Trafiło się ślepej kurze ziarno. Wyjazd do Szwecji był mocno spontaniczny, ale pewne decyzje były spontaniczne “bardziej”. Jak choćby wybór kwatery na naszą drugą noc pobytu w Szwecji – dopiero rano podjęliśmy decyzję, gdzie nas cztery koła poniosą, toteż wcześniejsza rezerwacja odpadała. A wiadomo – jak na ostatnią chwilę, to i wybór ograniczony. Zazwyczaj staramy się wybierać tańsze noclegi lub kwatery „u ludzi”, nie obca nam jest wspólna z innymi łazienka lub tzw. „zielona” (drewniana z okienkiem w kształcę serduszka ). Tym razem rezerwacja była „last minute”, a my pozwoliliśmy sobie na jedną noc w małym hotelu. Spodziewaliśmy się czystości i komfortu, zastaliśmy znacznie więcej: magię!
Z zewnątrz nic nie zapowiadało cudów. Ot, typowy hotelowy budynek z obrotowymi drzwiami. Jednak po przekroczeniu progu czuliśmy się jak przeniesieni do początku dwudziestego wieku. W recepcji zgromadzono akcesoria przywodzące na myśl minioną epoką, gdy w modzie były rozmaite trofea przywożone przez kolonizatorów do “starego kraju”, mające wprawić w zachwyt tych, którym nie dane było polować na zebry wśród afrykańskich sawann.
Obsługa również wpasowywała się w ten pasiasto-cętkowany klimat – panie z recepcji miały na sobie długie spódnice z lamparcim deseniem.
Na ścianie wisiało mnóstwo zdjęć i plakatów ze starych filmów, mój wzrok od razu przykuła fotografia ze sceną z brytyjskiej komedii „Fawlty Towers”.
Na szczęście ani obsługa nie zachowywała się jak Basil, ani kelnerzy w niczym nie przypominali Manuela.
Jeszcze nie zdążyliśmy ochłonąć po wrażeniach z samej tylko recepcji, a już hotel odpalił kolejne “działa”: w korytarzach na podłogach miękkie dywany, na ścianach masa luster – pewnie by optycznie powiększyć wnętrza – a w przejściu pomiędzy głównym holem i częścią sypialnianą – leżanka (lub jak mawiają fachowcy pokroju Igomamy – szezlong), z biblioteczką tuż obok (by umilić gościom czekanie).
Idąc w kierunku naszego pokoju zwróciłem uwagę, że oprócz numeru, ma on też nazwę: „Stilla”, znaczy spokojny, cichy.
I faktycznie taki był. Stonowany w kolorach, ozdobiony kwiatowymi ornamentami i piórami pozwalał na pełne odprężenie, zatrzymanie się.
Ale czy to oznacza, że pozostałe pokoje noszą inne nazwy?
Po zakwaterowaniu (i podpięciu IgoElektroWozu do darmowego źródełka) ruszyliśmy w miasto. Miasteczko Trosa również nie rozczarowało.
Co prawda wieczorem tłumy otaczały nas ze wszystkich stron, przywodząc na myśl polskie, nadmorskie kurorty, ale na szczęście rano było już spokojniej.
W Trosie morze wcina się śmiało w ląd wąskimi kanałami, nad którymi przerzucono kilka mostków. Drewniane domki na parterze zdają się odsuwać od wody, by na wyższym piętrze sięgać ku niej werandami.
Zamiast chodnika – ścieżynka usypana z kamieni. Widok, do którego zdążyliśmy w czasie tego wyjazdu przywyknąć – nie wiemy, czy to klimat, czy skąpstwo, ale tego rodzaju prowizoryczne ścieżki widywaliśmy w Szwecji (poza Sztokholmem) dość często. A w centrum zabytkowy budynek, w którym obecnie mieści się informacja turystyczna i biblioteka.
Turystyczna natura miasteczka potwierdzona jest mnogością punktów gastronomicznych – na naszym pierwszym noclegu w Nykoping wieczorem wszystko było pozamykane, a tu co i rusz mijaliśmy restaurację, bar, kawiarnię, letnie ogródki pełne gwaru.
Po powrocie ze spaceru, syci (zarówno w metaforycznym jak i dosłownym sensie), postanowiliśmy zajrzeć do przyhotelowego ogrodu, bo ten hotel miał dodatkowo własny ogródek.
I znów, nie pozostało nam nic jak tylko się zachwycać. Oprócz typowych ogrodowych mebli – mnóstwo „kącików relaksacyjnych”, jak choćby łoże z baldachimem.
Lub zadaszona kanapa, na której można zarówno położyć się jak i usiąść, dając wytchnienie nogom na stojących obok podnóżkach.
Jeśli kto nie lubi leżeć lub odpoczywać statycznie – może zadowoli się bujaniem na ni to kładce, ni huśtawce, zawieszonej tuż nad gruntem?
Do tego stylowe rzeźby, potęgujące wrażenie, że nie jest to zwykły ogród, lecz ze świata magicznego.
Śniadanie też było wyjątkowe, w dodatku w cenie noclegu.
Co prawda wcześniej musieliśmy sprecyzować godzinę, o której zejdziemy na posiłek i wypełnić „listę życzeń” (zaznaczyć krzyżykiem czy wolimy ser czy wędlinę, jajko na miękko lub na twardo, a może jajecznicę?).
Kto oczekiwał „szwedzkiego stołu”, mógł poczuć się zawiedziony, ale my – bynajmniej. Cieszyliśmy się z samego faktu, że to nie my musimy szykować śniadania domownikom, tylko dla odmiany ktoś dba o nas.
I znów urzekły nas drobne, ale urocze detale jak choćby dobór talerzyków śniadaniowych: dla pań delikatny, bielusi, z kwietnym akcentem a dla panów – ciemny, stanowczy, męski.
Gdy szliśmy korytarzem tuż przed wymeldowaniem się, akurat zaczęła się pora sprzątania – dzięki czemu mieliśmy okazję rzucić okiem na wnętrza opustoszałych pokoi, których drzwi były otwarte na oścież. Potwierdziło się to, czego się spodziewaliśmy, gdy zorientowaliśmy się, że nasz pokój oprócz numeru ma nazwę: w hotelu z duszą pokoje są jak dzieci – każdy ma swoje imię, każdy ma odrębną osobowość.
Inne barwy, inne meble, inne wyposażenie decyduje o jego charakterze.
Wyjeżdżaliśmy syci. Śniadanie i wrażenia dla nas, prąd dla Igowozu.
Jeśli tu kiedyś jakimś cudem wrócimy, będziemy pamiętać, by przy rezerwacji poprosić o inny pokój i w ten sposób poznać kolejne z dzieci hotelu z duszą.
z duszą… szczęście, że nie z duchami… co nie zmienia faktu, że zdjęcia urokliwe.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Dzięki za komentarz. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Takie miejsca do dodatkowa atrakcja każdego wyjazdu.
Zapamiętuje się łatwiej hotele, pensjonaty z duszą i docenia dbałość właścicieli o szczegóły. Obejrzałam kilka odcinków serialu o podobnych hotelach, ciekawa byłaby podróż ze zwiedzaniem takich miejsc właśnie.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Ciekawym wielce co to za serial. Ale faktycznie, łatwiej zapamiętać miejsca „z duszą”.
PolubieniePolubienie
Serial dokumentalny, zdaje się ” Jak tu ładnie”… hotele i pensjonaty w Polsce, ciekawe i nietypowe.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To rzeczywiście niezwykły hotel. Wyobrażam sobie że zadowolona była cała rodzina.
No i fajnie go opisałaś.
Serdecznosci.
Stokrotka
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Dzięki! Jeden drobiazg… Rodziny na ten wyjazd nikt nie zapraszał. 🙂 Tylko Igomama i ja… Oboje w pełni zachwyceni!
PolubieniePolubienie
To dobrze. bo Rodzice trochę odpoczęli od dzieci. I zatęsknili za nimi… 🙂
Stokrotka
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Sawanna i zebry w Szwecji? No kto by pomyślał 🙂 Bardzo ciekawe miejsce, jak i mnie kiedyś w te rejony poniesie to mam nadzieję, że tam trafię. Ten szezlong i ta zastawa oraz obrotowe drzwi, to coś co już mnie kusi. Bardzo fajne te szwedzkie wpisy. Przy okazji dodam, że ten o wyborze samochodu – oczekiwania kontra rzeczywistość – jest mocno rozweselający 🙂
Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Bardzo dziękuję za przemiły komentarz! Szwedzka saga jeszcze nie domknięta, mam nadzieję, że ostatni wpis również przypadnie Ci do gustu. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ale klimat !? Widać, że trafił się Wam prawdziwy hotel z duszą ! W dodatku nie tylko umeblowanie było niezwykłe, ale i doskonała dbałość o gości. Chyba niewiele jest takich miejsc. Pozazdrościć ! Piękna wycieczka !!! Pozdrawiam :))
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Dla mnie to kolejny dowód na to, że ludzie z pasją (jak właścicielka hotelu) to coś, czego temu świata trzeba najbardziej…
PolubieniePolubienie
Świetnie relacjonujesz pobyt w urokliwym hotelu. Sama mam ochotę tam jechać, by zobaczyć, zdjęcia potwierdzają, że przeżycia były w Szwecji bezcenne. Kąciki wypoczynkowe robią wrażenie, więc jak deszcz nie pada, można poleżeć 🙂
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
To prawda – bezcenne – taki zastrzyk barwnych wspomnień na te dni, gdy codzienność przygniata i stara się wznosić między nami mury… 🙂
PolubieniePolubienie
Tu jest jakby luksusowo…
PolubieniePolubione przez 1 osoba