W daleką podróż z trójką dzieci, czyli jedziemy na wakacje do Polski

DSCN6531

Bardzo lubię podróże. Zmiana otoczenia, przerwanie codziennej rutyny, poznawanie nowych miejsc i ludzi sprawia, że naprawdę wypoczywam. Uwolniona na jakiś czas od czynności wykonywanych codziennie, niemal tak samo, przestawiam się na „tryb wakacyjny”. I wtedy dopiero w pełni regeneruję siły.

Jedyne, czego nie lubię przed podróżą, to pakowanie. Spakować siebie i trójkę dzieci na okres 6 tygodniowego pobytu w Polsce to dla mnie wyzwanie i dość uciążliwy obowiązek. Pomocą w pakowaniu, jest dla mnie lista rzeczy do zabrania. Zaczynam ją tworzyć kilka dni przed podróżą. Leży w widocznym miejscu, a ja potem dopisuję do niej, gdy coś mi jeszcze przyjdzie do głowy.

Trzon listy stanowią „niezbędniki”: dokumenty (paszporty, książeczki zdrowia, karta do bankomatu, pieniądze), telefony komórkowe z ładowarką, aparat fotograficzny, kamera. Oczywiście są ubrania, buty i przybory toaletowe. Z ciuchami zawsze mam trochę problem. Zazwyczaj zabieram za dużo odzieży dla dzieci. Ale z drugiej strony, jak tu nie spakować wszystkich letnich sukienek dla Okruszka? Przecież jak teraz ich nie włoży, za rok będą za małe. Szkoda, by leżały całe lato na dnie szuflady w imię minimalizmu.

Zasadę minimalizmu oczywiście też stosuję, ale… w stosunku do siebie. Mało mam własnych ubrań, często chodzę jeszcze w ciążowych, z tej prostej przyczyny, że nawet nie mam możliwości wyjścia na zakupy odzieżowe. Dzieci często ubrane jak z obrazka, a my z Igotatą… cóż… wyglądamy, jak wyglądamy. Puszczam oczko 

Na liście rzeczy do zabrania górują akcesoria Okruszkowe. Ale w tym roku i tak nie przesadzamy. Poza środkami higieniczno – toaletowymi zabieramy wózek, nocnik, dosłownie parę gryzaków i książeczek. Jeszcze pamiątki i drobne upominki z Holandii dla najbliższych… I torby z za małymi ciuszkami po dzieciach do oddania dla dzieci koleżanek, taki odzieżowy recykling.

Igotata do perfekcji opanował system szczelnego wypełniania bagażnika naszego auta. Tradycyjnie nasze rzeczy pakujemy w torby i reklamówki, ponieważ łatwiej jest wypełnić nimi przestrzeń niż walizkami. Choć swoją drogą nie wygląda to elegancko…

DSCN5910

W tym roku zdecydowaliśmy się rozłożyć naszą podróż z Holandii do Polski (ok. 1200 km) na dwa dni. Mąż zawczasu zarezerwował nocleg mniej więcej w połowie trasy, w okolicy Poczdamu.

To była dobra decyzja. Podróż upłynęła spokojnie i bezpiecznie. Mąż nie był zmęczony, dzieci też dobrze zniosły jazdę. Wyjechaliśmy z domu wczesnym rankiem, po śniadaniu, a już przed 17, dotarliśmy na miejsce noclegu.

DSCN5864

Latem długo jest widno, więc spokojnie się zakwaterowaliśmy w skromnym bungalowie, zjedliśmy, rozejrzeliśmy się po terenie ośrodka, a następnie udaliśmy się nad pobliskie jezioro, za radą właścicielki. Warto było! Zmyliśmy z siebie cały trud podróży i poczuliśmy się tak, jakby „wakacje 2015” właśnie zostały rozpoczęte. Witaj przygodo i beztrosko!

DSCN5866

Po kąpieli w jeziorze, zabawie na placyku oraz po kolacji, dzieci udały się na spoczynek. Łóżko piętrowe przywołało pozytywne wspomnienia i starszaki zasnęły w nim niemal od razu.

DSCN5878

Niestety, Okruszek w nowym miejscu, zasypiał z trudem i płaczem.

DSCN5876

Rano było śniadanko, pożegnanie z konikami z ośrodka, a potem dalsza jazda samochodem.

DSCN5888

Aby podróż tak bardzo się nie dłużyła, mamy kilka sposobów na wypełnienie wolnego czasu w aucie.

DSCN5895

Przede wszystkim – czytam dzieciom książki. Najbardziej lubią lekturę o dzieciach w zbliżonym wieku, ale z zainteresowaniem słuchają też historii o zwierzętach. Kochamy Astrid Lindgren i serię o Pippi, Lotcie, „Braciszku i Karlssonie z Dachu”; „Dzieci z Bullerbyn”, „Bracia Lwie Serce”, „Ronję – córkę rozbójnika”… Przeczytaliśmy wiele książek Grzegorza Kasdepke. Dzieci zaśmiewały się z przygód Detektywa Pozytywki i opowieści o Kacprze. Przebrnęliśmy też przez całą serię książek o „Doktorze Dolittle”. „Karolcia”, „Oto jest Kasia”, „Słoneczko”, „Tajemniczy Ogród” – to książki, w których sama zaczytywałam się będąc dzieckiem, a teraz mogę do nich wrócić i odkryć je na nowo.

A gdy moje gardło zaczyna się buntować przeciwko długotrwałemu, głośnemu czytaniu, włączamy dzieciom bajki w formie audiobuków, płyty z kołysankami lub innymi utworami, które lubimy.

Mamy też swoje samochodowe zabawy. Przytoczę te najczęstsze, do których nie potrzeba żadnych rekwizytów.

„Kolory” – wybieramy kolor, a następnie każdy z nas kolejno wymienia przedmiot występujący w danej barwie. Odpada ten, kto powtórzył wymieniony już wyraz bądź za długo się zastanawiał np. biały – śnieg, mleko, kartka papieru, obłok…; czerwony – pomidor, truskawka, usta, sok malinowy…

„10 pytań” – jedna z osób myśli o jakimś przedmiocie, inne muszą go odgadnąć. W tym celu można zadać maksymalnie dziesięć pytań, na które odpowiedź brzmi „tak” lub „nie” np.
– Czy to jest zwierzę?
– Czy to jest roślina?
– Czy widać to teraz?
– Czy występuje w Polsce?
– Czy można to spotkać w każdym domu? itp.

Ta zabawa jest dosyć trudna, więc często zamieniamy ją na „Zagadki” z danej dziedziny – najczęściej z bajek, filmów i książek dla dzieci. Wówczas jedna osoba wybiera jakąś baśń, a następnie opowiada o niej, zdradzając w każdym zdaniu coraz więcej szczegółów np. „Jest to historia o dziewczynce. Ta dziewczynka była bardzo biedna. Nie miała mamy. Musiała dużo sprzątać. Przyjaźniła się z tylko z myszkami. Mieszkała z macochą i jej córkami…”

„Wspólne opowiadanie bajki” – polega na tym, że każda osoba w samochodzie (raczej poza kierowcą) dopowiada jedno zdanie do historii rozpoczynającej się słowami „Dawno, dawno temu…” W ten sposób powstaje czasem bardzo ciekawa, nieprzewidywalna opowieść np.
1. Dawno, dawno temu… żył sobie wielki smok.
2. Smok wyglądał strasznie i wszyscy się go bali.
3. Nie miał żadnych przyjaciół i czuł się samotny itd.

Dzięki wspólnym zabawom i czytaniu podróż naprawdę staje się znośniejsza dla dzieci. Groszek i Iskierka tym razem zainteresowali się także odczytywaniem rejestracji aut napotkanych na trasie i odgadywaniem, z jakich państw pochodzą.

DSCN5921

Przyjemnością są postoje. Trzeba się wówczas obowiązkowo poruszać, więc gdy jest możliwość staramy się wybierać postój w miejscu z placem zabaw. Coraz częściej można też spotkać na parkingach punkty gastronomiczne z wewnętrznymi kącikami dla dzieci. Wtedy już w ogóle jest frajda! W czasie postojów można również zobaczyć coś ciekawego i nowego.

DSCN6539

Naszego Groszka zaintrygowały niemieckie toalety do tego stopnia, że musiałam je sfotografować. Były bardzo nowoczesne. Po naciśnięciu na spłuczkę, spod muszli wysuwał się pojemnik, pryskał z niego płyn, a wtedy deska zaczynała się obracać wokół własnej osi wydając dźwięk rodem z filmów sf. Puszczam oczko

DSCN6517

Gdy znaleźliśmy się w Polsce, towarzyszyło nam z wielkie wzruszenie. Jaka to radość – usłyszeć wszędzie wokół polską mowę! Życie od razu staje się prostsze i łatwiejsze. Znów wszystko rozumiemy i niczego nie musimy się domyślać…

Pod koniec drogi było nam najtrudniej wysiedzieć w samochodzie; dzieci stały się zbyt podekscytowane perspektywą spotkania z dziadkami, by móc się skupić na lekturze lub grach.

Ale już coraz bliżej celu podróży… Jeszcze kilkadziesiąt kilometrów, kilkanaście, kilka…
I w końcu jesteśmy na miejscu!
Witajcie!

DSCN5905

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s