Wakacje powoli mówią nam „do widzenia”…
Z kalendarza spadła ostatnia sierpniowa kartka.
W chwili obecnej jesteśmy jeszcze w Polsce, ale przed nami już piętrzą się stosy bagaży. Majaczy się widmo długiej powrotnej podróży.
Do Holandii. Do codziennych obowiązków.
Do szkoły, do mojego „peuterspeelzaal”, do tatusinej pracy, do…
Mam mieszane uczucia.
Jestem rozdarta między Polską a Holandią, cieszę się i smucę jednocześnie.
Z jednej strony bardzo mi brakuje własnego łóżeczka, zabawek, naszego domu, przyjaciół, a z drugiej – żal rozstawać się z dziadkami, ciociami, znajomymi…
Z polską mową na ulicy, polskim jedzeniem, polskimi produktami w sklepie, napisami i książkami w języku ojczystym…
Na samą myśl o niechybnym pożegnaniu z rodziną i przyjaciółmi, w moim sercu zaczyna kiełkować ziarenko tęsknoty.
Maleńkie ziarenko, które wkrótce najprawdopodobniej będzie rosnąć, rosnąć i rosnąć aż stanie się olbrzymem… Stop. Dosyć już tych smutków!
Powinnam się radować, bo przecież w pełni wykorzystałam wakacyjne dni!
Słonko pieściło moją twarz, piasek cudownie łaskotał stopy, woda stanowiła źródło ochłody i radości, a letnia bryza niosła mi orzeźwienie.
Moja słoneczna bateria została naładowana „na zaś” i jestem pewna, iż letnie wspomnienia staną się tarczą obronną przeciw jesiennym smutkom i chandrom.
Jaki wobec tego był dla mnie sierpień?
Na pewno bardzo towarzyski, pełen spotkań z rodziną i znajomymi.
Twarze cioć i wujków, babć i prababć przewijały się niczym w kalejdoskopie, a ich imiona przeplatały się (i myliły!) niczym koraliki w dziecinnym naszyjniku.
Nocowałam to tu, to tam.
W różnych miastach, w wielu domach. Jedną noc to nawet spędziłam w namiocie!
Jestem szczęściarą, bo moi dziadkowie mieszkają w pięknym regionie Polski.
Jedni nad Morzem Bałtyckim, a drudzy – w krainie lasów i jezior.
Tym samym nie musimy wyjeżdżać gdzieś daleko, w nieznane, w poszukiwaniu pięknej przyrody i miejsc przynoszących odpoczynek.
Wystarczy po prostu odwiedzić dziadków…
Niestety, w tym roku podczas pobytu w domu rodzinnym mojej mamy, spotkała nas straszna przygoda. Mieliśmy okazję doświadczyć niszczycielskiej siły żywiołu.
Pewnej nocy nadeszła burza, ale nie taka zwyczajna letnia burza oczyszczająca powietrze i rosząca świat deszczem, dobrze znana nam wszystkim.
Ta burza miała oblicze wykrzywione złością.
Jej błyskawice dziko płonęły, a grzmoty trzaskały z wściekłością o ziemię.
Na dodatek dobrała sobie, równie szalony jak ona sama, wicher do towarzystwa.
I wespół zespół rozpoczęli swój demoniczny taniec!
Jego skutki były straszliwe…
Stały się głównym tematem rozmów przez wiele dni.
Nieustannie mówiono o braku prądu, zarwanych dachach, połamanych drzewach.
Lasek miejski, znajdujący się tuż za domem mojej babci, zmienił się w szpital drzew. Pobliski plac zabaw niemal zniknął, przykryty powalonymi konarami i gałęziami.
Straciłam miejsce do figlowania, straciłam miejsce do codziennych spacerów, ale cóż to znaczy wobec strat tych, którym tornado zabrało znacznie, znacznie więcej…?
Wybaczcie mi, drodzy Czytelnicy, że moja sierpniowa notatka trąci smutkiem i przez to tak bardzo różni się od poprzednich zapisków.
Żeby nieco rozgonić owe żałosne tony, na koniec, podzielę się z Wami radosną nowiną.
Otóż, towarzyski sierpień obdarował mnie wspaniałą, najprawdziwszą na świecie, kuzynką Marysią. Miałam okazję zobaczyć ją, gdy liczyła sobie niespełna kilka dni.
Wprost nie mogłam oderwać wzroku od tej ślicznej dziewczynki, a ręka sama garnęła się do głaskania maciupkich rączek i delikatnej główki.
Szkoda, że teraz tak długo nie zobaczę ciotecznej siostry!
Na pocieszenie i osłodzenie rozłąki z kuzynką, wujostwo podarowało mi piękną lalkę, którą zresztą od razu polubiłam. Złotowłosa piękność pojedzie ze mną do Holandii i będzie mi przypominać maleńką Marysię…
Mam nadzieję, że porcelanowy lalczyny uśmiech pokrzepi mnie, gdy ziarenko tęsknoty za Polską zacznie kiełkować na dobre…
A tymczasem wracam do pakowania bagaży!
Muszę sprawdzić, czy rodzice przypadkiem (albo celowo) nie zapomnieli o zabraniu wszystkich moich wakacyjnych zdobyczy: piórek, kamyków, muszelek, figurek, zabawek z jajek niespodzianek i tym podobnych…
Do zobaczenia w Holandii!
Okruszku, piękne mieliście wakacje, mimo nawałnicy. To w końcu kolejne życiowe doświadczenie, najważniejsze, że nic się Wam nie stało.
Po wakacjach tęsknimy przecież do dawnych zajęć, bo wakacje cieszą, gdy następują po wysiłku i są zasłużone.
życzę bezpiecznego powrotu i łagodnego przejścia w pracowity okres 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak miło po wakacjach wrócić na bloga i przeczytać, jak zawsze pełen życzliwości i ciepła, komentarz od Jotki;)
Dziękuję serdecznie za Twą obecność, życzenia, troskę, miłe słowa wywołujące uśmiech na twarzy. Witaj po wakacjach! 🙂
PolubieniePolubienie
BArdzo intensywne wakacje za Wami:), pełne przygod. A tamta burza była straszna… niestety.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj tak Anno, bardzo przerażająca…
To była burza w połączeniu z tornado, może dlatego wykazała się tak wielką niszczycielską siłą? Koło nas obrazy były jak z filmu katastroficznego…;/
A co do naszych wakacji – były pełne wizyt, spotkań, odwiedzin aż… dla odmiany miło będzie przez jakiś czas zaszyć się w swojej samotni;)
A tak w ogóle to witaj po wakacjach, Anno!
Cieszę się, że o nas nie zapomniałaś.
PolubieniePolubienie
Mimo wszystko wracacie przecież do siebie. Do swojego domu. Może drugiego, ale domu. Naładowani pozytywnie na cały rok. Nawałnica wszystkich nas wpędziła w przerażenie, ale tam w okolicy… współczuje wszystkim, którzy się z nią zetknęli. Czekam na kolejne relacje z życia w Holandii. Tamtejsze zwyczaje nie tylko szkolne są naprawdę fascynujące.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo dziękuję, Iwonko.
Miło mieć świadomość, że jest ktoś, kto chce czytać co się u nas dzieje, jak wygląda życie w Holandii… Od razu wracają chęci do pisania! 😉
A z tym powrotem do siebie, to pewnie masz rację. To przecież nasz dom.
Wynajmowany, tymczasowy, ale w tym momencie najlepszy dla nas.
Bynajmniej tak sobie powtarzam. 😉
Pozdrawiam:)
PolubieniePolubienie
Piękny sierpień, mnóstwo pozytywnych przeżyć, nie dziwię się, że jest trudno wracać…Ale tak jak zauważyłaś, to był dobrze spędzony czas 🙂 Więc może ziarenka wcale nie zmieni się w drzewo, chyba, że takie, które pozwala pamiętać o swoich korzeniach 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Och, jak ładnie i mądrze napisałaś o tym drzewie i korzeniach… Racja! Nie wolno zapominać o swoim pochodzeniu i prawdziwej ojczyźnie – zwłaszcza będąc na emigracji.
Dziękuje za te słowa i miłe odwiedziny:)
PolubieniePolubienie