Szukaj na blogu
Kalendarz
Najnowsze komentarze
Najpopularnieszje…
Blogoteka
Aksinia – kawa & puzderka
Anna, ciuchy i drobiazgi
Anna Maria Gregorowicz
Bajeczki Stokrotki
Belgia nasz dom
bezpukania.eu
Cichy zakątek poezji
entliczek-pentliczek
hubedi
Iwona Kmita
Kobieta po 30
kolekcjoner marzeń
Listy i [inne] brewerie
Lustro
mariposaflower
Matka Puchatka
- Błąd: kanał prawdopodobnie nie działa. Spróbuj ponownie później.
Mysz Galaktyczna
Na karuzeli życia
nie tak znów kolorowo
Nie tylko kartki
nieodkrytapl
Pani od biblioteki
Pogodna dojrzałość
Polki na Obczyźnie
Przystanek Wrocław
Rodzinka 2 + 3
Saol ar Ceilteach
spacerem przez życie
Tajwan i nieznana Japonia
Walcz zawsze do końca
- Błąd: kanał prawdopodobnie nie działa. Spróbuj ponownie później.
Wiem, że nic nie wiem
Wrzosy
Zielone życie na Zielonej Wyspie
Żeńska Komórka
Archiwa tagu: Szkoła
Pora przedstawić Mikołaja i jego załogę
Listopad i początek grudnia to najpiękniejszy czas w roku dla holenderskich dzieci…
Ha, nie wierzycie… Pytacie, jak to możliwe?
Zazwyczaj listopad kojarzy się ze smutkiem, przemijaniem.
Dni stają się krótkie, wieczory ciemne. Zimno, buro wszędzie.
Co w tym wesołego? A jednak!
Bo w Holandii jest to okres wielkiego świętowania. Ale po kolei.
Nadszedł czas, by przedstawić Mikołaja („Sinterklaas”) i jego załogę („Zwarte Pieten”).
Opublikowano wiatrakowe zwyczaje
Otagowano buty, Mikołaj, pepernoten, Sinterklaas, Szkoła, Zwarte Piet
4 Komentarze
Powroty, powroty…
Holenderskie wakacje trwają dokładnie sześć tygodni.
Ten wolny od nauki czas spędziłam z dziećmi u rodziny w Polsce.
Wróciliśmy w minioną niedzielę, bowiem w poniedziałek, 29 sierpnia, uczniowie w Północnej Holandii rozpoczynali nowy rok szkolny.
Jak zwykle na wakacje zabrałam laptopa w przeświadczeniu, że będę pisać notatki na bloga i nadrabiać zaległości mailowe. Cóż…
Opublikowano wiatrakowa codzienność
Otagowano emigracja, rodzina w Holandii, Szkoła, wakacje
11 Komentarzy
Do widzenia, Sinterklaas!
Dziś są w Polsce Mikołajki. A w Holandii…? Powiało dziś smutkiem… I wcale nie żartuję. To znaczy, z jednej strony panuje tu radość; wszakże wczoraj był tzw. „pakjesavond” (wieczór prezentów), czyli najważniejszy dzień w roku dla holenderskich dzieci. A z drugiej strony… Mikołaj i jego pomalowani na czarno pomocnicy rozdali prezenty, a dziś… zniknęli. Wrócili statkiem do Hiszpanii. Już bez „pompy”, bez oficjalnych pożegnań, bez spotkania z burmistrzem. Po cichu i w tajemnicy. Pewnie wrócą za rok. Ale teraz jakoś pusto bez nich…
Powrót do Holandii i początek nowego roku szkolnego
Holenderskie letnie wakacje dobiegły końca… Spędziliśmy je w Polsce. Odwiedziliśmy dziadków, spotkaliśmy się z rodziną i przyjaciółmi, przez jakiś czas odpoczywaliśmy nad Bałtykiem…
Sześć tygodni zleciało nie wiadomo, kiedy.
Nieuchronnie nadszedł czas pożegnania z rodziną i powrotu do państwa słynącego z ogromnej ilości kanałów.
Nie chciało się wracać… Czytaj dalej
Zakończenie roku szkolnego w Holandii
W końcu nastały wakacje! Wyczekane, wymarzone… Polskie dzieci cieszą się nimi już od tygodnia.
Natomiast w Holandii Północnej, gdzie tymczasowo mieszkamy, rok szkolny zakończył się wczoraj (w piątek, 3 lipca).
W Polsce, byłam przyzwyczajona, do uroczystego obchodzenia zarówno pierwszego, jak i ostatniego dnia nauki, każdego roku. Tam dzieci ubierają się na galowo, a w szkołach są organizowane apele i akademie. Uczniowie wracają do domów ze świadectwami, a nauczyciele z bukietami kwiatów…
W Holandii jest inaczej…
Opublikowano Groszek, Iskierka, wiatrakowa codzienność
Otagowano flaga, Szkoła, świadectwo
Dodaj komentarz
Avond4daagse, czyli czterodniowe marsze
Udało się! W cztery wieczory przeszliśmy 20 km. Dzieci dostały dyplomy i medale.
Są zmęczone, ale szczęśliwe… Możemy powiedzieć, że „na własnej skórze”( chociaż w tym wypadku raczej: na własnych nogach) doświadczyliśmy „avond4daagse” – kolejnej holenderskiej tradycji.
Ponoć w Królestwie Niderlandów zwyczaj wspólnych marszów zrodził się na początku XX wieku. Najpierw dotyczył służb wojskowych, ale z czasem rozpowszechnił się wśród zwykłych obywateli.
Niełatwe pierwsze kroki, czyli wątpliwości…
To był pracowity tydzień… Trzeba było odnaleźć się w nowym miejscu i załatwić wiele urzędowych spraw takich jak rejestracja, tymczasowy meldunek, ubezpieczenie, wizyta u położnych… Wszystkie te sprawy były dla mnie stresujące głównie z powodu bariery językowej. Niderlandzki to dla mnie na razie czarna magia, a mój angielski pozostawia sporo do życzenia. Brakuje mi odwagi, by go używać, bo mam świadomość popełnianych błędów.