Powrót (tylko pamięcią!) do Śpiącej Królewny znad Mozeli

IMG_20221020_115029

Dawno nigdzie nie wyjeżdżaliśmy, brakuje mi tego.
Nie wiem, czy wspominałam, że od listopada zostaliśmy bez samochodu? Igowóz psuł się regularnie, aż w końcu totalnie zaniemógł i mechanik wysłał go na emeryturę. Na razie musimy sobie radzimy bez auta. Jeździmy na rowerach – na szczęście w Holandii można pedałować przez cały rok, w tym sezonie zima jeszcze tu nie dotarła.

Gdy nie ma możliwości podróżowania, pozostaje wspominanie, bo przecież tyle zdjęć wypełnia galerię w telefonie. I tyle przeżyć kryje się pod każdym z nich.
O wielu miejscach już Wam opowiedziałam, ale też o wielu – opowiedzieć nie zdążyłam.
Choć w ubiegłym roku udało mi się odwiedzić i Wiedeń, i Sztokholm, to we wspomnieniach najczęściej wymykam się do Doliny Mozeli w Niemczech. Odkrywaliśmy ją w październiku wspólnie z przyjaciółmi i tak mnie urzekła, że po powrocie do domu córki namalowały ją dla mnie na pamiątkę.

Zdjęcie WhatsApp 2023-02-15 o 18.48.39

Zachwyciłam się tamtejszą przyrodą w jesiennym wydaniu, bliźniaczymi miastami: Traben – Trarbach, Bernkastel – Keus, wiszącym mostem Geierlay.
A przecież to jeszcze nie wszystko, co widzieliśmy!
Resztę pominęłam, nie chcąc wówczas testować cierpliwości moich kochanych czytelników, ale dziś (wybaczcie mi!), mam taki nastrój, że potrzebuję wrócić nad tę rzekę, która najwidoczniej owinęła mnie wokół swego – przecież nie palca – nurtu, brzegu.

Zdjęcie WhatsApp 2023-02-15 o 18.48.39_2

Jak już wspomniałam jesienne ferie spędziliśmy z przyjaciółmi, toteż większość wycieczek planowaliśmy wspólnie. Czasem mieliśmy nieco inne potrzeby i wizje zwiedzania, ale generalnie zawsze się dogadywaliśmy.
Planowanie wycieczek “dla dwóch rodzin” zaczynaliśmy od zbierania punktów wspólnych, wokół których dobudowywaliśmy otoczkę np. obie strony chciały zobaczyć zamek w Cochem, jednak Mauriziowie woleli wyjechać z domu nieco później, po kawie (w końcu są ferie!) my – od razu po śniadaniu, by po drodze wjechać do malowniczej wioski leżącej na trasie.

Zdjęcie WhatsApp 2023-02-15 o 18.49.34

Po „zaliczeniu” zamku w Cochem, Mauriziowie mieli ochotę zajść do tamtejszego Muzeum Musztardy (region z niej słynie, choć nieco mniej niż z wina), my z kolei „musieliśmy” zatrzymać się choć na chwilę w Zell, „kociej” miejscowości, ze względu na naszą małą kociarę.
Wszystko jednak dało się tak ułożyć i pogodzić, by oba „wilki” były syte, całe i usatysfakcjonowane.
I tak oto wyruszyliśmy w trasę rano, umawiając się z Mauriziami około południa w Cochem.
Najpierw podjechaliśmy do Beilstein.
Miasteczko nosi przydomek Dörnroschen an der Mosel, Śpiąca Królewna znad Mozeli. Dlaczego? Czyżby miasto było aż tak… senne?
Kiedyś podobno takie właśnie było. Samotne, odcięte od świata.
Przez stulecia nie prowadziła tu żadna droga lądowa, toteż osada zachowała starodawny klimat, rodem z Baśni braci Grimm.

IMG_20221020_114829

Obecnie Beilstein liczy 140 mieszkańców, aż trzynastu narodowości (kto tu zawitał, zakochiwał się w tym miejscu i już zostawał). Tubylców może i garstka, za to turystów całkiem sporo.
Niewielki ryneczek pulsuje życiem, większość krzesełek w kawiarniach – zajęta. Na szczęście kilka wolnych dla nas jeszcze się znalazło. Przysiedliśmy na zewnątrz, by właśnie teraz napić się kawy (dzieci i młodzież kakao) i podelektować się pięknem chwili.

IMG_20221020_121228                       IMG_20221020_123033

Pijąc naszą małą czarną spostrzegliśmy, że zdecydowana większość klientów wybrała nie kawę, lecz wino. W sumie nic dziwnego, wokół miasteczka rozciągają się liczne winnice, a lokalny riesling wprawia w zachwyt koneserów.

Beilstein to miejscówka ze średniowieczną urodą.
Właściwie zwiedzanie sprowadza się do spaceru idyllicznymi, brukowanymi uliczkami i podziwiania domków z szachulcowymi fasadami. Jest urokliwie, jest malowniczo, jest romantycznie. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, nie będzie potrzebował niczego więcej.

Nas nogi same poniosły do miejsca, które wydało mi się znajome. Tylko skąd? Przystanęliśmy, chwila dedukcji. I olśnienie (klik!), mam!
Ten widok nieraz reklamował mi Facebook jako jeden z kategorii tych „najpiękniejszych”.

IMG_20221020_124758                       Zdjęcie WhatsApp 2023-02-15 o 18.30.14

Schody klasztorne wznoszące się między kamieniczkami.
Naraz (nie szukając, a jedynie spacerując), znaleźliśmy się w znanym kadrze filmowym, produkcji niemieckich i nie tylko.
Owe nastrojowe schody prowadzą do kościoła klasztoru świętego Józefa.
Nie jest to jedyna droga do tego przybytku, można wejść od drugiej strony, chodnikiem łagodnie meandrującym w górę, a potem schodami zejść do miasteczka. Jak kto woli.

IMG_20221020_124322                       IMG_20221020_124331

Belstein – jak większość tutejszych miast – posiada nie tylko własne winnice na wzgórzach, ale również swój zamek.
Nosi on nazwę Metternich od nazwiska właścicieli, dziś są to w zasadzie ruiny, ale przez długi czas zamek miał wygląd prawdziwie bajkowy, z wieżami i basztami, jak u Grimmów. Warto wspiąć się na wzgórze, popatrzeć na ruiny z bliska, a przede wszystkim popodziwiać z góry urodziwą pętlę Mozeli.
My jednak pominęliśmy ten punkt turystyczny, zważywszy że czekało na nas Cochem, z atrakcyjniejszym zamczyskiem, okazałym i dobrze zachowanym.

Zdjęcie WhatsApp 2023-02-15 o 18.45.21                       Zdjęcie WhatsApp 2023-02-15 o 18.48.08

Kto ma szczęście odwiedzić te strony latem, może trafić na tutejszy tradycyjny bajkowy festiwal teatralny „Beilstein Fairy Tale Summer”, w którym stałym punktem programu jest, i być musi, „Śpiąca królewna”. Winking smile

W Beilstein spędziliśmy niecałe dwie godziny, wliczając w to odpoczynek w kawiarni. Wystarczyło.
Potem wyruszyliśmy już do Cochem. Odległość 10 km, szosa wiedzie nieprzerwanie wzdłuż brzegu Mozeli. Zróbmy sobie jednak teraz małą przerwę i dalszy ciąg wycieczki zostawmy na później.
Dziękuję za Waszą obecność i mam nadzieję, że do nas wrócicie.

IMG_20221020_120015

Ten wpis został opublikowany w kategorii Niemcy i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na „Powrót (tylko pamięcią!) do Śpiącej Królewny znad Mozeli

  1. jotka pisze:

    Takie miasteczka i zaułki uwielbiam!
    Wyjazdy w dwie rodziny to trudna sztuka, najlepiej w pewnym momencie rozdzielać trasy, bo jednak każdy lubi co innego.
    Mimo wszystko, wyjazdy wolimy we dwoje, ale dla dobra wzajemnych relacji w rodzinie czasami wyjeżdżamy z kimś.
    Post o zgubach jest, zapraszam:-)

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Jotko, pełna zgoda.
      Jedną rodziną zwiedza się łatwiej, tempo jest szybsze, można więcej zobaczyć. W dwie rodziny to już robi się wycieczka, bo każdy chce co innego, dzieci tylko patrzą za lodami, robi się chaos.
      Choć w tym chaosie tkwi cały urok. 😉

      Ps. Dzięki za info, chętnie poczytam o zgubach („odnalezionych”). 🙂

      Polubienie

  2. Ultra pisze:

    Klimatyczne miasteczko, urokliwe zamczysko ,nie byłoby tak ciekawe, gdyby nie Twoje opisanie, wplatanie uwag, dywagacji na temat relacji sąsiedzkich, słowem – wspaniała z Ciebie reporterka i fotoreporterka, bo zdjęcia robisz artystyczne.
    Zasyłam serdeczności

    Polubione przez 1 osoba

  3. Celt Peadar pisze:

    Bardzo klimatyczne, romantyczne (takie, jakie lubię) i rozsądne zwiedzanie. Ja też na Waszym miejscu wybrałbym ten atrakcyjniejszy i lepiej zachowany zamek 😉

    Czekam zatem na ciąg dalszy wycieczki, a Was zapraszam na pierwszą część Urodzin Bloga: https://zyciecelta.wordpress.com/2023/02/17/16-letnie-zycie-celta-czesc-1/

    Wy jesteście wymienieni w części 2, która będzie za parę dni 😉

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s