Czaił się od kilku dni. Wypełniał powietrze, choć jeszcze nie było go widać.
Tylko mówiono o nim. Przepowiadano jego nadejście jakby był prorokiem.
Albo celebrytą. O tak, celebrytą! O celebrytach mówi się znacznie częściej, więcej i głośniej niż o prorokach. Najpierw usłyszał o nim Okruszek, w czwartek na lekcji zdalnej, potem ponownie w piątek. W Holandii ma spaść śnieg!
I nie jakiś tam mikrośnieg, ale gigaśnieg, śnieg z prawdziwego zdarzenia.
W sobotę na Zoomie moi uczniowie z polonijnej szkoły też opowiadali o przewidywanych opadach: „Proszę pani, koło dziewiętnastej się zacznie”, „Nieprawda, bo o pierwszej”, „A u nas chyba wcale” – ktoś się zmartwił (uczniowie są z różnych miejscowości).
Wobec takich perspektyw pogodowych lekcja polskiego przegrywała już na starcie. Co tam litery, dwuznaki, wyrazy! Śnieg wnet przykryje je białym ogonem.
Po skończonych lekcjach oczy mi łzawiły, szumiało w głowie. Musiałam się przewietrzyć. Wsiadłam na rower, pojechałam do parku, nad jeziorko.
Wpatrywałam się w taflę, wyjątkowo gęsto pobrużdżoną falami.
Zachłannie wdychałam powietrze z aromatem lodu.
Nawet do głowy mi nie przyszło, aby włożyć czapkę, bo dotąd doskonale się bez niej obywałam. Holenderska zima, to przecież żadna zima.
A jednak tym razem zmarzłam. Wróciłam do domu z wyszczypanymi uszami i policzkami. Chyba faktycznie prognozy się sprawdzą, będzie śnieżyć.
Sanki by się przydały. Niestety nasze leżakują w Polsce, w piwnicy dawnego mieszkania. Nowych nie ma gdzie kupić, sklepy wciąż są pozamykane.
Można zamówić przez Internet, ale czy śnieg się utrzyma?
Przecież nawet jeszcze nie spadł.
Obudziłam się o drugiej w nocy. Jak zwykle przybiegł do nas Okruszek.
Przylgnął do mnie, objął ciepłymi łapkami i z uśmiechem obwieścił, że pada śnieg. Uśmiechu nie mogłam zobaczyć, ale usłyszałam go w głosie.
Choć trzeba przyznać, że w pokoju było jaśniej niż zazwyczaj. Od okna biła łuna światła. Wiatr zawodził, ale nie żałośnie. Wtedy uświadomiłam sobie, że boli mnie gardło, gdy przełykam ślinę. Może to wcale nie Okruszek mnie obudził, a gardło? Zresztą równie dobrze to mógł być wiatr.
Okruszek ani myślał spać. Wstał. Poszedł po kota.
Koniecznie musiał sprawdzić, czy kot już zauważył śnieg. Poza tym śniegu trzeba pilnować, inaczej zniknie i rankiem świat znów obudzi się mokry, błotny, stalowy. Okruszek czuwa, kot czuwa, ja czuwam…
Śnieg rośnie, pęcznieje, jest go coraz więcej.
Gruba warstwa bitej śmietany, idealnie ubitej, pokrywa ziemię, drzewa, dachy domów, samochody, rowery. Tłuściutka ta śmietanka, jedwabiście kremowa.
Mniam, aż chce się zagarnąć porcję do pucharka od lodów! Posmakować.
Badać językiem puchate cząsteczki nim rozpadną się na setki mniejszych.
Dzieci się cieszą, obrzucają sypkim śniegiem.
Kot parska i wygina grzbiet przed nowym, wszędobylskim stworem, który to stwór śmiał rozłożyć swe białe futro na wszystkich okiennych parapetach i teraz wyleguje się w najdziwniejszych pozach. Nic dziwnego, że ów widok drażni kota.
Niewyspane, Okruszek i ja, krążymy bez celu po domu zamienionym w igloo. Przygotowując śniadanie rozsypałam płatki na podłodze i mieliśmy w kuchni owsiany śnieg! Okruszek dotrwał do obiadu, choć ze zmęczenia nie trafiał widelcem w ziemniaki, a buraczki lądowały obok talerza. W końcu, widocznie wiedziony instynktem samozachowawczym, trafił do łóżka, zwinął się w kłębek jak kot i zasnął. Też jak kot, w środku dnia.
To rzadkie zachowanie u Okruszka, warte odnotowania w kalendarzu.
Jutro, po pięciu tygodniach nauczania zdalnego, uczniowie podstawówek w Holandii wracają do szkół. Starsi – od marca.
Pójdę z Okruszkiem pieszo, bo to nie są warunki ani na rower, ani na samochód.
Sanki by się przydały. Oj, szkoda tych naszych, szkoda.
Hmm, a paczki do Krainy Naleśnika docierają? Albo lepiej – wolno wwieźć tira? Zamówiłabyś – obok sanek – ubrania dla młodych członków rodziny, książki dla siebie, przekąski dla obrażonego kota… i jakbyś tak zaczęła zamawiać to już by był pełny tir 😉
PS Współczuję twardego zamknięcia, u nas właśnie otwarte, pewnie na chwilę, więc ludzie hurtem na hurtowe zakupy się rzucili – bo trzeba zdążyć, nim znów zamkną 😉
PolubieniePolubienie
🙂 🙂 🙂 Cha, cha Aksiniu. 🙂 🙂
Wiesz, my to raczej skromni ludzie jesteśmy, preferujemy minimalizm, no waste i takie klimaty. Tir byłby przesadą, wystarczyłby nam mały vanik. 😉 🙂
Ps. Oj, wyobrażam sobie te hurtowe zakupy, w Holandii jak już otworzą sklepy, to ludzie będą wyrywać sobie z rąk ciuchy. 🙂
PolubieniePolubienie
Słyszałam, że burza śnieżna w Holandii po raz pierwszy od 10 lat, dzieciaki się cieszą, ale u nas miejscami to już niewesoło…nie zazdroszczę zawodowym kierowcom!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj tak, Jotko, takiego śniegu to w Holandii jeszcze nie widzieliśmy, a spędziliśmy tu już sześć zim. W sumie dobrze, że lockdown, bo ulice w naszym miasteczku białe, auta zasypane i ludzie chodzą po zakupy pieszo. Igotata na szczęście musi jechać do pracy 20 km tylko raz w tygodniu, w piątek. Liczy na przygotowanie dróg do tego czasu.
Jak nie będzie prosił o możliwość pracy zdalnej w tym dniu.
PolubieniePolubienie
Badam językiem puchate Twoje słowa niczym Ty te płatki śniegu. Tak ciekawie opisujesz zaspy, że sama jestem zachwycona, chociaż u nas śniegu i mrozu pod dostatkiem -16 stopni i wiatr, który potęguje odczucie zimna. W najbliższym czasie synoptycy nie przewidują ocieplenia. Może przyjdzie, gdy w Holandii będa już kwitły tulipany.
Martwię się o Wasze zdrowie, Ciebie boli gardło, a Okruszek zasnął w ciągu dnia, jakby był osłabiony. Dbajcie o siebie.
Serdeczności zasyłam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Och, kochana jesteś, Ultro. 🙂
Ale już nie musisz się martwić.
Też bałam się, że Okruszka morzy choroba, gdy zasnął po za dnia, ale na szczęście tylko odreagowywał nieprzespaną noc. Taka była zaaferowana padającym w nocy śniegiem, że ponoć od 2 do 6 (w nocy!) bawiła się, biegała z kotem, ponoć nawet do ogródka na moment wyszła „morsować na zimno” (podsłuchałam, gdy opowiadała o tym dziadkom na skype i za głowę się złapałam).
Mnie gardło nadal boli, ale da się żyć, a herbata z miodem i pastylki mentolowe czynią cuda.
A co do śniegu i mrozu w Polsce, doskonale Cię rozumiem. Dla nas na razie śnieg jest nowością, dlatego towarzyszy mu podekscytowanie, ale jak już jest za długo (jak w tym roku w naszej pięknej ojczyźnie), to przestaje cieszyć, raczej utrudnia codzienne funkcjonowanie, zwłaszcza kierowcom i osobom starszym.
Dlatego życzę Ci bardziej korzystnej dla samopoczucia aury.
I pozdrawiam cieplutko.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na szczęście, wspaniale, jesteście zdrowi, a ja się już martwiłam. W polsce problemem jest każda choroba, leczą głównie covidowi, reszta chorób musi czekać. Jeśli doczekają…
Serdeczności i radości ze śniegu
PolubieniePolubienie
„Jeśli doczekają…” – serce boli takie to smutne. 😦
PolubieniePolubienie
zaglądam w oczy kotka i widzę tęsknotę. ale zapewne (jak zwykle) nadinterpretowuję – uwielbiam to!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dobrze widzisz, Oko. 🙂
W odpowiedzi na tę tęsknotę w oczach (uzupełnianą donośnym miauczeniem i drapaniem o drzwi) codziennie wypuszczamy kotka choć na chwilę do ogródka. Stąpa po śniegu, obwąchuje ptasie ślady, oddycha rześkim powietrzem, a potem… tym chętniej docenia ciepło domowego ogniska i leżakowanie na kanapie. 🙂
PolubieniePolubienie
MIałam drzewiej koty. Czasem bardzo wiele kotów wraz z psami ale nigdy jakoś nie miały ograniczonej wolności. Zapisane mam w genach ,że kot to wolne stworzenie. Nie żaden tam domownik i niezmiennie smutno mi gdy widzę jak u Pani, więźnia a nie wolne zwierzę. Co do śniegu to sa miejsca gdzie śnieg jest , był i będzie niczym władza komsomołu …..
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Rozumiem Twoje odczucia.
Gdy spaceruję po dworze, często łapię spojrzenia psów i kotów siedzących w oknach i też wtedy myślę, że pewnie chciałyby wyjść na zewnątrz. Nie zawsze jest to jednak możliwe, z różnych przyczyn.
Może niefortunnie dobrałam zdjęcia do powyższego tekstu i i stąd wrażenie, że więzimy kota. Nie uważam jednak, by nasz kot był więźniem.
Co prawda na ulicę go nie wypuszczamy (z troski o jego bezpieczeństwo, ma dopiero pięć miesięcy), natomiast codziennie wychodzi do ogrodu. Tam biega, wącha, bawi się śniegiem, ma nawet trzy drzewka do wspinaczki. A przy tym nie ma ryzyka, że wpadnie pod samochód. Z czasem, jak na dworze zrobi się ciepło, a kot podrośnie – poszerzymy jego terytorium. Na razie jednak cieszy się tym, co ma. Pozdrawiam. 🙂
PolubieniePolubienie