Bo w życiu to jest tak:
Powiedzmy, że znasz dobrze swoją codzienną drogę, rozciągniętą między sennym porankiem a zbyt krótkim wieczorem.
Powiedzmy, że wszystko się jakoś układa. Nawet całkiem dobrze się układa. Zaczynasz marzyć, mimowolnie prostujesz plecy, czasem nawet podskoczysz na chodniku. Rozpiera cię energia, chęć działania.
I wtedy… los rzuca ci kamyk pod nogi. Przewracasz się, skręcasz kostkę.
Albo inaczej: dreptasz dobrze znaną ścieżką, gdy nagle wyrasta przed tobą szlaban: „Stop! Nie ma przejścia.” Musisz szukać innej drogi.
I znajdujesz ją – zarośniętą, pełną dziur i pokrzyw.
Zamiast patrzeć w obłoki, gapisz się na połamane płytki…
Zaczynasz od początku.
– Musimy się wyprowadzić – pewnego wieczoru poinformował mnie Igotata, unosząc głowę znad komputera.
-Co?… Yyyy… Dlaczego? – zatkało mnie.
– Właściciele domu wracają…
– Ale jak to? Przecież dobrze im się żyło w Afryce. Mieli pracę. I dziecko im się urodziło. Pamiętasz? Sąsiedzi opowiadali.
– Tak. Ale on teraz stracił pracę. I chcą wrócić do Holandii, do domu.
– Hmm… Kiedy wracają?
– Chcą jak najszybciej.
– W umowie mamy trzy miesiące…
– Chcą szybciej…
– Słuchaj…. A może to jest znak? – zamyślam się. – Może czas wrócić do Polski?
– Daj spokój. Zimą, w środku roku szkolnego?
– No to co?
– Ale ja nie mam pracy w Polsce! Zapomniałaś? Utrzymasz pięcioosobową rodzinę z pensji nauczycielskiej?
Nie odpowiadam. Nie wiem. Od dawna niczego nie jestem już pewna…
Nasz domek jest niewielki, skromny i prosty. Pokochałam go.
Mamy minipodwóreczko i fajnych sąsiadów. Zamiast ruchliwej ulicy płynie kanał.
Do szkoły idzie się pięć minut. Mostek, ścieżka i już jest szkoła.
W okolicznych domach mieszkają dzieci. Po południu pukają do naszych drzwi:
– Jest Groszek? Wyjdzie na boisko?
Nawet do Okruszka minikoleżanki przychodzą.
Nie wiem, jak powiedzieć dzieciom o przeprowadzce…
Nie wiem, jak to powiedzieć domowi; mimo to próbuję:
– Domku, wiesz, że twoi państwo wracają? (to trochę jakby mówić do psa, prawda?…)
Dom nic nie odpowiada.
Tylko w kaloryferach coś dzwoni, stuka i brzęczy, jakby ktoś wodę przelewał.
Nie wiem, czy dom się cieszy. Mam wrażenie, że on zdążył nas pokochać.
Widział, jak dzieci zrzucały skórę przedszkolaków, by włożyć tę uczniowską.
Był świadkiem pierwszych uśmiechów Okruszka, pierwszych kroków.
Nocą słyszał jego płacz.
Dom towarzyszył, chronił, osłaniał, ogrzewał, pocieszał.
I teraz mamy tak po prostu odejść…?
Ręce mi się trzęsą, nie mogę trafić kluczem do zamka.
Już wkrótce ktoś inny będzie otwierał drzwi…
Sąsiedzi wyprowadzają z szopki rowery. Zazwyczaj się uśmiecham, coś tam zagaduję, ale teraz pozostaję przy skromnym „Dzień dobry”. To wystarczy, tak będzie łatwiej…
Próbuję obrzydzić sobie Dom przypominając jego wady: w łazience jest zimno, a w salonie wieczorem szybko robi się ciemno. Fajnie, jakby aneks kuchenny się rozrósł, a najlepiej jakby stał się kuchnią… Zmywarka nie działa, a pokrowce z białej tkaniny na krzesłach zupełnie się nie sprawdzają.
I drzwi wejściowe się nie domykają. Trzeba mocno trzasnąć, by się zamknęły.
A najgorsze jest to, że jak zamkniesz drzwi, a nieopatrznie zapomnisz wziąć klucz, to nie wejdziesz do środka. Nieraz nam się to zdarzyło.
Rano spieszyliśmy się do szkoły, wszystko szybko, szybko, byle się nie spóźnić.
Drzwi – trzask! I… przerażenie!
Klucz został na szafce w korytarzu, zresztą torebka z telefonem i portfelem również…
No ładnie! Co robić w takiej sytuacji?
Iść na spacer, koczować u sąsiadów i przyjść o 17 (gdy Igotata wróci z pracy z drugim kluczem)?
Gdy we wrześniu nam się to przytrafiło, poprosiłam o pomoc sąsiada.
A on przyniósł drabinę i przystawił ją do otwartego okna na piętrze.
Wspięłam się po drabinie i weszłam do domu przez okno.
Ale teraz okna pozamykane…
Na wszelki wypadek dorobiliśmy jeszcze jeden klucz, który trzymamy na dworze w sekretnym miejscu…
Nie uśmiecha mi się pakowanie. Wolę się uczyć. Wolę pisać. Wolę… wiele innych rzeczy.
Ale teraz muszę szukać mieszkania. Przeglądać ogłoszenia.
Woda w kaloryferach przelewa się i przelewa.
Może Dom płacze? A może po prostu dla nas śpiewa?
Kiedy musiałam opuścić dom, gdzie urodziły się i dorośli moi synowie, bardzo rozpaczałam. Tak, jak Ty albo i bardziej, bo dla mnie on nie miał żadnych wad 😉 I wtedy jeden z synów powiedział: „mamo, przestań, pamiętasz jak nam mówiłaś: to tylko rzeczy? Dom jest tam, gdzie Ty jesteś”. Zawstydził mnie, a jednocześnie poczułam ogromna ulgę, Czego i Tobie Igomamo życzę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Szarabajko.
I gratuluję mądrego syna!
Twojej rozpaczy wcale się nie dziwię – musiałaś mieć ogromny sentyment do miejsca,
w którym urodziły się i dorastały Twoje dzieci.
Ja też czuję, że tak naprawdę Dom nosimy w sercu.
Ale nie chce mi się przenosić tak na chybcika…:(
PolubieniePolubienie
Kochani moi! Poradzicie sobie! W rodzinie ukryta jest przeogromna siła, poza tym pamiętaj, że dom jest tam.. gdzie Twoja rodzina. 🙂 Wszystko się powolutku ułoży, a ja mocno trzymam kciuki za Ciebie i Twoich bliskich!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Twoje kciuki i miłe słowa od razu dodają nam energii i ochoty do działania. 🙂
Dzięki wielkie, Martynko!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wszystko będzie super!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
och, serce pęka! Ale – będzie nowy Dom. Zbudujecie nowe wspomnienia. Trzymam kciuki, żeby się gładko ułożyło ❤
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kciuki mile widziane i potrzebne. 🙂
Dziękuję, dziękuję, dziękuję! 🙂
PolubieniePolubienie
może nowy dom będzie miał mniej wad. nawet tych wymyślonych?
powodzenia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cha, cha… 🙂 Znowu mnie rozbawiłeś. 🙂
I przypomniało mi się, że zapomniałam wspomnieć o jeszcze jednej wadzie: latem zawsze sprowadzają się do nas mrówki z ogrodu i chodzą po kuchni.
PolubieniePolubienie
Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale wyczuwam Twój smutek i tęsknotę.
Powiadają, że nic nie dzieje sie na darmo, może i to jakiś znak, jakaś nowa szansa?
Trzymam kciuki za pomyślny finał:-)
Gdziekolwiek los Was rzuci, ważne, byście byli razem!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja dokładnie tak samo na to patrzę, Jotko.
Że widocznie taka zmiana jest nam do czegoś potrzebna.
Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Gdy jedne drzwi się zamykają, drugie się otwierają.
Tylko najgorzej, że to tak na łapu – capu i zimą.
Pod presją czasu, niestety, łatwo o mylne decyzje.
Ale bądźmy dobrej myśli.:)
PolubieniePolubienie
Przeprowadzałam się wiele razy, w tym z jednego kraju do drugiego… A potem do trzeciego… Nigdy nie było łatwo, ale… Każdy koniec to początek czegoś nowego i nawet kiedy w danej chwili wydaje nam się, że wcale nie będzie lepiej, to po jakimś czasie zdajemy sobie sprawę, że to jednak była dobra decyzja 🙂 Najważniejsze, że jesteście i będziecie razem 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak ładnie napisałaś „każdy koniec to początek czegoś nowego”.
Tak, to zawsze szansa na coś lepszego, prawda?
Boimy się zmian, ale każda zmiana czegoś nas uczy – na pewno elastyczności i mobilności.
Ps. Podziwiam, że tak często się przeprowadzałaś i na dodatek były to przeprowadzki międzynarodowe. 😉 Obyście teraz, w Belgii, byli szczęśliwi. 🙂
PolubieniePolubienie
Przykra sytuacja… Ja bardzo przywiazuje sie do rzeczy i miejsc. Kiedy sprzedawalismy prawie rok temu dom, nasz pierwszy, gdzie wilismy gniazdko i gdzie przywiezlismy ze szpitala dzieci, bylo mi potwornie smutno. Nawet teraz, kiedy go mijam (a mijam przynajmniej raz w tygodniu) cos mnie sciska za gardlo… A nowy dom nie ma dla mnie jeszcze tej „duszy”. Do starego gadalam tak jak Ty, niczym do przyjaciela. Smutno mi bylo, kiedy wyjezdzalam i zostawal pusty… Nowy to tylko bryla. Ale mina 2-3 lata, moze wiecej i do niego tez zaczne mruczec. 😉
A moze to dla Was znak, zeby poszukac swojego miejsca na ziemi, takiego tylko WASZEGO? 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję Ci Agaciu za podzielenie się swoimi doświadczeniami.
Myślę, że umiem wyobrazić sobie Twoje emocje i silną więź z pierwszym domem.
Drugi, faktycznie, potrzebuje czasu na zbudowanie wspomnień, ale to przyjdzie…
Pewnie nawet szybciej niż myślisz…
Ja czasem też chciałabym mieć takie już naprawdę NASZE miejsce na ziemi, ale problem w tym, że my (mimo czterdziestki na karku) wciąż nie wiemy, gdzie ono tak naprawdę jest.
A teraz, gdy przed Bożym Narodzeniem i z końcem roku rynek mieszkaniowy jest praktycznie martwy, nie chcielibyśmy podejmować tak ważnej i wiążącej decyzji, jaką jest zakup domu. Dlatego raczej rozważamy kolejny wynajem.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No nie, z pensji nauczycielskiej to trudno siebie i parę kotów utrzymać, rodziny z dziećmi się nie da. I zakup domu w Pl teraz mija się z celem. Chyba, że kupicie tam – ale to najpierw trzeba się przyznać, że nie będzie powrotu. …lepiej kolejny wynajem 😉
A może w tych rurach Dom wysyła wieści do innych domów, że dobrzy państwo idą w świat, niech kto przygarnie? Referencje Wam wystawia…?
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Ojejku, Aksinia… Ale mnie rozczuliłaś!
Może i masz rację? W rurach dzwoni już tak głośno, że chyba wszystkie domy w sąsiedztwie mają możliwość usłyszenia tych dźwięków.
Oby prawidłowo odszyfrowały zakodowane referencje. 😉
Ale, przyznaję się bez bicia, my bałaganiarze jesteśmy…
Artystyczny chaos, nieład na biurku…
I do tego „chomiki” (nauczycielska przywara), więc nie jest z nami lekko… 😉
Pozdrawiam mikołajkowo i z serca dziękuję!
PolubieniePolubienie
Najważniejsze żebyście byli razem, tam będzie wasz dom. Znając ciebie i twoich bliskich szybko oswoicie nowe miejsce. Igomamo życzę, byście jak najszybciej odnaleźli się w nowej sytuacji:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Iwonko.
Choć powiem Ci, że teraz nawet nie mamy głowy do szukania nowego lokum.
Zresztą grudzień to okres zastoju, jeśli chodzi o oferty wynajmu nieruchomości.
No nic, mimo wszystko jestem dobrej myśli. Nie mam wyjścia.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
„Nawet do Okruszka minikoleżanki przychodzą.” 🙂
Skoro Holendrzy wracaja to moze znak by wrocic, fakt…a moze wrecz przeciwnie ;-), isc dalej…
Zawsze wg starej maksymy „na dwoje babka wrozyla” haha…
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O, jak miło, że wpadłeś, Rayvert! 🙂
Ano widzisz, w sumie to nie wiadomo, co lepsze i co robić dalej.
W każdym razie póki co zdecydowaliśmy się na szukanie lokum w Holandii.
Ale gdy są dzieci – wszystkie decyzje są znacznie trudniejsze.
Człowiek nie jest już taki wolny i beztroski w swych planach.
Pozdrawiam z końcem roku!
PolubieniePolubienie