Idzie, idzie Wielkanoc… W tym roku cichsza jakaś, mniej kolorowa, przygaszona. Pisanki włożyły skromniejsze sukienki, zające wolniej skaczą, kurczaki spokojniejsze, baranek mniej rozbrykany. Mazurki skromniejsze. Nawet babki nie puszą się jak zwykle.
Słonko gładzi nas swymi promieniami – codziennie, cierpliwie – ale promienie nie umieją dotrzeć do serca, rozgrzać go, załamują się przy pierwszym kontakcie ze skórą.
Przyroda otwiera się na oścież, próbuje pomóc jak może, ale trudno zanurzyć się beztrosko w tej zieleni, trudno uciec od rzeczywistości pełnej ran i blizn.
Bo Golgota straszniejsza w tym roku.
Krzyż Jezusa nasiąknął krwią, nabrał ciężkości, więc Jezus się zatacza ze zmęczenia i upada częściej niż wykuto na tablicach drogi krzyżowej.
Nie ma wyjścia, przecież jest Bogiem, musi sobie radzić – z każdym krzyżem, z każdą tragedią. Całe szczęście, że nie jest sam.
Współczucie ludzkie zawsze wyrastało przy cierpieniu, teraz też rośnie.
Dobrzy ludzie przeważają nad złymi, choć tych drugich bardziej widać i słychać.
Skoro krzyż masywniejszy, to i ciało Jezusa bardziej pokiereszowane.
Na Wielki Post koleżanka pożyczyła mi książkę „Mój Chrystus połamany”.
Opowiada o Chrystusie zmasakrowanym: bez twarzy, bez nogi, bez dłoni, który mimo że jest nieidealny (a może właśnie dlatego) niesie ludziom pociechę.
Dobra, mocna lektura. Pięknym, poetyckim językiem podaje treści często – przynajmniej dla mnie – trudne do przyjęcia i zaakceptowania.
Bo jak to? Połamany Chrystus daje się ukraść, porwać, a w końcu sam idzie ze złoczyńcą? Stawia przestępcę nad człowieka przyzwoitego? Moja wiara za mała, by to ogarnąć…
Wiele rzeczy wymyka się spod kontroli. Nie sposób ich zrozumieć.
Wojna trwa za długo, a to niebezpieczne, bo jest szansa, że spowszednieje i przestanie nas obchodzić.
A z naszego małego podwórka (bo dawno o nas nie było) – cóż, remont nam się przeciąga i nawet dziś (w Wielką Sobotę) trwała praca.
Całość miała się zamknąć w dwóch tygodniach, a są trzy i końca jeszcze nie ma.
Ciężko utrzymać mieszkanie w czystości, wciąż „nosi się” pył, zalegają śmieci z remontu, które Igotata będzie musiał wywieźć. Ale co tam, to są drobiazgi.
Jesteśmy zdrowi, bezpieczni, mamy wiosnę w ogrodzie, ciepły dom i talerze pełne jedzenia, choć – jeśli chodzi o to ostatnie – to też bez przesady.
Coraz bardziej przychylam się ku holenderskim zasadom świętowania: mniej stania w kuchni, więcej spacerów. Naprawdę nie widzę przyjemności (i sensu) w urobieniu się po pachy w Wielki Piątek i Sobotę, a potem w zjadaniu kilku rodzajów ciast do kawy, bo jak się upiekło, to trzeba zjeść, bo święta, bo tradycja.
My na tej emigracji jednak trochę zholendrzeliśmy, ale czy to źle?
Drodzy Czytelnicy i Przyjaciele, życzymy Wam na Wielkanoc uśmiechu, ale nie takiego przez łzy, tylko zwykłego, jak dawniej.
Zadbajmy o siebie, o swoich domowników. Umocnijmy ciało i ducha, bo sami widzicie, jak jest u naszych sąsiadów – krzyż coraz cięższy do niesienia.
Oczywiście największym prezentem na Wielkanoc byłby pokój na świecie.
I tego życzyłabym nam wszystkim najbardziej, niestety, na razie nie mam złudzeń.
Bo choćby Jezus nie jeden, a dwa krzyże wziął na ramiona, bez współpracy człowieka nic nie wskóra. I choć ludzie w większości są dobrzy, to jak wiecie, wystarczy by znalazł się jeden… Mimo to niech nadzieja na dobre jutro nas nie opuszcza!
Samych radosnych chwil spędzonych w gronie Rodziny, dużo miłości, ciepła i serca.
Bądźcie szczęśliwi, zdrowi i pełni nadziei.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wielki dzięki, kochana Ultro. 🙂
Mam nadzieję, że spędziłaś piękne święta, że jesteś zdrowa i czujesz spokój, to dziś dobro luksusowe wszak.
PolubieniePolubienie
Jak zwykle pięknie napisany tekst, jest w Tobie poetka dużego rozmiaru i niech nikogo nie zmyli proza 🙂
Spodobało mi się urządzenie do malowania pisanek!
Potraktuj remont jak malowanie jajek, później dom będzie cudny!
Zdrowia i radości dla Ciebie i najbliższych, oby spokój powrócił 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Jotko, kochana jesteś! Dziękuję za komplementy, bardzo to miłe.
A ta maszynka do malowania jajek – powiem Ci – bardzo pomysłowa, bo to jajko się kręci i w sumie można nie ruszać pędzlem, a jajo jest malowane.
No z remontem tak się niestety nie da. 😉 😉 A o ile łatwiejsze byłoby życie, prawda?
Jakby remonty w mieszkaniach SAME się robiły, gdy nadejdzie na to czas.
Pozdrawiam. 🙂
PolubieniePolubienie
Dziękuję za ten post – z serca płynący. Książka o Chrystusie połamanym – zaciekawiła mnie. Może gdzieś znajdę. Masz rację, że smutny teraz czas i niebezpieczny. Ja w święta starałam się nie myśleć o tym.
Jeśli chodzi o przygotowanie potraw świątecznych – tez nie szaleję ponad miarę. Co innego jest ważne. Chciałam jeszcze zrobić galaretę i jeszcze coś… ale powiedziałam – stop ! I wystarczyło jedzenia i nie będzie wyrzucania. Pozdrawiam serdecznie :)))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I dobrze, że powiedziałaś „stop”, Ula, bo jak za dużo potraw na stole, to one już tak nie smakują. A galaretę możesz zrobić w ten weekend – jest oktawa wielkanocna i w piątek nie ma postu. I zobaczysz, teraz będzie nawet bardziej smakowała. 🙂
„Mój Chrystus połamany” to dość stara książka, już oddałam ją koleżance, ale coś mi się zapamiętał rok wydania 1984 r. Teraz chyba jakieś wznowienie, bo koleżanka zamawiała na prezenty dla znajomych w księgarni internetowej, cena – koło 30 zł.
Pozdrowienia. 🙂
PolubieniePolubienie
Pozdrawiam poświątecznie, ale bardzo serdecznie całą rodzinkę😊🌼🍀💚🌞
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Morgano, dziękuejmy! Wielkie uściski wiosenne też dla Ciebie. 🙂
PolubieniePolubienie
Bardzo miło mi to czytać. Dziękuję i pozdrawiam! 🙂
មាន់ជល់
PolubieniePolubione przez 1 osoba