Sobotni telefon od przyjaciółka ronił łzy. Zmarł szwagier Ani.
Wiem, ludzie codziennie umierają, ale – na Boga! – Tadzik był okazem zdrowia! Chłop jak dąb. Nigdy nie chorował, nic go nie bolało. W kwiecie wieku, wysportowany, bez nałogów. Zawsze uśmiechnięty. Nie było osoby, która by go nie lubiła, bo to taki „swój człowiek” był.
Otwarty, ale taktowny. Towarzyski, ale nie dominujący. Rozmowny, ale nie gadatliwy. Mądry, ale nie zarozumiały. Skromny, ale nie zahukany. Chłopak, który potrafi się odnaleźć w każdym towarzystwie i w każdym miejscu.
Nieco wyświechtane powiedzenie „do tańca i do różańca” u Tadzia sprawdzało się idealnie i dosłownie.
Widywaliśmy się latem u Ani. Jej duży dom na wsi łączy ludzi.
Siedzieliśmy na skąpanej w słońcu werandzie. Czas sączył się leniwie. Powietrze od upału gęstniało jak syrop. Opędzając się od os, jedliśmy lody z malinami z ogrodu. Gawędziliśmy ogólnie, o życiu, o dzieciach. Tadzik marzył o własnej działce, poczynił już pewne kroki w tym kierunku. Praca zmuszała go do życia w mieście, w bloku, ale najlepiej czuł się na łonie natury. Uwielbiał wędrówki po lesie, z koszem pełnym grzybów. Odpoczywał wędkując i pływając kajakiem.
Jego pasją była piłka nożna, regularnie grał w klubie.
W sobotę też poszedł na trening halówki, jak zwykle. Trening, z którego nie wrócił. Nie, nie doszło do wypadku! Nie uderzył się, nie przewrócił, nie oberwał piłką w głowę. Tylko nagle zasłabł, a reanimacja w szpitalu nie pomogła.
A jeszcze rano zjadł normalnie śniadanie. Nie pożegnał się z żoną, dziećmi, bo przecież wychodził tylko na krótki trening, zaraz miał wrócić do domu, zjeść rodzinny obiad.
Nie pojmuję takich śmierci, które zgarniają kosą ludzi bez żadnego ostrzeżenia.
W zeszłym roku w walentynki zmarła moja ciocia, też młoda, ledwo po pięćdziesiątce. Odeszła znienacka, nie chorując. A jeszcze wcześniej zmarł wujek; wyszedł na ulicę i już nie wrócił. Takie pożegnania „bez pożegnania” nie chcą zmieścić się w głowie. Uwypuklają się w niej jak guz, uwierają, naciskają, bolą. I nie da się tego guza wyrwać jak bolącego zęba.
Śmierci w wyniku ciężkiej choroby – też rozrywają na strzępy, choć pewnie inaczej.
Doświadczyła tego moja jeszcze jedna przyjaciółka z Polski, której mąż zmagał się z rakiem i umarł przed 1 listopada.
W tę niedzielę położyłam nadzieję w mszy świętej.
Może w homilii, może w tajemnicy ołtarza, może w bieli hostii – może tam znajdę jakieś wytłumaczenie śmierci, zrozumienie? Przyjdzie słowo, którego będę mogła się uczepić?
Które ukołysze ból dotkniętej tragedią rodziny Tadzika?
Akurat przypadało „Kazanie na równinie”:
„Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.”
Czy taka obietnica wystarczy, by pokrzepić w żałobie?
żadne słowa nie są w stanie uśmierzyć bólu po stracie kogoś bliskiego.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To prawda. Nie ma takich słów.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mnie by nie pocieszyła…
Coraz częściej umierają osoby pozornie zdrowe, bo jak mówi sie, chorzy przebadani sa dokumentnie i przy okazji cos sie tam wykrywa, a zdrowi odchodza nagle…
Bardzo to wszystko przykrei dołujace na długo 😦
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To prawda, Jotko.
Choć Tadzio jako członek klubu sportowego też przechodził regularne badania, które nic nie wykryły, nie przepowiedziały nieszczęścia.
Na szczęście rodzina jest bardzo dzielna, wspiera się i pokłada ufność w Bogu, przekonana, że taka niespodziewana śmierć to Boża Tajemnica, której nie sposób zrozumieć, ale trzeba przyjąć.
I z tego co wiem najbliżsi Tadzia koncentrują się na wdzięczności za Jego życie i pielęgnowaniu wspomnień. Myślę, że to jest najlepsza droga.
PolubieniePolubienie
Są rzeczy niepojęte, są sytuacje, na które nie jesteśmy przygotowani i są sprawy, na które wpływu nie mamy. W dodatku, jak mawiała moja babcia, każdy ma swój czas wymierzony. Ostatnio byłam świadkiem dwóch śmierci – 19 latka po banalnej opercji wyrostka i 30 latka na Covid, a ich wiekowe, schorowane i sterane życiem babcie po dziewięćdziesiątce żyją i żyją.
Serdeczności zasyłam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję Ultro za ten mądry komentarz.
Potwierdza on, że śmierć to tajemnica, nie do objęcia ludzkim rozumem.
Trzeba ufać, że jest w tych wszystkich tragediach jakiś sens, dla nas nieodkryty.
Nie zmienia to faktu, że śmierć takich młodych osób – wywołuje bunt i boli w dwójnasób, bo jest sprzeczna z naturalnym porządkiem świata.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dla takich śmierci nie ma wytłumaczenie ani ukojenia. Tadzik przypomniał mi mojego Wujka Ryśka. Też chłop jak dąb, konkretny i wesoły. Zawsze można było na niego liczyć.
W 2018 skręcił sobie przypadkiem kostkę. W szpitalu wyszło, że ma agresywny nowotwór. Załatwiliśmy mu leczenie w specjalistycznej klinice. Nie doczekał. Rak nie dał nam szansy zawalczyć 😦
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo to przykre, Celcie. Współczuję utraty tak fajnego wujka.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jeden z dwóch moich najbardziej ukochanych Wujków. Obaj już nie żyją 😦 Myslę o nich bardzo często. Tak jak o Busi…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pielęgnujesz o nich pamięć i to jest piękne.
A wujowie i Busia zapewne opiekują się Tobą z innego wymiaru.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mam nadzieję, że tak jest…
PolubieniePolubienie
Bardzo mi przykro. Śmierć, odejście człowieka zawsze boli tych co są najbliżej. Najbardziej boli i niezrozumiałe dla mnie zawsze jest odejście dzieci, osób młodych i w kwiecie wieku – to najbardziej. Mimo to wszystko boli. Ach, nawet nie wiem co napisać. 😦
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Sikorko, bardzo dziękuję za miły komentarz. Doceniam, że się odezwałaś mimo że w takich sytuacjach najzwyczajniej w świecie brakuje słów.
PolubieniePolubienie
W takich chwilach, kiedy drzwi na druga stronę otwierają się niespodziewanie, tłumaczę sobie, że Bóg potrzebował zasilić swoją Armię w kolejną piękną Duszę. Innej opcji dla mnie nie ma. Wtedy zrozumienie przychodzi choć ból zostaje na zawsze. Ból, który z czasem maleje, przekształcając się we wspomnienia i prawdę jak życie kruchym jest …
(*)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kasiu, dziękuję – to piękna interpretacja.
Też staram się podchodzić w ten sposób do tajemnicy śmierci. Bo jak inaczej?
Tu logika zawodzi, a tylko wiara i zaufanie pomagają przyjąć i przetrwać odejście bliskiego człowieka. Jeszcze raz dziękuję.
PolubieniePolubienie