Szukaj na blogu
Kalendarz
Najnowsze komentarze
Najpopularnieszje…
Blogoteka
Aksinia – kawa & puzderka
Anna Maria Gregorowicz
Bajeczki Stokrotki
Belgia nasz dom
bezpukania.eu
Cichy zakątek poezji
entliczek-pentliczek
hubedi
Iwona Kmita
Kobieta po 30
kolekcjoner marzeń
Listy i [inne] brewerie
Lustro
mariposaflower
Mysz Galaktyczna
Na karuzeli życia
nie tak znów kolorowo
Nie tylko kartki
nieodkrytapl
Pani od biblioteki
Polki na Obczyźnie
Przystanek Wrocław
Rodzinka 2 + 3
Saol ar Ceilteach
spacerem przez życie
Tajwan i nieznana Japonia
Wiem, że nic nie wiem
Wrzosy
Z głosu serca
Zielone życie na Zielonej Wyspie
Żeńska Komórka
Archiwa tagu: emigracja w Holandii
„Emigranci”, spektakl o nas
Moja emigracja liczy sobie osiem lat, wystarczająco, by zapuścić korzenie w holenderskiej ziemi, nieco rachityczne, ale jednak pozwalające utrzymać się w pionie. Początki nie były łatwe, potrzebowałam czasu, by przystosować się do życia w nie swoim kraju. To był proces, który zresztą nadal trwa. Czytaj dalej
Witaj codzienności!
Człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego.
Powrót z wakacji uwiera jak kamień w bucie, bynajmniej w moim przypadku.
Na urlopie zaprogramowałam się na tryb „Beztroska i brak obowiązków”, teraz trzeba wrócić do starej wersji typu: „Witaj codzienności”, a to nie jest łatwe.
Oczy przyzwyczaiły się do toskańskich krajobrazów: zalesionych wzgórz, gajów oliwnych, rozległych winnic, piaskowożółtych domów z zielonymi okiennicami i dachami w kolorze rdzy.
W tym zestawieniu Holandia wypada płasko, prosto, przewidywalnie.
Gdy dom ucieka
Bo w życiu to jest tak:
Powiedzmy, że znasz dobrze swoją codzienną drogę, rozciągniętą między sennym porankiem a zbyt krótkim wieczorem.
Powiedzmy, że wszystko się jakoś układa. Nawet całkiem dobrze się układa. Zaczynasz marzyć, mimowolnie prostujesz plecy, czasem nawet podskoczysz na chodniku. Rozpiera cię energia, chęć działania.
I wtedy… los rzuca ci kamyk pod nogi. Przewracasz się, skręcasz kostkę.
Albo inaczej: dreptasz dobrze znaną ścieżką, gdy nagle wyrasta przed tobą szlaban: „Stop! Nie ma przejścia.” Musisz szukać innej drogi.
I znajdujesz ją – zarośniętą, pełną dziur i pokrzyw.
Zamiast patrzeć w obłoki, gapisz się na połamane płytki…
Zaczynasz od początku.
Opublikowano wiatrakowa codzienność
Otagowano emigracja w Holandii, przeprowadzka, szukanie mieszkania, wynajme domu, życie rodziny na obczyźnie
21 Komentarzy
Czerwiec z Okruszkiem
Ponoć „wszystko, co dobre kończy się wcześnie.” Nawet za wcześnie.
Tym sposobem mój ulubiony miesiąc maj też już odszedł w zapomnienie, a jego miejsce zajął czerwiec. Z wiadomych względów (moje urodziny) czerwiec majowi do pięt nie dorasta, ale co tam, i tak go lubię!
Ma u mnie olbrzymiego plusa za ładną pogodę. Gdy słonko grzeje, mogę codziennie nosić sukienki! Tak bardzo je kocham, że w zasadzie nie miałabym nic przeciwko temu, aby zawartość mojej szafy ograniczała się wyłącznie do kiecek; niestety mama posiada na ten temat inne zdanie.
Kto dogoni uciekający żakiet?
W minioną sobotę kilkaset „szpilek” w rytm muzyki sunęło, płynęło czy też podskakiwało po angielskim parkiecie. Suknie, prowadzone przez smokingi i garnitury, wdzięcznie wirowały nad ziemią. Och, działo się, działo!
Książę Harry żenił się z Meghan. Zachwyt, wzruszenie, podziw i… plotki.
Dwa tygodnie temu odbył się inny ślub; tym razem na polskiej ziemi (zresztą – a bo to jeden? Wiosna nastała, a za nią niczym welon panny młodej ciągnie się sezon weselny)… I my, w tejże ceremonii zaślubin, mieliśmy zaszczyt uczestniczyć; a potem bawiliśmy się na weselu.
Kaszubskie dożynki we wdzydzkim skansenie
Liście spadają z drzew, chwilę wirują w jesiennym tańcu, po czym wdzięcznie lądują na miękkiej trawie. Wiatr delikatnymi dmuchnięciami rozsiewa wspomnienia. O lecie, o wakacyjnych przygodach i podróżach.
Nie zapomniał i o mnie. Przywołał sierpniowe obrazy.
Przywiał melodię dożynkowej piosenki „Stoi byliczka na odłogu”.
Znów się zatrzymałam… Ubrana w letnią sukienkę zamknęłam oczy i skierowałam twarz w stronę słońca, pozwalając złocistym promieniom muskać swoją skórę.
Aż tu nagle słyszę wokół siebie gwar, hałas, śmiech…
Czy powrót do Holandii i na emigrację… boli?
No i znowu jesteśmy w Holandii!
Po półtoramiesięcznym pobycie w Polsce, ponownie spaceruję wzdłuż kanałów.
Z przyzwyczajenia szukam tulipanów…
Oczywiście ich nie znajduję, to nie ta pora roku…
Za to wiatraki stoją niezmiennie, niezależnie od pogody, ale – w sumie – co mi po widoku skrzydlatych młynów?
Wakacyjny pociąg skończył bieg, trzeba przesiąść się do codziennej osobówki. Okazuje się, że przesiadka wcale nie jest taka prosta, łatwa i przyjemna jakby się mogło wydawać.
Talon dla taty
W zeszłą niedzielę w Holandii obchodzono Dzień Ojca, który – podobnie zresztą jak Dzień Matki – jest tutaj „świętem ruchomym”, zawsze przypada w trzecią niedzielę czerwca (z kolei Dzień Mamy odbywa się w drugą niedzielę maja).
Natomiast Dnia Dziecka w ogóle się nie obchodzi, bo jak mawiają Holendrzy:
„w Holandii Dzień Dziecka świętuje się codziennie”.
A ksiądz dwoi się i troi…
Ostatnio przygotowałam ucztę dla Waszych oczu w postaci holenderskich kwiatowych kobierców. Są tak piękne, że aż żal publikować kolejny post i tym samym usuwać udaną kompozycję kolorystyczną, prawda?
A jednak uznałam, iż po strawie dla zmysłów, nadszedł czas na małe (lub nieco większe) co nieco dla ducha.
Trwa Oktawa Wielkanocna, toteż wybór tematu jest oczywisty.
Niechaj będzie to opowieść o tematyce religijnej.
Trochę o zmartwychwstaniu Jezusa, jednak więcej o księdzu Krzysztofie, proboszczu naszej holenderskiej parafii…
Zaległa marcowa kartka z „Pamiętnika Okruszka”
Za oknem piękna pogoda, wkrótce zbliżają się święta, a mnie jest dziś trochę przykro…
Dlaczego? Bo patrzę w kalendarz… i co widzę?
Kwiecień. Ano już kwiecień.
A ja nawet nie zdążyłam napisać marcowej notatki w moim dzienniku!
A przecież obiecywałam…
Dobrze pamiętam własne słowa: „na lżejsze i przyjemniejsze zagadnienia przyjdzie czas wkrótce, w marcowej kartce z mojego pamiętnika”.
No i co? I jakoś ten czas nie przyszedł…