Podczas naszych jesiennych ferii w Niemczech mieszkaliśmy w pobliżu miasta Traben – Trarbach. Nazwa trudna (nie mogliśmy się jej nauczyć do końca pobytu), jednakże samo miasteczko warte zapamiętania, a jeszcze lepiej – odwiedzenia. Dziś jest to jedna miejscowość, kiedyś Traben i Trarbach, położone na przeciwległych brzegach Mozeli, funkcjonowały oddzielnie.
Do roku 1898, gdy połączono je mostem.
Sześć lat później dwie mieściny oficjalnie stały się jedną, o podwójnej nazwie: Traben – Trarbach (z przymrużeniem oka ten poziomy myślnik imituje most).
Obecnie jest to kameralny kurort, chętnie odwiedzany przez osoby starsze bądź po prostu przedkładające ciszę i piękno natury nad gwar, tłum i hałaśliwą muzykę.
Bo w T – T można naprawdę odpocząć. Jest spokojnie, ale nie nudno.
Samo miasteczko da się obejść w dwie godziny, ale warto zatrzymać się w nim dłużej lub zrobić sobie z niego bazę wypadową do zwiedzania okolicy, która słynie z winnic i pięknych krajobrazów.
Znajduje się tu gro tras pieszych i rowerowych, a po Mozeli nieustannie kursują promy i statki wycieczkowe, od Koblencji po Trewir.
Winiarska tradycja zobowiązuje, toteż lokalne kawiarnie i winiarnie proponują degustacje win i likierów. Warte zwiedzania są piwnice z XIV wieku, w których przechowywano beczki z winami, nam niestety nie udało się do nich dotrzeć.
Za to wspięliśmy się na ruiny zamku Gravenburg, który w przeszłości był wielokrotnie atakowany. Ostatecznie został zburzony przez Francuzów i tym sposobem z pięknego zamczyska ostały się jedynie gruzy – „rupiecie” jak mawiał Okruszek (nie mogąc zapamiętać określenia „ruiny”).
Na zdjęciach owe „rupiecie” prezentują się całkiem, całkiem, a poza tym rozciąga się z nich fantastyczny widok na miasto, most i Mozelę. O dziwo, między ruinami prosperuje kawiarnio – winiarnia, można zatem spocząć i delektować się w dwójnasób: lampką wina i panoramą.
Zdradzę wam w sekrecie, że aby dotrzeć do ruin, wcale nie trzeba się wspinać.
Ale my o tym dowiedzieliśmy się dopiero na górze. Gdy zdyszani (tak tylko troszkę, bo przecież jesteśmy w świetnej kondycji ), obejmowaliśmy wzrokiem widnokrąg, zaskoczyła nas pokaźna grupa „siwowłosych głów”, uśmiechniętych, zrelaksowanych, bez oznak zmęczenia, mimo że niektórzy prezentowali naprawdę sędziwy wiek i podpierali się laskami. Nadspodziewana forma czy…?
Jednak „czy” – za budynkiem kawiarni dostrzegliśmy duży parking.
To wszystko wyjaśnia: na szczyt można wjechać samochodem lub autobusem.
Wracając „na dół”, czyli do miasteczka: choć dzielnica Traben ma większą powierzchnię, to bardziej malownicza jest część Trarbach z otwierającą ją okazałą bramą mostową Brückentor z 1899 r, w stylu niemieckiej secesji.
Całe centrum składa się zaledwie z paru wąskich alejek.
Lokalnego kolorytu dodają im pnącza winorośli, które występują praktycznie wszędzie: wspinają się po murach domów, zwisają nad oknami, obejmują girlandami przeciwległe kamienice.
Mimo zniszczeń odniesionych w II wojnie światowej, zachowało się kilka zabytków architektonicznych jak domy szachulcowe oraz kamienice bogatych mieszczan. Budownictwo szachulcowe wyróżnia się ciemnymi ukośnymi belkami ułożonymi w kratę, zamiast muru ścianę tworzy otynkowana glina z dodatkami.
W czasie przechadzki przypadkiem natknęliśmy się na Lorettahaus, dawny dom niejakiej hrabiny Loretty, skonfliktowanej z arcybiskupem z Trewiru.
Nie wiem, jaka dokładnie historia kryje się za murami, ale bogata fasada kamienicy nie pozwala przejść obok siebie obojętnie. Ile tu się dzieje!
Nie trzeba mieć specjalistycznej wiedzy, wszystko widać jak na dłoni: mozaikowy portret Loretty, rzeźbę arcybiskupa w pokutnej pozie, malowidło ścienne z ówczesną panoramą miasta Trarbach nad brzegiem Mozeli i zamkiem Gravenburg w dawnej świetności (obecną ruiną czy „rupieciem” jak kto woli). Uwielbiam odkrywanie takich perełek.
Czasami podczas zwiedzania zamiast bez końca kartkować przewodnik, wystarczy rozejrzeć się wokół, nadstawić uszu – a nowe miejsce samo pozwoli się poznać.
Prawie jak mur pruski – doczytalam o różnicach, więc z naciskiem na prawie. Brama piękna, rupiecie malownicze. Podziwiam za zapal do zwiedzania.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aksiniu, ja też miałam wątpliwości co jest murem pruskim co budownictwem szachulcowym, na moje oko różnica tkwi w wypełnieniu, ale pewności nie mam. A zapał do zwiedzania jest, a jakże, po pandemii to chyba jeszcze większy. 😉
PolubieniePolubienie
Z Twojego opisu wynika, że bardzo by mi się w T-T spodobało, bo właśnie zawsze przedkładałem naturę, ciszę i spokój nad wszelki hałas…
Z Treben to tak jak u nas z Kędzierzyn-Koźle, czy Bielskiem i Białą 😉 Albo na Węgrzech z Budą i Pesztem 😉
A co do tych „rupieci”, jak Okruszka lubię, to wydaje mi się, że „ruiny” są jednak krótsze i łatwiejsze do zapamiętania 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Noż też tak uważam, nie wiem, czemu Okruszek z tymi rupieciami wyskoczył. Może znał to słowo, bo rodzeństwo nazywało tak jego zabawki. A „ruiny” łatwiejsze w wymowie, ale nowe.
Dzięki za przykłady polskich miejscowości dwuczłonowych.
No, w porównaniu z „Kędzierzyn – Koźle” Traben – Trarbach to igraszka. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Musi się z „ruinami” (tymi prawdziwymi i językowymi) oswoić, wtedy zastąpią „rupiecie” 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
jak to trudna nazwa: trar i bach;) zdjecia piekne, az mnie zachecilas, zeby na weekend wyskoczyc w te strony.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czipssie, dziękuję! Grunt to dobre skojarzenie, o czym zapomniałam.
Trach i bach, no przecież, i trudna do spamiętania nazwa, nagle robi się dziecinnie prosta.
PolubieniePolubienie
To jak u nas Golub-Dobrzyń:-)
Kochana, miasteczko dla mnie, spokojne, urokliwe i Secesja!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jotko, gdy tam byłam, pomyślałam o Tobie, naprawdę!
Że to by odpowiadało Jotce. A jeszcze są termy, my nie mieliśmy na nie czasu, ale jakby ktoś potrzebował dodatkowego relaksu, to ma na miejscu.
PolubieniePolubienie
Z przykładów to mamy jeszcze w Polsce Czechowicie-Dziedzice 😉 A z tym Budą i Pesztem to było całkiem tak, jak tu opisałaś T-T: dwie mieściny na przeciwległym brzegach rzeki połączyli mostem 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ten Wasz „Okruszek”, to już piękna, smukła dziewoja, aż miło popatrzeć. Miasteczko obfotografowane, bardzo mi się podoba, szczególnie te winiarnie i termy. Uściski dla całej rodziny przesyłam, po paru miesiącach milczenia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Iwonko, tym piękniej dziękujemy za odwiedziny, miły komentarz i serdeczność. A uściski oczywiście odwzajemniamy. 🙂
PolubieniePolubienie