Szukaj na blogu
Kalendarz
Najnowsze komentarze
Najpopularnieszje…
Blogoteka
Aksinia – kawa & puzderka
Anna Maria Gregorowicz
Bajeczki Stokrotki
Belgia nasz dom
bezpukania.eu
Cichy zakątek poezji
entliczek-pentliczek
hubedi
Iwona Kmita
Kobieta po 30
kolekcjoner marzeń
Listy i [inne] brewerie
Lustro
mariposaflower
Mysz Galaktyczna
Na karuzeli życia
nie tak znów kolorowo
Nie tylko kartki
nieodkrytapl
Pani od biblioteki
Polki na Obczyźnie
Przystanek Wrocław
Rodzinka 2 + 3
Saol ar Ceilteach
spacerem przez życie
Tajwan i nieznana Japonia
Wiem, że nic nie wiem
Wrzosy
Z głosu serca
Zielone życie na Zielonej Wyspie
Żeńska Komórka
Miesięczne archiwum: Grudzień 2018
O świętach, których zabrakło…
W tym roku nie mieliśmy Bożego Narodzenia.
Nasze święta się spóźniły, pojawiły się… po świętach.
Wigilia była uboga jak stajenka. Bolesna.
Okruszek od kilku dni cierpiał na zapalenie ucha, byliśmy w sobotę na dyżurze w szpitalu, ale weekend przyniósł kumulację bólu.
Ucha nie dało się dotknąć. Płonęło jak pochodnia. Objęło władzę nad małym człowiekiem i nad całym naszym domem. Nieprzespane noce odbierały siły do czegokolwiek, przypomniały stan permanentnego zmęczenia z czasów, gdy Okruszek był noworodkiem.
Cuda się dzieją, czyli bajka dla Kornelki
W tym roku Boże Narodzenie pomyliło daty w kalendarzu i przyszło do nas dzisiaj, dwudziestego siódmego grudnia, po świętach.
Przybiegło zdyszane i uśmiechnięte.
Stanęło w progu domu, nabrało powietrza w płuca i, z całych sił, krzyknęło:
– Oto słowo ciałem się stało! Pan się narodził! Miłość zwyciężyła!
Powietrze przeciął uroczysty dźwięk trąb, robiąc miejsce dla anielskiego chóru.
– Słowo ciałem się stało. Miłość zwyciężyła – głosy aniołów drżały jak maleńkie dzwoneczki….
Rozwijanie wełny przy holenderskiej zapiekance
Dziś mam dla Was opowiastkę lekką, łatwą i przyjemną, idealną na weekend. Akcja zaczyna się we wtorek, dwa dni przed Mikołajkami, kiedy to rankiem pojechałam do centrum miasta na kurs językowy.
Po zajęciach miałam zamiar wreszcie kupić mikołajkowe prezenty.
Wcześniej nie było ku temu okazji, Okruszek chorował i ponad tydzień nie wychodziłam z domu. Od razu po kursie pobiegłam do sklepów.
Moje dzieci zostawiły w butach listy do Mikołaja, więc wydawało się, że sprawa będzie prosta i załatwię ją w try miga. Niestety tak nie było, ale nie wdawajmy się w szczegóły – nie są one istotne dla całości historii.
Póki życia…
Pierwsze dziecko to wyjątkowa podróż… Pierwszy uśmiech, pierwszy krok, pierwsze słowo. Człowiek wyobraźnią wybiega wprzód… W łóżeczku zasypia maleństwo, ale rodzic widzi przedszkolaka, ucznia, studentkę, pannę młodą. Czasem jednak nasze marzenia cofają się jak szalone ku chwili obecnej. Nie wybiegamy myślami za daleko, bo stajemy na skraju przepaści. Nieostrożny krok w przyszłość może zakończyć się bolesnym upadkiem…
Gdy dom ucieka
Bo w życiu to jest tak:
Powiedzmy, że znasz dobrze swoją codzienną drogę, rozciągniętą między sennym porankiem a zbyt krótkim wieczorem.
Powiedzmy, że wszystko się jakoś układa. Nawet całkiem dobrze się układa. Zaczynasz marzyć, mimowolnie prostujesz plecy, czasem nawet podskoczysz na chodniku. Rozpiera cię energia, chęć działania.
I wtedy… los rzuca ci kamyk pod nogi. Przewracasz się, skręcasz kostkę.
Albo inaczej: dreptasz dobrze znaną ścieżką, gdy nagle wyrasta przed tobą szlaban: „Stop! Nie ma przejścia.” Musisz szukać innej drogi.
I znajdujesz ją – zarośniętą, pełną dziur i pokrzyw.
Zamiast patrzeć w obłoki, gapisz się na połamane płytki…
Zaczynasz od początku.
Opublikowano wiatrakowa codzienność
Otagowano emigracja w Holandii, przeprowadzka, szukanie mieszkania, wynajme domu, życie rodziny na obczyźnie
21 Komentarzy