Zwróciliście uwagę na zmianę czołówki? Miast wiatrakowo i pochmurnie, zrobiło się marmurowo i słonecznie. Przyczyna? Igorodzina „wakacjuje się” w słonecznej Toskanii. Dni płyną tu wartko, wakacje dobiegają końca a zwiedzania i konsumowania było tyle, że postanowiłem spisać to wszystko na szybko, już teraz, nim nazwy kościołów, miejscowości, potraw i innych atrakcji przemieszają się w głowie i utworzą uroczą, ale nieopisywalną mozaikę. Dziś o pierwszych wrażeniach po przyjeździe.
Ze względu na pewne ograniczenia paszportowe (Iskierka i Groszek doczekali końca pięcioletniego okresu ważności swoich dokumentów) podróż odbyliśmy Igowozem: przez Niemcy i Szwajcarię, z międzylądowaniem na granicy, jeszcze po niemieckiej stronie. Noc spędziliśmy u przeuroczej pani Asi (która mówiła płynnie po polsku, holendersku, angielsku i naturalnie niemiecku). O ile trzy ostatnie nie były wielkim zaskoczeniem, o tyle to pierwsze wywołało nasze spore zdziwienie. Okazało się, że babcia pani Asi była Polką. Ugoszczono nas również po polsku – mimo jednej nocy spędzonej w tym miejscu czekała na nas szwajcarska czekolada… yummi!
Podróż przez Szwajcarię to nieustanne ochy i achy, głównie Igomamy, choć i mi udało się czasem rzucić okiem na cudowne pejzaże za oknem.
Pokusa, by jednak zostać po tej stronie gór była silna, ale ostatecznie pragmatyzm zwyciężył. Podróż przebiegała bez problemów, dopiero długi tunel Świętego Gotarda, prowadzący ze Szwajcarii do Włoch, na chwilkę wstrzymał naszą jazdę. Korek ciągnął się przez kilkanaście minut, ale z tego co słyszeliśmy – i tak nie mamy na co narzekać. Przyznać muszę jednak, że po kilku godzinach sunięcia po szwajcarskich drogach jazda tunelem była wyjątkowo nudną, niemal siedemnastokilometrowa torturą – oczy wpatrywały się nieustannie w czerwień reflektorów poprzedzającego auta.
Dalej nasza droga wiodła w pobliżu Mediolanu by tuż za nim dać nam dwie opcje: jazda przez Genuę, wzdłuż wybrzeża, lub droga przez Bolonię, środkiem włoskiego buta. Opcja wzdłuż wybrzeża wydawała się bardziej malownicza i faktycznie – było na co popatrzeć. Niestety, tylko dla mnie podróż tą trasą była przyjemnością, reszta grupy bardzo szybko zaczęła się skarżyć na uciążliwość szybkiej jazdy krętą, pofałdowaną drogą. Zjazd z autostrady nieomal wywołał owacje na stojąco.
Wreszcie – dotarliśmy. Nie obyło się bez błądzenia, bo nawigacja miała niemały kłopot z naszym docelowym adresem. Na szczęście właścicielka naszego noclegu ułatwiła nam sprawę wychodząc na jezdnię, po tym jak minęliśmy jej dom dwukrotnie. Weszliśmy do środka i… mieszane uczucia zalały nas wszystkich.
Z jednej – duże przestrzenie, wnętrza niemal jak ze średniowiecznego zamczyska. Cool! Z drugiej jednak strony – podobna tym zamkom przytulność i nieomal piwniczna temperatura… Brrr… Coool… Igomama zadrżała na całym ciele i próbowała ustalić, czy coś z temperaturą da się zrobić. Ostateczne przywykliśmy, ale uwagi właścicielki, że przy letnich upałach ten chłodek to zbawienie jakoś do nas nie przemówiły.
Toskania bowiem wcale nie przywitała nas upałem, jak po cichu oczekiwaliśmy. To raczej Holandia, w dniu naszego wyjazdu, grzała słonkiem i skłaniała do krycia się w chłodnych wnętrzach. W Toskanii owszem, było ciepło, ale nie na tyle, by człek łaknął aż takiego chłodku.
Optymizm nas jednak nie opuszczał: już następnego dnia planowaliśmy ruszyć w teren. Dostaliśmy na przywitanie masę wskazówek i butelkę miejscowego Chianti, by było przy czym propozycje te omówić. Dodatkowo skontaktowaliśmy się z naszymi przyjaciółmi i ustaliliśmy, że następny dzień spędzimy razem, w domu rodziców Mauricia i w pobliskim Livorno. Toskanio, witaj!
Nie dziwi mnie zachwyt nad Szwajcarią, mój bratanek tam mieszka i często oglądam fotki z wypraw do syna brata i bratowej.
Taki chłodek, gdy marzyliście o wygrzaniu sie to niemiła niespodzianka 😦
Zmianę nagłówka zauważyłam, super!
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Dokonując wyboru kierowałem się zdjęciami, na żadnym z nich nie było termometra… 😉 Następny razem jednak wezmę pod uwagę fakt, że jak coś wygląda jak zamek, to może być równie przytulne i cieplutkie… 😉
PolubieniePolubienie