Dziś na blogu nietypowo.
Jako że listopadowe dni robią się coraz bardziej ponure, a każdy z nas ma mniejsze lub większe problemy, toteż mam dla Was lekką, żartobliwą historyjkę.
Ze specjalną dedykacją dla zapracowanych mam (i nie tylko)…
W pewnym lesie żyła sobie koza z siedmioma koźlętami.
Mama koza kochała swoje dzieci najbardziej na świecie. Poza nimi nie miała nikogo. Jej mąż dawno nie żył. Koza cały dzień zajmowała się dziećmi i domem. Była bardzo zmęczona, bo bez przerwy sprzątała, gotowała i prała. Nie miała czasu, aby spotykać się z innymi kozami, toteż czuła się odrobinę samotna.
Wieczorem, gdy koźlęta już spały, koza kładła się na kanapie i wzdychała:
– Ach, ciężkie to moje życie! Kocham koźlęta i chciałabym im nieba przychylić, ale robię się coraz starsza i nie mam sił, by tyle pracować. Przydałby mi się ktoś do pomocy.
Na szczęście podczas snu koza regenerowała siły i potem znów bawiła się z dziećmi i zajmowała domem. Codziennie rano wychodziła na zakupy.
Przed wyjściem zawsze mówiła:
– Moje drogie dzieci, zaraz wracam. Pamiętajcie, by nie wpuszczać do domu nikogo obcego, a zwłaszcza złego wilka, który grasuje w okolicy.
Koźlęta odpowiadały: „Dobrze, mamusiu” i rzeczywiście nikomu nie otwierały drzwi.
Jednak pewnego razu… koza zapomniała ostrzec dzieci przed wilkiem!
Wychodząc zawołała tylko:
– Dzieci, idę na zakupy! Bądźcie grzeczne!
Koźlęta bawiły się wesoło, gdy wtem usłyszały pukanie do drzwi.
– Kto tam? – zapytała najstarsza kózka.
– Wujek! – usłyszały gruby nieznajomy głos.
– Ale my nie mamy żadnego wujka! Nie możemy cię wpuścić!
– Drogie koźlęta, zaufajcie mi. Jestem przyjacielem waszej mamy.
– Ale nasza mama nie ma żadnych przyjaciół! Nie możemy….
– No właśnie! Dlatego przychodzę! Każdy powinien mieć przyjaciela!
„To prawda… Naszej mamusi na pewno przydałby się przyjaciel” – pomyślały koźlęta i otworzyły drzwi. Na progu stał… wilk!
Kózki zameczały z przerażenia i zaczęły uciekać. Ale wilk wcale nie zamierzał ich gonić.
– Nie bójcie się mnie, drogie koźlęta! Nie zrobię wam krzywdy.
Jestem już stary i mam słabe zęby. Nie mógłbym was zjeść.
Kózki patrzyły na wilka z zaciekawieniem. Wyglądało na to, że mówi prawdę.
– A poza tym czytałem w Internecie, że panuje moda na wegetarianizm. To dieta bezmięsna, ponoć zdrowa, a ja chcę być zdrowy, bo niewiele lat życia już mi zostało.
– My też jemy dużo warzyw i owoców – wtrąciła jedna z kózek.
– To wspaniale! Musicie mi uwierzyć. Jestem dobrym wilkiem. W młodości popełniłem parę błędów na przykład zjadłem pewną babcię i wnuczkę, ale odkąd brałem udział w szkoleniach: „Popraw jakość swojego życia” i „Bądź lepszą wersją samego siebie”, naprawdę zmieniłem się. Chcę pomóc waszej rodzinie.
– Ale jak? Co będziesz robił w naszym domu?
– Na początku się z wami pobawię. Musimy się lepiej poznać. Stańmy w kręgu. Rzucę piłkę; kto ją złapie, powie swoje imię.
Zabawa podobała się koźlątkom. Potem bawili się jeszcze w berka i w chowanego.
„Pałka zapałka, dwa kije! Wilk szuka, kózka się kryje” – odliczał wilk.
Pierwsza kózka schowała się pod stół, druga weszła do łóżka, trzecia do pieca, a czwarta do kuchni. Piąta ukryła się w szafie, szósta pod balią, a siódma, najmniejsza, weszła do zegara. Ta ostatnia kryjówka okazała się idealna, wilk długo nie mógł jej znaleźć.
Zmęczone zabawą kózki położyły się na kanapie, by chwilę odpocząć. W tym czasie wilk poczytał im broszurę, którą dostał na jednym ze szkoleń. Była to reklama kursu o zarządzaniu zasobami ludzkimi. Koźlęta nie rozumiały tej trudnej nazwy, ale wilk wytłumaczył im, że chodzi o sprawiedliwy podział obowiązków.
– Zobaczcie – tłumaczył. – Wasza mama przez cały dzień ciężko pracuje. Musi zrobić wiele rzeczy, a nie ma na to sił. Wy jesteście młode i silne, więc mogłybyście pomóc mamie.
– Co mamy robić?
– Same pomyślcie!
Koźlęta usiadły przy stole i zaczęły myśleć. Najmądrzejsza kózka wzięła kartkę papieru i zapisała wszystkie pomysły. A potem koźlęta wybrały najlepszy:
– Podzielimy się obowiązkami. Pierwsza kózka nakryje do stołu, druga pościeli łóżka, trzecia przyniesie drewno do rozpałki, a czwarta pomoże w kuchni. Piąta poukłada ubrania w szafach, szósta wstawi pranie, a siódma, najmniejsza, wytrze kurze z zegara.
Koźlęta zabrały się do pracy. Wilk udał się do kuchni razem z czwartą kózką. Poprosił ją o przygotowanie mąki, jajek, masła, cukru, mleka i drożdży.
Z tych składników zagniótł ciasto, które następnie wstawił do pieca.
Wtedy do domu wróciła mama koza.
– Dzień dobry, moje dzieci! Przepraszam, że jestem tak późno. Wszędzie były straszne kolejki, jak zawsze przed świętami. Mam nadzieję, że się nie….
Koza nie dokończyła zdania. Zaniemówiła.
– Ojej! Jaki tu porządek… I co tak pięknie pachnie? Upiekłyście ciasto? Same?
W tym momencie do pokoju wszedł wilk. Był cały biały od mąki, bo nie zdążył się umyć.
Z powodu ciągłego zmęczenia koza miała ostatnio problemy ze wzrokiem.
Nie rozpoznała wilka. Myślała, że to kozioł.
– Co pan robi w moim domu? – zapytała.
– Wprowadzam nowy porządek. Jak w programie „Leśne metamorfozy”. Oglądała go pani? Nie? To nowa produkcja telewizji leśnej. Polecam! Ostatni odcinek zgromadził przed telewizorami większą liczbę widzów niż serial „Barwy lasu”, nadawany przez konkurencyjną stację.
Koza nie miała telewizji, więc nie znała ani serialu „Barwy lasu”, ani programu „Leśne metamorfozy”. Jednak rozmowny gość nawet zaczął jej się podobać.
– Teraz zapraszam was na deser – powiedział wilk, po czym przyniósł z kuchni świeżo upieczone ciasto. Wszyscy zjedli z apetytem. Po deserze wilk się pożegnał.
– Na mnie już czas! Dziękuję za miłe popołudnie. Dzieciaki, pamiętajcie, by pomagać mamie! Do widzenia! Zostawiam wizytówkę i broszurę z ofertą moich usług.
– Odwiedzisz nas jeszcze? – pytały koźlęta. – Tak fajnie się bawiliśmy!
– To już zależy od waszej mamy! – wilk skłonił się szarmancko przed kozą.
– Cóż… Ja… W sumie nie mam nic przeciwko. Dzieci potrzebują ojca, to znaczy miałam na myśli… wujka – zaczerwieniła się koza. – A tak naprawdę… Zadzwonię do pana.
– Mamo, zgódź się! Niech ten pan do nas przychodzi.
– Moje drogie dzieci, jesteśmy biedne…
– Ale za to sprytne! Mamy pomysł!
Koźlęta wyszły na dwór poszukać ładnych kamieni.
Potem pomalowały kamyki na czerwono i przy studni w ogrodzie ułożyły z nich wielkie serce. Najzdolniejsza kózka napisała w środku patykiem: Kochamy Wujka „Dobrą Zmianę”. W tym czasie mama koza znalazła na strychu mocny kawałek skóry. Z pomocą nożyc, igły oraz dratwy uszyła torbę dla wilka, na jego wizytówki i broszurki z kursów.
Wieczorem, gdy koźlęta spały, koza sięgnęła po wizytówkę i zadzwoniła do wilka.
– Dobry wieczór! Jesteśmy zainteresowani pana ofertą. Chcemy zmienić nasze życie na lepsze. Niestety nie mamy wiele pieniędzy. Czy możemy prosić o zniżkę dla rodziny wielodzietnej i rabat dla samotnej matki? W zamian obiecujemy reklamę.
– „Dobra reklama to podstawa sukcesu!” – wtrącił wilk słuchając uważnie słów kozy.
– A do reklamy dokładamy darmowe prezenty: skórzaną torbę i małą niespodziankę w ogrodzie.
– Świetnie. W takim razie będę u was jutro o dziesiątej!
Mama koza uśmiechnęła się. „Odtąd będziemy żyć długo i szczęśliwie” – pomyślała.
ładna bajka 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję :)*
PolubieniePolubienie
Super bajka, w sam raz dla dzisiejszych dzieci, bo zauważyłam , że bajki w starych wersjach już nie tak dobrze do dzieciaków trafiają, a ile przekazów: wegetarianizm, ekologia, zaradność, życzliwość.
Te kamyki to dobry pomysł na prezent:-)
Czy bajkę sama przerobiłaś?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Jotko.
Niby bajki są uniwersalne, ale często – dopiero jako dorośli – zauważamy, ile w nich okrucieństwa. Chciałam żeby było nieco łagodniej, trochę na luzie i humorem…
Stąd taka moja próba przeróbki 😉
PolubieniePolubienie
Powinnaś pisać bajki dla dzieci, czy mogę Twoją przeczytać dzieciom w grudniu, w czasie tygodnia głośnego czytania?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No pewnie, Jotko!
Byłby to dla mnie ogromny zaszczyt. Dziękuję!
PolubieniePolubienie
Już wydrukowałam i przeczytam z radością, ciekawe, co dzieciaki na to, dam znać 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo się cieszę. 🙂
Ps. Mam tremę, bo dzieci są szczerymi krytykami. 😉
PolubieniePolubienie
A my wczoraj do snu czytałyśmy starą wersję… W takim razie dzisiaj czas na wersję współczesną 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Malwinko, Twoja Michasia ma trzy miesiące. 🙂
Myślę, że każda wersja ją zaciekawi, byle czytana przez ukochanych rodziców. 🙂
Ps. Próbowałam zostawić komentarz na Twoim blogu, ale nie udaje mi się to.
Nie mogę się zalogować. 😦
PolubieniePolubienie
Wiem wiem, ale i tak staram się jej urozmaicać repertuar 😉 Albo sobie 😉
Zmieniłam ustawienia, nie miałam wcześniej tego problemu z komentarzami, ale faktycznie musiałam coś popstrykać i powinno być już dobrze 😉
Pozdrawiam!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hi hi…
A propos lektury, przypomniała mi się moja przyjaciółka.
Kiedyś, sama nie będąc jeszcze w posiadaniu dzieci, byłam świadkiem jak próbowała uśpić swoją maleńką córeczkę. Siedziała przy łóżeczku i bardzo monotonnym głosem czytała jej nudne artykuły z gazety oraz instrukcje używania jakichś urządzeń.
Ponoć przy innych „czytadełkach” mała nie zasypiała, tylko leżała z szeroko otwartymi oczami. 😉
Okej, to spróbuję jeszcze raz.
PolubieniePolubienie
Nowa bajka rzeczywiście jest mniej okrutna od oryginału, ale nie mogę wyzbyć się wrażenia, że jest to pochwała „dobrej zmiany”, a osobiście nie jestem przekonana czy ta zmiana faktycznie jest taka dobra.Niemniej jednak należy docenić umiejętność dokonania przeróbki, bo ja chyba nie potrafiłabym. Ukłony.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Iwonko, nawet nie wiesz, jak bardzo jestem wdzięczna za Twój komentarz!
Pisząc bajkę absolutnie nie miałam zamiaru bawić się w politykę i chwalić „dobrą zmianę”.
Przeciwnie, w ogóle nie przyszło mi to do głowy.
Miało być tylko lekko, żartobliwie i bez przemocy.
Dziękuję, że zwróciłaś uwagę na to, że ten tekst można odebrać w ten sposób.
I faktycznie, po ponownym przeczytaniu, widzę, że masz rację.
Tak sobie myślę, że chyba pseudonim wilka („Wujek Dobra zmiana”) wprowadza najwięcej zamieszania i skojarzeń politycznych.
A mnie chodziło o „Dobrą zmianę” w sensie ogólnym, wilk jako couch, trener, motywator (w tym była też nutka ironii).
Myślę, że jeśli usunę ten niefortunny pseudonim, to tekst nie powinien budzić politycznych skojarzeń.
Pytanie: jak nazwać Wilka? Wujaszek Wilczyński?
Nie mam pomysłu…
No i muszę uprzedzić Jotkę, bo chciała bajkę przeczytać dzieciom…
Jeszcze raz dziękuję!
PolubieniePolubienie
Świetna bajka! Pisz, Igomamo, dobrze Ci to wychodzi:)
Jestem za tym, żeby zmienić pseudonim wilkowi, bo też zwróciłam uwagę na tę „dobrą zmianę”:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Kalipso. Już usunęłam „Dobrą zmianę”.
Mam nadzieję, że bez tego felernego określenia bajka zostanie bajką.
Bez politycznych skojarzeń. 🙂
PolubieniePolubienie
Super wersja 😉 I biedna mama, tak się przejęzyczyć 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Chciałam „przedobrzyć” i – proszę – przedobrzyłam tą „Dobrą zmianą”. 😉
PolubieniePolubienie
…mnie raczej rozbroiło, że mama stwierdziła, że dzieci potrzebują ojca, po czym zgadza się na wujka. Wiem, że życiowe, ale zwykle w dziecio-bajkach pewnych tematów się unika. Dobrej Zmiany dzieci nie zauważą. ale tato-wujka wyłapią. W sumie dobrze, jakiś sposób na wprowadzenie wyjaśnień, że odtąd będzie inaczej…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aksiniu, jestem bardzo wdzięczna za Twoją uwagę.
Widzę, że moja bajka nadaje się chyba bardziej dla dorosłych niż dla dzieci. 😉
Ja z kolei, pisząc, miałam nadzieję, że dzieci nie zwrócą uwagi na przejęzyczenie koziej mamy, natomiast dorośli wyłapią, że kózce wilk wpadł w oko. 😉
Ps. Pisanie nie jest takie łatwe jakby się wydawało. Niestety…
PolubieniePolubienie