCN6998

Obok współczesnych sław, w muzeum znajdowała się również figura Marylin Monroe w białej sukience, powiewającej za sprawą sztucznego wiatru. Śmiałkowie mogli spróbować zatańczyć z Charlie Chaplinem i obejrzeć własne show na ekranie. Świat muzyki był licznie reprezentowany przez przedstawicieli różnych gatunków muzycznych. Była Beyonce, Lady Gaga, Adele…

DSCN7030

Na gitarze grał Lenny Kravitz, do mikrofonu śpiewał Elvis Presley. Micheal Jackson tańczył swój „księżycowy krok”.

DSCN7032

Świat mody przybliżała Naomi Cambell i Kate Moss. Zwiedzające muzeum ochotniczki mogły wybrać ubrania rozwieszone na wieszakach, włożyć je na siebie, a następnie przejść się po specjalnie stworzonym wybiegu i podziwiać siebie w roli modelki na dużym ekranie.

DSCN7007

Następnego pomieszczenie wyglądało jak wielka pracownia. Jako pierwszy, na tle swych obrazów, stał Salwador Dali, z kogutem usadowionym na ramieniu. Obok dumał Albert Einstein, pewnie nad swoim słynnym równaniem. Po sąsiedzku usytuowane były figury malarzy: Pablo Picasso sprawiał wrażenie dobrotliwego starszego pana, Rembrandtowi można było zapozować w trakcie malowanie, nędznie odziany Vincent van Gogh trzymał paletę z farbami.

DSCN7048

Na koniec przeniosłyśmy się z wizytą do świata sportu. Można tu spotkać sobowtór Davida Beckhama, Ronaldino, Lance Armstronga śmigającego na rowerze. Ale moją uwagę najbardziej przyciągnął sympatyczny Lionel Messi, idol moich dzieci. Szkoda, że nie było ich tu ze mną! Na pocieszenie pstryknęłam mnóstwo fotek genialnemu piłkarzowi.

DSCN7061

I to już w zasadzie koniec naszej podróży do świata sobowtórów z wyższych sfer…

Na pamiątkę wizyty w Muzeum Madame Tussaud można na miejscu zafundować sobie woskowy odlew dłoni. Myślę, że forma rączki dziecka bądź dwóch dłoni splecionych w uścisku – stanowiłyby piękną ozdobę lub prezent.

Żegnajcie Gwiazdy Hollywood, żegnajcie sławni artyści, sportowcy, politycy, monarchowie!

Czas wracać do rzeczywistości…

DSCN7088

Ten wpis został opublikowany w kategorii Holandia i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na „Muzeum Madame Tussauds w Amsterdamie

  1. pluca.zycia pisze:

    Myślę, że powoli się pokochacie z tym Amsterdamem 😉 Trzeba czasu i więcej takich wypadów :)) Pozdrawiam!

    Polubione przez 1 osoba

  2. Igomama pisze:

    Dziękuję serdecznie za przeczytanie tego dłuuuugiego artykułu i jeszcze komentarz:) Bardzo mi miło:) Ja, w głębi serca, myślę tak samo i już nie mogę się doczekać następnej wyprawy do Amsterdamu. Może tym razem z całą rodzinką, zobaczymy. Trzeba korzystać i zwiedzać, póki tu jesteśmy. Pozdrawiam również!

    Polubienie

  3. Tamara Tur pisze:

    Ależ zazdroszczę! Nie powiem od kiedy marzę o zwiedzeniu Amsterdamu, a do tej pory się to nie udało. Rewelacyjne zdjęcia.

    Polubione przez 1 osoba

  4. Igomama pisze:

    Dziękuję za miłe słowa o zdjęciach. Marzenia się spełniają. Życzę, byś miała okazję odwiedzić Amsterdam w najlepszym dla Was czasie:) Jeszcze i Ty tu będziesz:) Cieszę się, że przeczytałaś moją notkę.

    Polubienie

  5. Kasia Wrona pisze:

    Koniecznie kiedyś musimy wybrać się razem 😊

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Bardzo chętnie Kasiu. Ja bywam w Amsterdamie, owszem, ale jedynie … w polskiej szkole i kościele. Opisane muzeum zwiedzałam we wrześniu, a teraz mamy czerwiec;) Może w Twoim miłym towarzystwie łatwiej będzie mi się zorganizować i wyruszyć na wycieczkę po stolicy Holandii?

      Polubienie

Dodaj komentarz