Mam 18 miesięcy

DSCN7759

Wszem i wobec oznajmiam, że „stuknęło” mi już półtora roku. Brzmi nieźle, prawda? Ponoć to prawie okrągła liczba, a pełne daty sprzyjają robieniu bilansów. Przynajmniej tak mówi moja mamusia, a ona zazwyczaj ma rację. W każdym razie tatuś tak twierdzi. Co prawda nigdy nie słucha rad swojej żony, ale po fakcie, skruszony, robi minę niewiniątka i pyta – „Dlaczego znów ciebie nie posłuchałem? Ty zawsze masz rację!” Ja jestem grzeczną dziewczynką, dlatego posłucham maminej rady i spróbuję dziś zrobić mały bilans swoich umiejętności.

DSCN7417

A zapewniam, że jest ich sporo i mam czym się pochwalić! Aż nie wiem, od czego zacząć… Od małego byłam bardzo sprawna fizycznie. Tak mi zostało do dziś. Pamiętacie, że zaczęłam raczkować mając 6 miesięcy i 3 tygodnie? Właśnie, to cała ja! Jestem szybka jak pantera. Tu mała dygresja, by nie posądzono mnie o brak konsekwencji. W zeszłym miesiącu pisałam, że, wraz z mamuśką, na co dzień staram się przestrzegać filozofii „slow line”. To się nie zmieniło. Nadal stosuję się do nurtów nieśpiesznego życia, ale to tylko w sytuacji, gdy mama mnie popędza i gdy każe się śpieszyć. Wtedy protestuję. Ale tak normalnie, już w domu, to wciąż jestem w ruchu. Wszędzie mnie pełno. Nie chodzę, lecz biegam! Uprawiam rajd z wózkiem dookoła stołu. Często brat i siostra, idą w moje ślady i całą trójką gnamy w kółko po pokoju. Ależ wtedy jest głośno i wesoło! Rodzeństwo próbuje mnie prześcignąć, ale nie mają żadnych szans!

DSCN7798

Nieskromnie zdradzę, że to ja mam najlepszą kondycję fizyczną w tym domu… Iskierka i Groszek przez wiele godzin siedzą bez ruchu w szkole. Natomiast ja codziennie odbywam mały trening. A więc, gdy rodzeństwo przebywa w szkole, wtedy ja uprawiam gimnastykę! Moją rozgrzewką jest wspinaczka po schodach. Rodzice są uczuleni na tym punkcie i zabraniają mi tego robić bez ich asekuracji. Zapominają, że osiągnęłam już całkiem ładny wiek i nie jestem dzidziusiem. Zatem staram się przechytrzyć staruszków. Poluję na moment nieuwagi i po cichutku zakradam się do korytarza, a stamtąd, już jak torpeda, rozpoczynam wspinaczkę. Nie wiem, jakim sposobem, ale rodzice błyskawicznie ruszają za mną w pościg, dlatego nie mogłam im udowodnić, że potrafię zupełnie sama wejść na piętro. Bez niczyjej asekuracji. Jednak warto podejmować kolejne próby, choćby po to, by zobaczyć miny rodziców. Bezcenny widok! Przerażenie w oczach; krzyk „Okruszku, nie wolno na schody!” Zaraz potem przytulasy i całusy, a to przecież lubię. I ten wyrzut w głosie…

-Jak chciałaś jakąś zabawkę z góry, to przecież mogłaś pokazać. Chodź, pójdziemy tam razem. –Tłumaczy mamusia i idziemy wspólnie po schodach. Na piętrze panują idealne warunki do dalszej części porannego treningu. Stoją tam trzy łóżka. Wchodzę po kolei na każde z nich i rozpoczynam dzikie harce: turlanie i szalone skoki aż materac skrzypi. Mama początkowo się gniewała, ale w końcu odpuściła. Teraz śmieje się i mówi, że jestem małym wariatem, a później sama zaczyna się ze mną bawić. Zawija mnie w koc, chowamy się obie pod kołdrą, kładzie mnie sobie na kolanach i buja. Ale cicho sza, bo to takie nasze małe sekrety… A gdy dopadnie mnie zmęczenie i dokuczy pragnienie, to schodzimy na dół. Krótka pauza, kilka łyków wody i już dalej hasam! Wsiadam na moje czerwone auto i rozpoczynam kolejny szalony rajd wokół stołu.

DSCN8039

A gdy mi się znudzi, to – dla relaksu – wspinam się na meble. Nie chwaląc się, wdrapanie się na kanapę uważam za bułkę z masłem! Zaliczam też krzesła i stół, ale mamie wcale się to nie podoba. Zamiast mnie pochwalić, ona się dąsa i tłumaczy jak zdarta płyta, że „stół służy do jedzenia i pisania”. Nuda!

Mamusia dużo czasu spędza w kuchni. Już od rana szykuje śniadanie dla naszej trójki, potem robi kanapki do szkoły, codziennie obiera warzywa, gotuje obiad, nieustannie zmywa naczynia. I wiecznie narzeka, że jej ciężko! Jestem dobrą córką, więc śpieszę z pomocą. Wspinam się na kuchenny stołek, którego mama używa, gdy chce wyjąć coś z górnych szafek. Ten podstawek daje mi zupełnie nowe perspektywy wzrokowe i wspaniale zwiększa pole manewru. Stojąc na taborecie, bez problemu mogę dosięgać do kuchenki, do zlewu, do blatu kuchennego…

DSCN8278

A ten ostatni jest zawsze zastawiony różnymi tajemniczymi przedmiotami, na których widok aż mi się oczy świecą! Niestety oczy matki też zaczynają się świecić. Ze złością. I zaczyna się kolejna tyrada:

– Okruszku, znów się wspinasz… Chcesz spaść? Nie ruszaj kurków od gazu! Nie wylewaj tej wody, będziesz zaraz cała mokra i z powrotem trzeba będzie cię przebierać. Uważaj, nóż! Skaleczysz się…

Litości, ona może tak bez końca!

No, więc to by było na tyle, jeśli chodzi o podsumowanie mojego rozwoju fizycznego. A mowa, intelekt, kontakty społeczne, emocje?

DSCN7477

Zapewniam, wszystko jest jak trzeba. Pełna kontrola. Między ludźmi daję sobie radę doskonale. Wiem jedno: tak naprawdę w życiu nie chodzi o to, by dużo gadać, ale aby się dogadać. I ja tak właśnie robię. Po próżnicy języka nie strzępię, ale i tak zdobywam to, co chcę. Najważniejszym słowem w moim języku jest „ne”. Nieprzypadkowo! Słyszałam, jak raz mamusia do kogoś mówiła, że brakuje jej asertywności i z trudem przychodzi jej odmawianie. A przecież w przyrodzie musi być równowaga! Skoro mama jest na tak, to ja będę na nie! Proste, prawda? Oczywiście jak przystało na prawdziwą kobietę, moje nie czasem znaczy tak… A to już z prostotą nie ma nic wspólnego. Na szczęście rodzice zazwyczaj mnie rozumieją, a jak nie, to udzielam dodatkowych objaśnień.

– Okruszku, chcesz jeść? – Pyta mama.
-Ne! – Odpowiadam, bo jakżeby inaczej.
-„Ne” nie czy „ne” tak? – Mama prosi o dokładniejszą instrukcję.
-„Ne” – wrzeszczę ponownie i staję przy krzesełku ze śliniakiem w ręku.
– Rozumiem, czyli „ne” tak.
I już mama szykuje mi jedzonko. Albo:
– Okruszku, idziemy na spacer?
-Ne! – Wołam, ale za chwilę niosę buty z korytarza.

Drugim używanym przeze mnie słowem jest „lala”. Nauczyłam się go, bo lalki są dla mnie ważne. Lubię się nimi bawić i już! A w tym miesiącu kolekcja moich „córeczek” bardzo się powiększyła.

DSCN8271

Od sąsiadki dostałam lalę śnieżynkę, od babci bobasa. Tata wyjechał i jak wrócił, to też z lalką. Teraz moim lalom przydałyby się jakieś akcesoria. Biedactwa nie mają gdzie spać. Karmię je też z naczyń „na niby”. Mam jeden wózek, więc wożę córki na zmianę.

DSCN7722

A wracając do mojego słownika, to zauważyłam, że uwagi dorosłych wcale nie przykuwają słowa, lecz… wielki krzyk bądź nagłe milczenie! Otóż, gdy tylko zaczynam płakać, reakcja mamy jest natychmiastowa. I tak samo działa niespodziewana cisza. Siedzę sobie, bawię się, coś do siebie gadam nieustannie i … nagle milknę. Cisza jak makiem zasiał spowija pokój… Mama w mig jest przy mnie. A przecież oto chodziło!

DSCN7833

W moim słowniku znajduje się jeszcze kilka określeń. Gdy coś jest gorące, syczę „ghhhhhh”, zimne określam – „brrr”. Kiedy widzę, że ktoś śpi, naśladuję odgłos chrapania. Jak talerz jest pusty, rozchylam rączki na boki i mówię swoje sławetne „ne”.

DSCN8069

A jak coś chcę, to po prostu wskazuję to palcem, dodaję „Hyhyhy”, żeby zwrócić na siebie uwagą i już dana rzecz ląduje w mojej dłoni. Albo i nie. Bywa różnie…

Co jeszcze się u nas wydarzyło ostatnimi czasy? Odwiedzili nas dziadkowie. Przez tydzień byłam rozpieszczana, całowana, zabawiana, wożona na spacery…Pyłek usuwano sprzed moich stóp. I gdy już się przyzwyczaiłam do iście królewskiego traktowania, babcie z dziadkiem wsiedli do samochodu i… odjechali. Znów jest pusto. Z jednym małym wyjątkiem. W listopadzie był taki jeden wieczór, kiedy zostałam z tatusiem w domu i w tym czasie, kilkanaście razy, dzwonił dzwonek do drzwi i odwiedzały nas dzieci. Miały lampiony, śpiewały piosenkę i tata dawał im jakieś kolorowe paczuszki.

Nie wiem, w jakim celu. Wcześniej mama kupiła mnóstwo takich szeleszczących, barwnych torebeczek; nawet pomagałam jej je układać na tacy.

DSCN7847

Nie odkryłam jednak ich prawdziwego przeznaczenia. Tego wieczoru, gdy przychodziły do nas dzieci, moje rodzeństwo gdzieś przepadło z mamą (niech żałują, przegapili tylu gości). Wrócili późno też niosąc torby pełne tych kolorowych zawiniątek. Potem je oglądali, układali na stole. Teraz torby z paczuszkami stoją w kącie, a ich zawartość znika w niewytłumaczalny sposób. Nie wiem, gdzie, kiedy i w jakim celu. Może kiedyś się dowiem? Może wkrótce odkryję tajemnice rodzeństwa i rodziców? Na razie mam swoje własne sekrety. Na przykład taki, że wyrwałam kartkę z książeczki z biblioteki, bo mi się po prostu podobała. Albo, że nie lubię nosić takich jednych spodni, więc schowałam je pod łóżeczkiem. Tam mama na pewno nie zajrzy… Lub że narysowałam coś w zeszycie Iskierki. Ona się złościła, ja chciałam sprezentować jej tylko trochę kolorków! Mam jeszcze kilka tajemnic, ale dziś ich nie zdradzę. Zmęczyło mnie już pisanie… Czas na odpoczynek. Idę pobrykać! W końcu moja idealna kondycja fizyczna nie bierze się ze ślęczenia nad pamiętnikiem. Hej, o hej! Na dziś zamykam mój bilansik… Pa!

DSCN8073

Ten wpis został opublikowany w kategorii Z pamiętnika Okruszka i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s