Pierwszy po wakacjach szkolny tydzień zaliczony. Groszek i Iskierka na razie chętnie chodzą do szkoły. Synek zdążył już poznać dwie literki: i oraz k.
Można z nich zbudować wyraz „ik”, co po polsku oznacza „ja”. Czyżby, w Holandii, najważniejsze słowo dla dziecka w wieku szkolnym?;)
Codziennie nasze myśli błądzą do Polski, wspominamy wakacje i bliskie sercu osoby. Chyba jeszcze nie do końca wpadliśmy w rytm: szkoła/praca – dom. Można powiedzieć, że jedną nogą ciągle jesteśmy w Polsce, a drugą w Holandii.
Wakacje… Nasz tegoroczny urlop jak zwykle obfitował w wizyty. Tradycyjnie spędziliśmy parę dni w rodzinnych domach, by dzieci mogły pobyć trochę u jednych i drugich dziadków.
Latem jest ku temu najlepsza okazja. Trzeba ją wykorzystać, bo potem nadchodzą „suche miesiące” i dzieci widują się z dziadkami, niestety, tylko na „Skype”. Mamy szczęście, bo nasi rodzice mieszkają w atrakcyjnych regionach Polski, w pobliżu jezior, lasów i morza. Rodzinne spotkania łączymy z wypoczynkiem.
Oprócz wizyt z rodzinką, udało mi się spotkać parę przyjaciółek, koleżanek i znajomych.
Niektórych nie widziałam prawie dwa lata! Tym większą radość sprawiła pogawędka.
Spotkania z bliskimi osobami niosą dużo emocji i wzruszeń.
Gdy jesteśmy w Polsce, zawsze staramy się odwiedzić naszego chrześniaka, który jest wspaniałym, zdolnym chłopcem. Jest rok starszy od Iskierki, więc dzieci mają dobry kontakt.
Tego lata, grono „naszych” dzieciaczków, powiększyło się o chrzestną córeczkę.
W tym miejscu pochwalę się, że zostaliśmy z Igotatą rodzicami chrzestnymi słodkiej i spokojnej Lusi.
Teraz wspólnie mamy trójkę własnych dzieci oraz dwoje chrześniaków. Szczęściarze z nas!
Uroczystość chrztu świętego była piękna, a mała Lusia zauroczyła nas swoim pogodnym nastrojem i spokojnym charakterem. Przyglądałam się Luśce z zachwytem: uśmiechnięta, rzadko płacze, potrafi sama się sobą zajmować. Po przebudzeniu radośnie gaworzy i spogląda na zabawki. Idealne niemowlę, typ aniołka.
Poza spotkaniami w celach towarzyskich, w wakacje uzbierało nam się sporo pilnych, i mniej pilnych, spraw do załatwienia. Zdecydowaną większość – na szczęście – udało nam się „odhaczyć”.
Jak mus, to mus…