Uwielbiam jesień! Ten czas przejścia, zmian, gdy gorączka lata słabnie, powietrze stygnie i powolutku, krok po kroku, zastaje nas zima.
Ale zanim zgrabieją nam ręce, zanim świat zszarzeje i zblaknie – jesteśmy rozpieszczani kolorami, zapachami, smakami. Jasnożółte liście, pomarańczowe dynie, wypukłe kasztany i złociste światło pomiędzy…
Ach, za każdym razem na nowo daję się uwieść jesieni! Myślałam, że wszyscy tak mają. Tymczasem okazało się, że moi uczniowie bynajmniej nie podzielają jesiennego entuzjazmu. W sobotę zaprosiliśmy Panią Jesień do klasy; dzieci zebrały jesienne dary: kasztany, żołędzie, orzechy, bukiety liści, gałązki jarzębiny, klonowe noski, nawet kolczaste rzepy. Rozłożyliśmy tę różnorodność na stole. Aż korciło, by zanurzyć w niej ręce i dotykać, przesypywać, strącać, słuchać jak kasztany obijają się o siebie, jak liście szeleszczą.
– Za co lubicie jesień? – spytałam dzieci, bo to że lubią jesień przyjęłam za pewnik. Tymczasem z ich strony cisza, miny nietęgie, spojrzenia bez wyrazu. O!
– Czy w ogóle lubicie jesień? – Zreflektowałam się.
I dzieci zaczęły mówić. Kilkoro lubi jesień, ale trochę i przeważnie ci, co mają wtedy urodziny. Pozostali nie lubią. Bo jest zimno, mokro, ciemno, do tego dochodzi szkoła.
Jak się domyślacie, przez przez pozostałą część zajęć, „odczarowywaliśmy” jesień.
Może dzieci za nią nie przepadają, bo zbyt rzadko wychodzą na spacery?
Nie widzą drzew w żółtych i pomarańczowych pelerynach?
Dziś już się nie robi ani korali z jarzębiny, ani kasztanowo – żołędziowych ludzików.
Bo kto by miał czas i ochotę? Kasztany są twarde, ciężko wbić patyczek w miąższ, trzeba tu pomocy dorosłych, a dorośli są zajęci. Albo pracują, albo odpoczywają po pracy.
Telefony brzęczą kaskadami powiadomień, wymuszając uwagę, więc kto by się bawił w jakieś stworki?
Igotata był parę dni w Polsce. Nie, nie po to, by zachwycać się „polską złotą jesienią” osławioną w poezji. Na zjazd klasowy pojechał.
Wrócił syty spotkań i wrażeń, pewnie będzie chciał się nimi podzielić na blogu.
Przy okazji różnych wizyt został obdarowany słodyczami.
Polskimi pysznymi: ptasim mleczkiem, delicjami…
No i przywiózł jabłka z ogrodu dziadków.
Czerwieniutkie, pachnące prawdziwymi jabłkami.
Wystarczyło że chwilę postały w pokoju, a wnet aromat rozniósł się po całym mieszkaniu.
Dla porównania: holenderskie jabłka, które kupujemy w supermarkecie, są całkowicie pozbawione zapachu. A te z polskiego sadu… cóż, nawet nie muszę ich jeść, wystarczy że powącham, a już czuję wypełniającą mnie błogość.
Jesieni w pełnej krasie i pełną parą doświadczyliśmy też w polonijnej szkole.
W prezencie na Dzień Nauczyciela, popłynęliśmy łódką po kanałach Amsterdamu.
Przez cztery godziny na wodzie trochę nas przewiało, niemniej bawiliśmy się świetnie.
Cała naprzód! „Z wody” widzi się zupełnie inaczej.
Amsterdam pachnie bryzą, nie korkuje się i miasto sprawia wrażenie jakby było na wakacjach. Kanały przecinają się jak pajęcza sieć, którąkolwiek wybierze się drogę się – widoki zachwycą.
I w końcu można dobrze przyjrzeć się mostom, tak od trzewi.
Najbardziej fotogeniczny jest Chudy Most (De Magere Brug) nad rzeką Amstel.
Biały, zwodzony, nastrojowo oświetlony wieczorem.
Według legendy powstał w XVII w. na życzenie dwóch sióstr o nazwisku Mager, które mieszkały po przeciwległych stronach rzeki i chciały się częściej odwiedzać.
Inne źródła podają, że panie Mager mieszkały razem, ale stajnia, w której trzymały konie znajdowała się na drugim brzegu. A być może nie chodziło o żadne siostry, a jedynie most był wąski, tak wąski, że ledwie dwie osoby mogły się minąć i stąd nazwa Chudy.
Wzdłuż kanałów kołyszą się barki. Naszą uwagę ściągają zwłaszcza te zamieszkane.
Przez nieosłonięte okna widać toczące się życie. Zwyczajne, jak na lądzie. Z kuchnią pełną szafek i sprzętów, z pokojem wyposażonym w sofę i telewizor, z łóżkiem w sypialni, niekiedy niepościelonym. I mnóstwem roślin ozdobnych, Holendrzy lubią rośliny, tak jak i zwierzęta.
Gdy płyniemy – ludzie z innych łódek czasem uśmiechają się do nas, pozdrawiają, innym razem są zaabsorbowani swoim towarzystwem i nie zwracają uwagi na innych.
A my sobie płyniemy. Płyniemy przez jesień.
Odczarowujemy tę niedobrą porę roku, zimną, mokrą, ciemną, i ze szkołą.
Jestem uwiedziona Twoim literackim opisem złotej jesieni. Odczarowałaś na nowo przyrodę i jej piękno. Popłynęłam razem z Tobą przez jesień. Uśmiecham się do niej, niech się złoci jak najdłużej.
Pokolenie smartfonów ma luźniejszy kontakt z naturą. Kiedy nauczyciel oznajmił, że idą do lasu, uczniowie protestowali. Po co, żeby drzewa zobaczyć? Można w internecie i w parku zobaczyć, a w lesie buty sobie ubrudzą…
Serdeczności zasyłam
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
„Buty sobie ubrudzą…” Genialne, choć tak naprawdę smutne.
Bo to trochę tak jakby się żyło połowicznie, tylko oczami, przez szybę, a nie wszystkimi zmysłami, całym sobą.
Ultro, dziękuję za przekochany komentarz. Lubię jesień, TY chyba też, skoro Ci się podobało. Masz rację, niech się złoci jak najdłużej. 🙂
PolubieniePolubienie
Mam nadzieję mieć na półce i przeczytać kiedyś w formie książki Twoje refleksje i obserwacje nie tylko na temat pór roku, masz dar pisania od serca dla duszy:-)
Dlaczego w formie książki? Bo takie rzeczy lubię mieć pod ręką, bez elektroniki.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Jotko, rozpieściłyście mnie dziś obie – Ty i Ultra.
Kochane jesteście, przemiłe naprawdę.
I Wy też (obie!) macie „dar pisania od serca dla duszy;)”.
Cieszę się, że na moim regale stoi „(Bez)ludna wyspa” z Twoim udziałem, Joteczko. Wierzę i czuję, że to nie koniec Twoich książkowych sukcesów, a początek. Czekam też na papierową wersję zapisków naszej Ultry. 🙂
Bardzo DZIĘKUJĘ!
PolubieniePolubienie
Ale jak to, nie robi się ludzików? Oczywiście, że się robi, stoją. I jeszcze liście się szkieletuje, aczkolwiek chwilowo bez efektu wow. …niestety takoż się choruje. Zimą jakby mniej.
Piękne zdjęcia, szarlotki narób, będzie pachnieć i smakować…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aksiniu, u Ciebie to się robi ludziki, kolczyki, wisiorki, obrazki i inne cudowności DIY. Ale to nie dlatego, że w ogóle się tak robi, tylko – bo Wy jesteście wyjątkowi. Mamusia zdolna, to wpoiła talent i miłość do rękodzieła córeczkom. I wspaniale! Zdrówka dla Was.
PolubieniePolubienie