Hej, to ja, Okruszek! Trochę wyrośnięty, bo mam już osiem lat, a nawet osiem i pół i jestem prawie najwyższa w klasie. Czy w tych okolicznościach mogę być jeszcze nazywana Okruszkiem? Mama mówi, że jak najbardziej.
Dawno mnie tu nie było, więc postanowiłam dać znać, co u mnie.
Jak wiecie „na Marcina” uzbierałam całą torbę słodyczy. Niestety to było jedenaście dni temu, teraz torba znacznie opustoszała. Dzielę się słodyczami z rodzeństwem, to raz, a dwa – gdy ktoś do nas przyjdzie w odwiedziny, mama prosi, bym przyniosła coś słodkiego do kawy „z mojej torby”.
– Skoro mamy tyle słodyczy w domu, to na razie nie będziemy kupować nowych – zadecydowała.
Bo trzeba oszczędzać. Ostatnio wszyscy dorośli wciąż powtarzają o tym oszczędzaniu i o wysokich cenach. Że gaz drogi, prąd drogi i w ogóle wszystko podrożało.
Musimy podkręcać kaloryfery, ciepło się ubierać i nie marudzić.
A słodycze może dostaniemy od Mikołaja.
Bo w Holandii jest już Sinterklaas i są Piotrusie, o czym też już wiecie od mojej mamy. Niestety na razie oglądam ich tylko w telewizji, bo wciąż nie udało nam się pojechać do centrum, by spotkać ich „na żywo”.
Rodzice najpierw czegoś nam naobiecują, a potem znajdują wymówki, by słowa nie dotrzymać. Przeważnie brakuje czasu, bo w sobotę jeździmy do polskiej szkoły.
Poza tym szybko robi się późno, tata chce odpocząć od jeżdżenia, bo przecież codziennie dojeżdża do pracy; albo ktoś nas odwiedza, albo pada deszcz, i tak się wszystko odwleka niestety.
Pewnie prędzej Sinterklaas sam odwiedzi nas w szkole, to znaczy z Piotrusiami!
Piotrusie zresztą już były na zwiadach. Pewnego poranka, gdy weszliśmy do budynku, to w niektórych klasach aż się kotłowało, taki był bałagan: poprzewracane krzesła, krzywo stojące stoły, rozsypane rzeczy na podłodze.
Musieli bardzo się spieszyć, bo nawet okna zostawili otwarte! Czyżby nie wiedzieli, że trzeba oszczędzać? Może faktycznie Piotrusie nie myślą o zimnie, bo na co dzień mieszkają w Hiszpanii, a tam jest przecież ciepło. To nic, gdy przyjdą do szkoły, zrobimy im lekcję o gospodarności. Bo przyjdą, na pewno. Nasza pani już poprosiła, by każdy przyniósł z domu swój but i dziś wszystkie buty ustawiliśmy rządkiem pod oknem, żeby Piotrusie nie robiły bałaganu, tylko od razu je zobaczyły i oczywiście wypełniły czymś fajnym.
Poza tematem oszczędności, teraz wciąż słyszę o sporcie i o mundialu. Mam brata kibica, tatę i oczywiście w kolegów w klasie, którzy rozmawiają o meczach. Ja niektóre mecze też oglądam, ale wolę sama grać. I gram. Tata w końcu zapisał mnie do drużyny dziewczyn w naszym lokalnym klubie i mam za sobą już kilka treningów i goli w bramce. A będzie ich więcej, tak twierdzi mój trener, a trenerzy znają się na takich rzeczach.
Mam długie nogi, a to podobno zaleta. No nie wiem, mnie się wydaje, że długie nogi łatwiej się plączą na boisku.
Skoro mowa o sporcie, to muszę się czymś pochwalić.
Pod koniec września zdałam egzamin z pływania i zdobyłam dyplom A.
W Holandii pływanie jest bardzo ważne, bo wszędzie są kanały i w ogóle jest dużo wody. Dzieci zaczynają naukę pływania przeważnie, gdy kończą pięć, sześć lat.
Ja sporo zajęć straciłam przez pandemię, bo wtedy basen był nieczynny i moja nauka przesunęła się w czasie, a egzamin się opóźnił. Ale za to był bardzo przyjemny.
Basen został ustrojony balonami i proporczykami, leciała wesoła muzyka no i cały czas towarzyszył nam klaun.
Podobno ten sam klaun był na egzaminie u mojego starszego rodzeństwa, jakieś siedem lat temu, i ja ponoć strasznie się go bałam. Gdy tylko się do mnie zbliżał, darłam się wniebogłosy. Cóż, jakoś ciężko mi w to uwierzyć. Teraz klauna się w ogóle nie bałam!
Podczas egzaminu rodzice i dziadkowie siedzieli na widowni, a my chwaliliśmy się tym, czego nauczyliśmy się na zajęciach. I pływaliśmy nie tylko w strojach kąpielowych, ale też w ubraniach, żeby oswoić się z mokrym materiałem na skórze i nie panikować w razie gdyby faktycznie zdarzyło nam się kiedyś wpaść do wody.
Chociaż mam już dyplom A, to nadal kontynuuję naukę, by za jakiś czas otrzymać dyplom B, a potem C. Mam nadzieję, że już żadna pandemia, ani nic innego, nie odbierze mi zajęć.
A poza pływaniem i graniem w piłkę lubię się bawić. Ale nie sama, tylko z przyjaciółmi.
Zazdroszczę Iskierce i Groszkowi, bo są w podobnym wieku i zawsze mieli siebie nawzajem do zabawy. Mama mówi, że wspaniale się razem bawili, oni sami też to pamiętają.
Często robili „szkołę dla pluszaków”. Sadzali wtedy maskotki przy stolikach z klocków i prowadzili zajęcia. Każdy „uczeń” miał malutki zeszycik, zeszyty były podpisane, różniły się kolorem okładem. Szkoda, że Iskierka i Groszek nie chcą się już w to bawić. Ani w nic innego. Tylko wciąż odrabiają prace domowe do szkoły.
A biedna mała siostra musi żebrać o każdą minutę zabawy.
Póki mam słodycze od świętego Marcina, to nie jest źle – mam ich czym przekupić.
Gdy Iskierka składa ręce prosząc mnie o gumowe żelki, mówię, że dam jej, jeśli się ze mną pobawi albo razem porysujemy. To działa, tylko co będzie, jak się skończą słodycze? A jest ich coraz mniej.
Na szczęście zostały mi jeszcze książki.
Choć potrafię już sama czytać, to wolę, gdy czytają mi rodzice. Mam szczęście, bo i moja mama, i mój tato kochają książki, także te dla dzieci.
Co wieczór, gdy nasza trójka leży w łóżkach, mama siada w korytarzu, by każdy dobrze słyszał i nam czyta. Raz książki z naszych czasów, a niekiedy z jej.
A gdy Iskierka i Groszek mają następnego dnia sprawdzian i muszą się uczyć, to mama siada na moim łóżku i czyta tylko dla mnie.
O Krasnalu Hałabale, Misi z Lipowej Kliniki, Nudzimisiach, Muminkach…
Lubię nowe książki, ale stare również. Niedawno mama przeczytała nam super książkę „Dziewczyna i chłopak, czyli heca na czternaście fajerek”, o dzieciach, które zamieniły się rolami w czasie wakacji i spotkały ich naprawdę śmieszne przygody, a czasem to nawet straszne. Tomek musiał chodzić w sukienkach i bawić się z dziewczynami, a Tosia miała chyba jeszcze gorzej, bo musiała spać na strychu, polować na raki i do tego uczyć się historii za brata. Och, jak żałowałam, gdy książka się skończyła.
Natychmiast poprosiłam o następną część (bo tak jest w Misi, Nudzimisiach i innych współczesnych książkach), ale mama powiedziała, że nie ma.
– Musi być! – upierałam się – przecież Tosia i Tomek mieli w sierpniu pojechać z rodzicami na Mazury.
– I pewnie pojechali, ale książki o tym już nie napisano. – Mama była bezwzględna.
I tak się rozżaliłam, że usiadłam do biurka, otworzyłam zeszyt i u góry kartki napisałam „Część II. Mazury”, a potem zdanie „Tomek odetchnął z ulgą.” Pierwsze zdanie i … niestety ostatnie. Na kolejne nie miałam pomysłu.
Pisanie książek okazało się bardzo trudne!
Trudniejsze nawet od pływania i grania w piłkę nożną.
Miłego dnia i do następnego razu!
Z wielką przyjemnością przeczytałam….
A Okruszek jest wspanialy i bardzo mądry.
To znaczy OKRUSZKA….
stokrotka
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję Stokrotko za przemiłe słowa. 🙂
PolubieniePolubienie
Okruszku, wszyscy teraz oszczędzają, tylko nie oszczędzajmy sobie miłych gestów i uśmiechów!
Pływanie to ważna umiejętność, wiec gratuluję, brawo!
Masz bardzo mądrą mamę, która wie, ile znaczy głośne czytanie dla wszystkich w rodzinie. Z moim synem tez dużo czytaliśmy, do zdarcia gardła, ale to były najlepsze chwile.
Rośnij zdrowo i radośnie:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo dziękujemy, Joteczko. 🙂
I na pewno nie będziemy oszczędzać na uśmiechu i życzliwości, które nic nie kosztują (poza odrobiną dobrej woli), a zmieniają świat na lepszy.
PolubieniePolubienie
Okruszku, jak Ty szybko wyrosłaś. Rodzice z Ciebie powinni być dumni. Zaczęłaś pisać swoją pierwszą książkę. Nie rezygnuj. Powiem Ci na ucho, że moja córka miała opisać burzę. Napisała: Zahuczało, zagrzmiało i przestało.
Powiem Ci jeszcze, że masz wspaniałych Rodziców. Gratuluję, bo wiem, że kiedyś to docenisz.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kochana jesteś, Ultro.
Ogromnie dziękujemy za tyle dobroci i komplementów.
Ty też masz wspaniałą, zdolną córkę.
Uchwycić całość zjawiska w trzech celnych słowach wcale nie jest łatwo.
Konkretyzm i merytoryczność w pracy zwykle ma przewagę nad wodolejstwem, choć wyobrażam sobie, że w szkole nauczyciel mógł oczekiwać „nieco dłuższej” wypowiedzi pisemnej. 😉
PolubieniePolubienie
No coz, Okruszku, jesli wyroslas, to moze powinnas zwac sie Paluszkiem, bo paluszki sa dlugie;) Gratuluje zdanego egzaminu z plywania – jest to rzeczywiscie przepiekna tradycja w Holandii, bylam pod wrazeniem, jaka wspaniala atmosfere mozna stworzyc dzieciom podczas egzaminu. I jak wspaniale dzieci potrafia plywac. Najbardziej przezywalam plywanie w ubraniach i butach i przez przereble. Ja bym tego egzaminu nie zdala!
Mama czytajaca ksiazki na korytarzu, zeby kazdy z Was ja slyszal – juz to widze:D Wspaniala macie Mame!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki za wszystko, kochany Czipssie.
Z tym Paluszkiem to może i racja – taka dobra kontynuacja Okruszka. 😉
Choć zdradzę Ci, że dla użytku domowego mówimy na Okruszka Pips, czasem Pips Pipczyński, ale to tylko takie nasze, familiarne określenia.
Mnie też nie przestają zadziwiać te holenderskie egzaminy z pływania.
Przed nami jeszcze dwa – dyplom B i C.
Trzymaj się cieplutko. 🙂
PolubieniePolubienie
Kochany Okruszku bardzo się cieszę, z Twoich osiągnięć sportowych i życzę udanej ich kontynuacji. Niektóre z pokazanych książek znam z własnej lektury. Swojemu synowi czytałam i kupowałam dużo książek, ale on nie lubi czytać, nad czym boleję, bo w książkach cała wiedza jest. Rośnij tak wspaniale jak dotychczas i niech szczęście sprzyja całej Rodzinie. Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Iwonko, pięknie dziękujemy za te miłe życzenia.
Dla Ciebie też samych dobrych dni.
A chłopcy chyba są generalnie bardziej na bakier z czytaniem, nasz Groszek niestety też nie garnie się do książek, również nad tym boleję.
PolubieniePolubienie